Love kills-rozdział 3-Balik
Spanikowałam.
Stoję przed domem Spencer czekając aż mi otworzy.
Jest siódma rano,na pewno będzie jeszcze zaspana.
Szczególnie jeżeli dziś,jest sobota.
Przyjaciółka wyszła w piżamie,z rozczochranymi włosami i śliną przy ustach.Patrzyła na mnie morderczym wzrokiem.
Po części ją rozumiem.
-Fuj,ślinisz się-powiedziałam zamiast powitania.
Wytarła ślinę i nadal patrzyła wściekła.
-Lucy Davis co się do cholery takiego stało,że budzisz mnie o siódmej w sobotę?-spytała.
Zagryzłam wargę.
Teraz się wścieknie,tak naprawdę nic się nie wydarzyło.
-No,bo chodzi oto,że wieczorem jest ten bal.
Spencer zmrużyła oczy,zacisnęła dłoń i czekała na moją dalszą wypowiedź.
-I nie możemy iść tylko we dwójkę.
-Że co!?-krzyknęła.
Zrobiłam niewinny uśmiech.
Jak,jej powiedzieć że muszę iść z Dylanem?
-Harry zorientuje się, że to wszystko kłamstwo jeśli przyjdę tylko z Tobą-powiedziałam na jednym tchu.
Brunetka głośno westchnęła.
-Lucy,nie obraź się ,ale myślę że Harry nie zwróci na Ciebie uwagi.Na balu będzie zajęty wyrywaniem kogoś żeby mogli pieprzyć się w szkolnej toalecie.
Spencer,mówiła prosto z mostu nie owijając w bawełnę i chyba polubię jej otwartość.
-Pewnie tak,ale wiadomo?-spytałam nie pewnie.
-Tak a jeśli zacznie nas znowu zaczepiać,to powiemy,że Dylan się spóźni i zaraz będzie.
Spojrzałam się na nią z politowaniem.
-Nie uwierzy.
-Uwierz mi,to wystarczy.Przychodzisz na śniadanie?
Jest rano,nie jadłam śniadania.
Jednak jeśli są jej rodzice będę czuła się niekomfortowo.
Zresztą oni pewnie też.
Przyjdą wyluzowani w szlafroku a tu jakaś nieznajoma dziewczyna.
Od razu pomyślą, że jestem wariatką.
Nikt tak wcześnie nikogo nie odwiedza.
-Lucy?-pytała zniecierpliwiona.
-Wiesz innym razem.
Po raz drugi w ciągu poranka zmrużyła oczy.
-Na pewno?
Pokiwałam głową.Ona wzruszyła ramionami,dała mi całusa w policzek i wróciła do domu.
Czemu ja się muszę tak wszystkim przejmować?
Wiadomo,że Harry nie zwróci na mnie uwagi.
Będzie wygłupiał się z kolegami a później znajdzie sobie naiwną dziewczynę.
Nawet nie zobaczy,że Lucy Davis tu przyszła.
Prychnęłam pod nosem.
On nie wie,jak się nazywam.
Kojarzy tylko blondynkę w czerwonej sukience.
Nawet w sklepie, nie zwrócił się do mnie po imieniu.
***
Trzymając za dłoń Spencer weszłam do tłocznej, dusznej od tłumu ludzi oraz dymu sali gimnastycznej.
Sala była przystrojona czerwono-białymi balonami, a przy samej scenie były lasery oświetlające środek pomieszczenia,ponieważ był on specjalnie przyciemniony.
Tym razem nie postarali się z dekoracjami.Może dlatego,że to pierwszy bal który nie ma wielkiego znaczenia.
-Idziemy się czegoś napić?-spytała.
Pończ zawsze był dobry.
Dobra wymówka,dlaczego nigdy się nie tańczyło,przecież piję.
I o wiele lepiej wyglądała ta czynność niż podpieranie ściany.
-Tak,możemy iść.
Rozglądałam się za ludźmi, dobra za jednym człowiekiem.
Stresowałam się czy Harry zwróci na mnie uwagę.
Wiem,że to głupie.
Wiem,że on nie spojrzy się na szarą myszkę.
-To co idziemy tańczyć? -zapytałam Spencer pokiwała głową.
Ktoś kto mówi, że bez chłopaka nie da się dobrze bawić,jest w dużym błędzie.
Ja potrafiłam wraz z Spencer skakać, śpiewać,tańczyć po prostu dobrze się bawić.
Uważam, że ten balik był najlepszy jaki do tej pory miałam.
Wiem,że zapamiętam go na długo.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania