Magadan*

1. Pamiętam północny ten port,

We mgle widok statków ponurych,

Po trapie na pokład wganiali

W te mroczne i zimne ładownie.

 

2. Od sztormu burzyło się morze,

Cierpieli od fal katorżnicy,

Przed dziobem, w dali Magadan,

Tej kołymskiej ziemi stolica.

 

3. Tysiąc kilometrów tajgi

I zewsząd zew wilków dochodzi,

samochód nie znajdzie tu dróg,

tam brodzą po bagnach jelenie.

 

4. Przeklęta ty nam, Kołyma,

nazwali cię "czarną planetą",

Wolności tu nam nikt nie da,

A powrót to jak rzut monetą.

 

5. Ja wiem, że już na mnie nie czekasz,

I listy me rwiesz bez czytania,

Jak skończy rozłąki się czas

I wrócę, to już mnie nie poznasz.

 

*Tłumaczenie z języka rosyjskiego pieśni łagierników

Średnia ocena: 3.9  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (17)

  • Zdzisław B. 30.01.2017
    PS. Muszę dopowiedzieć, że kiedyś tłumaczyłem tę pieśń dla Ukraińca, mieszkającego w Polsce - barda-pieśniarza, gitarzysty, malarza, rzeźbiarza... Śpiewa Wysockiego lepiej niż Wysocki... oczywiście według mnie. Wpierw zaśpiewał pieśń w oryginale, ja na żywo tłumaczyłem, dbając o rymy i o długość wersów, oraz bez "wypełniaczy": te, tej, tam, tu.
    Odrzucił, twierdząc, że w oryginale rosyjskim jest to pieśń mroczna, surowa i prosta, ułożona i śpiewana przez łagierników; nie może być "ładna", gdyż taka byłaby złym tłumaczeniem. Powyższą wersję od razu zaakceptował, zaśpiewał przy gitarze i... przyznałem mu rację. Odczułem tę pieśń.

    Jednym słowem - wiersze a pieśni czasem inaczej trzeba pisać. Interpretacja wykonawcy jest podstawą.
  • Pasja 30.01.2017
    Wysocki to Wysocki i jest nie powtarzalny. A tłumaczenia zawsze będą inne.Piękna chociaż smutna tak jak pomnik Maska Smutku. 5 Pzdr
  • Pasja 30.01.2017
    Niepowtarzalny
  • Zdzisław B. 30.01.2017
    Ten Ukrainiec jest m.in. autorem statuetki, którą wręcza się na corocznym konkursie pieśni Wysockiego w Warszawie. Oczywiście, że Wysocki jest niepowtarzalny :) Ten Ukrainiec też jednak ma bardzo podobny, ochrypły głos ... że ho ho ;)

    Najbardziej żałuję, że nie zapisałem oryginalnych słów po rosyjsku i mojego pierwszego tłumaczenia (z rymami). Robiliśmy jednak, tłumaczenie, jak pisałem, "na żywo" - śpiewał po rosyjsku, ja tłumaczyłem, on próbował zagrać i zaśpiewać. Nie zdążył nagrać w studio, musiał wyjechać w celach zawodowych. Może jeszcze będzie okazja ;)
  • Pasja 30.01.2017
    Zdzisław B. Teatr Nowy w Krakowie ma ciekawy repertuar, Powrót do ZSRR i byłam ostatnio na Wysockim, cudo. Lubię takie klimaty. Szkoda, że nie napisałeś oryginału. Zdrowia
  • Zdzisław B. 30.01.2017
    pasja
    Kiedy wróci, postaram się zapisać oryginał. No i... znajdzie się małe studio, aby nagrał wykonanie :)
  • Pan Buczybór 30.01.2017
    Klasyk. Chyba. 5
  • Zdzisław B. 30.01.2017
    Stara pieśń (w sensie - z tamtych, tragicznych czasów).
  • Freya 31.01.2017
    Taka już jest domena dziejów historii, że niektóre jej aspekty da się przekazać najpełniej dzięki pieśniom. "Archipelag Gułag" czy "Imperium" na pewno czytałeś, ale niewiem czy trafiłeś książkę Tadeusza Husaka "Zakola pamięci Sybiraka wspomnienia i refleksje". To jest pan, który opisał swoją historię w tym temacie - no i nie tylko.
    Prześladowanie własnych obywateli nie jest niczym niezwykłym, szczególnie gdy zmiany ustrojowe robi się siłowo. Mnie najbardziej ruszyło pozbycie się po ll wojnie św. okaleczonych żołnierzy, których było multum i stanowili duży procent ogółu społeczności. Ale zaczynali psuć radosny wizerunek zwycięskiego ZSRR.
    Niedawno pokazała się kniga dotycząca "polskich obozów koncentracyjnych" (myślę że śledzisz temat), bo to również daje wiele do myślenia. Pzdr ;)
    Ps.
    A ten pan, jeśli żyje tak jak Wysocki, to spotkanie może być problematyczne.:)
  • Zdzisław B. 31.01.2017
    Nie, Freyo, tych nie czytałem, ale wiele innych o podobnej tematyce. Mam jeszcze multum książek do przeczytania, czekają w kolejce na półce.
    Prześladowanie własnych obywateli jest normą w każdej dyktaturze, począwszy od "rewolucja pożera własne dzieci" po utrzymywanie w strachu całego społeczeństwa. Natomiast sprawa pobycia się z ulic największych miast b.ZSRR na przełomie lat `40/50 inwalidów wojennych to jedna z kolejnych czarnych kart władzy stalinowskiej. Słyszałaś o "samowarach"?
    Co do obozów koncentracyjnych - pierwszym był w USA, stworzony w latach wojny secesyjnej dla jeńców-konfederatów. Kolejne (już w znanym pojęciu - dla ludności cywilnej Burów, od dzieci po starców i kobiety) stworzyli Anglicy na terenach dzisiejszej RPA, w czasie wojen burskich. Natomiast był obóz i u nas za Piłsudskiego - Bereza Kartuska, dla przeciwników politycznych, osadzonych bez złamania prawa, bez wyroku sądowego, decyzją administracyjną. Taka to i historia...

    PS. "Ten pan" nie żyje jak Wysocki :) Ma rodzinę, żonę Polkę, żyje z wykonywania obrazów, rzeźb itp. A że śpiewa jak Wysocki i uwielbia jego repertuar... ja też bardzo lubię :)
  • Freya 31.01.2017
    Zdzisław B. Mam na myśli zupełnie nową książkę w tym temacie z tego roku: "Mała zbrodnia. Polskie obozy koncentracyjne" Marek Łuszczyna - to jest o tym co robiono po 1945r. w Polsce. A "samowary" o co kaman, bo nie kojarzę? ;)
  • Zdzisław B. 31.01.2017
    Freya
    Ach, źle zrozumiałem.
    "Samowarami" nazywano w b.ZSRR, po wojnie, inwalidów wojennych bez rąk i nóg, wożonych na taczkach przez niewidomych inwalidów. Dobierali się w tandemy - jeden miał wzrok, drugi ręce i nogi do pchania taczki...
  • Freya 01.02.2017
    Zdzisław B. Ok... to mi przypomniało o pewnym aspekcie wojny afgańskiej 79÷89, gdzie jedną ze stron były wojska radzieckie. Wpadła mi kiedyś taka książka opisująca tamto pole walki - coś jak relacja uczestnika strony radzieckiej. Opisy były bardzo brutalne, ale zapewne właśnie dlatego, że tak było. Otóż afgańczycy m.in. często nie zabijali przechwyconych żołnierzy radzieckich, tylko obcinali im ręce i nogi i, opalali kikuty aby powstrzymać ich wykrwawienie, albo części ciał ukrywali w niedostępnych miejscach. To nie były jakieś spektakularne przypadki, tylko planowa metoda zastraszania Rosjan i była ona bardzo skuteczna, ponieważ przeważnie woleli oni samobójczą śmierć niż wpaść w obce ręce. Natomiast dowódcy radzieccy musieli bardzo ściśle rozliczać się z liczby żołnierzy do tego stopnia, iż trzeba było wracać na pole walki choćby po to, aby zabrać zwłoki albo ich fragmenty. Określano to pojęciem "gruz" i wysyłano w skrzyniach damoj. Oczywiście partyzanci wykorzystywali ten schemat kontynuując walkę z przygotowanych pozycji. I niewiadomo co potem działo się z tymi "uratowanymi", a do rodzin leciał list, że zaginęli w akcji i już.
    Twgl. ta książka była bardzo śmiała i pełna goryczy. Przy czym nie chodziło o pokazanie afgańczyków z jakiejś upiornej strony, no bo wiadomo - wojna. To było miejsce w którym postanowiły załatwić swoje interesy inne mocarstwa, a żołnierze radzieccy musieli wykonywać rozkazy i teges. ;)
  • Zdzisław B. 01.02.2017
    Freya Możliwe, że czytaliśmy tę samą książkę. Nie pamiętam tytułu, to były właśnie wspomnienia radzieckiego, zwykłego żołnierza. Opisywał te "praktyki" duchów (mudżaheddinów). Nie tylko o obcinaniu rąk i nóg, ale i... kiedyś poszli na pomoc jakiemuś okrążonego oddziałkowi. Kiedy dotarli i odbili wzgórze, zobaczyli swoich poległych towarzyszy walki. Wielu z nim Afgańczycy rozcięli brzuchy, wyciągnęli wnętrzności i rozciągnęli na kolczastych krzakach (miało to nawet swoją nazwę).
    Trumny z poległymi wysyłano jako "gruz 200" (ładunek 200), natomiast samoloty wywożące poległych "czarnymi tulipanami".
    Straszna wojna, zwłaszcza że spotkały się dwie cywilizacje i dwie kultury. Nie lepiej jest tam i teraz, tylko dzisiaj jest mniej spektakularna dla mediów.
  • Margerita 04.02.2017
    pięć
  • Zdzisław B. 04.02.2017
    :) Pozdrawiam i życzę weny.
  • Margerita 04.02.2017
    Zdzisław B.
    Dziękuję dziś dodałam nowe opowiadanie Ola projektantką mody zapraszam zostało napisane według planu.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania