Malarz
dniem ze słońca okradzionym
chowam wzrok gdzieś w górze
między małymi światełkami
rozsypanymi jak ziarenka piasku
jestem jak malarz
stojący przed płótnem nagim
kołysany jego biciem myślę
myślę jak mam namalować Ciebie
może leżącą w nieba błękicie
muskana delikatnie białym puchem
i ośpiewana ptaków śpiewem
wróbli gawronów i słowików
lub w trawie skrytą
zielenią mokrą cała otoczona
jak średniowieczny zamek przez pochodnie wojaków
tak Ty oświetlona świetlikami
mówi mi ktoś bym namalował jak Ewę
w szaty z wiatru ubraną
taka też jak Afrodyta jesteś
myślę jak zrobić to mam
już zegar złodziej zwraca słońce
ono wciąż biję
może oczy przed światem schowam
uszy szumem morza zakryję
jego uderzeniami
jak muzą prowadzony
Ciebie namaluję
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania