Malarz

Starszy mężczyzna o imieniu Alek leżał na łóżku. Duży pies, Celsjusz, wskoczył na niego i obślinił mu całą koszulę. Alek szybko zrzucił go na podłogę.

– Co ty wyrabiasz, psie? Myślisz, że jesteś moją żoną, żeby mnie dotykać?

Pies popatrzył na swojego pana wielkimi ślepiami i zwiesił łeb. Nie chciałem, mówiła jego postawa.

Alek wstał, podszedł do lodówki i ją otworzył. W środku znalazł psi przysmak, czyli kawałek kości, który został z obiadu. Alek tak się zagalopował w jedzeniu, że byłby ją zjadł w całości. Nie ma to jak kruche kości genetycznie modyfikowanego drobiu.

– Celsjusz, chcesz kość?– zapytał. Było to oczywiście pytanie retoryczne. Pies i tak by mu nie odpowiedział, a ponadto zawsze rzucał się na jedzenie jak byk na krowę w czasie godów. Kiedyś nawet próbował odgryźć swojemu panu rękę, bo pachniała wędliną. Alek rzucił mu więc kość, a Celsjusz złapał ją i zaczął gryźć.

– Żarłoczny zwierzak- powiedział dziadek. Pies zawarczał cicho.

Alek wrócił na łóżko, oparł o ścianę i włączył telewizor. Odbiornik długo szumiał i brzęczał, zanim pojawił się w nim obraz. Jakaś naga kobieta przechadzała się po scenie.

– No tak, nocna telewizja, nic tylko przemoc i seks. Mogliby dać przynajmniej wiadomości.

Dziadek przerzucił na inny kanał. Rewolwerowiec strzelał do bandytów na Dzikim Zachodzie.

– Co za brutalne kino- skomentował Alek.

Znów zmienił kanał.

Jak tak dalej pójdzie to się od tego uzależnię, pomyślał. A mam tylko trzy kanały.

Tymczasem w telewizorze dziennikarz starał się ustać w miejscu, gdy silna wichura próbowała go przewrócić. Krzyczał bardzo głośno, chcąc by go słyszano w huku wiatru. Jego starania były marne, bo po chwili zniknął z widoku. Obraz przeniósł się do studia, gdzie prowadzący usprawiedliwiał nieoczekiwaną przerwę. Opowiadał o huraganowym wietrze, szalejącym w kraju. Na samym końcu podał informację o psychopatycznym zabójcy, który uciekł z wariatkowa.

Alek pokręcił głową i omyłkowo wrócił na kanał ze striptizem. Chrząknął głośno, gdy jego żona weszła do pokoju. Wcisnął wyłącznik na pilocie. Nic się nie stało, naga tancerka dalej kręciła się po scenie. Ponowił próbę, nadal bez skutku. Pewnie baterie w pilocie się wyczerpały. Pospiesznie wstał i wyłączył telewizor guzikiem na obudowie. Odwrócił się i poczuł uderzenie w głowę. Jego żona, Honorata, trzymała w ręku wałek.

– Gołych bab się zachciało, zboczeńcu- powiedziała.

– To nie tak. Palec mi się omsknął.

– Tak, tak, już ci wierzę.

– Co ja poradzę, że w telewizji tylko takie rzeczy dają.

– Pooglądałbyś lepiej wiadomości. Gołych bab ci się zachciało. Już ja ci nie wystarczam?

Alek podbiegł do żony i ucałował ją w policzek. W nagrodę dostał kolejnego raza wałkiem.

– Ty…– zaczął, ale się powstrzymał. Ktoś zapukał do drzwi.

– Idź, otwórz, stary zboczeńcu- rozkazała Honorata i zniknęła w kuchni.

Alek powlókł się do drzwi. Gdy je otworzył dostrzegł zgarbioną sylwetkę człowieka, którego ubranie było poplamione czymś czerwonym. Alek domyślił się, że to musi być malarz, którego wynajęli do pomalowania mieszkania.

– Witamy, coś późno się pan zjawia- powiedział Alek.

Nieznajomy milczał, taksując Alka wzrokiem.

– Nie wziął pan ze sobą sprzętu?

– Nie- burknął tamten.

– Niech pan wejdzie. Pewnie zimno tam na zewnątrz.

– Jak cholera.

Honorata ukazała się w drzwiach prowadzących do kuchni.

– Kto tam przylazł tak późno w nocy? – zapytała.

– To malarz. Prawda, panie…?

Nieznajomy spojrzał na Alka spode łba. Jakiś czas milczał, aż w końcu rzekł:

– Jan Nowak.

– Tak, pan Nowak. Zrób mu kochanie coś do picia.

Honorata z głośnym parsknięciem wróciła do kuchni. Po chwili dobiegły z niej odgłosy, jakby przepychała klozet. Malarz wszedł do domu i usiadł na krześle przy niewielkim stoliku. Alek zajął miejsce naprzeciw niego.

– Tak- powiedział Alek, zachęcając do rozmowy.

Jan Nowak popatrzył na psa, leżącego pod stołem.

– Niech się pan nie boi, on w ogóle nie szczeka i nie gryzie. Miły pies. Co prawda kiedyś próbował odgryźć mi rękę, ale…

Malarz wydał z siebie cichy pomruk, podkreślając niezwykłość słów Alka.

Wtedy do pokoju weszła Honorata, niosąc w szklankach coś, co wyglądało na sok jabłkowy, ale równie dobrze mogło być brudną wodą.

– O, coś do picia- ucieszył się Alek.– My tu tak miło sobie rozmawiamy. Prawda, panie Nowak?

Malarz zabulgotał w odpowiedzi.

– Honoratko, może dostaniemy jeszcze coś do jedzenia- zagadnął Alek, lecz gdy zobaczył minę żony wzruszył ramionami.– To może jednak później.

Honorata usiadła obok męża. W pomieszczeniu zrobiło się dziwnie cicho.

– Więc tak…– Alek znów próbował rozruszać obecnych, ale niewiele to dało.

Honorata zmarszczyła brwi. Spojrzała na malarza, a potem na szklankę.

– Nie pije pan?

Jan Nowak otworzył usta i wlał do nich całą zawartość szklanki. Jego pokerowa twarz nie zmieniła wyrazu.

– Smakowało?

– Nie- odparł bez ogródek malarz.

Honorata zmarszczyła brwi i spojrzała w kierunku leżącego nieopodal wałka. Alek szybko spróbował złagodzić napięcie, zmieniając temat.

– Straszna wichura dzisiaj. W dodatku słyszałem, że uciekł jakiś psychopata.

Malarz spojrzał groźnie na Alka.

– Tak- powiedział.

– Też pan słyszał?

– Nie.

Alek pokiwał głową. Rozmowa wyraźnie się nie kleiła. Honorata opanowała zdenerwowanie, teraz starała się przekonać męża do wypicia napoju, który przyniosła także jemu. Była to ta sama mętna ciecz. Alek z trudem zdecydował się wziąć do ust łyk napoju. Zaraz tego pożałował.

Jan Nowak tymczasem wstał i podszedł do okna. Deszcz zaczął dudnić o szyby.

– Pogoda się psuje- stwierdziła Honorata i szturchnęła męża.– Masz wypić do dna.

– Jasne.

Gdy Alek pociągnął kolejny łyk ze szklanki o mało się nie zakrztusił. Dostrzegł, że stojącemu teraz tyłem do nich Nowakowi wystaje z kieszeni tasak. Gdy obcy odwrócił głowę Alek udawał, że nic się nie stało.

– Co pan tam wypatrzył za oknem?– zapytał.

– Gówno.

Alek spojrzał gniewnie na psa.

– To musiał narobić Celsjusz. Mam nadzieję, że w nie pan nie wdepnął,

– Wdepnąłem.

Alek nie wiedział co powiedzieć.

– I co teraz będzie?– bąknął.– Pewnie musi pan już iść i nie pomaluje nam mieszkania.

Nowak zaczął się rozglądać. Poszedł w kierunku kuchni.

– Gdzie kibel? –zapytał.

– Rozumiem, że chce pan sobie wytrzeć buty.

– Nie, chce mi się lać.

– Ciężka sytuacja, bo nie mamy toalety w domu, tylko na zewnątrz.

Za oknem szalał wicher i mocno padał deszcz.

– To dopiero gówno.

– Jeszcze jedno?

– Nie, chce mi się i nie zamierzam czekać.

– Może pana zaprowadzę?– zaoferowała Honorata.

– Zgadzam się– odparł malarz.

Alek nie był z tego powodu zadowolony. Wolałby, żeby obcy wyniósł się z jego domu jak najszybciej i już nie wracał. Teraz może próbować uprowadzić moją żonę, myślał.

– Sam pan trafi, to niedaleko- rzekł stanowczo.

– Twoja żona pójdzie ze mną– warknął malarz. Alek zamarł z otwartymi ustami. Nie wiedział co robić. Honorata nie wydawała się specjalnie oburzona. Wstała, zarzuciła na siebie płaszcz przeciwdeszczowy i wyszła na zewnątrz.

Nowak, nim podążył za nią, jeszcze odwrócił się do Alka i zapytał:

– Nie macie telefonu?

– Nie, a dlaczego pan pyta?

– A najbliżsi sąsiedzi nie usłyszeliby nawet, gdyby ktoś krzyczał jak zarzynana świnia?– Nowak zignorował pytanie Alka.

– To odludna okolica, nikt nie mieszka w pobliżu. Można poczuć taki dreszczyk emocji- odezwała się Honorata, nim Alek zdążył pisnąć.

– To bardzo niedobrze- stwierdził Nowak.– Gdyby jakiś psychopata was napadł nikt by o tym nie wiedział przez długie tygodnie.

Honorata zachichotała jak nastolatka.

-Czy pan coś sugeruje?

– Nie, ja tylko stwierdzam fakty. Chodźmy.

– Widzę, że pan nie może wytrzymać.

Nowak wyszedł za Honoratą w deszczową noc. Alek próbował ukryć się pod stołem, ale był tam już Celsjusz i cicho zawarczał. Dziadek wycofał się i wrócił na krzesło.

Jaki malarz przychodzi w nocy pomalować mieszkanie? Co prawda miało być szybko i dyskretnie, a cena nie była zaporowa, ale… To Honorata go wynajęła. Prawdziwego malarza, a nie tego gościa. Ten jest tym psychopatą, który uciekł z więzienia czy z psychiatryka. Co robić?

Alek siedział jak sparaliżowany, nie mogąc ruszyć się z miejsca. Nowak z Honoratą przeszli obok okna i udali się za dom. Po chwili dało się słyszeć skrzypienie drzwiczek od wychodka.

Alek w końcu przemógł się i wstał. Wyjął z szafki klucz i drżącymi rękami próbował trafić do dziurki w drzwiach. Gdy mu to się udało przekręcił go dwa razy, zamykając dostęp do domu. Nikt tu nie wejdzie, zdecydował.

Następnie przewrócił się. Dostrzegł jeszcze obojętne spojrzenie psa pod stołem, nim stracił przytomność.

Ocknął się na dźwięk łomotu w drzwi. Popatrzył na nie, zdawało się, że zaraz rozlecą się w drzazgi. Ktoś próbował je wyważyć.

Psychopata, zaraz przypomniał sobie Alek. Wstał i pobiegł gdzieś się ukryć. Walka nie miała sensu. Stwierdził, że musiałby mieć przynajmniej karabin maszynowy, by stanowić jakieś zagrożenie dla obcego. Mimo to, gdy dostrzegł zostawiony przez Honoratę wałek, nie zawahał się go zabrać. W ostateczności i w przypływie sił uderzy nim agresora w łeb.

Alek wiedział, że nie ma dużo czasu. Wskoczył pod łóżko, będące jedynym możliwym schronieniem i zarazem miejscem pełnym kurzu i starych skarpetek, które zwykle ginęły w tajemniczych okolicznościach.

Nie czekał długo, bo po chwili drzwi ustąpiły i ktoś wszedł do środka.

– Gdzie się ukryłeś? I po co zamknąłeś drzwi?– Alka dobiegł głos Nowaka.

Przez głowę dziadka przelatywały myśli.

Zaraz mnie znajdzie. Gdzie jest moja żona? I kto zapłaci za zniszczone drzwi?

Nagle z ciemności wybiegł duży długonogi pająk i przebiegł Alkowi po ręce. Ten nie zdołał powstrzymać krzyku.

Dziadek usłyszał, że Nowak ruszył w kierunku łóżka. Obcy kucnął i popatrzył na Alka.

– Co pan tam robi?– zapytał rozbawionym tonem.

– Już wychodzę– wycedził Alek.

Jak tylko wstanę walnę go z całej siły wałkiem, myślał. Nie zrobił tego, bo zauważył Honoratę. Podeszła i stanęła obok Nowaka.

– Co ty wyprawiasz? Bawisz się w chowanego?– zapytała groźnym tonem.

– Bałem się, że ten facet coś ci zrobił– powiedział Alek.– Nie ma co owijać w bawełnę. On jest tym groźnym psychopatą.

Honorata popatrzyła na męża, a potem na Jana Nowaka. Pytanie skierowała do Alka.

– Ile wódki wypiłeś w czasie, gdy nas nie było?

– Jeszcze nic, naprawdę. Ten facet ma pokrwawione ubranie i tasak w kieszeni. Sama zobacz.

– To farba- powiedział Nowak, wskazując na plamy. Wyciągnął z kieszeni narzędzie.– A to moja szpachla, nie żaden tasak. Noszę ją zawsze przy sobie, to rodzinna pamiątka przekazywana z ojca na syna. Obraził mnie pan. Jestem tylko malarzem.

Alek popatrzył na szpachlę. Zaczął poruszać ustami, wałek wypadł mu z ręki.

– Pomyliłem się– westchnął.– Przepraszam. Jestem niewyspany i zmęczony. To dlatego…

– Już się bałam, że widział co robiliśmy w wychodku.– Honorata uśmiechnęła się do malarza.

Alek miał zapytać co takiego tam robili, ale wolał nie wiedzieć.

– Więc kiedy pomaluje nam pan mieszkanie?– zapytał.

– Jak najszybciej. Przyszedłem na razie je obejrzeć, muszę wiedzieć ile farby kupić i oszacować wszystko. Takie tam szczegóły, których pan nie zrozumie.

– Oprowadzę pana- Honorata zwróciła się do malarza. Ten tylko przytaknął. Wydawał się znacznie radośniejszy, niż przedtem.

Jan Nowak obejrzał mieszkanie, przeprosił za swoje wcześniejsze nerwowe zachowanie i wyszedł. Honorata popatrzyła na męża z gniewem w oczach, ale nic nie powiedziała. Alek wzruszył ramionami i włączył telewizor. O dziwo, pilot znów działał. Tym razem dziadek trafił na wiadomości, w których znów wspominano o psychopacie.

-To starszy mężczyzna, niezrównoważony psychicznie, z zanikami pamięci- z odbiornika dobiegał głos spikera.– Ktoś pomagał mu w ucieczce. Podejrzenie padło na jego żonę. Ukryli się, policja nadal ich szuka. Proszę przyjrzeć się twarzy tego psychopaty i natychmiast zgłosić, gdy Państwo go spotkają.

Na ekranie pojawiło się zdjęcie zbiega. Alkowi wydał się dziwnie znajomy, ale nie mógł sobie przypomnieć, gdzie już tę twarz widział. Zamknął oczy i po chwili zasnął.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Nuncjusz 08.02.2017
    całkiem spoko, widze, że lubisz absurdalne kryminały
  • Clariosis 19.06.2020
    Psa karmić kościami z kurczaka?? Widać, że straszny ignorant z tego dziadka. ;_;
    Bardzo mi się ten tekst podobał, szczególnie dialogi. Teraz się głęboko zastanawiam, czy jednak wyszło, że to ten dziadek to psychopata, czy jednak ten malarz? Nie jest to dokładnie opisane, ale uważam to osobiście za plus. Może ja coś jednak źle tu zrozumiałam, nie mam pojęcia, ale nie jest to takie jednoznaczne. W końcu żyją na odludziu, tutaj twarz znajoma, a może należy do niego samego, skoro nie malarza? A może to jednak malarz...? Chyba się jednak już nigdy nie dowiem. ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania