Poprzednie częściMała wojna cz. 1.

Mała wojna cz. 2.

Skończyłem swoją historię na momencie gdy zaczęli mnie nazywać cichym porucznikiem. Od tamtego momentu moim marzeniem było, aby służyć w wojsku. Zacząłem czytać wiele książek o armii i taktykach, których się uczyłem i wykorzystywałem w kolejnych zabawach. Kolejne lata mijały raczej spokojnie i nie wydarzyło się nic szczególnego. Wujek z Stanów ciągle przysyłał nam prezenty i pieniądze. Trochę to dziwne gdyż nigdy go nie widziałem, ale to miało się zmienić. W wakacje 1939 roku wraz z mamą otrzymaliśmy propozycję aby do niego przyjechać na miesiąc. Byłem bardzo szczęśliwy gdyż to byłaby podróż, której by mi zazdrościli. Wypłynęliśmy statkiem z Gdyni do Londynu, a następnie z Londynu do Nowego Jorku.

Od razu w oczy rzuciła się statua wolności, wszystko w tym mieście było ogromne. W porcie przywitał nas wujek, a następnie zawiózł do domu na obrzeżach miasta. To co tam zobaczyłem różniło się o tego co jest w Polsce. Chciałem od razu zacząć zwiedzać miasto, lecz pierwszego dnia zostaliśmy w domu. Rozmawiałem z wujkiem i okazało się, że jest emerytowanym żołnierzem. Posiadał broń, a raczej arsenał ponieważ w skrzynce miał Colta M1911, M1 granda i karabin maszynowy M2. Gdy je zobaczyłem to od razu chciałem z nich strzelić. Następnego dnia zabrał mnie na strzelnice gdzie, w końcu mogłem z nich skorzystać. Ustawił cele oddalone o 10 metrów i dał mi colta. Za pierwszym razem nie trafiłem, ale potem udało mi się strzelić w dziesiątkę. Wujek się bardzo zdziwił, więc oddalił tarczę na odległość trzydziestu metrów. Również trafiłem w sam środek za drugim razem. Następnie oddalili tarczę na odległość pięćdziesięciu metrów czyli do skutecznego zasięgu broni. Również udało mi się trafić w dziesiątkę. Miałem chyba zadatki na snajpera. Na strzelnicy spędziłem jeszcze wiele dni przez co nauczyłem się trochę strzelać. Niestety reszta wakacji nie minęła mi zbyt ciekawie ponieważ nie znałem języka i nie pozwalali mi wychodzić samemu, ale wujek uczył mnie angielskiego. Wiele się nie nauczyłem, ale lepsze to niż nic.

Mieliśmy już wracać, ale nie było już wolnych miejsc na statku, więc musieliśmy zaczekać do drugiego września. Był pierwszy września chyba siódma rano gdy wujek nas obudził. Był roztrzęsiony i nie mógł wydusić z siebie słowa. Mama zapytał się go dlaczego się tak zachowuje, on po chwili powiedział tylko ,,wojna". Nie wiedziałem o co może mu chodzić, więc zapytałem się jaka wojna. Odpowiedział, że Niemcy zaatakowali Polskę. Ciężko było mi w to uwierzyć. Od razu powiedziałem, że musimy wrócić do Polski. Mama trzęsła się z strachu, który był widoczny w jej oczach. Ja rwałem się do broni. Myślałem, że mogę coś zmienić, chociaż i tak bym nie mógł walczyć. Wujek powiedział, że zostaniemy u niego, ale ja protestowałem. On powiedział abym się uspokoił bo nie wiem co mówię. Jak mogłem żyć spokojnie w Ameryce gdy tam za oceanem zostali moi przyjaciele? Niestety musiałem czekać aż do 1941 roku, ale do tego czasu nauczyłem się Angielskiego i zostałem wyszkolony przez wujka. Właśnie tego roku zgłosiłem się do armii Amerykańskiej.

Następne częściMała Ojczyzna

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • elenawest 25.12.2015
    Super :-D widocznie się rozkręcasz, a tekst pomomi błędów robi się coraz ciekawszy ;-) 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania