Mafia ||One shot

    W ostatnim czasie w Sydney wzniesiono wiele bloków mieszkalnych. W jednym z tych nowopowstałych budynków, nie zniszczonych jeszcze upływem czasu, w mieszkaniu wynajętym na najwyższym piętrze siedział dwudziestoletni mężczyzna, wysoki i szczupły, z poważną miną, wytatuowany na prawym ramieniu, ma czarne włosy postawione na żel. Jego wygląd od razu mówił, że jest arogancki. Mieszkanie, w którym teraz się znajdował, zamieszkuje z przyjaciółmi, którzy należą do jego gangu Scorpions . Mieszkanie jest bardzo dobrze zabezpieczone przez najnowsze systemy ochrony. Był pod tym względem bardzo ostrożny, co w jego fachu było pożądaną cechą. Wybiła godzina siedemnasta, lada chwila do mieszkania powinien przyjść Matthew '' Evil '' Black jeden z jego ludzi, który jest jego najlepszym przyjacielem .Nathan Collins , bo tak się nazywał , wyciągnął papierosa i zapalił go ze smakiem. Zaciągnął się parę razy, po czym usłyszał pukanie do drzwi.

 

 - Wchodź – krzyknął i po chwili w pomieszczeniu, w którym siedział, pokazał się oczekiwany przez niego przyjaciel .

 

 - cześć , – przybili sobie piątkę .

 

- hej. Siadaj i mów, co się dzieje.

 

Nathan Collins wśród przyjaciół , z którymi pracował, był nazywany ''Devil,, . Uważał, że brzmi to lepiej , bardziej złowrogo . Poza tym było bezpieczniej posługiwać się zmienionymi personaliami. Przybyły kumpel usiadł w na krześle po przeciwnej stronie stołu, przy którym siedział Nathan Collins .

 

- Otóż jest problem – zaczął Math - policja zapowiedziała, że od teraz nie będzie cackać , a komendant nie ma zamiaru przestać ścigać każdego kto należy do gangu. Zaczęli ścigać naszych ludzi jak psy i przymknęli naszego dilera i wtykę , Dragona. Mówią, że mają coś na niego, choć nie wiem co, oraz że teraz się im już nie wywinie.

 

- Skurwysyny. O co im chodzi? Co im się nie podoba? Przestały ich interesować zwykli przestępcy czy co? – spytał Nath.

 

- Nie, nie chodzi o zwykłych przestępców ,  to nasz komendant niechce odpuścić . Chodzi o to, że się boją. Ktoś chodzi po mieście z gnatem i strzela do ludzi bez powodu. Jest ponoć siedem ofiar, nie mających nic wspólnego z naszymi interesami, a najgorsze, że jedną z tych ofiar padł policjant. Nikt ważny, jakiś zwykły posterunkowy, ale to przegięło pałkę. Komendant mówi, że nie może ryzykować i chce zwiększyć patrole w mieście .

 

- My? Gwarantuję ci, że my nie mamy z tym nic wspólnego. Z naszej ręki już od dość dawna nikt nie zginął, a policjanta bym nie tknął. Mam za dużo do stracenia, żeby babrać się w takim gównie. My tego nie zrobiliśmy – głos Nathana był opanowany i spokojny, mimo iż wieści od kumpla były niepokojące.

 

- Ja się domyślam, że nic takiego nie kazałeś zrobić, ale policja myśli, że to nasza sprawa. Wszystko złe, co się tu dzieje, jest kojarzone z naszą działalnością.

 

- Dobrze, dzięki ci za informację – rzekł Nath zamyślonym głosem, wręczając przyjacielowi plik stuzłotowych banknotów - już jakoś sobie poradzę z tym problemem. Możesz iść.

 

Math opuścił mieszkanie, a Nathan zatelefonował do innych swoich przyjaciół . Byli to jedeni z najlepszych informatorów i hakerów , „tropicieli” pracujących dla niego. Wezwał obydwoje do wynajętego mieszkania, kazał im być za godzinę. Czekając zapalił kolejną fajkę i nalał sobie whisky do szklanki.

 

     Po niespełna godzinie przybyli oczekiwani kumple. Było po nich widać, że są zadowoleni ze wezwania. Jeden miał na imię Ethan Sakamoto , różnił się głównie tym jest azjatą, druga to Kate black siostra matha, miała długie, brązowe włosy . Przywitali się  ze swoim szefem, tak jak tego wymagała mafijna etykieta, po czym usiedli przy stole.

 

- Czy słyszeliście,  o dokonanych ostatnio w naszym mieście morderstwach?

 

- Tak. Przypuszczamy, że ofiarami były osoby, które w jakiś sposób zalazły tobie za skórę… - uśmiechnął się Ethan . Nath odwzajemnił ironiczny uśmiech, po czym rzekł:

 

- Otóż nie, ja nie mam z tymi ludźmi nic wspólnego. Nie mam pojęcia, kto ich zabił, ale chciałbym to wiedzieć. Dlatego wezwałem was. Jednym słowem, chciałbym was prosić, żebyście znaleźli owego mordercę i przyprowadzili go do mnie. Przypuszczam, iż działa na własną rękę, bo żadna „organizacja” nie zostawiałaby trupów na ulicy, ale jeśli jednak mamy do czynienia z jakąś „organizacją”, to będziemy mieli problem. Oczywiście każdy problem da się rozwiązać – uśmiechnął się znowu, po czym dodał – ale to już nie wasze zmartwienie.

 

Nathan Collins nie lubił nazywać mafią ani swojej, ani żadnej innej grupy przestępczej, dlatego określał je przeważnie słowem organizacja.

 

- Zrobimy wszystko, co będzie trzeba – zaoferowali się z przyjemnością .

 

- Na razie trzeba wytropić tego złego człowieka. Ruszajcie więc.

 

- To nie będzie łatwe, ponieważ nie mamy żadnego punktu zaczepienia, ale zrobimy, co w naszej mocy.

 

- Liczę na was, na pewno wam się to opłaci.

 

Kate i Ethan opuścili mieszkanie, a Nathan dzwoniąc po swojego szofera nalał sobie kolejną porcję whisky. Czekając wypił ją dość szybko, po czym zszedł na dół i wsiadł do czarnego Mercedesa , który właśnie zaparkował pod blokiem. Kazał szoferowi zawieźć się do swojej prawdziwej, bazy.

 

     Kate i Ethan przez parę dni nie wiedzieli, jak mają zabrać się za szukanie mordercy. Analizowali wszystkie fakty, które znali i udało im się wywnioskować parę rzeczy, które mogły okazać się pomocne. Otóż po pierwsze, wszystkie ofiary zabito w nocy, gdy ulice były puste a ludzie ci akurat wędrowali gdzieś po nich samotnie. Po drugie większość ofiar była ludźmi młodymi i byli to sami mężczyźni. Po trzecie i najważniejsze, sześciu ze wszystkich siedmiu zabitych zostało zamordowanych w dzielnicy ***, można więc było przypuszczać, że kolejny młody mężczyzna również padnie ofiarą w tej dzielnicy. Ethan i Kate postawili hipotezę, że zabójca atakuje tych ludzi tylko po to, by ich okraść.

Nie były to żadne przemyślane morderstwa, po prostu jakiś psychopata napadał z pistoletem na ludzi i strzelał im przeważnie prosto w głowę, a trupy zostawiał na ulicy, nie sprzątając nawet po sobie. Ethanowi udało się także dowiedzieć, że przy pozostawionych ciałach nigdy nie znajdowano portfeli, telefonów ani żadnych wartościowych rzeczy. Musiały więc być to morderstwa na tle rabunkowym.

 

     Po całym Sydney kręciło się teraz mnóstwo policjantów, najwięcej oczywiście ,w środku miasta oni też odkryli, że tutaj padło najwięcej ofiar. Chodzili bezradnie, nie wiedząc, jak zabrać się za szukanie przestępcy. Zatrzymywali ludzi na ulicy i przeszukiwali ich, w nadziei znalezienia przy nich pistoletu, z którego dokonano strzałów do ofiar. Wynikiem przeszukań było jedynie zatrzymanie wielu ludzi mających przy sobie narkotyki, ale nie o to przecież chodziło. Jednak Nathanowi przeszukania te nie były na rękę, ponieważ duża część ludzi zatrzymanych przez policję za posiadanie narkotyków, należała do pracujących dla niego dealerów. Ponaglił więc Ethana i Kate , by przyspieszyli trochę poszukiwania. Znaleźli już punkt zaczepienia, zagadywali teraz kręcących się w nocy po mieście młodych chłopaków. Podawali im numer telefonu i kazali pod niego dzwonić, gdyby ktoś próbował ich napaść lub gdyby widzieli napad na kogoś innego. Obiecali dużą nagrodę za pomoc w schwytaniu zabójcy. Metoda ta okazała się skuteczniejsza niż policji, gdyż po niecałym tygodniu morderca został schwytany przez Kate i Ethana , a policja początkowo nawet o tym nie wiedziała i kontynuowała własne poszukiwania.

 

  Nathan i trzech około dwudziestoletnich chłopaków z miasta umówiło się na wieczorne spotkanie pod blokiem. Zakupili skrzynkę piwa, jak zawsze na takie spotkania i usiedli na ławce koło placu zabaw. Pili, rozmawiali głośno, śmiali się. Impreza była udana. O godzinie drugiej w nocy, gdy byli już podpici, Nath udał się chwiejnym krokiem za blok. Zaczął  śpiewać, gdy nagle poczuł coś zimnego i twardego na skroni.

 

- Dawaj kasę i telefon, gnoju, bo zabiję jak psa – syknął mu do ucha jakiś człowiek w kapturze, który podkradł się do niego niezauważony. Chłopak w pierwszej chwili nie pomyślał, że może być to ów morderca, o którym było ostatnio tak głośno.

 

- Spierdalaj – warknął do napastnika i zaczął szykować się do walki, lecz zauważył, że ma do głowy przystawiony pistolet.

-Stój spokojnie albo będzie po tobie.

Nath musiał zachować zimną krew, jeżeli chciał żyć. Nagle napastnik uderzył Nathana w głowę i zaprowadził go do auta i odjechał z pieskiem opon.

 

Następnego dnia

 

- Coś się stało z Nathanem , nigdzie nie można go znaleźć. Póki się nie dowiemy, co się z nim dzieje, ja przejmuję stery – powiedziała  siostra natha .

 

 - Czy miał z kimś na pieńku? Ktoś mógł go sprzątnąć? A może po prostu zapił za mocno wczoraj na spotkaniu i jeszcze śpi? Chociaż to nie w jego stylu…

 

 - Właśnie, przecież ty go wczoraj odwoziłeś ze spotkania. Ostatni go widziałeś – rzekł math z  do shofera.

 

 Shofer zaniepokoił się lekko, myślał, że nikt nie wie o tym, iż wczoraj odwoził szefa ze spotkania.

 

 - No, tak… Odwiozłem go do domu i tam zostawiłem… Potem go nie widziałem – Kierowca starał się mówić pewnie, lecz nie do końca mu to wyszło.

 

 - Więc nie wiesz, co się mogło z nim stać? – dopytywał Ethan .

 

 - Nie mam pojęcia – powiedział kierowca – dajcie mi spokój. Zamiast pierdolić, lepiej weźcie się za szukanie go. Jazda!

 

 Przyjaciele rozeszli się, lecz trochę zdziwiło ich zachowanie Shofera . Math postanowił zawiadomić Jacksona (kuzyna Nathana) o zajściu. Mimo, iż powiedziano mu, że na ten numer może dzwonić tylko w naprawdę wyjątkowych okolicznościach, wykręcił go i rzekł:

 

 - cześć Jackson , sorry , że niepokoję, ale zdarzyło się coś dziwnego. Nathan , gdzieś zniknął. Byliśmy z nim umówieni i nie przyjechał, zamiast niego przybył Shofer Bain i powiedział nam, że teraz on zajmuje jego miejsce. Wydało mi się to trochę dziwne, bo on go wczoraj wieczorem odwoził do domu, a jak go o to pytaliśmy to był jakiś… dziwny. Taki jakby zakłopotany. Chciałem tylko ciebie ostrzec i spytać, co mamy robić, czy słuchać Baina póki Nathan się nie znajdzie, czy może mianować  jego zastępcą kogoś innego?

 Jackson zastanowił się chwilę, po czym odpowiedział:

 

 - Na razie go słuchajcie, ale informujcie mnie o jego ruchach. A jutro się z nim spotkam i dowiem się, co jest grane.

 

 - Dobra – rzekł  Math po czym zakończył połączenie.

 

 Jackson również był trochę zaniepokojony sytuacją, zwłaszcza, iż znał charakter Baina i wiedział, że jest on zdolny do wszystkiego. Pomyślał sobie, że mimo, iż był dobrym zabójcą, to może błędem było zatrudnianie go. Żeby tylko nie narobił kłopotów.

 

      Tego samego dnia wieczorem do Jacksona znów zadzwonił telefon. Był to człowiek, który przekazywał mu poufne informacje od przekupionych policjantów.

 

 - Witam, Jackson . Mam złe wieści. Niespełna godzinę temu policja znalazła w lesie Samochód Nathana Collinsa , cały zabryzgany krwią. Przypuszczają, że Collins komuś podpadł i zginął w gangsterskich porachunkach.

 

 - Dzięki za informację – Jackson odłożył słuchawkę.

 

 Teraz już wiedział, co zaszło. Bain poprzedniego dnia odwoził Nathana do domu, a teraz Nath zniknął. Znaleziono w lesie samochód, którym był odwożony przez Baina, w dodatku cały zabryzgany krwią. Wniosek nasuwał się sam. Dobrze, że Bain nie wiedział o tym, że on się już wszystkiego domyślił, dzięki temu łatwiej będzie się go pozbyć. Gdyby wiedział, że Jackson wie, na pewno zniknąłby gdzieś i znów atakował ludzi z ukrycia, a tak  wezwie go po prostu do swojej siedziby i po cichu załatwi sprawę. Tak, jutro pozbędzie się problemu…

 

      Shofer Bain przez cały dzień był dowódcą grupy. Był z tego dumny, kazał swoim ludziom zwracać się do siebie per „Franco”. Tak łatwo dobrał się do władzy i władza ta tak mu się spodobała, iż pomyślał, że kiedyś zostanie kimś, kto we własnej mafii nazywałby się „Franco'', czyli szefem wszystkich szefów, takim jak Nathan Collins. Wykończył Collinsa i zajął jego miejsce, więc pomyślał sobie, że by zająć miejsce jego kuzyna Jacksona który ma władzę nad największą mafią w Sydney , wystarczy pozbyć się również jego. Kiedy więc następnego dnia zadzwonił do niego sam Jackson , w jego głowie zaczęła błądzić już myśl o zabójstwie. Wezwał go do swojego mieszkania, więc była to świetna okazja do wykończenia go. Pomyślał jednak, że może to trochę za szybko, że tylko jeden dzień dowodził swoią mafią , a już miałby zostać szefem wszystkich mafii w Sydney . Mogłoby to trochę podejrzanie wyglądać. Zaczął się zastanawiać, czego też Jackson może chcieć od niego. Przypuszczał, że wezwanie to zapewne ma związek z zabójstwem Collinsa . Może Jackson chciał oficjalnie ogłosić go nowym szefem grupy? Może chciał dać mu jakieś wskazówki co do zarządzania grupą? Pomyślał sobie jednak, że to wszystko byłoby za proste. Zaczął się niepokoić, że Jackson może jego podejrzewać o to zabójstwo. Pewnie będzie zadawał mu jakieś podchwytliwe pytania, a Franco nienawidził takich przesłuchań. Znów zaczęła świtać mu w głowie myśl o wykończeniu Jacksona już teraz. Nic prostszego, wchodzi do mieszkania, wyciąga gnata, strzela mu w łeb i cześć. Gorzej tylko, jeśli byliby tam również jacyś jego ludzie… Wsiadł do samochodu i ruszył w stronę siedziby Jacksona . Gdy dojechał na miejsce, zobaczył, że nigdzie w pobliżu nie ma żadnych „firmowych” aut organizacji, czyli nikogo akurat nie ma w mieszkaniu Jacksona oprócz niego samego. Czyżby była to jakaś pułapka? Może specjalnie zaparkowali gdzieś dalej, żeby go zmylić? „O czym ja myślę” – skarcił sam siebie – „na pewno nie chciałoby się im bawić ze mną w takie gierki, przecież nie wiedzą nic o moim planie”. Ruszył po schodach w górę. Nim dotarł na ostatnie piętro, zdążył naładować pistolet i założyć tłumik. Już wiedział, że Jackson za chwilę zginie z jego rąk. Nim zdąży go o cokolwiek spytać, dostanie kulkę w łeb. Jeśli potem sprawy obrałyby zły obrót i ktoś zacząłby go podejrzewać, to najwyżej zniknie i tyle. Zapukał do drzwi.

 

 - Proszę – usłyszał gdzieś z oddali w środku.

 

 Nacisnął klamkę i wszedł. Drzwi do dużego pokoju, który był gabinetem szefa, były otwarte. „Szykuj się na śmierć, Jackson ” – pomyślał sobie i przeszedł przez korytarz. Stanął w progu gabinetu i zobaczył, że Jacksona w nim nie ma.

 

 - Tu jestem – usłyszał z drugiego końca pokoju.

 

 Zauważył drzwi, które były po przeciwnej stronie gabinetu. To zza nich dobiegał głos. Podszedł do nich z wyciągniętą przed siebie ręką, trzymającą pistolet. Miał zamiar wejść i od razu oddać strzał. Stanął przy drzwiach i wyciągnął drugą rękę, by je otworzyć. Nie zdążył jednak tego zrobić. Usłyszał tylko ciche pyknięcie i poczuł nagle przeszywający ból w brzuchu . Sparaliżowało go, czuł, jak wypływa z niego krew, jak nalatuje mu ona do ust, po czym z nich wypływa. Potem usłyszał kolejne przyciszone przez tłumik strzały, a po każdym z nim przeszywał go ból w innej części ciała. Zdał sobie sprawę, że Jackson właśnie go rozstrzeliwuje na strzępy. Pociski przebijały cienkie drzwi, po czym wbijały się w ciało Shofera ''Franco'' Baina . Już nic nie dało się zrobić. Pistolet wypadł mu z dłoni, Franco osunął się na kolana. Ciężko łapiąc powietrze pomyślał sobie, że to zapewne ostatni oddech w jego życiu. Tak też było. Usłyszał ostatni strzał, który trafił go w głowę, po czym zapadł się w nicość.

 

                         KONIEC

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Ja śpię 04.09.2017
    No tak.

    Fabuła to tak 7/10. Zraziły mnie te "systemy ochronne w mieszkaniu", bo to trochę popsuło mi realistyczną wizję.

    Dialogi. Pisane są chyba dobrze, ale zamiast zwykłuch myślników powinny być pauzy.

    Jak przenosisz coś w czasie to chyba można zrobić dwie linijki odstępu, ale między normalnym tekstem, a dialogiem powinien być tylko jeden enter.

    Chyba nikt na tym portalu nie jest profesionalistą i wiadomo, że czasem może się coś pomieszać. Pisz, ćwicz, ucz się.

    Pozdrawiam. Nie wiem czy wystawić 3 czy 4

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania