Margerita I zaproponował ci serię fotek w różnych sceneriach. Znam to z autopsji, bo wszystkie kobiety, którym to zaproponował się łapały. Okazuje się to być bardzo dobrą metodą.
TROCHĘ POPRAWIŁEM. MYŚLĘ, ŻE TAK JEST NAWET FAJNIEJ
Z ostatniej wyprawy do Afryki przywiozłem sobie ludożercę. Gdy przedstawiłem go klerykowi Miśkowi, mojemu partnerowi, z którym dzieliłem czteropokojowe mieszkanie na plebani w centrum Gdańska, ten mruknął tylko, że z czasem stworzymy chyba udany trójkąt. I wyszedł na miasto, nie tłumacząc się dokąd idzie.
Mój ludożerca miał pewien hm, jak dla niektórych ekscentryczny zwyczaj. Odbywał stosunki seksualne ze zwłokami, zanim je pożarł. Ciemnogród uzna to oczywiście za powód do ataku, ale tak naprawdę, co ciemny lud wie o nowoczesności.
Zapoznałem go w dżungli, podczas porannej modlitwy. Akurat zbierał zioła na zupę. Jego wioska leżała trzy kilometry od naszego hotelu. Byłem otwarty na inne kultury i tradycje seksualne, dlatego bardzo mnie zachwyciła ta znajomość. Kanibalizm wyssał podobno z mlekiem babci, ze strony ojca.
Uprawiał też kazirodztwo. Wręcz je uwielbiał. Może dlatego, że ta mała społeczność, z której się wywodził liczyła zaledwie trzy wioski, a przecież musieli się jakoś rozmnażać.
Z początku bał się szumu morza i fal, bo nigdy nie widział większej ilości wody zgromadzonej w jednym miejscu, ale z czasem mu to minęło. Nigdy nie widział też tramwaju, ani autobusu.
W kościele arcybiskup Gdańska, uścisnął dłoń mojego ludożercy i nadał mu święcenia kapłańskie, zachęcając jednocześnie ubogacenia kulturowego gdańszczan.
W ten sposób mój ludożerca w małej trójmiejskiej społeczności stał się z dania na dzień bardzo cenioną mniejszością narodową, rasową, seksualną i etniczną.
Przysługiwały mu rozliczne prawa i przywileje, w tym finansowe.
W piątek poszliśmy z klerykiem Miśkiem nad Motławę, żeby trochę odetchnąć po stresującym tygodniu pracy. Na kuchence zostawiliśmy fasolkę po bretońsku, na wypadek gdyby nasz nowy lokator zgłodniał.
Nieco później sobie przypomniałem, że on nie jest jaroszem. A po czternastej miała wrócić ze szkoły Milenka. Sąd Kościelny oddał nam smarkulę pod pieczę zastępczą po tym, gdy stwierdzono, że jej matka wychowywała ją w tradycji zabobonów i nietolerancji. Milenka bardzo dobrze się u nas czuła. Tworzyliśmy kochającą się rodzinę. Uwielbiała się przyglądać, gdy się z klerykiem Miśkiem kochaliśmy.
Szkoda, że nie ma w tym iwencji własnej i poprawienia błędów Bogumiła np. "z dania na dzień". Nie dostosowałeś także tekstu do sytuacji. 1:0 dla Bogumiła
pozdrawiam
Komentarze (28)
a jak ten znajomy ma na imię?
Bo mój znajomy o którym jest ta historia ma na imię Marcin i na lolu24 go poznałam
ale ja z nim rozmawiam za pomocą czata nigdy się z nim nie spotkałam i to ja wpadłam na pomysł z tym opowiadaniem a on się zgodził
niedługo dodam 4 rozdział
Dodałam już 4 rozdział
Z ostatniej wyprawy do Afryki przywiozłem sobie ludożercę. Gdy przedstawiłem go klerykowi Miśkowi, mojemu partnerowi, z którym dzieliłem czteropokojowe mieszkanie na plebani w centrum Gdańska, ten mruknął tylko, że z czasem stworzymy chyba udany trójkąt. I wyszedł na miasto, nie tłumacząc się dokąd idzie.
Mój ludożerca miał pewien hm, jak dla niektórych ekscentryczny zwyczaj. Odbywał stosunki seksualne ze zwłokami, zanim je pożarł. Ciemnogród uzna to oczywiście za powód do ataku, ale tak naprawdę, co ciemny lud wie o nowoczesności.
Zapoznałem go w dżungli, podczas porannej modlitwy. Akurat zbierał zioła na zupę. Jego wioska leżała trzy kilometry od naszego hotelu. Byłem otwarty na inne kultury i tradycje seksualne, dlatego bardzo mnie zachwyciła ta znajomość. Kanibalizm wyssał podobno z mlekiem babci, ze strony ojca.
Uprawiał też kazirodztwo. Wręcz je uwielbiał. Może dlatego, że ta mała społeczność, z której się wywodził liczyła zaledwie trzy wioski, a przecież musieli się jakoś rozmnażać.
Z początku bał się szumu morza i fal, bo nigdy nie widział większej ilości wody zgromadzonej w jednym miejscu, ale z czasem mu to minęło. Nigdy nie widział też tramwaju, ani autobusu.
W kościele arcybiskup Gdańska, uścisnął dłoń mojego ludożercy i nadał mu święcenia kapłańskie, zachęcając jednocześnie ubogacenia kulturowego gdańszczan.
W ten sposób mój ludożerca w małej trójmiejskiej społeczności stał się z dania na dzień bardzo cenioną mniejszością narodową, rasową, seksualną i etniczną.
Przysługiwały mu rozliczne prawa i przywileje, w tym finansowe.
W piątek poszliśmy z klerykiem Miśkiem nad Motławę, żeby trochę odetchnąć po stresującym tygodniu pracy. Na kuchence zostawiliśmy fasolkę po bretońsku, na wypadek gdyby nasz nowy lokator zgłodniał.
Nieco później sobie przypomniałem, że on nie jest jaroszem. A po czternastej miała wrócić ze szkoły Milenka. Sąd Kościelny oddał nam smarkulę pod pieczę zastępczą po tym, gdy stwierdzono, że jej matka wychowywała ją w tradycji zabobonów i nietolerancji. Milenka bardzo dobrze się u nas czuła. Tworzyliśmy kochającą się rodzinę. Uwielbiała się przyglądać, gdy się z klerykiem Miśkiem kochaliśmy.
pozdrawiam
To napisz, chętnie przeczytam;))
...
(Głęboki oddech)
- RAAAAAAAAAAAASSSSSSSSSSSSSSSSSSIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZMMMMMMMMMMMMMM!!!!!
(ODDECH)
- REEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!
(...)
A tak na serio - nie najwyższego lotu, ale mimo wszystko satyra
Serdeczna 4
Pozdrawiam
Kapelusznik
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania