Lost in Reality

Ona wymyka się tylko raz w miesiącu, by być uczestniczką wyścigów. Jest to dla niej pewnego rodzaju ucieczka od codzienności. Wtedy może oderwać się od obowiązków szkolnych jakim jest bycie cheerleaderką i pilną uczennicą i domowych jakim jest bycie wzorowej nastolatki w oczach cioci.

 

Jej Życie zmienia się gdy pewnej nocy, gdy wpada na jednego z członka gangu. Jest to przypadek, czy początek jej problemów? Jej rutyna zostaje zachwiana w pewien sposób, ciągłe sms'y, poczucie, że ktoś ją śledzi, prowadzi ją do szału, zdezorientowania. Próbuje sama sobie ze wszystkim poradzić, ale jest wykończona.

 

Wszystko komplikuje się, gdy Ona będzie musiała przebywać w Jego towarzystwie. Jej Życie będzie bardziej zagrożone niż do tej pory. A Jego czas na uratowanie Jej, będzie się powoli kończył.

 

1

 

- Uda ci się Holly, uda ci się kurwa zasnąć - mówiłam tak do siebie od dwóch godzin. Sen był mi bardzo potrzebny, nie spałam od trzech nocy, a w dzień byłam zombie. Makijaż był zawsze zbędny, ale ostatnio używam go za dużo, a był on ciężarem dla mojej skóry.

 

Wstałam z łóżka i założyłam moje ciapki króliczki. Zeszłam na dół do kuchni, zrobić sobie kakao. Każdy schodek skrzypiał, a ja miałam cichą nadzieję, ze nie obudzę cioci. Jej praca była tak męcząca jak brak kilkudniowego snu. A jednak ona potrafiła zasnąć od razu, a ja leżałam godzinę zanim usnęłam. Ostatnio częściej mi się to zdarza, ale odsypiam w sobotę. Dotarłam do kuchni, po czym zaświeciłam małą lampkę, która daje wystarczająco dużo światła. Wyjęłam mleko i kakao i znalazłam jakiś garnuszek, w którym miałam zagotować mleko. Wlałam ciecz do naczynia i postawiłam na kuchence. Patrzyłam na niebieskie płomienie, który ogrzewają garnuszek. Chyba musiałam się zdrzemnąć, bo poczułam jak ciecz wylewa się z naczynia i parzy moją rękę. Powstrzymałam się od krzyku, by nie obudzić cioci i włożyłam rękę pod strumień zimnej wody. Wcześniej zakręciłam gaz by mleko dalej się nie gotowało. Owszem byłam troszeczkę zła, ale zaraz mi przeszło. Spojrzałam na zegarek, który wyraźnie wskazywał 3:10, moje ciało domagało się snu, ale mój umysł wyraźnie go nie chciał. Dokończyłam robienie kakao, po czym usiadłam przy stole i zaczęłam pić gorący napój. Pije je zazwyczaj w nocy, ciocia jakimś dziwnym sposobem, nie pozwala mi go pić. Ale wie że złamałam tą zasadę jakieś pięć miesięcy temu, kiedy wróciła z pracy, a ja siedziałam tak jak teraz i je właśnie piłam. Ale zrozumiała, gdy jakimś cudem udało mi się wytłumaczyć, że dzięki niemu mogę usnąć. Przyzwyczaiła się w pewnym stopniu, ze kupuję kilka kartonów mleka.

 

- Znowu nie możesz spać - powiedziałam sama do siebie i wstałam by umyć kubek i garnuszek. Nienawidzę zmywać naczyń, a zmywarka była już dość pełna. Umyłam dokładnie naczynia, po czym odłożyłam je by wyschły, a sama poszłam do swojego pokoju.

 

Położyłam się na miękkim materacu, i przykryłam kołdrą po same uszy. Mimo że był czerwiec nadal było mi zimno, albo mi się tylko tak wydawało. Wiem dziwna jestem. Rodziców nie wiem czy mam, czy też nie. Alice mówiła mi ze rodzice mnie porzucili. Każe mi do siebie mówić właśnie Alice, ale ja wolę mówić do niej ciociu. Ustaliłyśmy, ze mogę do nie mówić jak chce. Twierdzi ze gdy mówię do niej po imieniu, to czuje się młodziej. Ale to tylko drobiazg.

 

Wstałam, a raczej zostałam zepchnięta z łóżka na podłogę o siódmej. Stawiam ze ciocia mnie obudziła, ale nie znałam żadnego konkretnego powodu, by musiała to robić. Chyba ze to był poniedziałek. Nienawidzę szkoły, po prostu nie znoszę szkoły.

 

- Wstawaj księżniczko - powiedziała Alice po czym usiadła na krześle, które stało przy biurku. Tamto miejsce nie było sprzątanie od tygodni, a mi nie śpieszyło się by zrobić tam porządek. - W weekend widzę cie o ósmej na dole. Dam ci potrzebne rzeczy i posprzątasz ten syf z biurka. I nie tylko, wiesz ze nie dojedzonej pizzy nie trzyma się pod łóżkiem?

 

- Masz jakiś konkretny powód, dla którego mnie budzisz? -spytałam dalej leżąc na podłodze, całe szczęście, że był tam dywan.

 

- Masz szkołę. Nie mów ze zapomniałaś?

 

- Ja?! No skąd ze! - zapomniałam

 

- Widzę cię za dziesięć minut na dole. Masz być gotowa, ostatni raz cię odwożę.

 

Ciocia wyszła z pokoju, a ja czym prędzej rzuciłam się i zaczęłam biegać w poszukiwaniu ubrań. Po jakiś pięciu minutach zdecydowałam się na czarne jeansy z dziurami i niebieską koszule. Pobiegłam jeszcze do łazienki i uczesałam szybko włosy, które związałam w niechlujnego koka. Zabrałam jeszcze telefon z szafki i plecak i zbiegłam na dół, wiedziałam, ze się spóźniłam, bo ciocia stała w holu w pełni ubrana. Założyłam szybko buty i wyszłam z domu.

 

Wysiadając z samochodu pożegnałam się z Alice krótkim przytulasem i skierowałam się do szkoły. Większość chłopaków tak jak i dziewczyn przyjeżdżała na deskach, niektórzy rowerami, własnymi samochodami, autobusem szkolnym. Ale to już zależy od rodzaju człowieka. Ja nie należałam do żadnej grupy, chociaż mogłam należeć do elity. Byłam cheerleaderką i to w pewnym stopniu mnie wyróżniało. Ale ja wolałam zostać normalna, udawało mi się to, ale nie zawsze, czasami musiałam użyć swojej pozycji.

 

- Holly tutaj! - krzyknęła Rocky. Dziewczyna była wysoką szatynką z brązowymi oczami, była dosyć szczupła, co było plusem, bo każdy chłopak ją chciał, a ona zbywała ich za każdym razem mówiąc, ze ma chłopaka. Działało.

 

- Rocky! -przytuliłam dziewczynę na powitanie po czym obie ruszyłyśmy w głąb szkoły - Opowiadaj, jak on ma na imię?

 

- Widziałaś dzisiejsze wiadomości?

 

- Nie zbywaj mnie, dobrze wiesz co mam na myśli

 

- Mama pozwoliła mi wybrać nową farbę i meble do pokoju

 

- Rocky!

 

- No co?

 

- Pytałam jak ma na imię chłopak, z którym umówiłaś się wczoraj?

 

- Chyba widziałam Brada, chodź

 

To dziecko było tak uparte i tak nieznośne, ze miałam ją ochotę czasami przywiązać do drzewa i zostawić w lesie. Ale powstrzymuje mnie fakt, że nie miałabym z kim oglądać horrorów o północy i jeść popcornu. To jest nasza tradycja, raz w miesiącu oglądamy horrory albo u mnie albo u niej. Obie boimy się później iść do łazienki, myśląc, ze coś czai się za następnym zakrętem, ewentualnie za drzwiami. Tak więc idziemy razem. Śpimy potem w jednym łóżku, bo za bardzo boimy się spać oddzielnie. Idę za tą małą zołzą do Brada, który rozmawia z Williamem, na temat jakiegoś meczu, co mogę wywnioskować z tego jak obaj gestykulują rękoma.

 

- Siema! - krzyczy moja przyjaciółka, która aktualnie znajduję się na środku. Nie zwraca wagi na to ze wszyscy się na nią gapią. Podchodzę do niej i ciągnę ją na ubocze. Po czym podchodzimy do chłopaków.

 

- Will, jak tam randka?- zagaduję na co ten się rumieni. William od pewnego czasu spotyka się z Nickiem i tworzą bardzo ładną parę.

 

- Wyśmienicie - mówi oblizując dolną wargę. Brad zauważa to i wali chłopaka w ramię - No co?! Chciałem pokazać jak bardzo wyśmienicie było

 

- Debil- mówi drugi chłopak i uśmiecha się pod nosem.

 

- Robiliście to?- wypala bez zastanowienia Ricky

 

- A co ja ci przed chwilą próbowałem przekazać?!- powiedział oburzony Will

 

-Wyglądało to jak byś ślinił się do Holly- powiedziała zadowolona dziewczyna, bo ona skrycie marzy, że będziemy razem. Otóż nie będziemy, bo ja nie chce mieć chłopaka, a Willi jest gejem.

 

- Nienawidzę cię dziewczyno -powiedział po czym odwrócił się i poszedł w przeciwną stronę, niestety nie dane mu było iść samemu bo Ricky poszła za nim. Oni kochali się denerwować, a to z kolei wyglądało bardzo zabawnie.

 

- Niedługo bal, znalazłeś kogoś?

 

- Tak, mam jedną taką na oku. - poruszył seksownie brwiami i jego oczy zmarszczyły się w zabawny sposób, jak zawsze, gdy się uśmiechał.

 

- Naprawdę, kto to taki?

 

- Ma na imię Alex Quinn i jest o rok młodsza.

 

- Daj mi minutkę - powiedziałam po czym poszłam na górę, by porozmawiać z dziewczyną. Muszę zadbać o to by mój przyjaciel nie cierpiał, gdy ona go zdradzi, albo zrobi coś gorszego.

 

- Co ty chcesz zrobić?! - krzykną, gdy byłam już na szczycie schodów

 

- Zobaczysz!

 

2

 

 

Przeszukałam chyba całą szkołę i nigdzie nie znalazłam tej całej Alex, dosłownie jak by zapadła się pod ziemię. Nawet weszłam do męskiego kibla, co było niemałą atrakcją dla kilku chłopaków. Wywróciłam tylko oczami, gdy nieumiejętnie zaczęli mnie podrywać i wyszłam by poszukać dziewczyny gdzieś indziej. Postanowiłam zajrzeć w jedno znienawidzone przeze mnie miejsce.Do biblioteki. Inni boją się pająków, węzy, robaków, nawet lodówek. Będąc przy lodówkach, zawsze byłam ciekawa jak to światełko zapala się i gaśnie, czy jakiś chochlik jest tam i zajmuję się wszystkim, tym całym skomplikowanym procesem. Raz nawet schowałam się w lodówce, by zobaczyć jak wszystko działa, i przesiedziałam tam dobrych parę godzin, do póki nie znalazła mnie mama, a potem byłam oczywiście chora, ale szczęśliwa, bo dowiedziałam się ze w lodówce nie ma żadnych chochlików. Wracając, ja boję się biblioteki. Zawsze siedzą tak stare nie miłe bibliotekarki, które uciszają cię gdy nawet nie dążysz otworzyć ust. Zaczęłam się rozglądać za dziewczyną, mimo, że nie miałam pojęcia jak ona wygląda. Podeszłam do jakiejś brunetki, która stała i przeglądała jakieś romanse. Ochryda.

 

- Przepraszam- powiedziałam lekko przesłodzonym tonem - Wiesz gdzie jest Alex Quinn?

 

- Umm... to ja - mruknęła i wróciła do szukania książki - Pomożesz mi?Już od dwudziestu minut szukam Jesienniej Miłości* i dalej nie mogę jej znaleźć- powiedziała z lekką nutką kpiny w głosie

 

- Masz- powiedziałam podając jej książkę, którą miała pod samym nosem- Możemy pogadać?

 

- Jasne, ale nie teraz - oznajmiła po czym podeszła do bibliotekarki i podała jej książkę - Spieszy mi się, bal już za dwa dni, a ja wciąż nie mam sukienki.

 

- Tak się składa, że ja też. Wiec jedziemy razem- oznajmiłam i zobaczyłam jak dziewczyna tylko przygryza wargę po czym wywraca oczami.

 

- W sumie, musi mi ktoś doradzić- rzekła i ruszyła w stronę wyjścia, a ja zrobiłam to za nią - Widzimy się po czwartej lekcji - rzuciła i odeszła w przeciwnym kierunku do mojego.

 

Tak jak się umówiłyśmy, po czwartej lekcji czekałam na parkingu, przy jej samochodzie. Dziewczyna nie pojawiała się już dobre dziesięć minut, więc pomyślałam, że się rozmyśliła. Zaczęłam iść w stronę szkoły, kiedy samochód Alex zawarczał. Szybko podbiegłam i wsiadłam do niego, w ostatnim momencie, bo dziewczyna miała już ruszać. A to spryciula, jakimś cudem wsiadła do samochodu, a ja jej nie zauważyłam.

 

- A już myślałam, że nie wsiądziesz - mruknęła złośliwie i przyśpieszyła - Więc o czym chciałaś pogadać? - zagadnęła po czym włączyła radio

 

- O Bradzie - powiedziałam - Słuchaj, to mój przyjaciel, a ja nie chcę, żeby cierpiał. Bo tobie nagle się coś odwidzi i go już nie będziesz chciała.

 

- Brzmisz jak desperatka - powiedziała lekko rozbawiona Quinn - To tylko bal, nie wymagam od niego niczego więcej - oznajmiła

 

- Ale on od ciebie chyba tak - mruknęłam na tyle cicho,żeby mnie nie usłyszała, ale niestety, los chciał inaczej.

 

- Co?! -wykrzyczała i zachłystneła się powietrzem - Ja go lubię, ale nie chcę stałego związku.

 

Po kilku minutach rozmowy na przeróżne tematy, pomijając Brada, zatrzymałyśmy się przed centrum Handlowym i ruszyłyśmy do środka, na poszukiwanie sukienki. Znając życie, będzie tak, że założę tą sukienkę tylko raz. I na pewno tak będzie, nienawidzę sukienek, ani spódnic.

 

- O a ta?! - Krzyknęła entuzjastycznie Alex, pokazując mi dziesiąta sukienkę - Jest śliczna- pisnęła jak pięciolatka i wepchnęła mi ją - Marsz do przymierzalni.

 

Już od prawie dwóch godzin chodzimy po centrum, a ja za każdym razem mówię, że albo za krótka, albo za długa. Brzydki kolor, za duży dekolt, za bardzo odkryte ramiona, albo plecy. W ostateczności pójdę w jakiejś czarnych jeansach z dziurami na szelkach i granatowej bluzce. A zamiast szpilek, wezmę trampki. Alex znalazła dla siebie śliczną granatową sukienkę z rozkloszowanym dołem. A z tyłu ma wycięciem do połowy pleców. i Wygląda na prawdę dobrze. Założyłam sukienkę, która miała odcień naprawdę jasnego niebieskiego. Nigdzie nie było żadnych ramiączek, co oznaczało,że sukienka trzyma mi się jedynie na piersiach. Ale muszę przyznać, że była naprawdę śliczna. Kończyła mi się w połowie ud, ale nie przylegała, po prostu była luźna.Postanowiłam że ją wezmę, nie mam też zamiaru słuchać przez kolejne godziny "spójrz na tamtą" "o albo tamta" "Boże, ale ślicznie byś w niej wyglądała"

 

-Pokaż się - zażądała zaczęła tupać nogą, co mnie troszeczkę denerwowało.

 

Wyszłam i stanęłam na przeciwko niej, po czym zaczęłam się powoli obracać, tak by obejrzała mnie dokładnie z każdej strony.

 

- Bożę, ale ślicznie w niej wyglądasz- pisnęła i klasnęła w dłonie - Teraz idziemy po szpilki - powiedziała uradowana, a ja powoli zaczęłam żałować,że zaproponowałam ten pomysł - Idź się przebrać i kupić tą kieckę - krzyknęła zadowolona

 

Po kolejnej godzinie szukania butów. Zdecydowałam się jednaj na baleriny, które były najlepszym wyborem. Alex oczywiście namawiała mnie na szpilki, ale wolałam nie ryzykować, prosta powierzchnia potrafi być bardziej zdradliwa niż chłopak, z którym jesteś. Lub nie, jak kto woli. Ostatecznie, kupiłam jakieś szpilki, żeby tylko Quinn, przestała marudzić tuż nad moim uchem.

 

Zmęczona, ale zadowolona z zakupów, co mi się nie często zdarza, poszłam pod prysznic. Miałam jeszcze trochę czasu, zanim zabiorę się do nauki, ale udam, ze nie miałam lekcji. Jutro spiszę wszystko od Rocky, która będzie miała zrobiony esej, na dwa tygodnie wcześniej, niż będzie zadany. Tak więc wzięłam moje oesie żyrafy i skierowałam się do łazienki wziąć długi, gorący prysznic.

 

Leżałam tak kolejną godzinę i za nic nie mogłam usnąć. Była już druga w nocy, a ja nawet na kilka minut nie zmrużyłam oka.W końcu wzięłam telefon i słuchawki i zaczęłam słuchać muzyki, możliwe też, że zasnęłam, bo nie pamiętam jakim cudem telefon znalazł się w łazience, a ja w wannie.

 

Rano obudziłam się z nie małym bólem pleców i karku.I u licha, jak ja nalazłam się w wannie?! Całe szczęście, że nie kąpałam się w niej bo było by strasznie zimno i mokro. Wstałam i podeszłam do umywalki i chwyciłam telefon,by sprawdzić godzinę. Była szósta, więc nie miałam się coś spieszyć. Wczoraj brałam prysznic, więc stwierdziłam, ze sobie odpuszczę. Moim dylematem było, w co się ubrać? Okey, może i mam masę ubrań, ale ja i tak nie wiem co mam na siebie włożyć. Postanowiłam, że założę ogrodniczki i jakąś bluzkę z krótkim rękawem. Wygrzebałam z szafki ogrodniczki ( z niemałym trudem, bo mam taki bałagan, jakby tornado tamtędy przeszło), które były czarne i postanowiłam znaleźć moją ulubioną bluzkę. Miała ona nadruk wątków i była granatowa. Następnie poszłam umyć zęby i ogarnąć trochę twarz. Uczesałam włosy, które były jak zwykle oklapnięte i pomalowałam rzęsy tuszem, dzisiaj dam skórze odpocząć.

 

- Panno Smith, proszę do odpowiedzi- powiedziała nauczycielka matematyki i wyrwała mnie z drzemki, ale oczywiście musiałam iść, bo to wyjątkowo wredna baba.

 

Dostałam fartem czwórkę, zresztą nic nie mówiła, że będzie pytała. Ona nigdy nie pyta, ale widocznie jej czymś podpadłam, bo przez całą lekcję nie spuszczała ze mnie wzroku.

 

Na przerwie obiadowej, poszłam razem z chłopakami i Rocky na stołówkę. Każdy z nas wziął sobie jedzenie i usiadł przy stoliku, pod oknem. Zazwyczaj tam siadamy. Chwilę później do stołówki wszedł całkiem wysoki, dobrze zbudowany chłopak. Miał on brązowe włosy i na pewno genialny uśmiech. Poszedł po jedzenie, a ja widziałam, jak każda dziewczyna śledzi go wzrokiem.Owszem był przystojny, ale czegoś mu brakowało.

 

3

 

Wyszłam ze stołówki, ciągnąc za sobą Rocky. Była wręcz zauroczona w brunecie i sądząc po jej minie, będzie próbowała go poderwać. Nawet nie zauważyłam jak zwróciła z powrotem na stołówkę. A już po chwili wracała z karteczką w ręku i wielkim uśmiechem. Z tego mogłam wywnioskować, że zdobyła jego numer telefonu.

 

-Mam randkę w sobotę - pisnęła uradowana i podeszła bliżej - Pomożesz mi znaleźć jakieś ubrania - oznajmiła i pociągnęła mnie w stronę klasy

 

-Wiesz chociaż jak on ma na imię? - zaczęłam się śmiać, bo wiedziałam, że nawet go o to nie zapytała.

 

- Ma na imię Sebastian - powiedziała z ekscytacja i zaczęła gryźć wargę. I wtedy wiedziałam, że kłamie, zawsze kiedy to robi, gryzie wargę.

 

- Rocky - powiedziałam z naciskiem na jej imię

 

- Dobra, nie wiem jak ma na imię - mruknęła i siadła na jednej z ławek, które stały niedaleko klasy

 

-W końcu się dowiemy - powiedziałam z nutą rozbawiania w głosie.

 

Nagle do nas podszedł Nathan. Chłopak był wysokim brunetem, z burzą loków i brązowych oczach.

 

- Hej dziewczyny. Widziałyście Olivera? - Oliver to był jego chłopak od dobrych kilku miesięcy, byli bardzo ładną para. Brown był niskim szatynem o zielonych oczach i bardzo szerokim uśmiechu.

 

- Hej. Zdaje mi się że chowa się na stołówce z Kevinem- oznajmiłam posyłając mu uśmiech, który odwzajemnił.

 

- Przynajmniej z Kevinem - mruknął i poszedł w stronę stołówki.

 

Chwilę później zadzwonił dzwonek. I przyszła nasza nauczycielka od historii. Lekcja trwała dopiero pięć minut, a ja już chciałam się uwolnić. Całe szczęście, że jej beznadziejna paplaninę na temat zjednoczenia czegoś tam, przerwała wejście dyrektorki. Kobieta była ubrana w czarne jeansy i granatowa koszulę. Ale najbardziej zaczęły mnie bawić jej różowe skarpetki w żółte groszki.

 

- Chciałabym poinformować, że macie nowego kolegę - powiedziała, po czym zaczęła machać zachęcająco do osoby, która zapewne stała za drzwiami - Poznajcie Zacka Cade'a. - powiedziała po czym wyszła z klasy, zostawiając chłopaka na pastwę Pani Robinson

 

- Usiądź, gdziekolwiek, byle szybko. Nie chcę żeby kolejny bachor szwendał mi się po klasie i przeszkadzał w lekcji - burknęła i zaczęła mówić o tym jak jakieś państwa miały gdzieś drugie, jeśli tak to można ująć.

 

Wyjęłam telefon i napisałam sms'a do Rocky, która siedziała po drugiej stronie klasy.

 

Do Rocky:

 

"Nie wiedziałam, że twój Sebastian zmienił imię na Zack

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania