Mądrości przy Hannibalu
Siedząc tuż obok na kanapie
tulisz mnie w swoich ramionach.
Ja szepcze cichutko "kochanie",
Hannibal buja się w strzemionach.
Serial dopiero się rozpoczął,
Hannibal żyły wyrywa chłopcu z nogi.
Troszkę go w tym miejscu napoczął,
zakres przekleństw masz bardzo ubogi.
Kanibal wgryza się w młode ciało,
słychać soczyste mlaskanie.
Ścięgno w zębach to mało,
morderca bierze się za gotowanie!
Nożem do filetowania
zdziera skórę z twarzy.
Bez podsmażania!
Krew się na ogniu warzy...
Puste białka oczu trupa
patrzą w sufit przeszklone.
To z nich będzie jego zupa,
muszą wpierw zostać wyłupione.
Łyżeczka zabiera oceanu oczy,
pusty oczodół świeci czerwienią.
Teraz się trochę w sosie pomoczy...
Tam ścięgna krwią się zarumienią.
I choć kanibalizm nie jest z nami
w tej szarej codzienności,
będziesz kiedyś zjedzony z "honorami",
a ja pozostanę w swojej młodości.
Kochanie byłeś i będziesz mi światem,
nawet gdy dawno Cię robaki zjedzą.
Dla kwiatków tylko nawozem latem,
lecz z grzeczności ludzie tak nie powiedzą.
Ja nigdy nie wejdę do trumny,
w tym pokoju zamieszkam do końca.
Nie wsypią mnie też do żadnej urny,
póki poezja nie zwolni mnie z roli gońca.
Komentarze (14)
I treściowo i literacko.
Natomiast z pewnością nie trzeba choćby na początku pchać się w zaimkozę mnie - twoich, bo to poezja i tylko idiota sobie nie dopowie czego trzeba.
W czwartej masz dwa orty - popraw ;).
np:
"i choć kanibalizm nie jest z nami
w tej szarej codzienności,
będziesz kiedyś zjedzony z "honorami",
a ja pozostanę w swojej młodości."
Nie.
Pozdrawiam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania