Poprzednie częściLordowie

Lordowie - część 4

Szaman zaskrzeczał coś do swej bandy w obcym języku, a potem przemówił już bardziej zrozumiale do łowców:

- Nie lubimy takich jak wy. Ciągle wchodzicie nam w drogę, przeszkadzacie i mącicie.

- Tak, to by się mniej więcej zgadzało – odparł LeBrati. Czytał gdzieś że do szamanów należy się zwracać z powagą i nutą nonszalancji. – A teraz możecie nas tak po prostu wypuścić.

- Jestem bardzo starym wampirem i dużo w swym nieżyciu widziałem, ale nikt jeszcze mnie tak nie wkurzył jak ty ze swoją pusta paplaniną.

Szaman podszedł do ogniska i wrzucił do niego szmacianą lalkę. Od razu jeden z jego ludzi spłonął na popiół. Ogień zabuzował, płomienie wystrzeliły w górę, a gdy opadły był już dzień. LeBrati rozejrzał się z przestrachem. Prawdziwe czary. Dawno takich nie widział. Stary wampir wykrzywił usta, próbując się uśmiechnąć, ale w drugą stronę.

- Nic nie pójdzie po prostu, panowie – powiedział do łowców. - Zabiorę was do mojej siedziby. Mam tam odpowiedni sprzęt do rytuałów. Zwykle wystarczy mi odcięcie kciuków, ale w nie w waszym przypadku.

- Moje biedne palce – zajęczał Tulif i razem z LeBratim został zmuszony do podążania w kierunku pogańskiej świątyni.

 

******

 

Tymczasem Lordowi udało się namierzyć łowców.

Prowadziła ich grupa kultystów po przewodnictwem starego wampirzego szamana. Wszystko powinno pójść jak po maśle.

- Oddajcie notesy! – zaryczał Lord. Na kultystach zrobiło to wrażenie podobne do padającego deszczu. Szaman zaś wysunął się naprzód.

- Po co ci one? – zapytał.

- A to już nie twoja sprawa. Ukradliście je prawowitemu właścicielowi.

- Nie jesteś Van Helsingiem.

- Skąd wiesz, że…?

- Mam swoje sposoby. Pytałem o coś.

- Zdradzę ci mój sekret, ale na osobności.

- Spadaj, kolego. Albo tutaj albo nigdzie.

- No dobra. Szukam siedziby Najstarszych. Słyszałeś o nich w ogóle?

- Rozśmieszasz mnie. Żyłem na tych ziemiach na długo przed tym jak umarłeś. Jestem jednym z Najstarszych.

- No… widać nawet. Pomóż mi.

- Kolejny sfrustrowany wampir potrzebuje porady terapeutycznej? O nie, nie. Dawno nie widziałem tych starych trepów. Dumają w grocie i nie ruszają się stamtąd ani na krok. A ja chodzę, zwiedzam, podrywam dziewczyny. Chłe, chłe. No, w każdym razie nie-żyję pełną piersią.

- Zaprowadź mnie do nich. Tak po prostu.

- O nie, nic nie pójdzie tak po prostu.

Następne częściLordowie - część ostatnia

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Margerita 01.07.2018
    pięć przeczytałam z przyjemnością też bym nie lubiła gdyby mi ktoś wchodził w paradę
  • Canulas 01.07.2018
    "ale nikt jeszcze mnie tak nie wkurzył jak ty ze swoją pusta paplaniną." - literówka.
    A tak to, no co napisać. Twój niepodrabialny styl. Naprawdę Twój. Widać, że pisanie Cię bawi i sprawia przyjemność.
    Bardzo spoko.
  • Keraj 01.07.2018
    Czytanie tego tekstu to czysta przyjemność, jak granie w dawną grę magia i miecz . Pozdrawiam serdecznie 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania