Love kills-rozdział 18-Wycieczka

Ubrania są,szczoteczka do zębów,szczoteczka do włosów,kosmetyczka,piżama,chyba wszystko- powiedziałam do mamy,która siedziała u mnie na łóżku.

 

Pilnowała czy wszystko spakowałam.

Widzę, że się stresuje tym moim tygodniowym wyjazdem ze Spencer i Dylanem.

Tłumaczyłam jej,że to tydzień w domku letniskowym rodziny Spencer,który nie leży na  odludziu.Są sąsiedzi, a pięć kilometrów dalej szpital.

Nie ma jeziora,więc nie utoniemy są tylko lasy.

Zapewniłam ją też, że Dylan jeździ spokojnie i jest opanowanym,odpowiedzialnym chłopakiem.

 

-Dzwoń codziennie-powiedziałam mama kiedy Dylan pakował moją walizkę.

 

-Mamo,nie martw się.Wszystko będzie w porządku. Gdyby jechał Harry z Willem to wtedy mogłoby być niebezpiecznie-zaśmiałam się jednak mama to zignorowała.

 

Wyszłam z mamą na werandę zabierając swoją walizkę.

 

-Lucy!-krzyknął Harry z samochodu,obok siedział Will.

 

-Pożegnajcie się-uśmiechnęła się mama i weszła do domu.

 

Chciała dać nam prywatności a i tak wiem,że będzie patrzyła w okno.

 

-Myślałaś,że się nie pożegnam?-spytał wtulając się we mnie.

 

-Z Tobą nigdy nic nie wiadomo-zaśmiałam się.

 

-Ej-odsunął się ode mnie,żeby spojrzeć prosto w moje oczy.

 

Wie,że uginaja mi się kolana kiedy patrzy się tak na mnie,wykorzystuje to.

 

-Chodzimy ze sobą dwa tygodnie,powinnaś wiedzieć, że mi na Tobie zależy,jedźcie ostrożnie i relacjonuj mi wszystko.

 

-Tak,jest tato.

 

Harry westchnął.

 

-Mówię serio a teraz daj się pocałować.

 

-Tak przy wszystkich?-spytałam cicho.

 

Nie umiem okazywać uczuć publicznie.Tak jak w szkole kiedy szliśmy przez korytarz trzymając się za ręce. Nie mogłam znieść tych spojrzeń i komentarzy,szczególnie Veroniki.

 

-Proszę Cię, Dylan siedzi już za kierownicą a Spencer i Will od minuty się obciskują-uśmiechnął się Harry.

 

Roześmiałam się.

Spojrzałam na przyjaciółkę.

Oni to są zakochani.

 

Już bez zbędnego gadania,objęłam jego szyję i dałam mu soczystego całusa.

 

Usłyszeliśmy trąbanie.

Dylan chyba ma dość nie dziwię mu się. Dwie pary obciskują się na podjeździe to musi wyglądać komicznie,ale i ohydnie.

 

-Już idziemy!-krzyknęłam.

 

Szybko pożegnałam się z Harrym oraz mamą i wsiadłam do auta.

 

-Przepraszam Dylan za takie przedstawienie-uśmiechnęłam się.

 

-Braciszku Ty też musisz poznać miłość-powiedziała Spencer.

 

Dylan spojrzał się na nią później na mnie.

 

-Skąd wiesz,że już nie poznałem-zaśmiał się.

 

Spojrzałam się na Spencer a ona mnie.Dylana coś trapi, jego śmiech nie był szczery, był smutny,przepełniony goryczą.

 

Smacznie sobie spałam dopóki Spencer nie uderzyła mnie poduszką.

 

Spiorunowałam ją wzrokiem.

 

-No co?Jesteśmy na miejscu!-krzyknęła radośnie.

 

Powoli się podniosłam,spojrzałam na widok za szybą samochodu dookoła były drzewa,a nieco dalej stał drewniany domek prowadziła do niego kamienna ścieżka.

 

-Przespałam całą drogę?-spytałam zdziwiona.

 

Zazwyczaj to ja nigdy nie śpię i pilnuję drogi.

 

-I nawet nie chrapałaś-powiedział Dylan-bo wiesz Spencer jak przez moment zasnęła to dała czadu.

 

-Ej!-szturchnęła go w ramię-Rodzeństwo powinno trzymać się razem.

 

-Przecież,jesteś adoptowana-zaśmiał się a ja razem z nim.

 

-Dylan mogłeś powiedzieć jej później-zrobiłam zmartwioną minę.

 

Dylan wzruszył ramionami.

 

-Nie potrafię tak długo oszukiwać.

 

Spencer westchnęła.

 

-Jesteście okrutni,bardzo okrutni,idę od Was-zrobiła naburmuszoną minę i wyszła z samochodu.

 

Spojrzałam na brata przyjaciółki.

 

-I tak nas kocha-powiedziałam.

 

Pokiwał głową.

 

-No nie wiem czy Willa nie bardziej.

 

Wybuchnęliśmy oboje śmiechem.

 

***

Dzisiejszy dzień spędziliśmy na rozpakowywaniu rzeczy a kiedy skończyliśmy nastał wieczór.

Owinięte w kocyk,z kubkami gorącej herbaty usiadłyśmy na werandzie patrzyłyśmy jakich zmagań dokonuje Dylan,żeby rozpalić jak on to nazwał"klimatyczne ognisko".

 

-Lucy teraz musisz mi wszystko opowiedzieć ze szczegółami.

 

-Już Ci to mówiłam.Po kolei każdy szczegół-zaśmiałam się.

 

Spencer westchnęła.

 

-Nadal nie mogę w to uwierzyć. Tak szybko się to wszystko potoczyło.Moja mała Lucy ma chłopaka,do tego Harr'ego.Jesteś z nim szczęśliwa?-spytała.

 

Jestem,w końcu za każdym razem jak spędzamy czas jestem radosna,uśmiechnięta.

Nie wiedziałam, że możemy się tak dogadywać. Można z nimporozmawiać o wszystkim.Na poważne i głupie tematy.Jesteśmy ze sobą krótko, ale czuję się przy nim swobodnie jakbyśmy znali się od dawna.

To takie głupie, przewidywalne nigdy sama nie wierzyłam, że coś takiego przydarzy się mnie.

A jednak życie potrafi zaskakiwać.

 

-Jestem i to bardzo.Za to Ty moja mała Spencer jesteś szczęśliwa z Willem?-spytałam o oczywistość.

 

Pokiwała głową.

 

-Oczywiście,co chwila mówimy i okazujemy jak bardzo się kochamy.

 

Harry nie powiedział jeszcze,że mnie kocha.Nie wiem czy to normalne,czy takie rzeczy mówi się później? Może czeka na odpowiedni moment,nie chcę rzucać słów na wiatr.

Poza tym ostatnio mam wrażenie jakby coś przede mną ukrywał.

Chodzi rozkojarzony,w towarzystwie swoich kumpli,jest spięty jakby mieli mi powiedzieć coś niewłaściwego,do tego kiedy dowiedział się,że mama zdecydowała się na wszczęcie śledztwa w sprawie śmiertelnego potrącenia mojego dziadka zbladł. Poza tym  na ostatniej imprezie oprócz przesadzenia z alkoholem,wziął ponownie narkotyki a obiecał mi,że już nie będzie. Może to go męczy? Obiecał mi coś od czego,jest użależniony.

 

-Zauważyłam to moje gołąbeczki-zaśmiałam się.

 

-I gotowe!-krzyknął uradowany Dylan.

 

Ognisko rozpalone.Wydaję mi się, że rozpalenie ogniska to oznaka bycia prawdziwym mężczyzną. Widzę jaka duma rozpiera blondyna.

 

***

-Kto chce jeszcze kiełbasek?-spytał Dylan.

 

-Ja już nie mogę więcej-westchnęłam.

 

Zjadłam trzy kiełbaski, kilka pianek i sałatkę.

 

-Ja chcę jeszcze!-krzyknęła Spencer,która przeżuwała swoją piątą kiełbaskę, tak piątą.

 

-Gdzie Ty to wszystko mieścisz?-spytałam oburzona.

 

To nie fair,ona może jeść tak dużo,ćwiczyć tylko na w-f i być super laską.

A ja staram się odżywiać zdrowo,czasem pobiegam i muszę uważać,żeby nie przytyć.

 

-Spalam-powiedziała radośnie.

 

Roześmiałam się,a Dylan zaraz po mnie.

 

-Niby kiedy i jak siostrzyczko?-spytał Dylan podając kolejne kiełbaski.

 

Wzruszyła ramionami,troszkę się zarumieniła.Chyba domyślam się  jak spala kalorię.Na pewno nie robi tego w pojedynkę.

 

-Nie musicie wszystkiego wiedzieć.-odparła.

 

-Niesamowite Spencer ma tajemnicę-powiedział Dylan.

 

Przyjaciółka w odpowiedzi wystawiła mu język.

Jakie kochane rodzeństwo.

 

***

Krzyknęłam.Poczułam na sobie zimną, chłodną wodę. Od razu mnie orzeźwiła.

Otworzyłam oczy,moje ubrania,włosy pościel i podłoga wokół łóżka była zalana wodą.

Zmrużyłam oczy a Spencer nadal krzyczała na Dylana.Ten szczęśliwy szczerzył się do nas z pustym wiadrem.Co w niego wstąpiło? Takiego wybryku spodziewałabym się od Harr'ego,Willa czy nawet mojego taty,ale nie od Dylana.

 

-Co Ci strzeliło do tego łba!?-krzyknęła brunetka.

 

-Jest już dwunasta  a Wy dalej śpicie-powiedział puszczając nam oczko.

 

-Po to mamy wolne,żeby spać tyle ile tylko nam się zapragnie,możemy leżeć do południa w łóżkach i nic nie robić.Dopiero na wieczór gdzie wyjść. Nie trzeba nas tak budzić-fuknęła.

 

-Spencer ma rację, ta woda była lodowata-westchnęłam-Co gdybyśmy dostały szoku?-spytałam zdenerwowana.

 

Chłopak podrapał się po karku.Chyba zrozumiał, że nie był to dobry pomysł.

 

- Uratowałbym Was.-odparł radośnie.

 

-Już nie raz mnie ratowałeś,wystarczy na jakiś czas-uśmiechnęłam się.

 

Ratował mnie w sklepie,na przyjęciu w domu,bronił i byłby w stanie się pobić a to wszystko przez Harr'ego z którym teraz jestem w związku.Ciekawe co on o tym wszystkim myśli? Czy,żeby zdobyć dziewczynę najpierw trzeba ją obrazić?

Muszę przyznać, coś w tym  jest ,że dziewczyny lubią dupków.

 

-Cicho,ja chcę spać-szepnęła Spencer.

 

Mnie woda orzeźwiła i nie jestem w stanie ponownie zasnąć za to moja przyjaciółka nie ma z tym większego problemu.

Dlatego kiedy ona ponownie zasnęła ja postanowiłam przebrać się w inne ubrania niż piżamę,umyć zęby po nocy i pomóc Dylanowi przy śniadaniu.

 

-Szybko!Zaraz wszystko spalisz!-krzyknęłam do brata przyjaciółki.

 

Roześmiał się.

 

-Spokojnie,co Ty tak się martwisz.Będziemy mieli co jeść.

-Ale ja się nastawiłam na gofry-odpowiedziałam naburmuszona.

 

-Dla księżniczki wszystko-odwrócił się do mnie i wysłał pocałunek w powietrze.

 

Uśmiechnęłam się.Było to miłe wiem też, że  dla żartu ale poczułam się nieswojo.

 

Dylan wszystko zaplanował. Po śniadaniu powinniśmy jechać na wycieczkę do sąsiedniego miasta,które słynie z klubów.

Co wieczór są dyskoteki.Dlatego nie rozumiem po co jechać o czternastej skoro wszystko zaczyna się o dwudziestej.

 

-Mogę wiedzieć czemu jedziemy tak wcześnie?

 

Blondyn pokręcił głową.

 

-Niespodzianka.

 

-Nic Ci nie powie.Jak coś zaplanuje i ma być to niespodzianka,potrafi być uparty jak osioł-powiedziała Spencer.

 

Nadal była na niego zła.Dlatego do tej pory nie odezwała się do brata.

 

Jechaliśmy w milczeniu trzydzieści minut.

 

Było chłodno, od razu pożałowałam,że nie zabrałam ze sobą swojego mięciutkiego pudrowego sweterka.Jednak Dylan widząc jak się trzęsę oddał mi swoją bluzę.

 

-Dzięki, kolejny raz mnie ratujesz-zaśmiałam się.

 

-Chyba już zawsze zostanę twoim bohaterem-mrugnął do mnie,po czym przytulił,żeby mnie ogrzać.

-Gdyby Lucy nie miała chłopaka to naprawdę uznałabym,że Dylan Cię podrywa-powiedziała Spencer.

 

Oboje przekręciliśmy oczami.

 

-Spencer to po prostu pomoc,zwykła uprzejmość. Nie jesteś do tego przyzwyczajona co?-spytał.

 

-Nie musisz być taki uszczypliwy-mruknęła i przyśpieszyła tempo przez co była za rogiem budynku i wtedy krzyknęła.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Canulas 18.01.2018
    Tak wskoczyłem z doskoku. Po przskopiowaniu Ci się bajzel zrobił. Chyba wina edytora Opowi. Masz w publikacjach możliwość edycji i porządkowania.
    Ps. Po przecinkach i myślnikach dialogowych - spacja.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania