Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Łuna
Wszystkim czarownicom i wiedźmom
Wypolerowane tysiącami stóp kocie łby lśniły po niedawnym deszczu. Słońce wyszło zza chmur i rozpięło tęczę nad wschodnią stroną miasta. Piękną tęczę w sukni z drgających barw. Prężyła się dumnie nad miejscem, gdzie była jej chata za murami.
Okratowany wózek podskakiwał, trząsł i skrzypiał przeraźliwie niesmarowanymi osiami. Dolores trzymała się kurczowo drewnianych żerdzi. Ten chwyt sprawiał straszny ból jej dłoniom, naznaczonym próbą rozpalonego żelaza, kiedy ojciec Antonio zmusił ją do przejścia stu metrów z rozgrzanym do czerwoności żelazem w garści. Zresztą cała była jednym, wielkim bólem.
Patrzyła na znajome kamienice, które mijała i na twarze ludzi stojących wzdłuż ulicy. Poznawała niektórych - o, tam stoi stary Miguel, któremu wyleczyła za pomocą mieszanki ziołowej ślimaczącą się ranę na nodze.Teraz krzyczy, pokazując bezzębne dziąsła i patrzy nienawistnie, rzucając w jej kierunku końskim nawozem. Przecież wtedy dziękował wylewnie i z pokorą kłaniał się do ziemi w podzięce. A tam mały Roberto. Miał umrzeć jako dziecko i rodzice zamówili już pochówek i mszę u proboszcza Anselma. Krzyczał straszliwie dniami i nocami, a ona przebiła srebrną igłą ropienie w uszach i chłopak był jak nowo narodzony. Teraz złośliwie się uśmiecha, stojąc na murku i pokazując wyjęty ze spodni członek, wykrzykuje: Na stos, Wiedźmo! Niech ci Lucyfer to wsadzi w dupę.
Żyjesz, gówniarzu, dzięki mnie!
*
Trzy miesiące temu Filip wrócił z zamku jakoś dziwnie zamyślony. Usiadł przy stole, podparł pięściami brodę i patrzył niewidzącym wzrokiem w okno. Krzątałam się przy kuchni, popatrując na niego kątem oka.
- Coś się stało, najdroższy?
Pochyliłam się nad nim i przytuliłam policzek do jego włosów.
Westchnął głęboko.
- No, powiedz – zamruczałam mu w ucho. Chwyciłam ustami płatek małżowiny i lekko possałam. Uwielbiał to.
- Zaniosłem księżnej twoje zioła migrenowe. Długo mi się przyglądała, a potem zaczęła jakoś szybko oddychać. - Wstał od stołu zaczął chodzić po izbie. - Powiedziała, że jestem pięknym mężczyzną, stworzonym do miłości...
- Bo jesteś.
Żachnął się.
- Przestań. Dotykała mnie i sapała jak stary miech. Obrzydzenie mnie brało.
- Co jej powiedziałeś?
- Że mam żonę i bardzo ją kocham. - Podszedł do mnie i przygarnął. - Bo to prawda. Ale ona wtedy powiedziała...
- Tak?
- Powiedziała, że nie ma nic pewnego na tym świecie, a ona jest przyzwyczajona, że dostaje, co chce. A moja żona jest wiedźmą i różnie może być w tych czasach. W mieście jest mistrz Torquemalla, słynny łowca czarownic.
Podniosłam głowę i pocałowałam go w usta.
- Nie martw się. Nic nam nie grozi. Jestem pod opieką pary książęcej, bo dzięki mnie mają swojego jedynaka. Umarliby przy porodzie, ona i dziecko, gdyby nie ja. Bądź dobrej myśli.
Wziął moją głowę w dłonie i popatrzył mi w oczy.
- Bardziej kocham to zielone. Brązowe jest zbyt tajemnicze i niepokojące.
*
Teraz mam tylko zielone. Moje różnobarwne oczy były jednym z argumentów na rzecz konszachtów z czartem. Torqemalla wyłupił brązowe jako bardziej niebezpieczne. Nie podobał mu się kolor. Podobnie jak Filipowi. Tylko brudna szmata przesłaniała teraz ropiejący oczodół.
Gwałtowne szarpnięcie, przeszywające ciało bólem, wyrwało ją z odrętwienia. Wóz stanął.
Na środku rynku piętrzył się stos drewna z tkwiącym pośrodku palem.
Drzwi klatki otworzyło dwóch żołnierzy, którzy wywlekli ją brutalnie i rzucili przed podestem, gdzie siedzieli państwo. Za ich plecami stał ojciec Antonio i mistrz Torquemalla.
Zbliżył się dominikanin.
- Wielka jest twoja zatwardziałość, dziecko. Wszystkie próby wykazały, że jesteś kochanką diabła i czarownicą. A ty zaprzeczasz. Liczni świadkowie potwierdzili twoje konszachty z nim. Czarami leczyłaś ludzi, aby zrobić z nich wyznawców zła, rzucałaś uroki i chodziłaś nocami na Czarcie Wzgórze, aby uprawiać nierząd ze swym Czarnym Panem. Świadkowie to widzieli i zeznali. Nawet najbliżsi i najdostojniejsi.
Opuściła głowę. Pamiętała ten straszny moment, kiedy odczytano jej zeznania Filipa. Ale nie zapłakała na to wspomnienie. Nie miała już łez nawet dla jednego oka.
*
Coraz częściej wzywano jej męża do zamku pod byle pretekstem. Wracał zamyślony i jakby duchem nieobecny. Pewnej nocy zobaczyła na jego szyi piękny, złoty medalion. Nie śmiała zapytać. Bała się gniewu męża.
A powinna była. Straciła czujność wobec tego brutalnego świata, kiedy została żoną Filipa.
Znalazła go dwa lata temu na gościńcu, odartego z ubrania i ledwie żywego od ciosu nożem w klatkę piersiową. Pielęgnowała troskliwie to piękne ciało, aż stanął na nogi i doszedł do siebie.
Po pół roku powiedział, że ją kocha i pragnie za żonę. Jakże szczęśliwa była! Lata samotności wyryły bruzdy na jej czterdziestoletniej twarzy. Urodzenie syna w tak późnym wieku uznała jako wyjątkową łaskę Boga. Ludzie szanowali ją i potrzebowali, ale żaden miejscowy kawaler nie odważyłby się zostać mężem wiedźmy. Bali się, choć podobno była śliczna.
Ostatnio Filip coraz rzadziej kochał się z nią. A ona tak bardzo go pragnęła! Przyłapała się, że w zasadzie zaczyna żebrać o miłość. W zaślepieniu nie chciała dostrzegać zmiany, jaka w nim zachodziła pod wpływem częstych wizyt na zamku. Straciła czujność. Miłość może zabić. Nawet mądrych
*
- Twój mąż zeznał, że w chorobie podawałaś mu wywary, którymi opętałaś jego duszę i serce. Jaśnie pani księżna opowiedziała nam, jak wyczyniałaś gusła i mamrotałaś zaklęcia nad nią i jej nowonarodzonym dzieckiem. Liczni mieszkańcy miasta potwierdzają takie praktyki. Jesteś winna czarnej magii i kontaktów z siłami nieczystymi, Dolores Ortega. Ponieważ nie przyznałaś się na badaniach przeprowadzonych przeze mnie i mistrza Torquemallę, zostajesz skazana na stos i spalona żywcem. Proś Boga o wybaczenie i bój się jego gniewu. - Głos dominikanina grzmiał nad głowami nieruchomego tłumu. Gdzieś zakwiliło dziecko uciszane niecierpliwie przez matkę.
- Nie boję się Boga. Jest dobry. Boję się ludzi. Takich jak wy – wycharczała przez pokaleczone usta.
- Bluźnisz! Wielki jest twój grzech. Pozostajesz zatwardziałą, więc spłoniesz żywcem. Kacie...
Wielki mężczyzna prawie zaniósł ją do pala i przywiązał starannie. Nie mogła chodzić, bo stopy przypalone były przez rozżarzone węgle. Próba ognia. Teraz będzie znowu ogień. Lubują się w nim ci sadyści.
Doświadczyła również innych prób. Wszelkiego cierpienia jakie dane jest człowiekowi. Każde włókno nerwowe było czynnym uczestnikiem procesu badania prowadzonego naukowo przez ojca Antonio i realizowanego z piekielną sprawnością przez mistrza Torqemallę. Przykładał się, stary wilk, tak gorliwie do roboty, że niejednokrotnie spocony, musiał zdejmować kaftan i koszulę. Na przykład kiedy stosował „Stapprado” - podwieszanie do belki za związane z tyłu ręce i bicie pejczem z ołowianymi kulkami. Dyszał jak przy orgazmie, a jej wycie słyszano zapewne w górnym zamku. Dla perwersyjnych słuchaczy wyszła jakaś szalona orgia. Zresztą raz, gdy był pijany, zgwałcił ją brutalnie.
Szczypcami wyrwano sutki. Na przemian mdlała i odzyskiwała świadomość, doznając bólu na granicy rozkoszy. Czy to usta Filipa dotykają jej piersi i dlaczego są takie zimne? Dlaczego gryzie tak mocno? Usta szczypiec i płynąca z nich ekstaza. „Drewniany koń” porozrywał ścięgna i wyłamał stawy. Mistrz głaskał się w kroczu po nabrzmiałym członku, kiedy napinał liny przywiązane do przegubów i kostek. Ćwierć obrotu i głaskanie. Kiedy usłyszał cichy chrzęst pękających ścięgien i jej nieartykułowany krzyk, mokra plama pojawiła mu się skórzniach. Jej ciało wyglądało jak przy wysypce, pokryte drobnymi rankami od nakłuć w poszukiwaniu diabelskiego punktu. Och, jakże się ucieszył mistrz, kiedy znalazł na dole pleców znamię, a właściwie lekkie przebarwienie skóry. Dźgał je zapamiętale, aż omdlała i nic nie czuła. Ten fakt został skrzętnie zanotowany w protokołach ojca Antonia.
Dominikanin szarpnął za sznur pokutny zawiązany wokół jej szyi. Przysunął krucyfiks do spękanych ust.
- Żałuj za grzechy, czarownico! - krzyknął i potoczył wzrokiem po zebranych. Księżna patrzyła znudzona, a w kącikach ust błąkał się uśmieszek. Dolores rozumiała go. Mówił: Widzisz, i tak osiągnęłam co chciałam. Mam twojego męża i będzie mi wiernie służył w łożu. Straszyłaś mnie wiedźmo, to teraz bój się sama płomieni.
- Przyznaj się – zasyczał cicho przez zęby zakonnik. – Oni tego oczekują. To jest potrzebne, aby wiedzieli, że Bóg łamie najtwardsze serca. Aby się go bali.
Milczała.
- Słuchaj, Dolores. – Kontynuował. - Mistrz odnalazł twego syna. Jego los jest w twoich rękach...
Szarpnęła się i zawyła. Tłum zafalował.
- Patrzcie, ludzie. Czarny się w niej ciska – usłyszała okrzyki.
Bezzębnymi dziąsłami schwyciła kraj „san benito” - pokutnej szaty z włosiennicy – i łkała.
- Przyznaj się i wydaj wspólników swoich piekielnych praktyk – usłyszała poprzez szum gawiedzi, głos klechy.
Rozejrzała się znowu. Wśród grupy dworzan coś zalśniło w słońcu. Medalion! Filip stał odziany w pstrokaty strój i patrzył na nią. Nie mogła rozszyfrować jego wzroku. Było w nim jakieś napięcie, wstyd, żal.
Patrzyła nadal.
*
Coraz więcej osób przychodziło do jej domu niby na pogawędki, czy po poradę. Stara Consuela nie owijała w bawełnę.
- Dolores. Twój mąż cię zdradza z księżną. Mówią o tym w zamku. Pani chce go mieć tylko dla siebie. Uważaj.
- Filip jest mój. Kocha mnie i naszego małego Cinti.
Stara pokiwała głową.
- Oj, Dolores, Dolores. Taka mądra i wiedząca jesteś, a nie znasz duszy mężczyzny. Kiedy zaświecą mu nowym cyckiem i pieniędzmi...
- Przestań. Nie Filip.
- Pomyśl o sobie. Do zamku przybył mistrz Torqemalla – sławny łowca czarownic. Podobno przyjechał na zaproszenie pary książęcej. Raczej nie szuka tu kwiatów. Pomyśl o sobie i dziecku – powtórzyła.
Gryzłam się długo, aż poszłam do zamku. Nie chcę wspominać rozmowy z księżną Panią. Nie pomogły błagania, przypominanie o długu wdzięczności. Kiedy w desperacji zaczęłam grozić i powiedziałam coś o zaklęciach i napojach, usta zacisnęły jej się w wąską kreskę. Wtedy wyszłam. Wiedziałam już, że będzie źle. Ukryłam małego u bartników w pobliskim lesie, a sama czekałam. Nie wiem na co. Na Filipa, czy na koniec?
*
Krucyfiks był z lipowego kawałka. Patrzyła na twarz Chrystusa. Miękkie drewno było popękane i rysa biegnąca od czoła aż po podbródek, nadawała Bogu jeszcze bardziej cierpiętniczy wygląd. Całość świeciła matowo od potu i śliny, która przez dziesięciolecia wżarła się w drewno. Tylu ludzi go dotykało i całowało.
Spojrzała dominikaninowi w oczy.
- Dobrze.
Zobaczyła, jak oczy zajarzyły mu się triumfem.
- Ludzie, – krzyknął – Czarownica chce wyrazić skruchę przed śmiercią i wyznać swoje błędy.
Zafalowało. Tłum zaczął szemrać, a księstwo spojrzało z zainteresowaniem. W oczach księżnej dostrzegła lekki niepokój.
Potrząsnęła głową odrzucając z twarzy długie włosy.
- Pragnę wyznać... - Jej słowa brzmiały niewyraźnie przez rozbite wargi – że uprawiałam czary i szkodziłam dobrym ludziom. Chodziłam na Czarcią Górę (mój Boże, tam rosły najważniejsze zioła), aby oddać się cieleśnie Lucyferowi. Byli tam też inni, znani wam...
Zapadła cisza. W powietrzu wyczuwało się ogromne napięcie.
- Widziałam tam mistrza Torqemallę, jak pił z diabłem – krzyknęła, mobilizując resztkę sił w zmaltretowanym ciele.
Wszystkie oczy zwróciły się na mistrza, który patrzył na nią oniemiałym wzrokiem. Nagle szarpnął się do przodu.
- Ludzie! Chyba nie wierzycie wiedźmie! Kłamie, suka!
Ojciec Antonio bacznie mu się przyglądał.
- Jak możesz, czarownico, rzucać takie oskarżenia na wypróbowanego sługę Świętego Oficjum? Jak to udowodnisz?
Poczuła zwierzęcą radość. Wprost euforię.
- Widziałam, jak kopulował z innymi czarownicami. Diabeł dotknął jego brzucha i zostawił ślad. Znak malutkich rogów koło pępka.
Dostrzegła najpierw wyraz zdumienia, a potem przerażenia Torqemalli.
- Kłamie. Kurwa diabelska! Książę, niech podpalają!
- Chwilę, mistrzu. – Zakonnik wyciągnął rękę. – Przed śmiercią i przed Bogiem mówi się prawdę. Masz znak?
Torqemalla zaczął się wycofywać. Na dyskretny znak księcia dwóch rosłych pachołków schwyciło go pod ramiona i zdarło ubranie.
W tłumie rozległo się westchnienie. Na brzuchu mistrza widać było niewielkie znamię w kształcie rogu.
"Masz, skurwysynu, za me cierpienia. Już nikogo nie będziesz męczył. Nie trzeba się było przy mnie rozbierać."
- Ludzieeee! – zawodził mistrz – to diabelska sprawka! Nie wiem skąd ta wiedźma o tym wie. Ludzieeee! Jestem gorliwym sługą kościoła i dobrym chrześcijaninem.
Ojciec Antonio i książę wymienili krótkie spojrzenia. Kolejny, dyskretny znak i powleczono wierzgającego Torqemallę w stronę lochów.
- Sprawa mistrza zostanie zbadana – krzyknął dominikanin. – Kto jeszcze, wiedźmo?
Powiodła wzrokiem po twarzach. Zatrzymała się na Filipie. Dostrzegła jego atawistyczny, zwierzęcy strach. Oczy wyszły mu na orbit. Po twarzy płynęły strużki potu. Nawet stąd było widać, że zadrżał. Poczuła straszny smutek.
"Mój kochany, Filip. Mój najdroższy."
- Nikt więcej z żyjących czy obecnych. Był tam złotnik Cruseiro, ale czart go zabrał w ubiegłym roku.
"Gnida. Oszukiwał na stopach i strasznie bił żonę i dzieci. Niech sczeźnie jego pamięć".
- ...Stary włóczęga, Giuseppe...
"Kradł na potęgę i zgwałcił małą Eleonorę. Potem uciekł. Nie wie, co go czeka jak tu powróci."
- ...Byli również ludzie dostatnio ubrani... możni...
Teraz twarz księżnej przybrała kredowy kolor. Wiedziała, że Dolores zna wszystkie zakamarki jej ciała. Mały pieprzyk na wewnętrznej stronie uda... Odbierała przecież poród.
- ...ale ich nie pamiętam. Pijana byłam i odurzona czarcim oddechem.
"Wystarczy wam ta chwila nagiego strachu. Żyjcie z nią. Za karę. Żyj, Filipie. Nie mogłabym."
*
Kiedy w drzwiach zobaczyłam ojca Antonia i strażników miejskich – wiedziałam. Nie miałam siły i determinacji by uciekać wcześniej, bo Filip kategorycznie się temu sprzeciwił. Powiedział, że jestem pod opieką księcia i nic się nie może stać. Słyszał na zamku, jak o tym mówiono.
A teraz zakonnik przeczytał mi jego zeznania i wszystko we mnie umarło. Baz słowa dałam sobie założyć kajdany. Dobrze chociaż, że ocaliłam małego synka.
*
- Ojcze – pochyliła się z trudem. – Czy mój syn...?
- Bądź spokojna, dziecko. Przysłużyłaś się wielce sprawie kościoła, demaskując podstępnego węża na jego łonie. Obiecuję na święty krzyż.
( A teraz, drogi czytelniku, powinno nastąpić coś zaskakującego i wprawiającego Cię w osłupienie. Powinny rozewrzeć się niebiosa czy przyjechać błędny rycerz, aby ratować niewinnych. Ale życie jest niesprawiedliwe i prozaiczne. Rzekłbym – naiwne. Więc).
Szybkim, wprawnym ruchem kat złapał ją za kark. Trzasnęło głośno i dla Dolores Ortega zapadła zbawienna ciemność. Po chwili rozszedł się po placu wstrętny zapach palonego mięsa. Na jej ciele zaczęły wykwitać bąble, które pękając uwalniały wodę ściekającą po skórze. Szybko parowała. Cała postać zaczęła czernieć i kurczyć się. Zapłonęły na chwilę jej piękne, jasne włosy. Twarz popłynęła jak maska z wosku.
I koniec.
- I kto nas teraz będzie leczył? - Wymruczał stary Miguel, drapiąc się po bliźnie na nodze.
Komentarze (127)
Tło historyczne jest tu tylko tłem.
Jesteś nowy (przynajmniej tu), a tekst trochę długi i to w tym upatrywałbym cichych liczb przy wskaźniku odwiedzin.
Przyglądałem się zza meblościanki wymianie myśli pomiędzy Tobą a Aiską, a że ją lubię, se pomyślałem - wejdę.
Uczyniłem to i... Zbieram się po prostu z ziemi.
Do tego tekstu jak ulał pasuje: "to coś". Absolutnie mnie zmiotł, wybudził z marazmu i wkurwił.
Jest przegenialny.
Szczere ukłony. Z miejsca lecisz do mnie pod lupę.
Być może komentarz niespójny, ale naprawdę piszę na gorąco po tym rozkurwiającym seansie.
Niemniej nie o nią tu szło, tylko o zainteresowanie nowym i jakieś wciągnięcie go tym zainteresowaniem do portalowego życia.
To normalny mechanizm, bo jak widzisz, że wszyscy się poklepują po plecach i zachwycają sami sobą, a Ty spływasz w dół po kolejnych stronach, to niezbyt zachęcające.
I nie strasz mnie takim stwierdzeniem, że długie.
Ten portal ma w nazwie "Opowiadania". Jakie mają być? Drabble, bo dłuższego (dwie strony) nikt nie jest w stanie przeczytać?
To by dopiero porażka była!
Dzięks :)
Ja mam szczerą nadzieję, że pod Twój tekst zawita jak najwięcej osób, bo od strony odczuciowej odarł mnie ze skorupy. Oczywiście indywidualna wrażliwość, jak i zapatrywanie na pewne kwestie też dołożyło swoje, ale...
No, naprawdę - gratulejszyn. Tekst wspaniały.
Po przeczytaniu poczucie niesprawiedliwości oraz smutku jest gigantyczne.
Ps. Jeśli miałbyś manię parcia na doskonałość, to: "Miguel, któremu wyleczyła za pomocą mieszanki ziołowej ślimaczącą się ranę na nodze.Teraz krzyczy, pokazując bezzębne dziąsła i patrzy nienawistnie, rzucając w jej kierunku końskim nawozem." - możesz odstęp o kropce dołożyć.
Jestem raczej niestaranny przy pisaniu, a nie ma mnie kto zdyscyplinować, czy skorektować.
Piszę, wrzucam i... niech się dzieje wola nieba.
Niemniej dzięki za uwagę.
Albo ja nie mam tu dostatecznej wiedzy, albo skrypt jest fatalny. Zaro technicznych możliwości konstrukcyjnego formatowania tekstu. Nawet nie wiem, czy można go edytować i poprawiać.
Pochyloną czcionkę dodano wczoraj, ale innych rzeczy nie ma.
Zobaczymy co z tą kursywą, bo dla mnie jest akurat ważna. Do jakiś retrospekcji, wtrętów, w poezji do dialogów lirycznych (Durnotą jest robić cudzysłów) itp.
Mam obok tekstu funkcję "Kursywa" to zaznaczam i jest.
Tak mogę i wydaje mi się to na portalu rzeczą oczywistą.
Nie spotkałem się nigdzie z brakiem tak podstawowej funkcji przy edytowaniu.
Bleeeeeeeeeeee
Taaa przeczytany został piekielnie dobry tekst.
Składam gratulacje, jestem oczarowana, zwykle lubię wyjąć ulubione fragmenty w komentarzu, ale zaczytałam sie po uszy. Świetnie opowiedziana historia, dużo emocji, bezsilność (czytelnika) aż sie wyrywa i bardzo dobra końcówka - tak właśnie powinno się skończyć.
Duze, zasłużone 5 gwiazd.
Pozdrawiam :)
Fenksior.
Pozdrówka
Fantasy raczej nie pisuję. Machnąłem w swym literackim bytowaniu tylko kilka opek SF.
Tak że tu możesz się poczuć nieco zawiedziona.
Nie wierz nigdy kobiecie. Jednak spalenie na stosie za nic, za miłość niewinną kobietę. Mocny przekaz o solidarności kobiecej. Miłość matczyna i milczenie do pewnego momentu. Kiedy zakładano kajdany była szczęśliwa.
I koniec dobija doszczętnie. Najważniejsza noga.
Cały tekst świetnym językiem pisany i wachlarz emocji widowiskowy się zrobił. Bo czym może być spalenie i niesprawiedliwość
Pozdrawiam
Straszny, przepojony skrajnymi emocjami i uczuciami obraz. A raczej przeplatające się obrazy, tj. sielski i mroczny. Nie cackasz się w opisami, nie owijasz w bawełnę. Piszesz naturalnie i konsekwentnie.
Pozdrawiam
Tekst napisałem dla pewnej damy, która w/g mnie przejawia naturę czarownicy.
Wyczuwa, kiedy kłamię i płynę własnym nurtem. Taka wiedźma, a ja trochę Filip (((:
Na szczęście za pieniądze nie sprzedałem własnej miłości.
Czasy się zmieniły, a ludzka natura bez zmian.
Teraz się już nie pali, ale czy kłamstwo i upokorzenie mnie przez to bolą?
Dlatego, puszczyku, nie mówiłam o typowym fantasy. To jest taki delikatny klimat fantasy, choć sam tekst to coś więcej niż tylko lochy i smoki. Takie pisanie to ja bardzo szanuję. A jak masz opka SF to również chętnie przeczytam :))) A teraz pozwolę sobie zacząć.
Hm, ciut się tekst rozjechał po wklejeniu. Szkoda.
1) "Ten chwyt sprawiał straszny ból jej dłoniom, naznaczonym próbą rozpalonego żelaza, kiedy ojciec Antonio zmusił ją do przejścia stu metrów z rozgrzanym do czerwoności żelazem w garści. Zresztą cała była jednym, wielkim bólem." - świetne.
2) "(...) ranę na nodze.Teraz krzyczy, (...)" - brakuje spacji po kropce.
3) "Opuściła głowę. Pamiętała ten straszny moment, kiedy odczytano jej zeznania Filipa. Ale nie zapłakała na to wspomnienie. Nie miała już łez nawet dla jednego oka." - zatrzymałam się dłuższą chwilę na tym fragmencie bo wydał mi się ciekawy. Po pierwsze dlatego że mamy tu drobny zwrot akcji. Dowiadujemy się, że Filip coś jednak nabroił, nie ma tak kolorowo jak się wydawało. A po drugie... to ostatnie zdanie. intryguje mnie. Nie potrafię go w pełni pojąć.
4) "Po pół roku powiedział, że ją kocha i pragnie za żonę." - nie wiem, może jestem głupia, ale chyba powinno być 'pragnie wziąć za żonę'? Tak jakoś bardziej leży. Pierwowzór jakiś łysy się wydaje.
5) "W zaślepieniu nie chciała dostrzegać zmiany, jaka w nim zachodziła pod wpływem częstych wizyt na zamku. Straciła czujność. Miłość może zabić. Nawet mądrych" - tu brakuje kropeczki na końcu. A swoją drogą, świetne zdanie.
Okej, mały pitstop. Podoba mi się w tym opowiadaniu absolutnie wszystko. Jest świetny klimat. Jest jakiś ułamek prozy życia, powiedzmy, miłosny. I do tego to wszystko przyprawione fragmentem z podróżą na stos. Czuję się, jakbym dostała pod nos obiad, który ktoś gotował specjalnie pod mój gust. Nie powiem, niezmiernie mi to odpowiada.
6) "- Twój mąż zeznał, że w chorobie podawałaś mu wywary, którymi opętałaś jego duszę i serce. Jaśnie pani księżna opowiedziała nam, jak wyczyniałaś gusła i mamrotałaś zaklęcia nad nią i jej nowonarodzonym dzieckiem." - o, kurwa. Przepraszam za język, ale aż zaniemówiłam. A więc takie coś zeznał pan Filip. Zabić gnoja.
7) "Dolores Ortega. Ponieważ nie przyznałaś się na badaniach przeprowadzonych przeze mnie i mistrza Torquemallę, (...)" - badaniach? taaa. To chodzi o te tortury, co jej oko wydłubali? Biedna kobieta.
8) "Gdzieś zakwiliło dziecko[,] uciszane niecierpliwie przez matkę." - tu brakuje przecinka. Przyznam bez bicia że nie skupiałam się na interpunkcji podczas czytania tekstu, ale to aż mnie uderzyło, więc wypunktowałam. Imiesłowowe równoważniki zdań oddzielamy przecinkiem. W zdaniu mamy imiesłowów przymiotnikowy bierny (uciszane) i czasownik (zakwiliło), stąd wydaje mi się, że brak w nim przecinka.
9) "Wszelkiego cierpienia[,] jakie dane jest człowiekowi." - i tu przecineczka brak
10) "Każde włókno nerwowe było czynnym uczestnikiem procesu badania[,] prowadzonego naukowo przez ojca Antonio i realizowanego z piekielną sprawnością przez mistrza Torqemallę." - i tu. Znowu nieoddzielony czasownik z imiesłowem przymiotnikowym biernym "prowadzonego ".
11) Nooo. Fragment z opisem tortur. Świetny. Z perspektywy Dolores, która pozostaje zawieszona w przestrzeni między świadomością a jej brakiem. Przemyślenia. Surowy, dobitny opis, który mocno uderza w wyobraźnię i przyprawia czytelnika o skręt jelit. Bomba. Świetne. Kolejny dobrze ugotowany ziemniaczek w i tak już przepysznym obiedzie :)
12) "Kiedy usłyszał cichy chrzęst pękających ścięgien i jej nieartykułowany krzyk, mokra plama pojawiła mu się skórzniach." - nie miało być 'na skórzniach' ...?
13) "Dominikanin szarpnął za sznur pokutny[,] zawiązany wokół jej szyi. " - zgłaszam brak przecinka
14) "Mówił: Widzisz, i tak osiągnęłam[,] co chciałam." - 'widzisz' z małej chyba, bo to po dwukropku. A tu brak przecinka też. Porównania paralelne (tak, jak; to,co; itp.) przecinkujemy. :)
15) "- Słuchaj, Dolores. – Kontynuował." - tutaj 'kontynuował' to chyba bezpośrednie odniesienie do dialogu, zatem powinno być z małej litery i bez kropki. Tak mi sie wydaje, ale głowy nie dam.
16) " - usłyszała poprzez szum gawiedzi, głos klechy." - tu bez przecinka bo podmiotu od orzeczenia raczej przecinkiem nie oddzielamy.
Dobra. Nie skończyłam, ale już wyślę, bo boję się, że się skasuje... :)
Zaraz dokończę, tylko po herbatke skoczę.
PS. Sorka za wtrącenie, ale musiałam to z siebie wyrzucić ;)
17) "- Ludzie, – krzyknął – Czarownica chce wyrazić skruchę przed śmiercią i wyznać swoje błędy." - tu się jakiś przecinek wkradł po pierwszym słowie. Chyba trzeba go usunąć.
18) "Potrząsnęła głową[,] odrzucając z twarzy długie włosy." - czasownik + imiesłów przysłówkowy współczesny (odrzucając). Przecinek musi być.
19) "- Pragnę wyznać... - Jej słowa brzmiały niewyraźnie przez rozbite wargi (...)" - rozbite wargi. Nigdy sie nie spotkałam z tym określeniem. Szaleńczo mi się podoba.
20) Ciekawe. Zastanawia mnie, skąd decyzja na przejście na narrację 3cio osobową skoro mieliśmy wczesniej 1wszo osobową? W sensie.. to nie żaden błąd, po prostu ciekawi mnie, skąd ta decyzja.
21) "Masz, skurwysynu, za me cierpienia. Już nikogo nie będziesz męczył. Nie trzeba się było przy mnie rozbierać." - przyklaskuję. Dobrze mu tak :)))
22) " Dostrzegła jego atawistyczny, zwierzęcy strach. " - ciekawe. Atawistyczny strach. Przemawia do mnie. Takie dzikie :)
23) "Nie wie, co go czeka jak[,] tu powróci." - tu przecinka brak wyniuchałam
24) "Wystarczy wam ta chwila nagiego strachu. Żyjcie z nią. Za karę. Żyj, Filipie. Nie mogłabym." - noooo i takie rzeczy właśnie sprawiają, że potem takiemu biednemu czytelnikowi, jak ja, robi się jeszcze bardziej przykro takiej umęczonej postaci, która ma przecież dobre serce i los był dla niej niesprawiedliwy. Ech. Cóż za okropny robak z tego Filipa. Zakochane kobiety. Siła i słabość w jednym.
25) " Nie miałam siły i determinacji[,] by uciekać wcześniej, bo Filip kategorycznie się temu sprzeciwił. " - przecinka brak, to wstawiłam :)
26) "Trzasnęło głośno i dla Dolores Ortega zapadła zbawienna ciemność. " - to przypadło mi do gustu :)
27) "Na jej ciele zaczęły wykwitać bąble, które pękając[,] uwalniały wodę ściekającą po skórze." - mały przecineczek się zgubił
28) "- I kto nas teraz będzie leczył? - Wymruczał stary Miguel, drapiąc się po bliźnie na nodze." - a tu nie powinno być wymruczał z małej, jako odniesienie do dialogu bezpośrednie? Tak sądzę :)))
Noooo i jest koniec.
Piękny tekst. I koncówka wcale mnie nie zawiodła. Nie liczyłam, że stanie się cud. Życie jest przecież niesprawiedliwe. Szczerze mówiąc, gdyby Dolores nagle jakimś cudem przeżyła, byłabym mocno rozczarowana. Nie dlatego, że chciałam, by umarła, ale raczej dlatego, że tak powinno być. W pewnym sensie przez cały tekst nastawiamy się na to, że w końcu jej żywot się zakończy.
Świetnie wykreowany tekst. Cały wachlarz emocji. Do wyboru, do koloru. Przemyślenia - zacne. Historia - cudowna. Chwalę, chwalę i jeszcze raz chwalę.
Tyle ode mnie :)
Pozdrawiam serdecznie.
Przede wszystkim, nie mogę wyjść z podziwu nad benedyktyńską pracą, jaką wykonałaś.
Jestem wiatr, burdelownik i poła, więc takie podejście jest dla mnie szokujące.
Z ogromnym bólem mojego ego, muszę w zdecydowanej większości przyznać Ci rację.
Mimo otaczania mnie w życiu przez babkę - polonistkę, matkę - polonistkę i żonę - polonistkę, interpunkcja i tak pozostanie poza przednią linią mojej inteligencji.
Oczywiście nikt z rodziny nie widuje moich tekstów, bo pisanie, to moje prywatne hobby
Wstawiam ją intuicyjnie, więc często są przecinki, gdzie nie powinny i odwrotnie.
I zabij mnie, ale w życiu nie będę się zastanawiał przy pisaniu (Tym bardziej, że piszę szybciej, niż myślę), co to jest imiesłów, czy to jest imiesłów i co powinno się z imiesłowem zrobić (((:
Z tego, co pamiętam, to wyjaśniam:
Nie starczyło jej łez nawet dla jednego oka, bo przecież jedno już zostało wyłupane!
Taka literacka paralela.
Z tym czasem, to nawet nie wiem, bo pisząc nie dostrzegam tego.
Już Canulas zwrócił mi na to uwagę w "Polowaniu na czerwoną latarnię". Piszę, i leci impuls takiego, a nie innego ułożenia zdania.
Po prostu nie dostrzegam zmiany czasu.
Ogromny fenks za czas i pracę, jaką tu wykonałaś.
Za ogólną ocenę oczywiście też :)))
Sporo osób stawia przecinki intuicyjnie. Spoko, i tak jak na taki długi tekst, błędów nie było wcale dużo.
Myślałam, że zmiana stylu narracji służyła lepszemu pokazaniu całej tej sceny palenia. W końcu pierwszosobówka ma dużo ograniczeń. Przynajmniej ja mam takie wrażenie.
Za komentarz nie trzeba dziękować.
Niechaj twe ego twardo trzyma się w kupie.
Pozdrówka :)
A poza tym - z przyjemnością (ale nie na granicy bólu :D) przypomniałam sobie ten tekst. Mimo, że pamiętam fabułę, wciąż działa na mnie emocjonalnie, to dobrze o nim świadczy. Kawał świetnego pisania.
(Ale te sienkiewiczowskie fenomeny mógłbyś, no wiesz...).
Mówiłem, że wiedząca.
Witaj Tjeri - Sowo.
Ciągle upierasz się z tym tuchajbejowym bólem na granicy rozkoszy?
W końcu skąd Ty masz wiedzieć, co czyje facet, któremu w dupsko wchodzi zaostrzony pal?
A może był bi?
Cieszę się, że podtrzymujesz dawną opinię. I ja nie uważam Łuny" za jakieś wybitne osiągnięcie, ale każdy ma swój gust, wrażliwość i preferencje czytelnicze.
Pewnie te, o których sądzimy, że są najlepsze, akurat wedle ocen użytkowników takowymi nie będę.
Wprawdzie to Twoje obrzydliwe czary, ale bardzo się cieszę, że znowu widzę nick ptaszyska.
Zobaczymy, czy nasze opinię pokryją się z opiniami czytelników.
Wkradło Ci się parę drobnych przeoczeń:
"Nawet mądrych" - kropka.
"mokra plama pojawiła mu się skórzniach." - brakuje dookreślenia "na".
"usłyszała poprzez szum gawiedzi, głos klechy." - niepotrzebny przecinek.
Poza tym bardzo dobry tekst. Brutalny, ale prawdziwy. Uwielbiam tematy czarownic i stosów, więc całkowicie w moim guście. Ciekawe jest też to, że Twoja czarownica jednak umarła. Przełamanie schematu zawsze na plus.
Aha, i witaj na opowi. Każdy kolejny użytkownik to miła odmiana, a już szczególnie tak dobrze piszący.
Pozdrawiam :)
I może przy najbliższej okazji nie zamienię w jakieś zwierzę ;)
Wtedy daj znać.
To wiedźmowate i symptomatyczne zwierzę.
Z jednej strony opiekuńcze, stadne i piękne.
Z drugiej krwiożercza bestia.
Dolores nie odnalazła w sobie tej drugiej strony medalu, więc tak naprawdę nie była czarownicą.
Zakochaną, zakompleksioną i mądrą kobietą tylko.
Zakompleksioną? Nie zgodzę się z tym. Przynajmniej nie do końca.
Chciała tylko normalnego życia.
Pamiętaj, że to opko, to zapis jej ostatnich chwil.
Retrospekcje wskazują na mądrą i naiwną kobietę.
Można oceniać, że głupią, ale ja uważam inaczej. Jest w niej to, co najbardziej lubię.
Esencja kobiecości.
Zemsta, ale nie na wszystkich. Miłość, aż po grób. Mądrość, ale nie totalna.
Bardzo ciekawa postać. Rozmyślam nad jej działaniami z przyjemnością :)
Wszechmądry nie jest nikt. I kobieca jest, to prawda.
Słabości przekute w siłę.
Często odwrotnie.
Istotą sprawy jest to, że nie jest to postać dwuwymiarowa i papierowa.
Można oceniać ją dobrze, lub źle, ale też poszukać cech do identyfikacji.
Czyli nie tło historyczne ma tu znaczenie, a wymowa postaci.
I o to mi chodziło.
Kwestia, czy przypasuje tło, okoliczności, i talent autora, - ocena pozostaje już w Twojej gestii.
Jak Tjeri tu wspomniała, uważam, że niektóre teksty powinny wzbudzić więcej mieszanych uczuć.
I są lepsze.
O ile nie otrą się o słaby blog :)
Canulas, ja uważam, że to jest istotą dobrego portalu.
Dyskusje o tekście i o paralelech związanych z jego lekturą.
Trzeba to jednakże uczynić z pewną klasą.
Zabawa pod "Hołkiem" pokazała, co mam na myśli.
Problemem nie jest bluźnięcie sobie.
Problemem jest ten nieszczęsny kontekst, kiedy to bluźnięcie zostało użyte.
Piszesz, że dostanę więcej tekstów o emocjonalnym wydźwięku i mi to wystarczy.
Będę więc oczekiwał.
Dyskusjom o tekstach zawszem na tak.
Ale uważam to za pewne wyzbycie się kompleksów. Bo to była już realna ocena sytuacji - tamten to szuja, bo mu pomogłam a teraz na mnie pluje. To bardzo uzasadnione uczucie i gdyby ta kobieta miała kompleksy, na pewno by ich idealizowała. Ja tak to widzę.
Tak bardzo jej pragnie, że mimo swej mądrości, nie chce widzieć...
Cóż za nierozwiązywalny logicznie konflikt ocen.
Tu jest poddany kontekstowi czasu, konflikt wieku i oczekiwań, który przerodził się w kompleks starej baby.
Cunulas, Ty myślisz jak współczesny człowiek.
Ona nie ma już czasu, a marzyła o zachowaniu złudzeń.
W zasadzie je zachowała, patrząc na jej wizje przy torturach.
Baba... Coś najpiękniejszego i najgłupszego, co może się przydarzyć.
albo jesteś sprawozdawcą (opowiadasz co się komuś-bohaterowi przydarzyło). Jeśli to pomieszasz to czytający nie będzie szczęśliwy. Reszta...no cóż, średniowiecze, najczarniejszy czas, ale i najjaśniejszy przez kontrasty. Trudny do pisania, bo jak tu sobie wyobrazić świat w którym chleb powszedni był źródłem majaków i złudzeń (sporysz!), gdzie walka o władzę franciszkanów i dominikanów setki tysięcy ofiar pociągnęła za sobą ( Hiszpania). Czas wspaniały dla tych co magii i baśni szukają. Szkoda, że skala tylko do pięciu. Dałbym dziewięć bez wahania. Gratuluję! 5 niestety.
Aleś se nick wybrał :))))
Cierpisz z powodu zaokrąglonych kształtów, kiedy widzisz w TV anorektyczne modelki.
Słoń pewnie nie ma kompleksów brzydkiego i zbyt dużego nosa.
Dolores oceniamy z naszej perspektywy, nie myśląc kim była i jak się czuła konkretnie wtedy.
I nawet nie robię z niej kogoś wielkiego i ponadczasowego.
Jej sytuacja i rodzaj ludzkich reakcji jest ponadczasowy, bo problem natury kobiecej taki jest.
I nie zwiodą mnie te wyzwolone biznes-woman.
To moda, a nie natura.
Patrząc po własnym doświadczeniu, mówię, że poczucie własnej wartości buduje się dzięki najbliższemu otoczeniu. Jeśli jest mocne, nawet modelki z telewizji nim nie zachwieją. Tak myślę.
A postać Dolores jest ponadczasowa. Trochę drażni swoją naiwnością, ale złudzenia to jedyne co jej pozostało w chwili śmierci, więc... to postać prawdopodobna psychologicznie.
Dziękuję za dyskusję. Miło było skonfrontować poglądy :)
Tekst został umieszczony w kategorii „historyczne”, zatem czego dowiadujemy się w kontekście wiedzy historycznej:
- Były czarownice
- Była inkwizycja
- Inkwizycja paliła czarownice na stosie
- Były dwory książęce
- Była miłość i zdrada
Dwa ostatnie punkty nie są cechą charakterystyczną średniowiecza, więc pozostają trzy pierwsze, taką wiedzę historyczną przekazuje nam tekst. Ciemny czas jak cholera. Tylko jak stworzono wspaniałą architekturę (wymagane matematyka, geometria), ważne systemy filozoficzne, kanon sztuki, którego apogeum była „Boska Komedia” Dantego – tak, tak to dzieło w pełni średniowieczne, nie renesansowe (na studiach kiedyś przez 6 godzin ćwiczeń robiło się analizę, przykładając do każdego z tych dwóch kanonów, teraz to nie wiem – niesamowite są wyniki takiej analizy). W każdym razie taka wiedza jak tu przekazana, to wiedza szkoły podstawowej. Kiepskiej szkoły podstawowej.
Nowatorstwo:
Być może połączenie torturowania kobiety i podniecenia mistrza ceremonii miało być nowatorstwem, więc wpisałem w Google koniunkcję „medieval torturę & sex”. Pokazało się kilka specyficznych obrazków, ale przede wszystkim odniosło mnie do drugiego koniunkcyjnego zapytania i tam zobaczyłem mniej więcej to, co tutaj przeczytałem, przy czym historia tych stron sięga pierwszych lat dwudziestego pierwszego wieku, więc to żadne nowatorstwo (nie polecam).
Prawda psychologiczna:
Kobieta prowadzona na stos, więc ze świadomością, że za chwilę czeka ją potworny ból, po torturach przypiekania dłoni, stóp, po wydłubaniu oka, rozerwaniu ścięgien, brutalnym gwałcie i czort wie po czym tam jeszcze wieziona w wozie rozpoznaje tego, tamtego i jeszcze pamięta i mówi sobie w myśli jak komu pomogła, a potem stojąc na stosie jeszcze kojarzy gdzie kto co ma na ciele i kombinuje w pełni logicznie kogo wkopać, a kogo nie. Niejeden przeszkolony twardy agent wywiadu po czymś takim nie wiedziałby jak się nazywa, a tu taka niby zwykła a twarda kobieta. Dla mnie bzdura a nie prawda psychologiczna.
To mógłby być dobry tekst, ale trzeba było zrobić ze sobą eksperyment myślowy, po którym długo dochodzi się do siebie. Nie mówiąc o tym, że doczytać na temat średniowiecza.
Tu nie ma czułości, ale czułostkowość, intryga jest banalna. To jest po prostu Harlequin.
Idąc za ludźmi przeczytałem tekst wielokrotnie, po dwa razy przez kilka dni, aby zobaczyć, to co inni. Nie zobaczyłem.
Nie mnie o tym sądzić.
Poczytaj sobie jeszcze raz Eco i będziesz w pełni zaspokojony, bowiem to portal literacki, a nie akademia.
Wrzuciłem w "Historyczne", bo tak miałem kaprys. Tu nie ma nic, co by aspirowało do rangi przekazu naukowego.
A jeśli sądzisz, że opowieść o uczuciach pozostaje banałem to nie wiem, czego oczekujesz, bo przede wszystkim o nich się pisze.
A jeśli Ci się nie podoba, to nie ma sprawy, tylko reszta trochę na idiotów i głąbów wyszła.
Niemniej jednego geniusza już tu odnalazłem, to dlaczego miałby się drugi nie trafić?
Może napisać o życiu seksualnym pantofelka?
Poza tym daję radę, czarownico :)
I w sumie odnosiłam to bardziej do kobiet. Ale koniec tego spamu, wracam do książek :D
No i skąd tu wiedzieć, co masz na myśli?
No i skąd tu wiedzieć, co masz na myśli?
Jak myślał i dlaczego ból, na granicy rozkoszy?
Może to bzdura?
No i sorry, bo nie wiedziałem, że tu są takie tuzy historii, którzy tak ortodoksyjnie traktują kategorie.
Bo jak na razie czytam tutejsze teksty o gównie i nie widziałem kategorii - proktologiczne.
Chciałeś coś znaleźć i znalazłeś.
Twoja sprawa i Twoje motywację.
Oczywiście będę bronił tekstu jako autor, choć wcale nie uważam go za najlepszy w moim repertuarze.
Ale Ty i kolega nieco wyżej sprawiają wrażenie nie krytyków, a sępów.
Dobrze wiesz, że na upartego można u każdego znaleźć błędy, bądź nielogiczności. I u małych i u dużych.
Znalazłeś? To super.
Ty czytaj też ze zrozumieniem. Wrzuciłem w historyczne, bo rzecz dzieje się w średniowieczu. Nigdzie nie twierdziłem, że mam ambicje wiernie oddać szczegóły czasów.
I tak się składa, że jestem historykiem.
Od 35 lat, ale to jest literatura, a nie praca naukowa.
Odwołując się do nieszczęsnego Sienkiewicza - on też pomylił trochę szczegółów historycznych. Ba, zmieniał kolejności wydarzeń itp, a jednak umieścilibyśmy Trylogię w dziale historyczne.
W kategorii literackiej, a nie naukowej.
Rozróżnij wreszcie.
Dobrze wiesz, że na upartego można u każdego znaleźć błędy, bądź nielogiczności. I u małych i u dużych.
Tu masz odpowiedź.
I mówiąc szczerze, nie interesuje mnie wierne oddanie historii w mojej literaturze, bo interesuje mnie zupełnie co innego.
Przestrzeń jest tylko tłem. Oddanym lepiej, lub gorzej naukowo.
Brak takiej krytyki pod moimi tekstami współczesnymi, bo tam trudno znaleźć, czy komórka Samsung pojawiła się w latach dziewięćdziesiątych, czy później?
Czy był jeszcze Atari, czy już nie?
Mnie to zwisa, bo nie to jest ważne w tych opkach.
Ale każdy może szukać tak, jak Ty, tylko po co?
Przeczytaj Betinko, co napisałem powyżej.
Własnie to, co piszesz.teraz.
Krytyka tak - krytykanctwo, nie.
A to, co tutaj piszę z Ozarem, to nie spór i moja obraza. To wyjaśnienie różnych sposobów spojrzenia na ten sam problem.
Pierwsze pytanie, jakie zadawałem uczniom (nie ma mnie w zawodzie już 10 lat), to: Po co nam historia?
I pewnie wiesz, że to pytanie tragiczne, bo nikt nie umiał odpowiedzieć.
Musiałbym tu elaborat stanu napisać.
"Łuna" jest raczej wyjątkiem w mojej twórczości, gdzie nawiązuję do historycznego tła. Są może jeszcze dwa, czy trzy stosujące taką stylistykę.
A i tak każdego w zasadzie interesuje akcja. Jeśli jeszcze emocje, ludzkie postawy, wrażliwość czy poglądy, to już jestem szczęśliwy i uważam, że tekst osiągnął cel.
Przepraszam, ale musiałam się wtrącić jako młodzież ;)
A po co Ci ta wiedza?
Bo jak się nauczysz wyrywać zęby, to jest pożyteczne.
I dla Ciebie i otoczenia.
Bo nie wiem, czy muszę być przesadnie dokładny.
Jeśli kogoś wciągnęła tematyka palenia czarownic, czy choćby tortur (to prędzej) to zaczyna szukać, czytać i to jest ten efekt opka.
Ale też wiem, że nie wszyscy tacy są, zlewając wiedzę inną, choć ma ona dużo głębszy wymiar, niż tylko praktyczny.
Nie będę się tu rozwijał w temacie.
To dobrze, że zabierasz głos. :)))
Ja raczej zaszczepiam chęć jej posiadania poprzez atrakcyjną fabułę i dobre pisanie, niż podaję gotowca.
Bo też pisano mi o tym opku, że posługuje się zbyt nowoczesną formą. W sposobie myślenia, dialogach, czy opisach.
Tylko ja się nie bronię, bo to prawda.
Grunt, to zaintrygować. Niech ktoś później szuka i sprawdza.
Znowu nie chodzi mnie personalnie, ale grupowo: jestem pewna, że sporo osób interesuje się, szuka. Wśród moich znajomych na przykład mam jedną koleżankę która czyta Wikipedię dla rozrywki. Bo interesuje się historią.
Albo kolegę, który czyta Nietschego i Orwella. Bo widzi w tym głębię, sens. Siebie specjalnie bronić nie będę, bo i nie mam jak. Nieszczególnie grzebę, a już na pewno nie w historii.
Potrafię być złośliwy, bezkompromisowy i mało tolerancyjny.
Niemniej poziom człowieka to cos o wszystkim i wszystko o czymś.
Z historii (jeśli się nie interesujesz) masz wiedzieć tyle, żeby nie wstydzić się w towarzystwie historyków.
Oni wiedzą, że nie znasz szczegółów, ale reprezentujesz poziom normalnego człowieka.
A o to teraz coraz trudniej.
Jeśli masz inżyniera, to Szymborska może być dla niego tylko twórcą algorytmu na wytrzymałość materiałów.
A przecież jako jedyne zwierzęta na ziemi, mamy świadomą historię. Dlatego jesteśmy ludźmi i mamy cywilizację.
Czynności może nauczyć się małpa, ale ona nie ma w sobie uświadomionej historii małp.
Ale w istocie mądre słowa pan tu zostawił. Zwłaszcza puenta. Biorę ją sobie do serca. Zastanawia mnie tylko jedno: jaki poziom zadowala historyków i co wyznacza granicę? Dlaczego, np. ta data, a nie tamta jest ważna i czy ważniejsza jest znajomość dat na wyrywki, czy raczej ogólne pojęcie ( druga poł. XIX wieku itp.)
Sa tylko źle uczeni, albo po prostu nie interesujący się dziedziną, ale właśnie to ich nie zwalnia z poziomu.
Ja nie interesuję się fizyką, nie ogarniam wyobraźnią teorii względności, jak działa telewizor i jak czarna dziura może zatrzymać czas.
Ale wiem jak to działa w teorii ogólnej! Nie wysnuję równań, ale słyszałem o teorii strun, jako o alternatywie powstania wszechświata.
Nienawidzę matmy, ale wiem o zagadce Reymana, jako o największym problemie matematycznym.
Tu o to chodzi.
Niektóre daty po prostu znać trzeba, ale dużo ważniejsze jest doszukiwanie się związków przyczynowo - skutkowych.
Plus zwyczajne życie. Piłsudski jako zdradziecki mąż i zmieniający wyznania, czy Kazik wielki jako bigamista z babą, która była łysa, bo miała łuszczycę i pięknie go oszukała.
I nie "panuj" mi. Jesteśmy na portalu, gdzie piszemy wszyscy, więc jesteśmy równi.
Jesteśmy tu od tego Ozar, aby każdy podzielił się swoją wiedzą. Przecież ja też dowiaduję się mnóstwa rzeczy od młodszych.
Wszystkich rozumów nie zjadłem.
Ja mam tylko przewagę przeżytego czasu, ale już niekoniecznie potencjalnych możliwości
Idzie o to, żeby mieć chęć przyswajania. Bo po prostu obciach nie umieć znaleźć się w jakimś środowisku.
Słuchać i robić tylko karpia.
Z tymi związkami przyczynowo-skutkowymi jest trudno. Niewiele ich zrozumiałam w historii. Po zrozumieniu dają poczucie satysfakcji większe niż po napisaniu dobrego wiersza, bo wypracowane, bo nasze. Nie wiem, jaka jest przyczyna tego niezrozumienia. W zasadzie przez 6 lat miałam kiepskich nauczycieli; dopiero teraz dobrego - ale ten i tak nie umiał znowuż zaintrygować.
O Piłsudskim co nieco czytałam. Tak, to niefajnie zrobić z siebie ignoranta/tki. Zwłaszcza wśród ludzi na których szacunek liczymy.
Dobrej nocy życzę :)
Ja mam tylko przewagę przeżytego czasu, ale już niekoniecznie potencjalnych możliwości" - to prawda, że obaj mamy jak widze sporo lat za sobą, co wcale nie znaczy że jesteśmy mądrzejsi. Sam wiesz jak jest z historią to nie matma czy fizyka, tu czasem nowo odkryty dokument przewraca wszystko co wiedzieliśmy do góry nogami. U mnie tak było, kiedy przeczytałem, że rewolucję bolszewicką w Rosji sfinansowali Żydzi z Rotschildami na czele głównie po to, żeby zniszczyć przemysł wydobywczy (gaz + ropa) i wejść na ich rynki zbytu. Tego nikt w szkołach nie uczy, mało tego podejrzewam że przeciętny nauczyciel historii nawet tego nie wie.
Chyba w 60-tych, albo 70- tych latach otwarto.
Zebrała się komisja wybitnych historyków, przeczytała i wydała zakaz ich publikacji na następne 100 lat.
Co tam mogło być!!!?
I normalny człowiek nie może interesować się historią?!
Ale dziś się wyłamuję ze schematu. Wzięłam sobie pierwszy z trzech tomów o historii Wołynia :)
Zawsze ciekawiła mnie tamtejsza historia.
I kurczę, czasami aż trudno ukryć tą historyczną ciekawość, jak się natyka na takie smaczki :)
Wiedźmo, czy sądzisz, że jakieś obyczajowe skandale ( kiedy już prawnuki nie żyją) miałyby wpływ na taką opinię współczesnych historyków?!
Zupełnie coś innego zadecydowało o zamknięciu tego tekstu na 100 lat!
Co ???!
Jezuu, pojęcia nie mam. Nie czuję się ani trochę historykiem, toteż intuicję mam fatalną w tej materii.
Co mogło przerazić historyków w tak, wydawałoby się, sprzyjającym wszystkiemu okresie?
Może zapowiedź apokalipsy jakowejś.
Ale dla współczesnego świata są fundamenty nienaruszalne w prawie.
Np. prawo własności.
A jak np. widziała dokument i wie, gdzie jest, że Napoleon sprzedał połowę Francji, Chińczkom?
Przecież to w świetle prawa jest ważne!
Oczywiście to głupi pomysł, ale w tym kierunku bym się zastanawiał :)
Ja się czuję historykiem, ale pojęcia nie mam o co kaman.
I to jest właśnie ta ciekawość umysłowa. Nie interesuję się historią, ale jest ciekawie i o jakiś sprawach wiem.
Jak z teorią Reimana. :)
W sensie sprawa dotycząca terytorium. Widzisz, mówiłam, że brak mi intuicji historycznej :)
Nikt nie kwestionuje przedziwnego odsetka ludzi pochodzenia żydowskiego na utworzenie państwa bolszewickiego.
Jest kompletnie nie kompatybilny z faktyczną ilością tych ludzi w społeczeństwie.
Ale to ma uzasadnienie!
Naród bez państwa przez 2000 lat, jaki ma być?
Prześladowany, wyzyskiwany i poniżany.
Tylko potęgą idei i gospodarczym sukcesem pomógł im przetrwać.
Nawet nie wolno było w Rzeczypospolitej posiadać Żydom ziemi, to w czym mieli się wydoskonalić, jak nie w handlu i bankowości?
Ja uważam, że teraz mają za duży wpływ na losy świata.
Ale się nie dziwię, bo sami ich ukształtowaliśmy.
Mieć pretensje do krowy, że ryczy i mleko daje?
Takie belferskie ciągotki
Nachszon, jestem jak najbardziej daleki od spiskowych teorii, choć czasami przecież się sprawdzają.
Absolutnie nie mam też nic do Żydów. Szczególnie jako kielczanin :)
Oni są, siłą dziejów, skrzywieni, stąd taka popularność w narodzie idei kosmopolityzmu.
Tylko ja się specjalnie ich pozycji nie dziwię, bo pokaż mi naród, który przez 2000 lat był gnębiony, wyrzucany z różnych krajów, prześladowany, wybijany na masową skalę, posądzany o wszelkie zło tego świata, a jednak istnieje.
Nie ma Celtów, Hunów, Gotów, Rzymian (nikt rozsądny nie zidentyfikuje współczesnych Włochów z Rzymianami)
A oni są. Realnie i jako abstrakt. Jako sposób na przeżycie, myśl, czy idea.
Ja ich podziwiam, bo i tak oddali światu mnóstwo genialnych odszczepieńców (Einstein. Tuwim itd), którzy zmienili wiarę i czuli się obywatelami państw, w których mieszkali.
A naród trwa i ma się dobrze.
Taki mało konstruktywny komentarz, ale byłam, przeczytałam i się zachwyciłam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania