Lustro
Dzień za dniem, rok po roku
Nie ma cię! A ja czekam!
W otchłani samotności, szafie skrytości
Na wieszakach wiszą sny,
A ja boję się otworzyć drzwi.
Lecz w końcu widzę. Biegnę do ciebie
Przez pokój łez, radości i nadziei,
By ubrać się w to co zawsze,
Barwy szarości i bieli.
W lustrze stoję ja, lecz nie ta sama.
Odbijając się błysk oślepił mnie.
Spojrzałam prosto w twarz, ty odwróciłaś wzrok.
Zapomnieć chyba chciałaś, że jest źle.
Godzina za godziną, wiek za wiekiem
Nie ma cię! A ja czekam!
Przejrzałam me wspomnienia, które odleciały
Jak ptaki w wielkim kluczu
Z mojego umysłu.
Lecz w końcu widzę. Lecą do ciebie
Nad krajem smutku, śmiechu i nadziei,
By zgubić wszystkie pióra
W barwach szarości i bieli.
W lustrze stoję ja, lecz nie ta sama.
Uderzając pięścią stłukłam je.
Spojrzałam prosto w twarz. Ty krwawiłaś.
Nie zapomniałaś nigdy, że jest źle.
Sekunda za sekundą, dzień za dniem
Nie ma cię! A ja czekam!
Zrzuciłam wszystkie sny. Wypuściłam ptaki.
W pokoju opadły liście.
A ja boję się je podnieść.
Lecz w końcu widzę. Należą do ciebie.
Spadły z drzew radości, smutku i nadziei,
By przemienić się, tak jak zawsze
W barwy szarości i bieli.
W lustrze stoję ja, lecz nie ta sama.
Dotknęłaś delikatnie dłonią mnie.
Spojrzałam prosto w twarz, ty się uśmiechałaś.
Wiedziałaś, że już nigdy nie będzie źle.
Komentarze (4)
W moim sugestywnym odczuciu.
Ale wyobraź sobie, że zła macocha (to na pewno była yetti xD) kazała ci odsiać dobre ziarna od robaczywych.
Za dużo w tekście.
Byłoby lepiej go trochę przesiać.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania