Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Luiza Część Pierwsza
- Mam wyjść za mężczyznę, którego nigdy w życiu nie widziałam na oczy?
- Tak.
Aleksandra poprawiała długi welon córki, dumnie się uśmiechając.
- Ale ja go nie znam! - zdenerwowała się Luiza.
- Co z tego? - zdziwiła się matka - Poznasz go po ślubie.
- Nie chcę być jego żoną - dziewczyna ze złością odepchnęła rękę kobiety - Nie zgodziłam się na to!
Aleksandra mocno ścisnęła dłoń córki.
- To nie ma żadnego znaczenia - powiedziała na pozór spokojnie - Nie masz nic do powiedzenia.
- Jak to nie...
- Zamknij się! - matka brutalnie odepchnęła rękę Luizy, patrząc na nią niemal ze wstrętem.
- Jak śmiesz?! Nie rozumiesz, że twoje zdanie kompletnie się nie liczy, durna? Nie masz nic do powiedzenia, w ogóle nie powinnaś mieć swojego zdania! Ty masz wykonywać nasze polecenia. Po ślubie będziesz spełniać wolę swojego męża.
- Jestem wolnym człowiekiem! - zawołała drżącym głosem Luiza.
- Jesteś głupia! - warknęła matka - Jesteś tak głupia, że aż dreszcze mnie przechodzą, jak pomyślę, że mam taką córkę. Nie rozumiesz? Ten mężczyzna jest cholernie bogaty i wpływowy. Każda dziewczyna marzy o takim mężu, a ty masz pretensje? Na jakim świecie ty żyjesz? Z czego zamierzasz żyć w przyszłości? Będziesz robić za pieprzoną prostytutkę? Chcesz przynieść hańbę naszej rodzinie? I tak ledwo ukryliśmy twój romans z księdzem z naszej parafii! Proboszcz się nim zajął i go przenieśli, Bogu dzięki! Spójrzmy prawdzie w oczy - jesteś po prostu cholerną zdzirą! Masz 15 lat, a już się rozbierasz na zawołanie! I to przed kim?! Przed księdzem! Wstyd i hańba! Masz szczęście, że nikt się o tym nie dowiedział, bo albo byś siedziała w klasztorze, albo gniła w piwnicy! Ojciec nigdy w życiu nie odpuściłby ci tego wstydu, który byś nam przyniosła, cholero!
Po twarzy Luizy spłynęła łza. Matka ze złością wcisnęła jej w dłonie chustkę.
- Wytrzyj się, szmato. I nie wyj, jak ty będziesz wyglądała na ślubie?!
Dziewczyna drżącymi rękami wytarła mokre oczy. Matka groźnie się jej przyglądała, duma zniknęła z jej twarzy i nie zamierzała wrócić. Luiza pociągnęła nosem.
- Przestań, nie rób z siebie ofiary losu. Zawsze najbiedniejsza jesteś. A nogi przed księdzem rozkładałaś bez słowa sprzeciwu!
Aleksandra wyrwała chustkę z rąk córki i położyła ją na stoliku. Ponownie poprawiła jej welon, a potem spojrzała jej w oczy.
- Twój przyszły mąż wie o tobie wszystko. Opowiedzieliśmy mu. Nie był zadowolony. Teraz masz wyjść do niego i się mu pokazać. Niech zobaczy, jak wygląda jego przyszła żona! Zresztą i tak zaraz cię zobaczy, za chwilę przyjdzie.
- Po co? - zdziwiła się Luiza.
- Chce cię zobaczyć przed ślubem. Mamy jeszcze trochę czasu. Ale nie łudź się, że uda ci się go sobą odstraszyć - i tak zostaniesz jego żoną.
Luiza czuła się okropnie. Nie miała jednak pojęcia, że największe upokorzenia dopiero nadchodzą.
- Dzień dobry, piękna pani - do pokoju wszedł wysoki, niezbyt szczupły mężczyzna w czarnym garniturze. Pocałował Aleksandrę w rękę z uśmiechem na przystojnej, zadbanej twarzy.
- Witam, bardzo dziękuję - zarumieniła się kobieta - To jest Luiza, moja córka - powiedziała, wskazując na dziewczynę.
- No proszę, proszę - mężczyzna uważnie przyjrzał się przyszłej żonie - Dzień dobry. Mam na imię Stanisław.
Luiza milczała. Mężczyzna z niezadowoleniem pokręcił głową.
- Najmocniej pana przepraszam - wyjąkała zakłopotana Aleksandra.
- Spokojnie. To nie wasza wina. Zeszła na złą drogę, że tak powiem.
- Nie zeszłam na złą drogę, nie chcę za pana wychodzić - warknęła Luiza.
Stanisław zagwizdał.
- No, no, co za temperament - zaśmiał się - Twoi rodzice opowiedzieli mi o romansie z księdzem. Byłem w szoku. Taka mała dziewczyna, a takie coś?
- To moja sprawa - powiedziała Luiza.
Matka szarpnęła córkę za rękę, patrząc na nią z wściekłością.
- Uspokój się - syknęła.
- Dobrze - Stanisław uniósł ręce - Domyślam się, że w takim razie nie jesteś już dziewicą?
Luiza wyprostowała się dumnie.
- Jestem!
Skłamała. Nie obchodziło jej, jak ma to potem mężowi wytłumaczyć. Nie zamierzała się z nim kochać.
- Tak? Dobrze. W takim razie udowodnij mi to.
Dziewczyna zbladła. Tego się nie spodziewała.
- To znaczy jak? - ostrożnie spytała.
- Na co czekasz? Rozkładaj nogi - bezceremonialnie rozkazała matka.
Luiza poczerwieniała na twarzy. Zaraz jednak wzięła się w garść. Uniosła głowę i spojrzała swojemu przyszłemu mężowi w oczy.
- Nie zrobię tego. Jestem wolnym człowiekiem i mam prawo do prywatności, że się tak wyrażę. Nie rozbiorę się przed panem, na to proszę nie liczyć.
Stanisław stał prosto, z rękami splecionymi za plecami. Wyglądał na wyjątkowo spokojnego, jakby słowa Luizy nie robiły na nim żadnego wrażenia. I tak było w rzeczywistości. To, co mówiła dziewczyna, kompletnie go nie interesowało.
- Przed księdzem świeciłaś nagością bez krztyny wstydu, więc teraz się zamknij i rozkładaj nogi - warknęła Aleksandra - Albo zaraz pójdę po twojego ojca lub braci i oni ci pomogą!
- Nie!
- Tak? To w porządku.
Kobieta podeszła do córki i z całej siły uderzyła ją w twarz. Zszokowana dziewczyna usiadła na krześle, pocierając bolący policzek.
- Mamo...
- Rozkładaj nogi, bo przypierzę ci jeszcze raz, tylko mocniej! - wrzasnęła rozwścieczona Aleksandra.
Luiza spojrzała na Stanisława. Mężczyzna stał sobie spokojnie, obserwując całe zajście. Na jego twarzy nie pojawiła się ani na moment żadna oznaka choćby najmniejszego współczucia.
- Rozkładaj nogi!
Matka już podniosła rękę, żeby ponownie uderzyć córkę, gdy potrząsnęła głową.
- Nie! Zrobię to!
Aleksandra pokiwała głową, z wyższością patrząc na swoje dziecko.
Luiza uniosła nogi i oparła je o krzesło. Następnie odsłoniła intymne miejsca, podrywając do góry śnieżnobiałą, ślubną suknię.
Była cała czerwona na twarzy. W dodatku miała spuchnięty policzek - ten, w który uderzyła ją matka. Zaczął ją strasznie piec i szczypać.
Zarówno Stanisław, jak i Aleksandra się nad nią pochylili, przyglądając się jej miejscom intymnym. Dziewczyna czuła się potwornie upokorzona. Sądziła, że nie może już znaleźć się w gorszej sytuacji, gdy nagle do pokoiku wszedł jej ojciec.
Tomasz spojrzał na córkę, a potem na przyszłego zięcia i zrozumiał.
- O, sprawdzacie moją córeczkę - wypluł to słowo niemal z nienawiścią - Jak cudownie! I co?
- Tomasz - powiedziała drżącym z gniewu głosem Aleksandra - Czy ty to sobie wyobrażasz? Nasza córka straciła dziewictwo z księdzem!
Mężczyzna zamknął oczy. Potem je otworzył i przepraszająco zerknął na Stanisława.
- Boże... Co za wstyd... Co za niepojęty wstyd!
- Dzieci! - zawołała jego żona - Dzieci!
W pokoiku pojawiło się czterech młodych chłopaków.
- Co się stało, mamo? - spytał najstarszy.
- Popatrzcie na swoją siostrę - powiedziała wściekła kobieta - Spójrzcie, skarby! Czy macie pojęcie, jaki ona nam wstyd przyniosła?
Luiza miała ochotę płakać. Jeszcze nigdy w życiu nie czuła się tak upokorzona. Jeden z braci zajrzał pod sukienkę siostry i odsunął się z niesmakiem.
- Cholera! Straciła dziewictwo z księdzem! - zdenerwował się chłopak - Ale wstyd, ja nie mogę... Dobrze, że w ciążę nie zaszła!
- A bo to wiesz? - jęknął ojciec - Nie wiadomo! Może była, ale usunęła dziecko? A może jest? Ale lepiej nie wiedzieć... A jakby co, to taką informację podawać wszystkim po ślubie!
Chłopcy zgodnie pokiwali głowami i wyszli. Najstarszy otoczył zdruzgotanego ojca ramieniem i zaproponował mu kieliszek wódki przed ceremonią.
- Świetny pomysł!
Wszyscy wyszli. Aleksandra z nienawiścią spojrzała na córkę.
- Boże... Taki wstyd!
Stanisław dalej stał nieporuszony, jakby nic się nie stało. Luizie łzy cisnęły się do oczu. Co za upokorzenie!
- Szybko, szykuj się! - zawołała matka - Zaraz ślub!
Dziewczyna wstała, była bliska płaczu. Poprawiła suknię, Aleksandra zajęła się welonem.
- To ja już pójdę - powiedział Stanisław - Zaraz się zobaczymy.
- Dobrze - uśmiechnęła się kobieta, szarpiąc córkę za włosy.
Jej przyszły zięć wyszedł. Aleksandra obróciła Luizę i popatrzyła jej w oczy w odrazą.
- Po ślubie porozmawiamy o czymś jeszcze. Masz tam wyjść i zostać żoną bogatego, wspaniałego mężczyzny, jak porządna, młoda kobieta. I pamiętaj - nie bądź bezczelna, idź z opuszczoną głową, nie eksponuj ciała. Zachowuj się jak dziewica, szmato. Zrozumiałaś?
- Tak - głos Luizy drżał - Tak.
Komentarze (13)
Nie sądziłam, że tak się komuś spodoba, miło mi.
Opowiadanie faktycznie jest okrutne, ale miałam prawdziwą wenę :)
Nowy rozdział - nadchodzę!
Kilka drobnych uwag:
„Matka groźnie się jej przyglądała, duma zniknęła z jej twarzy i nie zamierzała wrócić.” – wymaga przeredagowania, bo w sumie to nie jest jasne, z czyjej twarzy zniknęła duma. O jeden zaimek za daleko.
„Pocałował Aleksandrę w rękę z uśmiechem na przystojnej, zadbanej twarzy.” - inny szyk powinien być, bo wychodzi na to, że ręka miała uśmiech.
Zarówno Stanisław, jak i Aleksandra się nad nią pochylili, przyglądając się jej miejscom intymnym. Dziewczyna czuła się potwornie upokorzona. Sądziła, że nie może już znaleźć się w gorszej sytuacji, gdy nagle do pokoiku wszedł jej ojciec.”
Zbyt duże zagęszczenie „się” i zaimków na linijkę tekstu, wymagałoby poprawki.
„Tomasz spojrzał na córkę” – a kto to jest Tomasz? No, można się domyślić, ale wprowadzając nagle imię postaci, wypadałoby ją ładnie przedstawić. Można nawet to zrobić w zdaniu wcześniej.
Jest dobrze, bo mam ochotę przeczytać dalszy ciąg. Tekst wymaga jeszcze wygładzenia, wyeliminowaniu kilku(nastu) zaimków, które się to rozmnożyły jak króliki, ale ogólnie to nieźle.
Faktycznie, jest okrutnie, ale miałam nagły przypływ weny
Wielkie dzięki! Weną mogę się podzielić, tylko żebyś z krzesła nie spadła : )
Tekst chyba przesadnie przejaskrawiłaś w sensie ''czarno - biały''→Ciutkę m brakuje ''szarości''
Osoby, która jest →ni za tym, ni za tym. Ogólnie mi się podoba.→Pozdrawiam:)→5
P.S→Ale tak szczerze→Milicjant bardziej:)
Spoko, kolejny milicjant już się szykuje
"Ponownie poprawiła jej welon, a potem spojrzała jej w oczy." - jej jej, ojej. Często powtarzasz określenia osobowe.
"To nie ma żadnego znaczenia - powiedziała na pozór spokojnie[.] -"
"- Dzień dobry, piękna pani[.] - [D]o pokoju wszedł"
"- Witam, bardzo dziękuję[.] - [Z]arumieniła się"
"- No proszę, proszę[.] - [M]ężczyzna uważnie przyjrzał się" - jeśli opis po wypowiedzi nie łączy się z nią w ten sposób, że opisuje fakt i sposób jej wypowiadania, to nie tworzy z nią zdania i zaczyna się od dużej litery.
"Matka już podniosła rękę, żeby ponownie uderzyć córkę, gdy potrząsnęła głową." - matka potrząsnęła głową? córka? ręka?
Faktycznie niepojęty wstyd. Cała sytuacja jest tak skonstruowana, że zamiast być dramatyczna wyszła raczej groteskowa, jak z jakiejś satyry na dulszczyznę. Za duże nagromadzenie elementów mających z góry ustawiać czytelnika, w zasadzie bez wyjaśnienia skąd to wynika. Stąd przejaskrawienie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania