Love kills-rozdział 16-Spacer

Jestem szczęśliwa,każdego dnia czuję pozytywną energię i nikt nie,jest w stanie mnie zdenerwować.Chyba Harry to sprawia.Nie zastanawiając się dłużej nad swoim dobrym humorem, zeszłam na dół zjeść śniadanie.

 

-Dzień dobry-powiedziałam radośnie.

 

Mama i Jimmy spojrzeli na siebie a  potem znów na mnie.

 

-Lucy widzę, że jesteś dziś radosna-powiedział Jimmy jedząc swojego gofra.

 

-Nie,od dzisiaj-uśmiechnęła się mama.

 

Zaśmiałam się.

 

-Chyba jesteś zakochana prawda?-spytał pastor.

 

Wzruszyłam ramionami,usiadłam do stołu i wzięłam dwa gofry.

Jak szaleć to szaleć.

 

-Kto wie-odpowiedziałam w końcu.

 

-Masz na dzisiaj jakieś plany?-spytała mama.

 

Spencer tę sobotę spędza z Willem a ja pewnie spędzą oglądając seriale.

 

-Nic nie planuje a Wy jakieś macie?

 

-Dostałem zaproszenie na kolację od rodziny Blake-powiedział Jimmy.

 

Moja ręka zastygła w bezruchu gdy sięgałam po filiżankę herbaty.

 

-Zapraszali też Ciebie,ma być też Harry-mama mrugnęła.

 

Mam wrażenie, że oni między sobą spiskują.

 

-Mogę iść z Wami-uśmiechnęłam się nieśmiało.

 

***

Nie wiedziałam czy ubrać się elegancko czy zwyczajnie.

Dlatego założyłam coś neutralnego.

Myślę, że rozkloszowana spódniczka pasuje do koszuli w kratę.

Gdy spojrzałam w lustro zobaczyłam pilną uczennicę.

Mój strój był uporządkowany  a mój kok z puszczonymi swobodnie kosmykami tylko o tym zapewniał.

 

-Jesteś gotowa?-zawołała z dołu mama.

 

Krzyknęłam, że  tak i zeszłam na dół.

 

-Moja blondyneczka ślicznie dziś wygląda-zanuciła,dzisiaj ma dobry humor co chwila się śmieje lub uśmiecha.

 

To dobrze,że znowu się cieszy.

Nigdy nie zapomnimy o dziadku,ale wiemy że on chciałby dla nas normalnego życia.

 

***

 

-Dzień dobry-powiedziałam lekko się uśmiechając.

 

Pani Blake odwzajemniła uśmiech-Zapraszam do salonu-zawołała radośnie.

 

Nie chciałam wchodzić sama,więc poczekałam aż mama i Jimmy przywitają się z mamą Harr'ego.

 

Weszłam do salonu zatkało mnie.

Wiem,że rodzina Blake ma pieniądze,wiedziałam też, że lubią urządzać huczne bankiety.

Jednak nie wiedziałam, że kolacja dla kilku osób potrzebuje tyle jedzenia.

 

-Siadajcie,niestety męża złapał korek,więc chwilkę się spóźni a Harry,jest na górze ale za chwilę zejdzie-powiedziała pani Blake.

 

-Pięknie wszystko wygląda-powiedział Jimmy.

 

-Mama od rana siedziała w kuchni-zaśmiał się Harry.

 

Podskoczyłam,przed chwilą go tu nie było a teraz schodził po schodach. Jak zwykle w dobrej formie.Muszę przyznać, że kiedy wygląda elegancko jeszcze bardziej,jest boski.

 

-Nie przesadzaj-odpowiedziała mama Blake.

 

-Tak czy siak naprawdę wszystko wygląda apetycznie-uśmiechnęła się moja mama.

 

Po zjedzeniu kolacji Harry zaproponował byśmy poszli na spacer.Bez zastanowienia zgodziłam się.

 

Gdy wyszliśmy zobaczyłam jak,jest ciemno.Gdyby nie księżyc nic bym nie widziała.

I zaczynało się robić chłodno,przez co będę się trzęsła.

 

-Masz-Harry podał swoją marynarkę.

 

Czasami mam wrażenie,że czyta mi w myślach.

 

-Tobie będzie zimno-odpowiedziałam.

 

Spojrzał na mnie z ukosa.

 

-Ty mnie rozgrzewasz-złapał mnie za dłoń.

 

Nie cofnęłam swojej,chciałam trzymać jego ciepłą dłoń.

Jego długie palce oplatające moje,nie do wiary że możemy tak spokojnie spacerować w  blasku księżyca.

 

-Można to zaliczyć jako naszą kolejną randkę-powiedział.

 

Pokiwałam głową.

Kolejną,udaną- pomyślałam.

 

-Przepraszam Harry,ale pewna sprawa nie daje mi spokoju-zaczęłam niepewnie,spojrzałam się na jego reakcję, czekał aż rozwinę swoją wypowiedź-Odkąd trafiłeś wtedy do szpitala jesteś dla mnie miły,i zmieniłeś się.

 

Harry wciągnął powietrze.

Jego dłoń przycisnęła moją.

Zdenerwował się.

Zatrzymał się i podniósł moją głowę do góry,żebym patrzyła prosto w jego hipnotyzujące oczy.

 

-To nas do siebie zbliżyło. Gdyby nie Ty nie było by mnie tu.A tak to dzięki Tobie nie popełniłem głupstwa,jestem teraz z Tobą i czuję się szczęśliwy-pocałował mnie delikatnie w czoło.

 

Wzruszyłam się,łzy poleciały mi po policzku.

Blake otarł je.

 

-Nie płacz,randka ma być radosna a nie smutna.

 

-Z Tobą wszystko,jest inne-zaśmiałam się.

 

-W końcu jestem Harry Blake,mam pewien pomysł kto pierwszy pobiegnie do końca ulicy.

 

Przekręciłam oczami.

 

-To głupie, ja w sukience i za dużej marynarce do tego w szpilkach.

 

-O to chodzi,jesteśmy młodzi wygłupiajmy się.Kto wygra dostanie nagrodę-poruszył brwiami.

 

-Niech zgadnę o nagrodzie lub przegranej dowiem się jak pobiegnę?-spytałam.

 

-Jak Ty mnie dobrze znasz.

 

W tym problem Harry,że właśnie Cię nie znam.Dlaczego taka osoba,która z pozoru ma wszystko chciała ze sobą skończyć?

 

-Coś się stało?-spytał zmartwiony-Posmutniałaś.

 

-Nie,wszystko gra.To co ścigamy się?-wyszczerzyłam się w uśmiechu.

 

-3,2 gotowi do startu 1,start-krzyknął.

 

-Że co!?To nie tak się odlicza!-krzyknęłam i pobiegłam za nim.

 

Zmęczona, ledwo oddychająca kucałam.

To było oczywiste,że gwiazda futbolu ma formę i pokona laskę w szpilkach.

 

-To było nie fair-powiedziałam zdyszona.

 

-Przyznaj się do porażki-uśmiechnął się.

 

-Lucy Davis przegrała z Harrym Blake!-krzyknęłam na całą dzielnicę.

 

Harry zaczął się śmiać.

 

-Podoba mi się taka wyluzowana Lucy.

 

Zrobiłam ukłon.

 

-Jaką chcesz nagrodę?-spytałam.

 

Podszedł bliżej.

 

-Zostań moją dziewczyną-szepnął mi do ucha.

 

Byłam w szoku.Czy on mówi to poważnie?Jego nagrodą mam być ja?

 

-Mówię poważnie.Od dłuższego czasu podobasz mi się. I może nie był to zbyt romantyczny sposób na spytanie o chodzenie,ale wiesz że Harry Blake nie uchodzi  się za romantycznego.-westchnął.

 

-Nie wiem co powiedzieć.

 

Byłam w szoku.Nie spodziewałam się, że po trzech randkach będzie chciał ze mną być.

 

-Po prostu się zgódz.

 

-Tak-wyszeptałam a on wtedy wpił się w moje usta.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania