Macoszka

Siedziałam w swoim pokoju przy komputerze.

Nagle bez pukania zajrzała do mnie macoszka.

- Twoja matka była podobna – westchnęła świszcząco. – Też nie chciała robić nic porządnego, tylko gnało ją po necie. Zamiast wyciągnąć z szuflady jakąś poczciwą planszówkę dla całej rodziny, awanturowała się z jakimiś zoofilami, płaskoziemcami, przygłupami i innymi internetowymi „świrkami”. Potem zaczęła ich nawet odwiedzać w domach. Tak się nimi przejmowała, że się zabiła.

 

Jednym słowem macoszka stwierdziła, że matka szukała dewiantów w szerokiej sieci, by na nich spełniać swoje powołanie polegające na włażeniu z buciorami w cudze życie. Podobno to umiała najlepiej.

- I co teraz robisz ty, jej dziecko? - ględziła dalej stara baba. – Również całe dnie siedzisz przed monitorem. I zero ruchu.

Odwróciłam do niej głowę. Zaczynała mi działać na nerwy.

- Przepraszam cię bardzo – powiedziałam. – A ty się ruszasz? Całe dnie siedzisz w fotelu i oglądasz telewizję. W czym to jest niby lepsze od komputera?

Macoszka przez chwilę nic nie mówiła. A kiedy już się odezwała, zmieniła temat:

- Zobaczysz, skończysz jak twoja matka. Będziesz dyskutowała z psycholami i w końcu się zabijesz. Albo zarazisz od nich głupotą.

Miałam ochotę jej odpowiedzieć, że na głupotę jestem już uodporniona na skutek codziennego przebywania w towarzystwie pewnej osoby. Ale darowałam to już sobie.

- Bierz przykład ze swojego wujostwa – bąknęła jeszcze macoszka i jej nieciekawa gęba zniknęła za drzwiami.

Wzdrygnęłam się na myśl o wspomnianych ludziach. Byli łagodnie powiedziawszy... dziwni.

Chociażby pod tym względem, że mimo swojego wieku uwielbiali Świnkę Peppę.

Jeździli na konwenty, na których przebierali się za jakieś durne świnie i wesoło chrumkając grali sześć godzin w kretyńskie gry planszowe.

Że niby to takie rozsądne spędzanie czasu wolnego i w ogóle.

Oprócz tego wymyślali sobie jakieś zagadki typu „Co to? Bzyczy i siedzi na suficie”, śmiali się z nich do rozpuku, a zgadująca osoba drapała się w głowę i mówiła, że „to trudne pytanie”, udając,

że się zastanawia.

Rozwiązywali też jakieś rebusy, krzyżówki i inne sudoku.

I cały czas się zachwycali, że są tacy „offline” i w ogóle „cool”.

 

Tej nocy nie mogłam spać.

Śniłam koszmary, tyle ich było, że mało co pamiętam. Ale wspomnienie jednego z tych snów chyba już zawsze będzie przyprawiało mnie o ciary.

 

Siedziałam przy komputerze. Było już bardzo późno. Macoszka spała, miałam chwilę spokoju.

W pewnej chwili jednak usłyszałam kroki na schodach. Były głośne i jakieś takie... złowrogie. Powolne, ale nieubłagane.

Po moich plecach przeszły zimne dreszcze. Zaraz jednak skarciłam się w myślach.

„Co ty, głupiej staruchy się boisz? Chce cię tylko zagonić do łóżka. Pogada trochę i sobie pójdzie”.

Macoszka była coraz bliżej, kroki stały się naprawdę hałaśliwe. I cholernie dudniące.

Swoim zwyczajem zwinęłam to, co akurat robiłam, odsłaniając pulpit.

Nie odwróciłam głowy, ale w tym momencie poczułam, że macoszka stoi w drzwiach. Czułam na plecach jej świdrujące spojrzenie. Przeszywające mnie na wylot. Bałam się na nią spojrzeć.

W końcu jednak się odwróciłam.

Krzyknęłam ze zgrozą.

Macoszka stała nieruchomo, cały czas patrząc na mnie nienormalnym wzrokiem.

Trzymała w rękach czarno-białe zdjęcie mojej matki.

Coś spływało z jej chudych palców. Krew.

Wtedy uśmiechnęła się upiornie.

- Skończysz jak ona – powiedziała powoli nienaturalnie wysokim głosem.

Potem zaczęła drzeć się na cały głos. Był to jednak jakiś bełkot, nic z niego nie zrozumiałam.

 

Nazajutrz niechętnie jadłam przy stole śniadanie. Macoszka oglądała właśnie jakiś głupi program w telewizji, chyba o satanizmie w bajkach dla dzieci, czy jakoś tak.

Ja tymczasem zastanawiałam się, dlaczego tej nocy śniły mi się same straszne rzeczy. Przecież ostatnio nie oglądałam żadnego horroru. Moje rozmyślania przerwał wnerwiający głos starej baby:

- Wujaszek Staszek kończy dzisiaj sześćdziesiąt trzy lata. Trzeba koniecznie do niego przyjechać i dać mu buziaka, żeby wiedział, jak bardzo go kochamy.

Westchnęłam ciężko. Wujaszek Staszek. Ten od Świnki Peppy.

- Nie wystarczy po prostu do niego zadzwonić? - spytałam.

Macoszka przez chwilę nic nie mówiła.

- A co, wolisz cały dzień spędzić przed monitorem? - odezwała się w końcu. – Wujaszkowi będzie smutno. Nie rób mu przykrości na stare lata.

Znowu westchnęłam. Może i bym do niego przyjechała, gdybym choć trochę go lubiła. Poza tym nie chciałam spędzić całego wieczoru na oglądaniu Świnki Peppy razem z nim i jego żoną.

Postanowiłam, że nie odwiedzę ich, choćby się waliło i paliło.

 

Po południu jak zawsze siedziałam przy komputerze. Zupełnie zapomniałam o sprawie, kiedy niespodziewanie weszła macoszka.

- Hanka, gaś komputer. Wychodzimy.

No tak. Macoszka była jedną z tych starych, wnerwiających jędz, które jak się czepną jednej myśli, nie odpuszczą za nic.

Oczami wyobraźni już widziałam nieciekawą, szorstką gębę wujaszka, schylającą się po całusa.

Nie zamierzałam do niego jechać. Wcale nie ze względu na moje domniemane uzależnienie, tylko dlatego, że po prostu nie lubiłam tego człowieka.

- Nie – powiedziałam cicho, ale stanowczo. – Nigdzie nie jadę.

Macoszka przez moment milczała.

- Skończysz jak twoja matka – powiedziała po dłuższej chwili dziwnym, drżącym ze zdenerwowania głosem.

- Nie, ja akurat nie rozmawiam ze świrami – odparłam.

Macoszka głośno przełknęła ślinę.

- Może i nie rozmawiasz – zacisnęła powoli zęby. – Ale i tak zginiesz.

Wyciągnęła zza pleców rękę, w której trzymała nóż.

 

Dzisiaj, gdy to piszę, cała się trzęsę.

Mam wrażenie, że to wszystko wydarzyło się wczoraj.

Kiedy macoszka zbliżała się do mnie z nożem, myślałam, że to już koniec mojego życia.

Na szczęście jednak w ostatniej chwili udało mi się ją odepchnąć, wybiec z domu i zawołać ludzi. Zadzwonili po psychiatryk, macoszka właśnie tam teraz przebywa.

Pod wpływem rozmów z psychiatrą, wyznała, że tak naprawdę to ona zabiła moją matkę,

a historyjka o internetowych świrkach była całkowicie zmyślona przez jej chorą głowę.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Aisak 03.11.2018
    Śmieszne. Zwłaszcza o Świnice Peppie, ale końcówka mogłaby być bardziej z jajkiem.
  • Canulas 03.11.2018
    Fajne. Lekko napisane. Lubię takie rzeczy. Mam jednak zastrzeżenia do trzech rzeczy.

    1.) "- Twoja matka była podobna – westchnęła świszcząco – Też nie chciała robić nic porządnego, tylko gnało ją po necie" - jak wracasz do wielkiej litery, musisz poprzedzić kropką. W tym przypadku po "świszcząco", ale masz taką manierę w kilku miejscach jeszcze.

    2.) po wielokropku powinna być spacja.

    3.) zapis liczb, poza datami, lepiej słownie.


    Ogólnie dam czworeczkę na początek, bo (teoretycznie można się pokumac w fabule), to i tak jest w miarę ciekawie.
  • jesień2018 03.11.2018
    Fajne, choć zastanawiało mnie, gdzie ojczulek (skoro była mama, a jest macoszka). No i końcówkę rozpisałabym szczegółowo i z suspensem, bez dodawania dystansu czasowego ("Dzisiaj, gdy to piszę...) - tu czytelnik przestaje się denerwować, idzie po herbatkę i mało go obchodzi zakończenie, bo wiadomo, że nic strasznego się nie zdarzyło. A można by jeszcze pograć emocjami czytającego :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania