Poprzednie częściLudzie i potwory Rozdział 1

Ludzie i potwory Rozdział 2

[Pisząc tę serię nie spodziewałem się, że odebrana będzie odebrana z takim zachwytem, jestem wdzięczny za miłe słowa każdemu czytelnikowi, który miał chęci na przeczytanie rozdziału nr.1. Mam nadzieję, że spodoba wam się kontynuacja historii...]

[Jeżeli macie jakieś sugestie dotyczące historii, napiszcie...

Stwórzmy razem coś wspaniałego :)]

 

Nikt do końca nie wiedział kim byli ci mężczyźni ani skąd naprawdę pochodzili. Wiedziano jednak, że większość swojego czasu przebywali w mieście i trudzili się w mordowaniu podmiejskich potworów. Pośród wszystkich poszukiwaczy przygód nie było osoby, która by o nich słyszała, czy choćby się nim przejęła.

Byli w końcu odludkami, którzy nie pragnęli sławy czy bogactwa, kobiet lub uznania. Mieli proste cele i plany, a swoją przyszłością się nie przejmowali. Ilekroć pojawiali się na krętych ulicach miasta, budzili wstręt, ich twarze - Szkaradne i puste, miejscami posiadające liczne blizny... - wprawiały każdego z mieszczan w nie tyle zakłopotanie co niechęć. Jedynie straż miejska, choć niechętnie mogła wytrzymać ich widoku, choć jedynie udawali dla nich jakąkolwiek namiastkę szacunku. W końcu jakby nie patrzeć to przecież wykonywali za nich uporczywe prace, pies nie powinien gryźć ręki karmiącego...

W Aavach zaczęły naradzać się spekulacje odnośnie tych wojowników, jedni uważali ich za jakąś sektę unikającą ludzi kiedy było to tylko możliwe, inni sądzili, że są z obcej krainy, a jeszcze kolejni uznawali ich za swego rodzaju bractwo.

Ci ostatni byli niebezpiecznie blisko prawdy.

Rzekomo nazywane bractwo swoją kryjówkę miało w samej paszczy lwa, czyli w podziemiach miasta Aavach, miejscu, do którego nie miałaby odwagi zapuścić się żadna trzeźwo myśląca osoba. Jakby się nad tym zastanowić to sam pomysł na zamieszkiwanie tak niepozornego miejsca nie był pozbawiony logiki...Mało kto miał odwagę tam iść, podziemia były wiecznie otulane przez ciemność, a piski szczurów i innego plugastwa wystarczał aby nikt tym miejscem nie zaprzątał sobie głowy.

 

- Czekaj! Nie chcesz chyba powiedzieć, że sam powaliłeś całe monstrum z kanałów? - Chrypliwy głos rozszedł się po całym pomieszczeniu z takim echem, że wojownik miał szczerą ochotę zatkać uszy.

Pomieszczenie, w którym obaj rozmawiali miało kształt przyciętej elipsy. Co do wystroju tego pomieszczenia to chyba szczytem pobłażliwości byłoby nazwanie szarego dywanu oraz rozwalonej szafki na książki, skromnym wypełnieniem wnętrza. Podłoga wykonana została z dziurawych desek, które jedynie pozornie izolowały nacisk stup od ziemi.

- Tak - Odparł, ale szybko zdał sobie sprawę, że rozmówca nie został usatysfakcjonowany z odpowiedzi - Walka trwała wprawdzie długo, a klinga mojego miecza mogła ulec pęknięciu o ile nie zniszczeniu...- Jakby na przymus potwierdzenia swojej wypowiedzi, wyciągnął miecz z pochwy i chwyciwszy go jedną dłonią na ostrzu, a drugą na rękojeści, wzniósł go do góry - Ponadto, walka skończyłaby się szybciej gdybym wcześniej poprosił o pomoc, ale głupi chciałem ruszyć sam i długo mi się zeszło...Dobrze, że pojawili się bracia aby pomóc mi odnalezieniu drogi powrotnej...

- Braci wysłano, ponieważ długo cię nie było, to prawda, jednak sam uporałeś się z potworem...

-...

- Straż musi nas teraz nienawidzić... - Dodał, chodząc jedną linią wprost, a następnie wracając do tyłu.

- Myślałem, że choć trochę nas tolerują, jakby nie patrzeć to na nas zarabiają...

- Ludzie...- zamarł na chwilę - ludzie już tacy są, patrzą jedynie oczami, a nie umysłem. Myślę, że taka jest formuła tego całego popierdolonego wszechświata, "wyglądają inaczej to trzeba ich unikać, trzeba gardzić"...

Zapanowała głośna cisza, było tak cicho, że zdolni byli słyszeć nie tylko swoje oddechy, ale i opadające na ulicę krople wody, zapowiadał się deszczowy dzień w Aavach.

- To...co teraz zrobimy, Kruku? - Spytał wojownik z wyraźną niechęcią.

- Teraz? Bóg wie? Poczekamy na kolejne zlecenie, może w międzyczasie wyruszylibyśmy po prowiant, ale wątpię, że ta pogoda i wilgoć nam na to pozwoli, a właśnie...- Zamilkł nagle, wpatrując się w swojego brata jakby był najprawdziwszą zjawą - Nie wydaje mi się, że obrałeś jeszcze imię....

- Nie miałem czasu... - Odparł.

- Czasu, powiadasz...

- Ani chęci - Dodał

Kruk pomachał błagalnie ręką jakby drwił.

- To może "Pogromca bestii z kanałów"?

- Niezbyt pompatycznie...

TRZASK!

TRZASK!

Rozmowę przerwały im głośne dźwięki, które dochodziły z pomieszczenia obok. Kruk popędził przodem, a wojownik poszedł w ślad za nim. Pomieszczenie, do którego dotarli było w kształcie idealnego okręgu, a samo w sobie stanowiło skład wszelakiej maści oręża, ubrań i ziół. Takie składowisko zapewne wpadłoby w oko każdemu bogatemu kupcowi, a wprawiłoby w zazdrość osobie prowadzącej prawdziwy stragan kupiecki. Jednak mimo tego ogromu towaru, zapach był bolesny dla nosa, pachniało delikatnie mówiąc łajnem oraz ściekami.

Drzwi otworzyły się z takim impetem, że o niemal nie wyskoczyły z zawiasów, odskakując na bok jakby zostały otwarte kopniakiem mężczyzny w pełni wieku. Przez próg weszła pokaźna grupa braci z bractwa w równie ciemnej zbroi co wojownik, czy Kruk. Spoglądając na nich dostrzec było małą postać z przodu, która była przez nich popychana, aż w końcu runęła na ziemię - Był to młody chłopiec o blond włosach...

- Jak on się tu znalazł ?! - Zawołał Kruk, a jego warknięcie przeplatał odgłos przypływającej wody.

Następne częściLudzie i potwory Rozdział 2.5

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • TheRebelliousOne 12.01.2020
    Podobnie jak rozdział 1: Bardzo dobrze, ale szkoda, że tak krótko. Leci 5 :)
  • DEMONul1234 12.01.2020
    Wiem właśnie, że krótko, ale z doświadczenia wiem, że pisząc rozległe opowiadania(rodem opisy z"Lalki", Prusa)popełniam serię gaf i przez to moje prace cierpią, chyba taki mój styl, who knows? Ale dzięki za miłe słowo

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania