Ludzie i potwory Rozdział 1

[Ostatnio nie miałem czasu na pisanie przez nieciekawą sytuację rodzinną. Z góry przepraszam za brak aktywności. Postaram się napisać rozdział 2 "1000 lat lenistwa" w przeciągu tych dwóch tygodni...]

[Rozdziały postaram się ograniczać w ilości słów]

 

Teraz, gdy starcie dobiegło końca, wyciągnął miecz z truchła potwora i krew, która przed chwilą znajdowała się na ostrzu, pokryła podłogę szkarłatem. Potwór znajdujący się tuż przy jego stopach zaczął dławić się krwią, która zgromadziła mu się w pysku, rozbryzgując się na ciemną zbroję wojownika...

- Aaaagh – Wył stwór w agonii, starając się czołgać z dala od swojego łowcy tak daleko jak to tylko możliwe.

Trach,

Trach!

Padły kolejne ciosy i bestia odeszła tym razem na dobre. Oprócz głośnego skowytu, wydała z siebie słabnący okrzyk.

- Zdychaj pomiocie... – Szepnął cicho, wciąż spoglądając na leżącego przeciwnika i poprawiając przyłbicę. Wojownika wciąż pchała determinacja aby dokonać dzieła.

Ścisnął rękojeść miecza, będąc wciąż gotowym na ewentualną walkę, lecz ta nie nadeszła, zewsząd ciągnęła się głucha cisza.

Wśród odgłosów spadających kropel wody, udało mu się usłyszeć pojedyncze korki, które zdawały się za nim podążać zupełnie jak cień.

Odwrócił się.

Zauważył dwie identycznie wyglądające postacie, podążające obok siebie, wyglądając niemalże identycznie co wojownik.

- Przybyliście... – Powiedział na powitanie, jednak jego głos – ochrypnięty i zmęczony – pozostawiał wiele do życzenia, postanowił więc pozbyć się krwi z ciężkich i znoszonych butów.

- Przybyliśmy – Dostał odpowiedź – wygląda jednak na to, że już po wszystkim... – Dodał podczas gdy jego towarzysz kopał truchło poległego monstrum.

Gdy obaj wystąpili z objęć ciemności, rycerz zauważył, że mają na sobie tę samą zbroję co on, ale wyjątkiem w tym ekwipunku był hełm- nie posiadali go, zamiast tego ich głowy osłonięte były ciemnymi jak noc kapturami, które zdawały się pochłaniać resztki będącego tu światła.

- Który to już ? piąty? szósty?

- Ósmy – Odparł niemalże natychmiast...

Stali we troje w absolutnej ciszy.

- Ósmy? Przeklęte Aavach, całe miasto przepełnione jest tym...- zamilkł udając, że szuka odpowiedniego słowa – plugastwem... – dopowiedział w końcu.

- Wiecie...mi też nie uśmiecha się schodzić do kanałów ilekroć pierwszy lewy czy prawy strażnik wywęszy jakiś syf przy ściekach...

Obaj wojownicy kiwnęli twierdząco głową.

- Masz ci los, gdyby jeszcze raczyli dać ćwierć tego co zarabiają...

- Oj tam – Wtrącił się ten, który stał przez cały czas w ciszy – Jak myślisz, ile warta jest sakwa wartownika ? dwadzieścia, a może trzydzieści monet?

- Nie zmienia to jednak faktu, że nie wolno nam pobierać opłat za te usługi...

- Ale nasze usługi są w takim razie czym? Niedzielną mszą? Dajcie spokój..

- Słyszycie to?

Wszyscy niczym jeden mąż zwrócili uwagę na stopniowo podnoszący się przypływ wody, tak więc zgodnie skierowali się do wyjścia.

Gdy wyszedł ostatni z nich, w odmętach kanału wzniósł się głośny ryk...

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Kocwiaczek 11.01.2020
    Podoba mi się. Klimat wiedźmina. Usunęłabym tylko powtórzenie "identyczne". Poza tym wszystko bardzo przyjemnie się czyta.
  • DEMONul1234 12.01.2020
    Witaj! Cieszę się, że historia ci się podoba i mam nadzieję, że zostaniesz na jej kontynuację :) Co do wspomnianego Wiedźmina to rzeczywiście pojawia się wiele wspólnych cech, ale bardziej starałem się wzorować serią pt. "Claymore"
  • TheRebelliousOne 12.01.2020
    Ciekawe chociaż krótkie. Daję 5 i pozdrawiam :)
  • DEMONul1234 12.01.2020
    Dziękuję :) Liczę, że inne historie również ci się spodobają !
  • TheRebelliousOne 12.01.2020
    W międzyczasie zapraszam też do siebie, jeśli lubisz gangi motocyklowe. ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania