Poprzednie częściMajor Konstanty Kuzniecow NKWD

Major Konstanty Kuzniecow Część XI

Major Kuzniecow XI

 

W tym odcinku zero fantastyki, a za to trochę historii.

Szef Kuzniecowa generał Wsiewołod Mierkułow to postać autentyczna. To był jeden z największych zbrodniarzy w mundurze NKWD. Jako syn oficera carskiej armii musiał się wykazać na tyle mocno, żeby zaskarbić sobie zaufanie przywódców bolszewickich. Był twardy jak skała, sprytny i bezwzględny. Jego kariera była przykładem walki o władzę bez względu na cokolwiek. Można spokojnie powiedzieć, śledząc jego „karierę”, że był takim bolszewickim Reinhardem Heydrichem. Taką skróconą biografię znajdziecie w tym odcinku. Mierkułow maczał także palce w likwidacji polskich oficerów w 1940 roku.

Także generałowie Siergiej Krugłow, i Piotr Fiodotow to postacie autentyczne.

A do tego dodatkowo taki fabularny rys historyczny, opisujący jak NKWD czyściło swoje szeregi każdorazowo, kiedy na czele organizacji stawał nowy szef.

Na końcu mała uwaga. Stopnie oficerów NKWD aż do lipca 1945 roku były inne niż w AC (Komandarm, Komkor, Komdyw itd.), ale żeby nie komplikować, sprawy postanowiłem zastosować w tekście stopnie Armii Czerwonej.

Z tych w/w powodów wrzuciłem ten odcinek wyjątkowo do działu historycznego.

 

Kiedy Kuzniecow wrócił z kotła dziemiańskiego do Moskwy, zameldował się u generała Mierkułowa kładąc mu raport na biurku. Generał dał mu znak ręką, żeby usiadł, a sam zaczął czytać. Kiedy doszedł do połowy, spojrzał na majora zabójczym wzrokiem i rzucił papiery na biurko.

- Konstanty spalisz to i dasz mi raport dotyczący tylko i wyłącznie zbrodni tych esesmanów z Totenkopf. Czy to jasne? Tej drugiej sprawy nigdy nie było. Nie było!!! Jasne??? Szukaliście dowodów na zbrodnie faszystów i je znaleźliście. Koniec kropka. Żadnych demonów, magii i innych takich bzdur. Gdyby ten raport dostał Beria albo Stalin, to obaj

trafilibyśmy do łagru i to bardzo daleko stąd.

- Ale to prawda...

- Jaka kurwa prawda!!! Zwariowałeś!!! Ja ledwie Ci wierzę, ale tylko dlatego, że Cię znam. Ale nikt inny nie może się o tym dowiedzieć. Ani słowa więcej – mówiąc to, uderzył pięścią w stół.

- To musi pozostać między nami, a żołnierzy, którzy byli z tobą, wyśle do batalionu karnego. Tam nie pożyją zbyt długo. Rozumiecie mnie towarzyszu majorze??? To rozkaz!!!

- Tak jest towarzyszu generale – Kuzniecow stuknął obcasami.

- No... to rozumiem – Mierkułow wstał, podszedł do szafki, otworzył ją, wyciągnął butelkę i dwie szklanki. Nalał do połowy i jedną podał majorowi. Wypili do dna.

Kuzniecow, widząc, że jego szefowi przeszła złość, postanowił to wykorzystać. Znał generała i wiedział, kiedy może o coś zapytać. Teraz była taka okazja.

- Towarzyszu generale, mogę coś zaproponować? - Mierkułow tylko uniósł brwi, ale nic nie powiedział. Jednak widać było, że jest zaciekawiony. Wskazał krzesło majorowi.

- Towarzyszu generale może nie wysyłać tego plutonu, a zrobić z niego oddział specjalny pod moim dowództwem. To bardzo dobrzy żołnierze i mogą się jeszcze przydać.

O dziwo Mierkułow uśmiechnął się.

- Co Kuzniecow ciągnie was na front ??? Spodobało się pod Demiańskiem?

- Nie, ale mam przeczucie, że możemy mieć jeszcze do czynienia z tymi stworami. Niby sprawa załatwiona, ale wydaje mi się, że wszystko poszło zbyt łatwo i prosto.

- Co ty pierdolisz??? Przecież byłeś tam i widziałeś, że tego, jak twierdzisz demona, szlag trafił!

- Tak, ale towarzysz generał wie, że czasami mam przeczucie i tym razem też wydaje mi się, że coś tu jest nie tak. Nie wiem co, ale znam to uczucie, już kilka razy uratowało mi życie. Mam pewien pomysł, ale to wymaga czasu. Muszę coś sprawdzić. Proszę mnie wysłuchać.

- Dawaj!!!!

Kuzniecow rozsiadł się wygodnie i zaczął opowiadać. Mierkułow nie przerywał, choć widać było, że jest zaskoczony. Kiedy skończył, generał jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywał się w niego, chyba nie wierząc w to, co usłyszał.

- Czyś Ty zgłupiał? Chcesz iść do Cerkwi??? Może jeszcze w mundurze??? - krzyknął.

- Tak. To nie wzbudzi podejrzeń, gorzej jakbym poszedł po cywilnemu. Muszę tam iść, tylko oni mogą potwierdzić czy taki zakon istniał. U nas nikt mi na to pytanie nie odpowie.

- Kurwa jasna zaczynam żałować, że zgodziłem się na to wszystko.

Generał wstał i zaczął przechadzać się po pokoju. Widać było, że się waha i nie wie co zrobić. Trwało to dłuższą chwilę, nim zdecydował.

- Dobrze. Dostaniesz dwa tygodnie urlopu. Dowiesz się wszystkiego i zameldujesz, jak wrócisz. Tylko kurwa, żeby nikt Cię nie widział w Cerkwi. Wiesz, że te największe w Moskwie są pod obserwacją i nie tylko naszą.

- Towarzyszu generale, niech sobie meldują. Ja tam mogę być służbowo i dlatego pójdę oficjalnie, jako oficer NKWD. Tak będzie lepiej dla mnie, a wątpię, żeby ktoś mnie chciał zatrzymać, czy wylegitymować. Po co mam szukać ukradkiem kontaktu, jak mogę oficjalnie wejść, a jak już będę w środku, to nie będzie problemu, wiem, o co pytać. A nawet gdyby ktoś o mnie zameldował, to powiem, że szukamy grupy duchownych, których podejrzewamy o wrogą działalność. Oni tam cały czas coś knują, więc nikogo to nie zdziwi.

- Dobrze, może masz rację, ale uważaj na wszystko. To działka Fiodotowa a on bardzo chętnie podłożyłby nam świnię. Tam na pewno będzie przynajmniej jeden jego agent, więc ta menda pewnie już tego samego dnia będzie wiedział o twojej wizycie.

 

Major uśmiechnął się w duchu. Wojny podjazdowe były chlebem powszednim w NKWD. Każdy tu walczył z każdym. Jak powiedział jeden z oficerów, któremu spirytus całkowicie wyłączył instynkt samozachowawczy „w tym kurwa lesie biega zbyt wiele wilków, a każdy chce być kurwa tym najważniejszym. To zgraja nieznająca żadnych reguł, poza jedną: dopaść każdego, kogo się da”

Na szczęście dla wypowiadającego te słowa pułkownika Siergieja Nikiforowicza Krugłowa (postać autentyczna – dopisek autora), tylko Kuzniecow był na tyle blisko, żeby to usłyszeć. Po tych słowach wziął kolegę i wyprowadził z restauracji. Na drugi dzień, kiedy powtórzył słowa Krugłowa, ten tylko skinął głową i odrzekł cicho.

- Dziękuje!

Od tej pory był może nie przyjacielem, ale dobrym kolegą majora, co było o tyle ważne, że pułkownik szybko został generałem i jednym z najważniejszych oficerów w NKWD. Kiedy Siergiej awansował na jednego z pięciu zastępców szefa NKWD, musiał, chcąc się utrzymać na stołku znaleźć sobie sojusznika. I tutaj przydał się Kuzniecow, który jako zaufany człowiek Mierkułowa, delikatnie zasugerował bliższą współpracę ze swoim szefem. Krugłow zrozumiał sugestię i po prywatnym spotkaniu wszedł mówiąc potocznie w sojusz z Mierkułowem. Było to o tyle istotne, że Siergiejowi podlegały kadry NKWD, dzięki czemu przez jego ręce przechodziły akta wszystkich oficerów NKWD, a także wszystkie sprawy związane z nimi w sensie służby, nagród, kar itd. Krugłow mógł w każdej chwili sprawdzić każdego oficera, bez wzbudzania niepotrzebnego rozgłosu, ponieważ miał bezpośredni dostęp do akt osobowych każdego pracownika. Taki sprzymierzeniec był bardzo dobrym kąskiem nawet dla stojącego o szczebel wyżej Mierkułowa.

Nieograniczony dostęp do akt był skarbem i dlatego obaj panowie nawiązali współpracę, mającą głównie na celu utrzymanie się na powierzchni oceanu, w którym pływali, a także wspólnej walki z wszystkimi, którzy byli, albo mogli stać się zagrożeniem. Najważniejszym atutem Krugłowa było to, że wszelkie zmiany kadrowe, nawet te kończące się aresztowaniem przejść musiały przez dział kadr. Oczywiście nie chodziło, o to, że chcąc aresztować jakiegoś oficera, jego szef musiał to meldować w kadrach, ale czasami wystarczyło, że ktoś zapyta, gdzie dany oficer akurat służy, albo ktoś nagle żąda danych teczek, albo tylko interesuję się kimś. Dla tak wytrawnego asa, jakim był Krugłow czasami nawet drobna, niezbyt ważna wiadomość, czy sygnał wystarczał do wysnucia wniosku, kto akurat znalazł się na widelcu. W tym momencie generał, wiedząc, kto dla kogo tak naprawdę pracuje albo próbował danego człowieka wyciągnąć z tarapatów sam lub z pomocą Mierkułowa, albo zostawiał na pastwę losu.

Kuzniecow był czymś w rodzaju pośrednika między oboma generałami, co wcale nie było czymś bezpiecznym, ponieważ bardzo szybko tak zwana „konkurencja” poznała, dla kogo Konstanty pracuje. W 1938 roku, kiedy wiadomo było, że w NKWD będą czystki to właśnie Krugłow, za zgodą Mierkułowa załatwił Kuzniecowowi rozkaz wyjazdu do USA. Oficjalnie miał tam pracować, jako pracownik attache kulturalnego, a tak naprawdę, miał nadzorować kilku agentów pracujących dla Rosjan. Major nie wydawał się zbyt szczęśliwy z takiego rozkazu, ale nie miał wyjścia i musiał stawić się w ambasadzie ZSRR w USA. Jak się jednak okazało, major radził sobie całkiem dobrze i w miarę spokojnie przeszedł czystki z lat 1938-1939. Jednak na początku 1940 roku coraz więcej oficerów NKWD odwoływano do Moskwy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że niektórzy z nich po prostu znikali. Kuzniecow nie był głupi i domyślał się, że ci ludzie najprawdopodobniej byli po powrocie aresztowani i albo od razu zlikwidowani, albo wysłani gdzieś do obozów. Jego to omijało, aż do maja 1940 roku, kiedy dostał rozkaz niezwłocznego stawienia się w Moskwie.

Kiedy przeczytał rozkaz podpisany przez generała Fiodotowa, szefa kontrwywiadu NKWD poczuł, jak ogarnia go paniczny strach. To mógł być wyrok śmierci. Nadludzkim wysiłkiem udało mu się zachować kamienną twarz i nie pokazać żadnych uczuć podczas przekazania mu rozkazu, przez szefa placówki. Nie pozostało mu nic innego, jak się wymeldować i przygotować do powrotu.

Tysiące myśli wręcz szalało w jego głowie, tak intensywnie, że Konstanty przez długi czas nie mógł logicznie myśleć. Pierwszą myślą była ucieczka. Mógł to zrobić, bo miał oryginalny amerykański paszport, który pozwoliłby mu spokojnie wyjechać czy to do Kanady, czy do Meksyku. Jednak to byłaby zdrada i jak dobrze wiedział, jego śladem ruszyliby agenci z rozkazem likwidacji. To było, jak mu się wydawało najbardziej sensowne wyjście, jednak z drugiej strony miał nadzieje, że jego szef Mierkułow, czy też generał Krugłow nie zapomnieli o nim. Kiedy tak siedział w swoim pokoju w ambasadzie i zastanawiał się co robić. Z jednej strony rozum podpowiadał mu, żeby uciekać, a z drugiej strony czuł, że nie może tego zrobić. Był lojalnym i bardzo oddanym sprawie oficerem, który od ponad dwudziestu lat walczył za ojczyznę i partię komunistyczną. Był trzykrotnie ranny w tym raz ciężko. Nim trafił do Czeka, był żołnierzem Armii Czerwonej, do której wstąpił, mając szesnaście lat i w której szeregach walczył zarówno z kontrrewolucją, jak i w wojnie 1920 roku z Polakami. Teraz to nie miało żadnego znaczenia. Kuzniecow wiedział, że dużo bardziej zasłużeni dla komunizmu oficerowie w tym także generałowie znikali w falach czystek.

Postanowił spakować swoje rzeczy i kiedy to zrobił, siedział na fotelu przez całą noc, rozważając za i przeciw. W końcu rano zdecydował, że wraca. Nie był pewien czy to dobra decyzja, ale tak zdecydował, chyba tylko dlatego, żeby nie zdradzić tych ideałów, dla których poświęcił ponad dwadzieścia lat życia.

- Jadę, niech się dzieje co chcę. Ja mam czyste sumienie – z taką myślą ruszył w długą drogę do Moskwy.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Margerita 21.06.2018
    pięć bardzo wielu było zbrodniarzy w tamtym okresie a nie którzy nawet za to nie stanęli przed sądem
  • Ozar 21.06.2018
    Dzięki za wizytę.. Tak, niestety jęsli chodzi o zbrodniarzy z NKWD to żaden praktycznie nie poniósł kary, choć maja na sumieniu miliony ofiar.
  • Ozar 22.06.2018
    Hm... Jak widzę ktoś mi dał 2. Oki nie ma sprawy, ale może choć kilka słów co jest źle? To nie artykuł a coś w rodzaju prozy i tu dopiero się uczę pisać, więc chętnie przeczytam każde uwagi, także negatywne.
  • MarBe 24.06.2018
    Strasznie mało osób obecnie chce pamiętać pod jaką presją i w jakich warunkach żyli ludzie w kraju rad, zanim ten ich "dobrobyt" nie wyruszył do Polski.
    Pozdrawiam dając najwyższą notę.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania