Poprzednie częściMajor Konstanty Kuzniecow NKWD

Major Konstanty Kuzniecow Część IV

Major Kuzniecow

Część IV

Nagle odgłos wybuchu przerwał Kuzniecowowi opowieść.

Chwilę później podbiegł do nich przestraszony sierżant.

– Czołgi, towarzyszu kapitanie. Musieli się przebić!

– Gdzie, do cholery?

– Tam. – Sierżant wskazał na pole przed nimi.

Zajcew momentalnie wskoczył na stertę cegieł, wyciągnął lornetkę i skierował na pole. Po chwili zobaczył niemieckie Panzer IV. Naliczył pięć.

– Kurwa!!! Przedarli się. Do budynku, natychmiast. Nudziło się wam za biurkiem, majorze. Jeszcze możecie żałować, że tam nie zostaliście. Jednak, ku zdziwieniu kapitana, Kuzniecow nie okazał strachu. Nawet nie biegł, tylko spokojnie maszerował za kapitanem. Kiedy weszli do środka, pierwsze pociski już wybuchały przed budynkiem.

Zajcew z prędkością karabinu maszynowego zaczął wydawać rozkazy i nikogo, nawet Kuzniecowa, nie dziwiło, że robi to on, a nie dowódca batalionu. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że kapitan ma największe doświadczenie i dlatego bez szemrania wykonywali jego polecenia. Oficerowie i żołnierze momentalnie zajęli pozycje przy oknach, a radiooperator wzywał pomocy na wszystkich kanałach. Nie wiadomo skąd pojawiły się dwa karabiny maszynowe, ustawiono je na stole, który podciągnięto pod okno. Wszystko trwało nie więcej jak dwie, trzy minuty. Byli gotowi do walki. Widać było, że to doświadczeni żołnierze. Niestety, było ich raptem dwudziestu. Niewiele, zważywszy na czołgi i idącą za nimi przynajmniej kompanię esesmanów.

Kapitan pociągnął za rękę majora.

– Towarzyszu majorze. Umiecie strzelać z T-34?

– Jasne. – Kuzniecow, co prawda, dawno już tego nie robił, ale miał nadzieję, że pewnych rzeczy się nie zapomina.

– Dobrze. Widzicie te krzaki, tam za resztkami drewnianej budy. – Zajcew pokazał odległe od nich jakieś pięćdziesiąt metrów resztki zagajnika.

– Widzę.

– Tam stoi nasz czołg. Ma zniszczone gąsienice i spalony silnik, ale działo ma sprawne i zapewne sporo pocisków. Spróbujemy? – Zajcew spojrzał na majora NKWD. Ten krzyknął: – Prowadź.

Wyszli przez okno i nisko pochyleni zaczęli biec. Na szczęście budynek oraz resztki innych zabudowań osłaniały ich na tyle, że Niemcy ich nie dostrzegli. Jednak musieli uważać na padające coraz bliżej pociski wystrzeliwane z czołgów. W pewnym momencie Zajcew złapał Kuzniecowa za rękę i wręcz rzucił nim o ziemię. Kilka sekund później tuż obok wybuchł pocisk. Major leżał nieruchomo, przez chwilę nie mogąc się pozbierać.

– Jak…?

Zajcew tylko machnął ręką.

– Idziemy, szybko, to jeszcze tylko kilka metrów. – Głos kapitana był, o dziwo, bardzo spokojny.

Po kilkunastu metrach dopadli do czołgu. Otworzyli właz i wskoczyli do środka.

– Zajmijcie się działem, zobaczcie, czy wszystko działa. Obróćcie wieżę. Ja spróbuję wywołać kogoś przez radiostację. Ten czołg należał do dowódcy batalionu. Miał nową i mam nadzieję nadal sprawną radiostację.

Kuzniecow się rozejrzał. Zobaczył sporo pocisków przeciwpancernych oraz odłamkowych. Znalazł odpowiednią rączkę i zaczął z całych sił nią kręcić. Wieża czołgu powoli zaczęła się obracać w kierunku, skąd nadjeżdżały niemieckie czołgi.

– Wieża sprawna! – krzyknął.

– Cholera, ktoś wymontował radiostację. – Głos Zajcewa był ledwie słyszalny.

– No to na tyle, jeśli chodzi o łączność – odparł Kuzniecow.

– Załadujcie przeciwpancernym – usłyszał. Przez moment zastanawiał się, jak to zrobić. W końcu się udało.

– Jest przeciwpancerny.

– Dacie radę wycelować do tego najbliższego na godzinie jedenastej?

Kuzniecow przez chwilę milczał. Wiedział, co i jak zrobić, ale nie miał doświadczenia. Przeszedł tylko podstawowe szkolenie, ale z takiego czołgu strzelił nie więcej niż dwadzieścia, może trzydzieści razy, i to na poligonie, gdzie nikt go nie poganiał. A do tego wtedy strzelał do stojącej makiety, a teraz miał przed sobą szybko przemieszczający się cel.

– Zajcew, nie dam rady, nie strzelałem nigdy do jadącego czołgu – krzyknął do kapitana. Nie było sensu zgrywać bohatera. Wiedział, że jak nie trafi za pierwszym razem, kolejnego może już nie być.

– Dobra, odsuńcie się. – Kapitan chyba się tego spodziewał, bo nie wyraził zdziwienia.

Szybko zamienili się miejscami. Zajcew spojrzał przez peryskop i zaczął celować. Robił to tak sprawnie, że Kuzniecow patrzył jak urzeczony.

– Uwaga, strzelam. – W tym samym momencie działo wystrzeliło. Obaj spojrzeli przez peryskop. Po chwili zobaczyli, że pocisk wybuchł kilka metrów od najbliższego czołgu. Panzer IV stanął i zaczął obracać wieżę. Zajcew, widząc to, natychmiast załadował kolejny pocisk i coś tam pokręcił przy celowniku. Strzelił, zanim załoga niemieckiego czołgu nakierowała na nich swe działo.

Tym razem trafił. Kłęby dymu pokazały się wokół ich wieżyczki. Kapitan strzelił jeszcze raz, dobijając wroga. Jednak drugi niemiecki czołg, widząc, co się dzieje, zdążył nakierować działo i strzelić. Pocisk wybuchł tuż obok nich. Pojazd się zatrząsł.

– Nie trafili. – Zajcew nawet w takim momencie potrafił się uśmiechnąć. Jednak kolejnym razem on także nie trafił, a po chwili poczuli uderzenie. W środku pojawił się dym.

– Wiejemy? – Kuzniecowa przeszedł dreszcz strachu.

– Nie, to tylko rykoszet. – Kapitan lekceważąco machnął ręką.

– Jeszcze jednego załatwimy, nim nas wykurzą z tego pudła.

Major nic nie powiedział. Musiał przyznać, że podziwiał opanowanie i odwagę Zajcewa. On już by stąd uciekł.

– Patrzcie, następny dostał. – W tym samym momencie trafił w nich pocisk wystrzelony z bardzo bliska. Czołgiem zatrzęsło, a w środku pojawił się ogień.

– Cholera, musiał nas zajść z boku. Uciekamy, tu już nic nie zdziałamy. – Zajcew otworzył górny właz. Natychmiast zabębniły po nim pociski.

– O kurwa, tędy nie wyjdziemy!!! – Kapitan szybkim ruchem zamknął właz.

– A może przednim, zasłaniają go krzaki. – Kuzniecow pomyślał o tym już chwilę po pierwszym trafieniu.

– Zobaczymy, ale oni walą seriami po całym czołgu. – Widać było, że kapitan nie jest przekonany do jego pomysłu.

– Zajcew, wolę to, niż tu spalić się żywcem. – Major wskazał na języki ognia.

Kapitan powoli uchylił przedni właz i ostrożnie wyjrzał. Rzeczywiście, okalały go wysokie krzaki i Niemcy, włazu nie widzieli. Co prawda, pociski uderzały o przód maszyny, ale można było spróbować. W czołgu było już gorąco i ogień w każdej chwili mógł spowodować wybuch paliwa albo amunicji.

– Majorze, wychodzę pierwszy. – Zajcew kopnął właz, który całkowicie się otworzył, i wyczołgał się szybko na zewnątrz.

Kuzniecow, nie zwlekając, zrobił to za nim. Zajcew podniósł nieznacznie głowę i zobaczył dwa niemieckie czołgi i około dwudziestu esesmanów, którzy zawzięcie do nich strzelali.

– Oni myślą, że nadal jesteśmy w środku! – krzyknął do ucha majora. Chwilę później kolejny pocisk uderzył w ich czołg. Poczuli potężny wstrząs, a potem T-34 stanął w ogniu.

– Musimy uciekać, zaraz wybuchnie! – krzyknął Zajcew i zaczął się czołgać.

Kuzniecow ruszył za nim. Sytuacja nie wyglądała dobrze. Tuż nad nimi śmigały setki pocisków. W każdej chwili mogli zostać trafieni. Majora po raz pierwszy ogarnął strach, jednak starał się skupić tylko na tym, żeby poruszać się tak nisko, jak to tylko możliwe. Teraz wrak czołgu osłaniał ich przed ostrzałem. Po kilku minutach Zajcew doczołgał się do ruin. Kuzniecow również tam dotarł, choć ledwie żywy. Tu przynajmniej byli całkowicie osłonięci. Zanim major doszedł do siebie trwało to dobre kilka minut. Spojrzał na Zajcewa i zapytał:

– I co teraz?

– Sam nie wiem. Do budynku sztabu nie dojdziemy. Oni tam jeszcze się bronią, ale jeśli szybko nie nadejdzie pomoc, zginą, bo esesmanów jest zbyt wielu. Tutaj też nie możemy zostać, bo w każdej chwili mogą nas odkryć. Nie mam zamiaru żywy wpaść w ręce tych drani. Wiem, co robią z jeńcami, a szczególnie takimi jak oficerowie NKWD. – Tu wskazał ręką na mundur Kuzniecowa.

– Ja też to wiem. Myśl, Zajcew, w tobie nadzieja. Zbyt długo siedziałem za biurkiem i już odwykłem od walki. Oni nie mogą się dowiedzieć, czego tu szukam, a właściwie szukamy. To zbyt ważne dla wszystkich.

Kapitan spojrzał na oficera NKWD takim wzrokiem, jakby chciał go zabić oczami.

– Ważne, ważne. Przez was, cholera, zawsze są same kłopoty. Musieliście tu przyjechać akurat teraz?

Kuzniecow nic nie odpowiedział, ale sytuacja rzeczywiście zdawała się bez wyjścia. Wokół pełno Niemców, a ich tylko dwóch i mieli raptem dwa pistolety.

– Zajcew, bez filozofii, musimy jakoś się wydostać.

– Wiem o tym, ale, kurwa, nie wzięliśmy żadnej broni, a co zwojujemy z dwoma pistoletami. Macie, chociaż do nich naboje? – Pytanie zabrzmiało ironicznie.

– Mam, ale tylko jeden magazynek – odparł Kuzniecow po chwili.

 

* * *

 

– Towarzyszu generale, Niemcy zaatakowali na odcinku trzeciego batalionu, a tam pojechał ten major NKWD. – Kapitan Walcew wyglądał na przerażonego.

– Jasna cholera. – Dowódca dywizji złapał się za głowę. Wiedział, że jak major zginie, to dopiero rozpęta się tu piekło. Śmierć wysokiego oficera NKWD to coś znacznie gorszego niż walka z Niemcami. Musiał zareagować natychmiast, o ile już nie było za późno.

– Walcew, weźmiecie wszystkie odwody, a także kompanię sztabową i wszystkie czołgi, które są sprawne. Musicie tam szybko dotrzeć. Najważniejszy jest enkawudzista. Mam nadzieję, że jeszcze żyje i że zdążycie. Jeśli zginął, to sami wiecie, co nas czeka.

– Tak jest. – Kapitan wybiegł z pokoju.

Generał Wiaczesław Soborow usiadł i skrył twarz w dłoniach. To, co się stało, mogło być dla niego i jego ludzi zgubne w skutkach. Wiedział, co oznacza dla nich śmierć Kuzniecowa. Oczami wyobraźni widział już hordę oficerów NKWD, śledztwo, a potem albo rozstrzelanie, albo w najlepszym przypadku degradacja i wyrok skazujący na ciężkie roboty gdzieś daleko na wschodzie. Soborow już raz to przeżył i na wspomnienie tamtych dni ciągle ciarki przechodziły mu po plecach. Dwa lata w łagrze były piekłem. Obóz położony w tajdze, drewniany barak, w którym było bardzo zimno, mały piecyk nie wystarczał, by go ogrzać. Codziennie dwanaście godzin ciężkiej pracy w lesie, w śniegu po pas, często w temperaturze minus trzydzieści stopni i niższej. Wracając, wieźli na wozie tych, którzy albo zamarzli, albo zginęli w wypadku, albo zostali po prostu zastrzeleni przez fanatycznych strażników.

To, że przeżył to piekło, graniczyło z cudem. Wielu byłych oficerów, w tym dwóch generałów, nie doczekało wolności. On miał szczęście. Po niezbyt udanej dla Armii Czerwonej wojnie z Finlandią jego dawny znajomy Siemion Timoszenko wyjednał dla niego u Stalina zwolnienie i częściową rehabilitację. Dzięki temu został dowódcą pułku, a później awansowano go do stopnia generała i objął dowództwo dywizji. Wydawało się, że jego dalsza służba będzie przebiegała bez zakłóceń i tak było aż do dzisiaj. Teraz świat znowu stanął na głowie. Nagle pomyślał o Zajcewie i iskierka nadziei pojawiła się w jego umyśle.

– W tobie nadzieja, kapitanie – powiedział głosem cichym i smutnym.

– Jasna cholera, że też musiał tu przyjechać akurat teraz. – Generał walnął pięścią w stół.– A Niemcy jakby o tym wiedzieli.

Soborow podszedł do okna. Zobaczył jadące szybko czołgi T-34, a także kilka ciężarówek wypełnionych żołnierzami. Przyglądał się i miał nadzieję, że zdążą. Nic więcej nie mógł zrobić. Jego dalsze życie zawisło w próżni, a czas się zatrzymał.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Ayano_Sora 01.04.2018
    No i wreszcie trafiłam! Nareszcie, po kilku nieudanych próbach udało mi się znaleźć opowiadanie, które mogę dodać śmiało do zakładki "historyczne". Co prawda czasy, w których piszesz do moich ulubionych nie należą, ale nie da się ukryć, że są to momenty w historii bardzo ciekawe i ujmujące.
    Jak dobrze, że nie ma dialogów typu "ping-pong". Opisy są przyjemne, dzięki którym gładko się przechodzi - ba, przepływa! - przez tekst. Prawda, tam gdzie jest akcja jest ich mniej albo są minimalne, ale to właśnie o to chodzi, aby wyczuć chwilę i utrzymać dzięki temu napięcie. Dobrze Ci to wychodzi. :D
    Pozostaje mi śledzić Twój profil i czekać na kolejne części :) a także inne historie.
    Pozdrawiam :)
  • Ozar 01.04.2018
    Witam i dziękuje za wizytę. Bardzo się ciesze, że przypadł ci do gustu Kuzniecow. Jestem pasjonatem historii i staram się poprzez prozę pokazać klimaty głównie II wś. Zapraszam także do czytania moich ciekawostek historycznych. Ja w większości piszę artykułu, a proza to takie hobby.
  • MarBe 01.04.2018
    Kolejna wspaniała część, a gdzie następne ?
  • Ozar 01.04.2018
    Dzięki za odwiedziny. Bedą następne.
  • Nachszon 01.04.2018
    Dynamiczny tekst, nie w moim klimacie, ale jak zacząłem to szedłem do końca jak żołnierz w boju, nie mogłem się zatrzymać. Dla mnie literacko super.
  • Ozar 02.04.2018
    Dziękuje za wizytę. Staram się połączyć jakoś wiedzę z fabułą, bo nie każdy lubi czytać artykuły, więc tworzę prozę przez którą też coś tam historii wpadnie do głowy.
  • No akcja w tej części pędzi niczym rozpędzony pociąg. Całkiem mi się podoba!
  • Ozar 05.04.2018
    Dzięki za wizytę. Zapraszam na część V.
  • Ozar 05.04.2018
    Cieszę się że napisałeś, bo myślałem żeś się obraził za te wiersze?
  • Pasja 08.04.2018
    Akcja. Tu widać jak ułomni byli dowódcy. Umieli dowodzić, lecz obsługa z bronią była już trochę zapomniana. Kapitan Zajcew uratował majora. Drugą sprawa sztab dowodzenia został bez dowódcy. Czy nie powinno się najpierw chronić dokumentację, mapy, radiostację? Apropo też ktoś ukradł z czołgu?
    Trochę ta akcja sam na sam byla nieprzemyślana. Co dalej? Czy generał zadziała?
    Pozdrawiam serdecznie
  • Ozar 08.04.2018
    Witam. Dzięki za odwiedziny. Rzeczywiście tak jest, ale Kuzniecow był w kontrwywiadzie NKWD, a nie w jednostce liniowej. Tacy ludzie mogą nie znać obsługi czołgu w sensie pola walki. A co do batalionu, to Zajcew był zastępcą ale akurat tak się złożyło, że odszedł od sztabu. Nie mógł inaczej, bo sztab nie miał osłony przeciwpancernej i tylko ten czołg mógł coś zdziałać.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania