Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Lorelajna / Opowieść z Sadzy
Kasztelan spieszył korytarzem. Mijał uzbrojonych gwardzistów w osobach wyprostowanych jako tako zabijaków. Niemal biegł, a pawie pióra z jego czapki powiewały na wietrze, hulającym zdrowo po zamkowych korytarzach.
Gdy dotarł do właściwych drzwi, gdzie gwardziści sprawiali wrażenie czystszych i lepiej - jeśli jakkolwiek - wychowanych, zamachał na nich ręką, powiewając pożółkłym, koronkowym mankietem. Rozstąpili się i podnieśli włócznie.
Kasztelan spojrzał na siebie, wygładził ubranie i odchrząknął. Pchnął ciężkie drzwi.
•
Za drzwiami, na podwyższeniu stał król i patrzył, jak słudzy dokładają wszelkich starań, żeby rozpalić ogień pod ogromną, metalową wanną na smoczych nóżkach. Na pojawienie się kasztelana zareagował spojrzeniem na zegarek na ręce.
- Już dwadzieścia po! - krzyknął, rozjuszony nagle. Zamaszystym ruchem zrzucił z siebie welurowy szlafrok i postąpił krok naprzód, w stronę wanny, pod którą płomienie miały już kilkanaście centymetrów wysokości. Zanurzył duży paluch prawej nogi, wzruszył ramionami i wpakował się do wanny z głośnym pluskiem.
Kasztelan doszedł do wanny i zaczął mówić.
- Miłościwy panie, Smok Pradawny odrzuca dziewicę, którą mu przygotowaliśmy!
Król zrobił gest palcami i z ciemności pod oknem wychynęło kilkunastu pachołów, którzy obrócili wanną tak, by władca mógł patrzeć na kasztelana. W jednym miejscu było nierówno i wanna zaczęła się gibać. Król chrząknął i jeden ze służących podłożył złożony kilka razy na pół kartonik po papierosach.
- Aha? - spytał władca.
- Lorelajna z Wungo okazała się... Nie dość dziewicą dla Smoka Pradawnego, Wasza Ekscelencjo.
Król zjechał w wannie i zanurkował na moment. Pachoł dorzucił kilka suchych gałązek. Trzaskające tu i tam iskry wypalały dziury w starym dywanie. Gdy się wynurzył, patrzył wprost na kasztelana.
- Przechytrzył nas. Musisz udać się do Zaułka Dziewic i ukraść jedną. Ty sam, chłopcze! - Król zrobił wzniosły gest ochlapując pachołka, który akurat dmuchał w żar.
- Tyyy saaam! - krzyczał król, celując w niego palcem, gdy pachoły odwracały go z powrotem twarzą w stronę okna.
Ja sam, pomyślał kasztelan, ja sam w Zaułku Dziewic, żona mnie zabije.
•
- Co słychać? - spytał zakapturzony mężczyzna stojący na rogu. W oddali stało kilkanaście kobiet w długich szatach, rozciętych tu i ówdzie i zaczepiało nielicznych przechodniów. Przybysz, przebrany za Nowoczesnego Templariusza z tuniką w trzy krzyże, zdjął kaptur i chustę.
- Stare kurwy nie chcą zdychać - powiedział Kasztelan, pocąc się pod kolczugą.
- Tak jest. - Ten w kapturze odsłonił wejście do pieczary, zamaskowane dotąd arkuszem blachy i dyktą.
Kasztelan wszedł schylając się, by nie zawadzić głową o stalaktyt. Korytarz był naturalną pieczarą, na końcu której siedział Smok i palił cygaro.
- Co tak wchodzisz, jak do siebie? - spytał Smok, kiepując wprost w otwarte usta wrośniętej w stalagmit, skamieniałej postaci. Smok siedział na tronie ze zwapnionych starych skrzynek, amfor i wszelkiego dziadostwa.
- A co ty tak panienki odrzucasz? - Kasztelan rzucił mu mieszek, który tamten złapał w locie.
- Twoja Lorelajna to taka dziewica, jak ze mnie kombajn. - Walnął pięścią w oparcie tronu. - Król Rybak musi się wreszcie nauczyć!
To nienajlepszy czas na podkradanie dziewic z Zaułka Dziewic, pomyślał kasztelan.
Masz rację, pomyślał smok.
- A nie możesz obniżyć standardów? - spytał przybysz.
- A nie możesz spierdalać?
- A jak spierdolę, obniżysz?
- A jak obniżę, spierdolisz? - Smok rozpostarł szeroko ramiona, zatrzepotał skrzydłami i czknął ogniem.
Kasztelan zastanowił się szybko.
- Tak jest! Każę ją przysłać ponownie! Narka! - Wybiegł, potykając się o zalegające w pieczarze butelki żura, którego produkcją trudnił się w czasach posuchy. "Prasmok" miał dwadzieścia woltów i smakował jak stare skarpety nurzane w brzoskwiniach.
Gdy Kasztelan był już w zamku i oznajmiał Królowi Pisanek radosną nowinę, zdał sobie sprawę, że jest w nie tym zamku co trzeba i referuje nie to, co trzeba nie temu, co trzeba. Odwrócił się na pięcie i byłby wybiegł, ale pomalowany we wzorki pisankowy król bez słowa rzucił w niego berłem i trafił w głowę. Brzdęknięcie metalu uderzającego o metal poniosło się po sali.
Trefniś wstał z kolan i podbiegł do kasztelana leżącego twarzą do dołu na kamiennej posadzce.
- Trup! - orzekł i zatańczył na plecach z trzema krzyżami.
Smok pradawny wyszedł z cienia i rzucił królowi mieszek. Ów złapał go w locie i wysypał srebrne pieniążki na rękę. Uważnie obejrzał każdy z nich, po czym wepchnął wszystkie do kieszeni dresu.
- Skąd wiedziałeś, że przybiegnie tutaj? - spytał, ignorując trefnisia podskakującego na ledwo wstającym z podłogi kasztelanie.
Smok Pradawny błysnął zębami w uśmiechu.
- Kobieca intuicja - powiedział.
Komentarze (23)
,, W oddali stało kilkanaście '' - to niżej, bo nie opisuje dialogu
Czyli to była smoczyca :D
Znam takiego co na zapytanie ,,co słychać'' odpowiada identycznie jak kasztelan, chyba też chodził do tego pradawnego smoka :)
Normalnie rozwaliłeś system tym opowiadaniem :) Że też ci wszyscy możnowładcy i inne pradawne postacie nie dożyły tego dnia, żeby to przeczytać i odnieść się czy piszesz prawdę, czy zrównałeś ich z plebsem. Bajka, po prostu świetny pomysł :) 5, pozdrawiam :)
Pozdrówka
Traktuj to jako one-shot ze świata, o którym nie masz pojęcia ;]
Fajnie byłoby wiedzieć, skąd te dąsy do mnie nagle, ale twoja rzecz, powiesz albo nie.
Subiektywnie odbieramy wszystko, ofkors, te teksty również. Jakbyś dawała znać, ze mnie czytasz i czegoś nie rozumiesz - moglibyśmy pogadać. A tak...
Czego nie rozumiesz w tym tekście?
Nie siadło Ci - szkoda. Spróbuj czegoś innego (skomentuj! ;)) albo poczekaj na dalsze opowieści z Sadzy.
Albo nie, Twój wybór :)
Zawsze jesteś mile widziana, tak czy owak.
- A nie możesz spierdalać?
- A jak spierdolę, obniżysz?
- A jak obniżę, spierdolisz? " - to zrobiło robotę.
Tekst "poniekąd" pulpiasty. Dużo wrzuconych dziwadeł w jedn wór.
Git, ale bez "och" "ach".
Chyba nie, ale nie wiem.
Cudnie.
„Za drzwiami, na podwyższeniu stał król i patrzył, jak słudzy dokładają wszelkich starań, żeby rozpalić ogień pod ogromną, metalową wanną na smoczych nóżkach” – ciekawie
„Zanurzył duży paluch prawej nogi, wzruszył ramionami i wpakował się do wanny z głośnym pluskiem” – a tu już bardzo obrazowo
„- Miłościwy panie, Smok Pradawny odrzuca dziewicę, którą mu przygotowaliśmy!” – hehe, mam Vimesa + team przed oczami, no nie chce być inaczej
Dobre hasło to podstawa.
„czknął ogniem” – spoczi
Całe opko też spoczi, bajkowe deczko, pozytywne. Gwiazdy, pozdro :)
Ps. Wyniuchałam, że Fel zasugerowała, żeś obraźliwy, hihi, widzisz, czyli Ritha nie ma omamów ;) (nie dowalam, ino zauważyłam, luzujemy gacie)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania