Love kills-rozdział 11-Pożegnanie

Siedziałam na łóżku, wpatrzona w ścianę.

Spencer weszła do pokoju w prostej czarnej sukience do kolan i sweterku w tym samym kolorze.

Podeszła do łóżka. Wzięła mój strój.

 

-Pomogę Ci założyć rajstopy-powiedziała.

 

-Dam radę sama.

 

Spojrzała na mnie nie pewnie.

 

-Wiesz,że zawsze możesz na mnie liczyć?

 

Pokiwałam głową.

 

-Nawet w zakładaniu rajstop-zaśmiałam się.

 

Spencer jednak nie.

 

-Możesz się śmiać. Zachowuj się przy mnie normalnie.-zaczęłam zakładać rajstopy.

 

Swoją sukienkę, która była w ostrym odcieniu czerni pomogła założyć mi Spencer.Suwak z tyłu pleców psuł się.

Uczesała też moje blond włosy.

Makijażu nie chciałam.

Tusz tylko się rozmaże.

Wzięłam tabletkę na uspokojenie i można powiedzieć,że byłam gotowa na pożegnanie dziadka.

Nie mogę w to uwierzyć. Jeszcze niedawno był na przyjęciu,jak zwykle zawzięcie dyskutował a teraz przez jeden moment przez pijanego kierowcę zginął.

Nie mam teraz ani babci ani dziadka.

Najgorsze, jest to że mama nie będzie miała ojca na swoim ślubie.Wszystko się opóźni.

Była tak dobrze a,jest tak źle.

 

***

Po ceremonii pogrzebowej,ludzie ustawiali się w kolejce by składać nam kondolencje.

Po prawej stronie stała mama,uśmiechała się ze łzami oczach.Udawała twardą,ja także się starałam za to po mojej lewej stronie siostra mamy,stała rozstrzęsiona.

 

-Bardzo mi przykro-powiedziała moja nauczycielka ze szkoły.

 

-Dziękuję za przyjście-odpowiedziałam grzecznie.

 

Nie do końca to wszystko mi się podoba.

Większość ludzi nie znała go a teraz niby płaczą,bo odszedł.

Prawdziwe,jest stwierdzenie że za życia ludzie Cię ignorują za śmierci kochają i doceniają.

Jestem zmęczona,najchętniej poszłabym do pokoju posiedzieć w samotności.

Na szczęście w kolejce,jest tata,podszedł do mnie mocno mnie przytulając.

 

-Tato-szepnęłam-dobrze,że jesteś.

-Córeczko jak pomimo tego wszystkiego się czujesz?

 

-Na początku dwa dni płakałam i niedowierzałam.Teraz został szok,nadal chyba do mnie to nie dociera-westchnęłam.

 

-Rozumiem-głaskał moje włosy-później porozmawiamy-pocałował mnie w policzek i odsunął się.

 

Jest jeszcze parę osób,które chcą złożyć kondolencje.

 

W moją stronę idzie Harry.

Go się nie spodziewałam.

 

-Odpuść sobie dogryzki-westchnęłam.

 

Był smutny,jego oczy kryły łzy,które powstrzymywał.

 

-Przykro mi,i nie jestem taki zły żeby w takiej chwili dokuczać. Gdybyś potrzebowała pomocy to dzwoń o każdej porze dnia i nocy.Naprawdę, trzymaj się Lucy-delikatnie mnie przytulił i pożegnał się.

 

To nie w jego stylu.

Bardzo nie w jego.

Może w obliczu czyjeś tragedi umie się zachować.

Zaraz nasunęła mój mózg pewna myśl. Powiedział tak,bo przecież wie że nie skorzystam z jego propozycji.

 

***

-Dzięki Spencer za cały dzień.

 

Westchnęła.

 

-Jestem twoją przyjaciółką to oczywiste,że będę z Tobą w trudnych momentach kiedy będziesz potrzebowała wsparcia.

 

Przyjaciele są tak ważni.

Niektórym się wydaje,że bez nich da się żyć.

Ci ludzie,którzy tak sądzą nigdy ich nie mieli.

 

-Dzięki, wiesz jak Cię bardzo kocham?-zapytałam.

 

Przygryzła wargę.

 

-Może-puściła mi oczko.

 

Zaśmiałam się.

 

-Nocujesz?

 

-Nie wiem czy to odpowiedni moment-uśmiechnęła się do mnie.

 

-Jak chcesz,Dylan też może zostać,czeka w salonie tak?

 

Pokiwała głową.

 

-Czeka,chciał dać nam chwilę na porozmawianie.

 

-Jest dobrze, czuję się lepiej.

 

I wcale nie kłamałam. Nie pogodziłam się z tym,bo nigdy nie będę potrafiła.Odczuwam ból, złość,wściekłość ,że nic nie mogę zrobić. Przede wszystkim, że morderca dziadka chodzi na wolności. Może zbyt ostro to nazwałam, ale mniej więcej tak jest.Jednak czuję się lepiej niż ostatnio.Nie mam potrzeby co pięć minut płakać,śmieję się od czasu do czasu.

 

-Mówię prawdę-zaśmiałam się, bo widziałam twarz Spencer.

 

Nie wierzyła mi.

 

-Na pewno?

 

-Tak,mimo wszystko jest dobrze.Nie mogę wiecznie płakać.

 

-Dziś był pogrzeb Lucy-zaczęła przyjaciółka a ja gestem ręki kazałam przestać jej mówić.

 

-Cały tydzień płakałam, nie jadłam,nie piłam i nie chodziłam spać. Płakałam co chwilę a przerwą było wydmuchanie nosa.Teraz czuję obojętność,smutek nie wiem co,ale jest dobrze.

 

Brunetka natychmiast mnie przytuliła.

 

-Jesteś dzielna.

 

-Wiem.

 

-Poradzisz sobie?

 

-Tak mamo-przekręciłam oczami.

 

-Pojadę z Dylanem a Ty spędź czas z rodzicami.

 

-Masz rację.Ciebie mam na codzień,mamę zresztą też a tatę już nie-puściłam jej oczko.

 

***

Dwa dni kiedy tata był u nas,przeleciały szybko.

Spędziłam je na rozmawianiu, ale też zabawie.Oglądaliśmy filmy,graliśmy w gry planszowe i ganialiśmy w berka.

Było fajnie.Tak jak kiedyś.

Spędziłam ten czas z tylko tatą.Mama postanowiła te dwa dni spędzić z Jimmym.

I postanowili nie przekładać ślubu. Będzie za pół roku tak jak był planowany.Uznałyśmy,że dziadek by tego chciał.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania