Malarz

dniem ze słońca okradzionym

chowam wzrok gdzieś w górze

między małymi światełkami

rozsypanymi jak ziarenka piasku

 

jestem jak malarz

stojący przed płótnem nagim

kołysany jego biciem myślę

myślę jak mam namalować Ciebie

 

może leżącą w nieba błękicie

muskana delikatnie białym puchem

i ośpiewana ptaków śpiewem

wróbli gawronów i słowików

 

lub w trawie skrytą

zielenią mokrą cała otoczona

jak średniowieczny zamek przez pochodnie wojaków

tak Ty oświetlona świetlikami

 

mówi mi ktoś bym namalował jak Ewę

w szaty z wiatru ubraną

taka też jak Afrodyta jesteś

 

myślę jak zrobić to mam

już zegar złodziej zwraca słońce

ono wciąż biję

 

może oczy przed światem schowam

uszy szumem morza zakryję

jego uderzeniami

jak muzą prowadzony

Ciebie namaluję

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania