Mały Oświęcim

Maria Konopnicka ,,Ojczyzna"

Ojczyzna moja - to wioski i miasta.

Wsród pól lechickich sadzone od Piasta.

To rzeki, lasy, kwietne niwy, łąki,

Gdzie pieśń nadzieji śpiewają skowronki.

Ojczyzna moja - to praojców sława,

Szczerbiec Chrobrego, cecorska buława.

To duch rycerski, szlachetny, a męski!

To nasze wielkie zwycięstwa i klęski...

(...)

Odnosząc się do słów Marii Konopnickiej, napotykam pewną trudność, ze względu na przepaść czasową i różnicę w realiach życia codziennego. Między innymi dlatego, że nie żyłam w czasach, kiedy człowiek walczył o prawo do posługiwania się ojczystym językiem, czy o prawo do tożsamości narodowej dla siebie i dla rodziny. Nie walczyłam również, za wolną Polskę. Nie mogłam, również chronić wartości i kultury Polskiej, którą przekazywano z pokolenia na pokolenie. W czasach, w których żyję, widzę tylko jedną wojnę. Według mnie jest to jedna z najniebezpieczniejszych wojen, którą mógł wytoczyć człowiek, innemu człowiekowi. Wojna ta bowiem toczy się na płaszczyźnie realcji międzyludzkich, które spotykamy na co dzień w naszym życiu. Przykładem tego są na przykład najważniejsze głowy państw, które swoim zachowaniem powinny nam dawać przykład, lecz czy tak jest, wątpię. Z mojego punktu widzenia walczą oni nieustannie ze sobą. Konkurują ze sobą już dosłownie o wszystko. Na przykład o pozycję, władzę, terytorium czy zwolenników. (...) Rodzina walczy z rodziną, a brat potrafi skrzywdzić siostrę i na odwrót. Choć nie są to wojny zbrojne, na tysięczne wojska, to konflikt ten ma charakter szczególny, gdyż dotyka naszych sumień i hierarchi moralnej. W tych czasach, by bardzo skrzywdzić człowieka wystarczy odpowiednio dobrać słowa. Zadajemy w ten sposób bardzo głębokie rany psychicznie, lecz żadnych widocznych ran fizycznych. Moim zdaniem, są to wojny nie do wygrania. W tym świecie niema bohaterów - są oprawcy i ofiary, i znajdą się również osoby bierne, są to bowiem ludzie, którzy nie chcą lub nie potrafią zareagować na krzywdę drugiego człowieka. Choć te konflikty różnią się od wielkich wojen z poprzednich wieków, to są równie okrutne.

(...)

Pewnego dnia, gdy Kamil siedział przy komputerze korzystając z różnych stron internetowych, wszedł jego Dziadek. Starszy pan z siwym zarostem i lekko przygarbioną z wieku postawą. Wziął swoimi zniszczonymi przez życie i ciężką fizyczną pracę rękoma, delikatną dłoń wnuka, próbując choć na chwilę zwrócić na siebie jego uwagę...

- Dziadku, proszę nie teraz, zostały mi zaledwie 3 levele.

(Powiedział zniecierpliwiony Kamil).

- Czy spędzisz ze mną choć trochę czasu zanim znów wyjadę?

(Zapytał smutnie dziadek).

- Tak, tak za 20 minut zejdę do Ciebie.

(Odpowiedział chłopiec, nie zwracając uwagi na samopoczucie starszego pana).

 

20 minut później...

Po pewnym czasie schodzący już do dziadka Kamil, zastał go oglądającego stare fotografie. Zainteresowany chłopiec podszedł zaglądając dziadkowi przez ramię. Na jednej z przeglądanych akurat fotografii chłopiec Ujrzał pradziadka w mundurze wojskowym z karabinem w ręku.

- Dziadku...

(Zapytał niespodziewanie, czym wystraszył skupionego starszego pana).

- Och... Kamil, ale mnie przestraszyłeś...

- Przepraszam, nie powinienem się tak po cichu skradać, ale zauważyłem, że oglądasz album ze zdjęciami. Mogę się przyłączyć?

- Oczywiście, jeżeli tylko masz ochotę, to zapraszam.

(I właśnie w ten sposób, przywiziony przez dziadka album, pozwolił Kamilowi na zobaczenie między innymi swojej mamy w pieluszkach, czy ujżenia babci, której niestety nie zdążył poznać. Ale było jeszcze coś co nie dawało mu spokoju postanowił porozmawiać o tym z dziadkiem).

- Dziadku, czy mogę zadać Ci pytanie?

- No pewnie, pytaj śmiało.

- Czy twój tata był żołnierzem?

- Tak, był i to bardzo dzielnym. Wiesz, walczył o Odzyskanie Przez Polskę Niepodległości. To właśnie dzięki niemu pokochałem wojsko i stałem się patriotą. Ja w twoim wieku już musiałem zarabiać i pomagać mamie utrzymać siebie i rodzeństwo.

- Możesz mi opowiedzieć o swoim dzieciństwie?

(Zapytał podekstytowany chłopiec).

- Tak Kamil, jeżeli masz tyle czasu to siadaj.

(Odpowiedział ze sztucznym uśmiechem, który zawsze zakłada, gdy ktoś wchodzi na tematy przeszłości. Nie chciał sprawiać przykrości Kamilowi, w końcu to jego jedyny wnuk).

(...)

Był rok 1795, to właśnie wtedy nasz kraj zniknął z map świata na 123 lata. Był to ciężki czas dla Polaków, byliśmy pod zaborem Prus, Austrii i Rosji. Nie wolno nam było mówić po Polsku, pisać, ani uczyć polskiej kultury nasze dzieci. Próbowali zabrać nam wszystkie wartości, lecz Polacy, patrioci oni się nie poddali, walczyli, narażali swoje życie, nie zaniechali walki. W trudnych warunkach i bez pomocy ze strony innych państw odzyskali niepodległość w 1918r.

(...)

(Kamil z wielkim zainteresowaniem słuchał opowieści dziadka. Pytając go o coraz więcej szczegółów tej niezwykłej historii. Jednak coś mu tutaj nie pasowało. Dziadek nie był, aż tak stary by móc to pamiętać).

- Dobrze dziadku, ale taki stary nie jesteś, żeby to pamiętać.

- Masz rację, ja osobiście tego nie pamiętam. O tamtych trudnych dla Polski czasach opowiedział mi mój tata, gdy byłem jeszcze małym chłopcem.

- Ale dziadku, ja bym chciał posłuchać o twoim dzieciństwie, nie innych...

- Kamil jak możesz tak mówić? Mój dziadek, twój pradziadek w tym trudnym czasie żył, przeżywał okupację i walczył jak każdy inny człowiek w obronie Polskości. Nie rozumiem twojego braku szacunku, dla ich poświęcenia. Co ty byś poczuł, gdyby twój prawnuk wypowiedział się tak o twoim dzieciństwie, w którym zamiast się cieszyć z zabaw z rówieśnikami i nauką musisz ciężko pracować w jakimś obozie, lub walczyć na froncie za ojczyznę! Czy ty czułbyś się z tym dobrze? Czy to, że Ci ludzie oddali życie za to, żebyś ty mógł się nazywać Polakiem dla ciebie nic nie znaczy?

(Skruszony wnuk skulił głowę i przeprosił dziadka, który dalej kontynuował historię. Starszy pan opowiedział Kamilowi o traumatycznej historii Polski, aż doszedł do wspomnień z czasów swojej wczesnej młodości).

(...)

Był rok 1942 miałem wtedy 11 lat, gdy nasza rodzina została przewieziona do Auschwitz, pamiętam to jak dziś- płot z drutów pod wysokim napięciem, przed którym stał płotek z napisem ''Halt,, (niem. stój) i powyżej zdanie ,,Arbeit macht frei'' (niem. praca czyni wolnym) Niestety szybko nas rozdzielili. Tatę wywieźli do obozu pracy w głąb Niemiec, mama została w Auschwitz, a mnie wywieziono do Prewencyjnego Obozu Policji Bezpieczeństwa Dla Młodzieży Polskiej w Łodzi, teraz potocznie nazywanego ,,Małym Oświęcimiem". W chwili, gdy dojechaliśmy do obozu pozbawiono nas ubrań, które zastąpiono cieniutkimi piżamami, a nasze personalia numerami. Pozbawiono nas najważniejszej rzeczy w życiu... Tożsamości. Praca była bardzo ciężka, a racje żywnościowe minimalne. Bardzo tęskniliśmy za rodzicami. Wiesz byliśmy tylko dziećmi, nie potrafiliśmy zrozumieć, dlaczego rozdzielono nas z naszymi bliskimi. Smutek, strach, zagubienie to tylko, nie które z uczuć, które mi wtedy towarzyszyły. Wszystkie dzieci bardzo potrzebowały miłości, a zamiast tego dostawaliśmy przemoc i pogardę. Praca była jedyną szansą na przeżycie. Najmniejsza niedyspozycja, czy choroba oznaczały śmierć... Pamiętam pewnego młodego chłopca, który poważnie zachorował. Nie mógł już wstawać z posłania, cały był pokryty ranami, z których sączyła się ropa. Pewnego dnia przyszła do niego niemiecka pielęgniarka i siłą zdarła z niego koc, z którego sączyła się krew z ropą. Dwóch esesmanów wywlekło go z posłania. Zobaczyliśmy na kojcu krew ze skórą, a na jego oddalających się już plecach widzieliśmy mięśnie i wystające kości...

(...)

(Dziadek w tym momencie opowiadanej przez siebie historii nie wytrzymał, popłakał się. Wnuk widząc ile go to kosztuje szybkim krokiem podszedł i przytulił dziadka. Próbował w ten sposób dać mu choć przez krótką chwilę namiastkę miłości i wsparcia. Po chwili nieco uspokojony starszy Pan kontynuował swoją opowieść).

 

(...)

 

Były tam różne dzieci - kontynuował dziadek, w różnym wieku od 2 do 16 lat. Choć pamiętam, że zdarzały się i młodsze. Na początku było nas ok. 15 tysięcy, wyzwolenia doczekało zaledwie 900. Z czego połowa i tak zmarła zaraz po wyzwoleniu. Byliśmy torturowani, bici, okaleczani nożami, dzieci wieszano za nóżki i polewano zimną wodą, nie które topiono nawet w beczkach... Byłem nielicznym dzieckiem, które przetrwało to piekło. Bardzo długo po tych wydarzeniach zamiast imieniem i nazwiskiem posługiwałem się z przyzwyczajenia numerem obozowym.

(...)

- Kamil przedstawiłem Ci moje dzieciństwo, a raczej jego brak. Dlatego do dzisiaj szanuję każdą kromkę chleba jak i każdy ładny słoneczny dzień wolności, bo wielu z mojego pokolenia tego nie doczekało.

(Starszy pan nie wytrzymał, ciężaru wspomnień, które tak nagle wróciły. Myślał, że już sobie z nimi poradził. Niestety one dalej z nim są. W każdym momencie jego życia. Strach, dezorientacja, brak poczucia bezpieczeństwa, brak miłości. Wszystko co wiąże się z ,,Małym Oświęcimiem" wzbudza w nim, nie wyobrażalny strach. Obawę, że to wszystko może jeszcze wrócić. Kamil widząc ile opowiadanie tych wspomnień kosztuję dziadka, zaczął czuć się winny. Cały czas czuł, że przez jego ciekawość, dziadek cierpi. A on nie jest mu w stanie pomóc. Dziadek, po chwili powstrzymał, wciąż lecące łzy, schował wszystkie złe emocje do kieszeni, po czym wrócił do wspomnień. Bo przecież musi skończyć, pokazać jedynemu wnukowi, że nie wiadomo jak by było ciężko, zawsze trzeba walczyć. Bo przecież kiedyś wyjdzie słońce).

 

- No, bo widzisz Kamil, jak bardzo szczęśliwa jest twoja młodość, gdy nie musisz walczyć o przetrwanie każdego dnia. Ta historia, którą ci opowiadam to dla mnie w pewnym sensie tak, jakbym przeżywał tą tragedię raz jeszcze. I ona zawsze będzie we mnie tkwiła, jak drzazga, powodując niekończący się ból. Ale przecież tak jak i w każdym przypadku, w końcu los zacznie być dla nas łaskawszy.

- Przepraszam.

(Powiedział Kamil, prawie szeptem. Po jego drobnym policzku spłynęła łza).

- Wnusiu, za co ty mnie przepraszasz? Dlaczego płaczesz?

- Bo widzisz dziadku, czuję się winny. Przez moją ciekawość, musiałeś kolejny raz cierpieć i się bać. Nie powinienem narażać Cię na takie wspomnienia.

- Owszem Kamil, cierpię, ale nie przez Ciebie i nie przez naszą rozmowę. Cierpię, bo już na zawsze zostaną we mnie wspomnienia tamtych, dla mnie tragicznych miesięcy. I jest to ze mną, nawet, gdy nie chce, by było. Nie przejmuj się, gdy wspominam i płacze robi mi się lżej. Bo wraz ze łzami, spływają smutki, troski i zmartwienia. Jestem Ci wdzięczny czuję się dużo lepiej. Dziki tobie Kamilku.

- Naprawdę bardzo się cieszę dziadku. Z moją samotną łzą i twoimi słowami moje smutki również odeszły.

- Bardzo się cieszę wnusiu, co powiesz (...)

- Dziadku poczekaj, mogę Ci zadać ostatnie pytanie?

- Pewnie pytaj.

- Dziadku powiedziałeś, że posługiwałeś się z przyzwyczajenia numerem, ale teraz normalnie przedstawiasz się swoim Imieniem i Nazwiskiem. Czy możesz mi powiedzieć, kiedy przemogłeś się i ich użyłeś pierwszy raz po wyzwoleniu?

- Ooo zapomnielibyśmy o końcówce mojej historii. Dobrze, że mi przypomniałeś Kamil. Otóż po wyzwoleniu nas z obozu przebywałem w pogotowiu opiekuńczym. Tam odnalazła mnie moja mama. Złapała mnie w objęcia i płakała, powtarzała jak bardzo mnie kocha i jak bardzo się bała, że więcej mnie nie zobaczy. Przez krótką chwilę poczułem się jakbym nigdy nie przeżył ,,Małego Oświęcimia". Byłem najszczęśliwszym dzieckiem na ziemi. Odzyskałem rodzinę, miłość, poczucie bezpieczeństwa, a co najważniejsze tożsamość. Znowu byłem Stefanem Nowakiem...

 

Wszystkiem dzieciom, wyzwolonym z ,,Małego Oświęcima"

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Dekaos Dondi 29.12.2018
    Przeczytałem z zainteresowaniem. Ładnie opisane, chociaż temat raczej smutny. Pozdrawiam→5
    P.S.→Dzięki tobie Kamilku / ...czy ujrzenia babci
  • Yamato98 30.12.2018
    Wzruszające i mocne, przekaz trafia do czytelnika i zmusza do zastanowienia się, pochylenia nad cierpieniem tyłu pokoleń Polaków walczących o wolność, czy/ i po prostu cierpiących niewinnie za to, że byli właśnie Polakami. Z pewnością każdy z nas w rodzinie ma choć jedną osobę, która mogłaby opowiedzieć traumatyczne wydarzenia związane czy to z okupacją niemiecką, radziecką, czy zbrodnią wołyńską. Dziś, gdy ignorancja ludzi z Europy czy USA , a nawet, o zgrozo, Polski, w sprawie wiedzy o zbrodniach popełnionych przez Niemców i Sowietów , wzrasta w niepokojącym tempie, powyższy tekst jest niezwykle przydatny i niesie ze sobą szalenie ważne przesłanie. Uroniłem łezkę nad opowieścią Dziadka i ucieszyłem się, że Kamil , odrywając się od rozrywek dnia codziennego, zatrzymał się, zaciekawił , wysłuchał bolesnych wspomnień dziadka, które jednak , przekazując wnukowi, będą mogły dawać świadectwo prawdzie. Kamul zrozumiał, że nie jest oczywiste to, że dzieciństwo zawsze upływa w spokoju i radości. Żywię głęboką nadzieję na to, że ten bardzo dobry tekst będzie jednym z przyczynków do rozważań nad naturą człowieka i nie pozwoli zapomnieć o niewyobrażalnych cierpieniach ludności Europy, a przede wszystkim Polski w czasie II wojny światowej. Bardzo smutne, lecz prawdziwe, nie może ulec zapomnieniu. Daję 5. Pozdrawiam
  • Ozar 05.01.2019
    Witam na portalu!. Bardzo ciekawy tekst, a do tego moje klimaty. Mam gdzieś materiały o tym obozie, popołudniu poszukam to napisze szerszy komentarz.
  • Ozar 06.01.2019
    Obóz nazwany "Małym Oświęcimiem" był czymś co nawet wśród ogółu zbrodni hitlerowskich wyróżnia się in minus. Tam były osadzone dzieci, a mimo to władze obozu traktowały ich jak jakiś zbrodniarzy. Dla mnie to nie pojęte jak można znęcać się i zabijać 5/6/7/8/9/1011/12/13/14 letnich więźniów jak dorosłych. To tylko pokazuje jakimi strażnicy tego obozu byli sadystami.
    Dodam tylko taki dodatek dotyczący Poznania i okolic.
    We wrześniu 1943 r. osadzono dzieci z masowego aresztowania w Poznaniu i Mosinie. Ich ojców zamordowano w Forcie VII w Poznaniu, a matki wywieziono do obozów dla dorosłych. Były to głównie rodziny „witaszkowców”, aresztowanych działaczy konspiracyjnej grupy poznańskiego lekarza Franciszka Witaszka.
    Po ogromnej wpadce, kiedy aresztowano całą grupę podziemnych działaczy (poprzez wprowadzenie do organizacji szpiega Gestapo), cała grupa została aresztowana i w większości zabita w forcie VII, a ich dzieci wywieziono do "Małego Oświęcimia".

    Komendantem tego obozu był szef policji kryminalnej w Łodzi SS-Sturmbannführer Karl Ehrlich. Załogę stanowili esesmani i volksdeutsche, sadyści zdolni do krzywdzenia najsłabszych. Dwoje najokrutniejszych – Sydonię Bayer i Edwarda Augusta – po wojnie skazano na śmierć i powieszono. Inne nazwiska to Eugenia Pohl (vel Genowefa Pol), Arno Wruck, Alfred Hausch, Erwin Voigt, Teodor Busch, Johann Berger, Alfons Pośpiech.
    Kiedy wyzwolono obóz obraz który pokazał się żołnierzom był czymś co można sobie tylko wyobrazić w najgorszych snach.
    Mordowanie dzieci to dla mnie szczyt fanatyzmu i nienawiści. Pamiętajmy o tym, żeby coś takiego nie pojawiło się nigdy więcej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania