Major Konstanty Kuzniecow NKWD
Major Konstanty Kuzniecow NKWD
Cześć I
NKWD było czymś w rodzaju policji państwowej (czasem porównywanej do Gestapo), jednak jej władza była dużo większa. Oficerowie tej formacji krążyli po wszystkich frontach i siali strach, a czasem nawet przerażenie. Mogli aresztować każdego, no może poza najwyższymi dowódcami, gdzie potrzeba była zgoda Stalina. Nie będę tu się rozpisywać o samej NKWD, to można poczytać w necie, jednak byli oni postrachem wszystkich żołnierzy i oficerów Armii Czerwonej przez całą II wojnę światową, a także później.
Major Konstanty Kuzniecow dotarł wreszcie do sztabu dywizji. Siedzący przy drzwiach oficer dyżurny w stopniu kapitana wstał i wyprężył się na baczność.
– Major Kuzniecow do dowódcy dywizji – jego głos był twardy jak stal. Kapitan jeszcze bardziej się wyprężył i widać było cień strachu na jego twarzy. Przybycie wysokiego stopniem oficera NKWD zazwyczaj nie oznaczało niczego dobrego.
Dywizja toczyła właśnie ciężkie walki z niemiecką elitarną Dywizją SS Totenkopf. Wojska radzieckie zamknęły w kotle oddziały niemieckiej 16 Armii i teraz usiłowały zniszczyć okrążone dywizje. Niestety, od kilku dni okopani esesmani stawiali bardzo ciężki opór i natarcie utknęło w miejscu. Mimo ponawianych ataków i wielkiej ofiarności żołnierzy i oficerów nie udawało się przełamać obrony. Kapitan Walcew, widząc pewnego siebie majora wojsk wewnętrznych, był niemal pewien, że oficer przybywa właśnie w tej sprawie. Postanowił jednak nie dać po sobie poznać, że zna cel tej wizyty.
– Można wiedzieć w jakiej sprawie? – zapytał, choć miał pewność, że nie uzyska odpowiedzi.
– Można. W ściśle tajnej. – Odpowiedź Kuzniecowa zamykała dyskusję. Walcew tego się właśnie spodziewał. Kiwnął więc lekko głową i po chwili rzekł:
– Towarzyszu majorze, proszę tu poczekać. – Wskazał Kuzniecowowi krzesło.
Major usiadł i zapalił papierosa. Wiedział, że teraz cały sztab zastanawia się, po co przybył. Tak to działało na każdym odcinku frontu. NKWD mogło zrobić wszystko: od odwołania każdego oficera, po rozstrzelanie na miejscu całego dowództwa. Tak było od jesieni 1941 roku, gdy oddziały wewnętrzne dostały rozkaz, aby za wszelką cenę opanować kryzys. Armia Czerwona dostawała potężne lanie i każdy sposób zapanowania nad ogólną paniką był dobry. Przez pierwsze miesiące wojny 1941 roku Niemcy okrążali i niszczyli całe armie. Setki tysięcy radzieckich żołnierzy poddało się, a reszta walczyła tak słabo, że klęska goniła klęskę. Straty były straszne. Zginęło lub dostało się do niewoli ponad milion żołnierzy, a drugie tyle albo uciekło, albo walczyło w kotłach, które zazwyczaj były przez Niemców likwidowane.
Teraz, na początku 1942 roku, widać było, że najgorsze już minęło. Obrona okrzepła, a dywizje radzieckie bardzo często przechodziły do kontrataków. Tutaj właśnie taka operacja była realizowana. Trwały ciężkie walki, bo oddziały SS zażarcie się broniły. Gdy jednego dnia były zmuszone się cofnąć, następnego próbowały odzyskać stracone pozycje. Dywizja, do której przybył Kuzniecow, właśnie kilka razy w ostatnim tygodniu odpierała takie ataki i gdy było to możliwe, przechodziła do kontrnatarcia. Mimo wsparcia artylerii i samolotów żołnierze posuwali się do przodu bardzo wolno, płacąc krwią za każdy zdobyty kilometr. Dlatego też przybycie majora NKWD zrodziło podejrzenia, że dowództwo armii czy też armijnych struktur wojsk wewnętrznych nie jest zadowolone z tej sytuacji.
Po kilku minutach kapitan wrócił. Widać było, że dowódca dywizji jest zaniepokojony, gdyż kazał natychmiast wezwać do siebie majora. Kuzniecow wstał, poprawił mundur i wszedł do pokoju.
– Major Konstanty Kuzniecow z polecenia generała Mierkułowa. Tu mam odpowiednie dokumenty.
– Witam, towarzyszu majorze, proszę usiąść. – Generał wskazał krzesło.
Kuzniecow uścisnął wyciągniętą dłoń i usiadł.
– Towarzyszu generale, sprawa, z którą do was przychodzę, nie jest związana ani z wami, ani z waszą dywizją. Jestem tutaj z powodu rozkazu, który dostałem od generała Mierkułowa. Otóż wydział propagandy postanowił zbadać zbrodnie Dywizji SS Totenkopf. Chodzi o to, żeby zebrać od żołnierzy oraz oficerów informacje, oraz dowody i przedstawić je naszym mieszkańcom, a także sojusznikom. Chcemy pokazać światu, jakich zbrodni dopuszczają się tu oddziały SS. Chodzi o zabijanie jeńców, cywili, palenie wsi i tym podobnie. Mój szef potraktował całą sprawę bardzo poważnie i dlatego przysłał mnie do was.
Po tych słowach na twarzy dowódcy dywizji pojawił się uśmiech i widoczna ulga.
– Mówcie, jak mogę wam pomóc. A co do zbrodni, sam widziałem, co ci bandyci potrafią zrobić. Naszych jeńców przesłuchują, a później strzelają im w głowę. To bardzo dobry pomysł, pokazać szerzej zbrodnie tej dywizji, a jak się da, to ukarać winnych. – Generał pokiwał głową ze zrozumieniem i widać było, że zrobi wszystko, żeby pomóc Kuzniecowowi.
– Właśnie o to dokładnie chodzi, towarzyszu generale. A moja prośba jest następująca: potrzebuję doświadczonego oficera frontowego, najlepiej weterana, który walczy od początku wojny, takiego, który potrafi rozmawiać nie tylko z oficerami, ale także z żołnierzami.
– Dowódca dywizji podszedł do szafki, wyciągnął butelkę wódki i dwa kieliszki. Postawił na stole i nalał. Wypili. Nalał drugi raz. Wypili.
– Mam tu doświadczonych komisarzy, walczących ze mną od początku. To bardzo oddani komuniści. Chętnie dam któregoś do dyspozycji.
Kuzniecow zaoponował dość stanowczo:
– Towarzyszu generale, chciałbym być dobrze zrozumiany. Akurat do tej sprawy potrzebuję oficera frontowego, a nie komisarza. Sami wiecie, jak żołnierze reagują na ten mundur. Będą mi mówić tylko to, co uznają za bezpieczne, i niczego się nie dowiem. W tej sprawie ideologia i podejście komunistyczne nie jest najważniejsze. Ja chcę, żeby oficerowie i żołnierze mówili o tym, co widzieli i o czym wiedzą, ale bez strachu. Generale, ja wiem, jak podchodzą zwykli żołnierze do wojsk NKWD, i dlatego potrzebuję kogoś, przed kim się otworzą i opiszą nawet nieprawdopodobne historie. Czy towarzysz generał mnie rozumie?
Dowódca dywizji długo patrzył w oczy majora. Podejrzewał jakąś prowokację, ale widząc, że Konstanty patrzy na niego najbardziej uczciwym wzrokiem, na jaki było go stać, zaczął się zastanawiać. Sam należał do tych oficerów, którzy padli ofiarą czystki. W 1938 roku, gdy był dowódcą brygady czołgów, przyszło po niego NKWD. Został skazany na dziesięć lat ciężkich robót. Został zrehabilitowany w maju 1940 roku i przywrócony na stanowisko. Jednak przez ponad dwa lata pracował w obozie za kołem podbiegunowym. Tego się nie da zapomnieć. Teraz, patrząc na majora, miał przeczucie, że coś jest nie tak, ale nic konkretnego nie przychodziło mu do głowy.
Kuzniecow, widząc jaką ma minę, uśmiechnął się i starał się rozproszyć jego wątpliwości.
– Generale, niech pan (specjalnie użył tego oficjalnie zakazanego zwrotu) nie podejrzewa mnie o nic złego. Ja po prostu potrzebuję weterana z jajami, a jego podejście do ogólnie mówiąc partii, NKWD czy komunizmu akurat mniej mnie interesuje. Takich miernych, ale wiernych jest u nas wielu, czasami myślę, że za wielu. – Tu zawiesił głos, patrząc na generała.
Generał ponownie nalał wódki. Wypili. Jednak było widać, że dowódca dywizji nie do końca jest przekonany. Przyszła mu do głowy myśl, żeby sprawdzić dokumenty tego enkawudzisty, ale zaraz ją odrzucił. Co by to dało? Nic. Na pewno wszystko jest w porządku. Wydawało mu się, a intuicja rzadko go zawodziła, że ten major mówi prawdę i rzeczywiście chce kogoś z doświadczeniem frontowym, a nie tylko ideologa. Generał znał się na ludziach i teraz był niemal pewny, że jeśli nawet major coś ukrywa, to przynajmniej nie chce mu zaszkodzić. Postanowił więc zaryzykować.
– Mam tu takiego – powiedział. – To bardzo dobry oficer, służy u mnie już od 1940 roku. Odważny, inteligentny i potrafi dowodzić żołnierzami. Nie wpada w panikę nawet w najgorszych sytuacjach. Myślę, że nadawałby się do tego zadania, ale ma też wadę, nie lubi głupich przełożonych, a także fanatycznych komisarzy. Miał już niejedną z nimi sprawę. Ostatnio nie wykonał rozkazu komisarza batalionu, który kazał mu atakować okopane czołgi. Musiałem interweniować, bo nasz komisarz pułkowy chciał go za to rozstrzelać. Jednak okazało się, że to on miał rację, bo atak w takim miejscu zakończyłby się masakrą batalionu. Komisarz chciał go postawić przed sądem, ale udało mi się sprawę zakończyć pozbawieniem go dowództwa i zdegradowaniem do stopnia kapitana. Teraz jest zastępcą dowódcy batalionu. Pomogłem mu, bo to dobry żołnierz, podobnie jak jego ojciec, stary bolszewik, który na różnych stanowiskach walczył od 1918 aż do 1923 roku. Był moim dowódcą w pułku kawalerii. Kiedy przyprowadził syna do jednostki, oddał go pod moją opiekę. Niestety, zginął, tłumiąc bunt Kozaków. A jego syn jest do tej pory ze mną. To kapitan Siergiej Zajcew z trzeciego batalionu drugiego pułku.
– Towarzyszu generale, właśnie takiego oficera mi potrzeba, a jego poglądy na ideologię zupełnie mnie nie interesują.
– Tylko nie wiem, czy będzie chciał wam pomóc. – Generał nagle spoważniał.
Kuzniecow uśmiechnął się szeroko.
– Proszę mi wierzyć, będzie chciał. – Po tych słowach to generał poczuł się nieswojo. Ale nic po sobie nie pokazał, choć miał przeczucie, że dopiero teraz zobaczył prawdziwe oblicze tego enkawudzisty. Generał nabrał przekonania, że tu nie chodzi o zbrodnie Dywizji Totenkopf albo nie tylko o to. Wiedział jednak, że gdyby zapytał, i tak niczego by się nie dowiedział. Miał tylko nadzieję, że Zajcew jakoś sobie poradzi.
– Dam wam samochód i eskortę, bo tu nigdy nic nie wiadomo. Czasami esesmani przenikają na nasze tyły i atakują konwoje z rannymi albo amunicją.
– Dziękuję, towarzyszu generale. Aha i jeszcze jedna prośba. Jak już przekonam Zajcewa do współpracy, chciałbym go, że tak powiem, pożyczyć na tydzień czy dwa. Czy mogę?
– Tak, oczywiście, jeśli to ma pomóc, nie widzę przeszkód.
– Jeszcze raz dziękuję, towarzyszu generale, za pomoc. – Kuzniecow zasalutował i wyszedł żegnany spojrzeniem, w którym była mieszanina zdziwienia i obawy. Generał czuł, że ten oficer nie powiedział mu całej prawdy. Najważniejsze, że nie chciał nikogo karać za nieudane ataki. To, z czym przyszedł, nie wyglądało zbyt groźnie, ale z pewnością nie chodziło o zbrodnie esesmanów. Zaczął żałować, że skierował majora do Zajcewa, jednak było już za późno.
Komentarze (23)
Ciekawy tekst. Podstępy, podchody, knowania...
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Potrafisz się wstrzelić z tekstem w realia z minionych czasów. Bardzo dobre opowiadanie. Nie wyłapałam błędów, płynnie się czytało, a przede wszystkim fabuła zaciekawiła. Fajnie, fajnie. Czekam na kolejny odcinek.
Pozdrawiam!
Noo... ciekawe i znowu "Zajcew". Tekst ma takie zakończenie, że siezdziwiłem, że nie będzie drugiej części. Przewinąłem na górę i widzę, że jednak będzie. Po prostu nie zauważyłem wcześniej, że Część I. Ciekawe, ale jakby trochę znajome.
W sensie, przypomniała mi się scena z filmu z " Wroga u Bram" jak po wizycie takiego komisarza jeden generał się zastrzelił.
Było git.
Nie zawiodłem się, klimat bardzo realistyczny, dobrze zachowane realia tamtych czasów.
Być może kilka zwrotów wykozystsm w swoim opowiadaniu :)
Będę czytał dalej, bo ciekawie się to zaczyna.
Dobra robota Ozarze!
"był niemal pewien, że oficer przybywa właśnie w tej SPRAWIE. Postanowił jednak nie dać po sobie poznać, że zna cel tej wizyty.
– Można wiedzieć w jakiej SPRAWIE? " Powtórzenie. Jakoś zgrabniej należałoby to ująć.
Więcej uwag nie mam. Jestem po ponownym przeczytaniu Arkana i świeżo po przeczytaniu Kuzniecowa. Muszę powiedzieć, że ten tekst bardziej mi się podobał. Widać tutaj dużą naturalność dialogów. Zachowania bohaterów są jasne, czytelne i co ważne dopasowane do istniejącej sytuacji. Niestety wojna i teksty historyczne to nie moje tematy dlatego nie jestem w stanie ocenić logiki czy poprawności historycznej i sprawdzić czy obraz przedstawiony w tekście zgadza się z tym znanym z historii. Nigdy nie udało mi się jakoś wstrzelić w tę tematykę a lekcje historii pamiętam jedynie z kolorowych snów jakie witały w mojej głowie podczas spania w szkolnej ławce. No niestety...
Porównując oba teksty, pomimo iż pierwszy jest mi tematyką bliższy, uważam że Kuzniecow jest lepiej napisany. Różnica jest naprawdę niewielka jednak mam wrażenie, że tematy historyczno-wojenne bardziej ci leżą. Ze stylem wszystko jak najbardziej w porządku.
Pozdrawiam (^▽^)
Zwróciłem się do ciebie właśnie dlatego, że nie znasz techniki i militariów.
Dlaczego?
Ano dlatego, że ci co je znają zazwyczaj czepiają się właśnie tych spraw wojskowych, sprzętu itd. (tak jak ja tych fregat i krążowników), co bardzo zawęża opinie odnośnie całego tekstu. Ty tych spraw nie znasz i bardzo dobrze, bo patrzysz na cały tekst, a nie na jakieś techniczne sprawy. Jeszcze raz dziękuje za trud i fachową opinie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania