Mama
Idą ścieżką, przez jesienne liście, synek zatapia nóżki w tym szeleszczącym morzu i patrzy na nią - czy słyszysz, czy to nie wspaniałe? Jest szczęśliwa. Kiedyś, chyba nawet całkiem niedawno, choć trudno w to uwierzyć, synka nie było i nie może sobie przypomnieć, czym wtedy żyła. Teraz patrzy na jego małą postać, mężnie kroczącą po nierównej ścieżce i ogrania ją zachwyt, aż ma ochotę płakać, tak trudno go znieść.
Jest niewyspana, od wielu nocy, bo synek budzi się kilka razy, domagając się jej obecności, piersi, zabawy, noszenia. Najchętniej wzięłaby go do siebie do łóżka, objęła małe ciałko, dotknęła włosów, dziecięcego ramienia, ale mąż się na to nie zgadza. Co z tego, że spałby w tym samym łóżku co żona, skoro między nimi leżałoby dziecko. Jej nie zależy, nie tęskni już do dotyku męża, do jego zapachu. Kiedy tęskniła? Nie wie, to musiało być jakieś inne życie, w którym jej ciało potrzebowało jego ciała. Czasami czuje się winna, widzi, że mąż nie potrafi być szczęśliwy tak jak ona, której się wydaje, że ma wszystko. Czasami nawet kocha się z nim, lecz nie ma potem między nimi czułych słów i pocałunków, nie ma spojrzeń następnego ranka, wdzięcznych za siebie nawzajem.
Przez moment walczy z obezwładniającą sennością, słońce na powiekach, szelest liści… Żałuje, że nie może się położyć, chociaż na moment. Zapada cisza. Otwiera oczy i widzi, że synek wpatruje się w nią z ciekawością. No już, mówi, wcale nie śpię, idziemy?
Synek nie mówi jeszcze, ale ona ma wrażenie, że go rozumie. Z cierpliwością i uwagą przygląda się jego codziennie większemu światu. Patrzy na patyk z dumą prezentowany przez synka i w pierwszej chwili chce się roześmiać i porwać go w ramiona (znowu ten zachwyt, który chwyta za gardło), ale opanowuje się, zaczyna przyglądać patykowi, synek patrzy z wyczekiwaniem… Tak, piękny patyk, synku, ale skarb udało ci się znaleźć.
Męża poznała na studiach, wykładał filozofię prawa, a ona była jego studentką. Tak, była zdolna, była pilna, ale wiedziała, że jego oczarowało coś innego - jej piękno. Miała kobiece kształty, miękkie usta i patrzyła na niego w taki sposób, że czuł się zrozumiany jak nigdy dotąd. Zaakceptował fakt, że nie zależało jej na karierze akademickiej, ani w ogóle na żadnej karierze. Chciała doradzać organizacjom charytatywnym. Chciała prowadzić dom. Mieć dziecko. On miał już syna, z kobietą, o której dawno by zapomniał, gdyby nieoczekiwanie nie zaszła z nim w ciążę. Kochał go jak potrafił, zwykle z daleka, ale nigdy nie stawiał go na pierwszym miejscu w swoim życiu. Musiał jednak wiedzieć, że ona nie zrezygnuje z macierzyństwa i nie próbował z tym dyskutować.
Jednak o dziecko wcale nie było łatwo. Mijały miesiące rozczarowań, mijały kolejne urodziny, które zastawały ją w coraz bardziej bolesnym oczekiwaniu. Ludzie życzyli jej powodzenia w pracy, miłości w małżeństwie, i żeby się z nimi częściej spotykała. Wielu wolało przemilczeć temat dziecka, z delikatności albo z bezradności, mówili czasami po prostu - spełnienia marzeń. Uznawała, że to nieodpowiednie, że nie wolno przeoczyć życzenia najważniejszego, przecież chciała mieć dziecko, z tym pragnieniem nie równało się żadne inne. Mówiła im o tym. Może jeśli tyle osób będzie jej tego życzyło, marzenie wreszcie się spełni. Choć bywały już takie chwile, kiedy myślała, że to się nigdy nie zdarzy, że nie będzie miała po co żyć.
Zdarzyło się i każdego dnia jest za to wdzięczna. Bycie matką nie spowszedniało jej, i myśli, że nigdy nie spowszednieje, ciągle będzie cieszyła się od nowa. Wieczorami, kiedy karmi synka i patrzy na jego jasną główkę, myśli, jak to dobrze, że jesteśmy razem w domu, nic złego się nie stało, nie mieliśmy wypadku, synek nie wybiegł na ulicę, kiedy na moment się odwróciła, nie uderzył głową w kant, nie zadławił, nie zachorował. Lista złych rzeczy, które mogły się mu zdarzyć, jest długa i przerażająca, tymczasem jest tu z nią, bezpieczny, spokojny, gotowy do snu. Ma nadzieję, że wszystkie kolejne wieczory będą właśnie takie, że uda się im wymknąć złemu losowi, wszystkim wypadkom, które zdarzają się innym.
Czy mąż docenia ten cud, jakim jest ich synek? Chce wierzyć że tak, ale nie zawsze jest pewna. Wraca z pracy zmęczony, głodny, spragniony spokoju i ciszy. Dawniej przytulała go w progu, czuła jak wącha jej włosy, ale teraz woła "zaczekaj moment, tylko nakarmię maleństwo", albo "podgrzej sobie obiad, zaraz do ciebie przyjdziemy". Gdyby patrzył na synka tak, jak ona go widziała, nie miałby żalu, uśmiechaliby się tylko do siebie, bo oboje by wiedzieli. Pewnie pytałby, jak im minął dzień i nie zadowalał się odpowiedzią "dobrze". Razem śmialiby się i wzruszali, że synek uznał patyk za najcenniejszą rzecz na świecie.
Zabieramy patyk do domu? pyta synka. Dobrze, zabieramy, tylko go umyjemy, żeby się tatuś nie denerwował. Bierze synka na ręce, potrzebuje go przytulić, choć przez kurtkę nie czuje jego ciepła, którym lubi się grzać. Ale synek się wyrywa, więc robi mu samolot, żeby odroczyć moment, kiedy postawi go na ziemi. Wracamy do domku? Chodź, ty trzymaj patyczek z tej strony, a ja z tej, zrobimy pociąg.
Po powrocie kładzie synka na południową drzemkę i szykuje obiad. Wie, że powinna bardziej się starać, chce żeby synek dorastał w domu, w którym rodzice się kochają. Ten chłód, który im ostatnio doskwiera, na pewno da się jeszcze zmienić, może nawet przyjdzie taki czas, kiedy znowu zacznie pożądać męża, niech tylko synek trochę podrośnie. Ale czy można przywołać uczucia sprzed lat, sprzed tak wielu doświadczeń?
Były chwile, gdy tęskniła do siebie z dawnego czasu, do tej, która idąc ulicą w sukience, na obcasach, czuła, że istnieje - w tej sukience, tych butach, w oczach mijających ją mężczyzn. Kiedy zaczęła spotykać się z mężczyzną, który został jej mężem, mówił jej, że nikogo nigdy nie pragnął tak bardzo i tak bardzo nie potrzebował. Wtulał głowę w jej dekolt bezbronnym gestem, który ją oszałamiał, dorosły mężczyzna, autorytet dla wielu, taki jej oddany, taki całkowicie zdany na jej łaskę. Obejmowała go i czuła, jak drży. Potem przyszły puste lata oczekiwania i smutku, kiedy oddaliła się od niego, bo w tym oczekiwaniu jemu zależało mniej. Oboje się zmienili, i wie, że nie może być znowu tamtą kobietą, mimo, że on by tego pragnął. Mogą jednak pokochać się na nowo, znaleźć dla siebie nowy wzór.
Kiedy obiad jest już w piekarniku, a zupa dla synka czeka na zagrzanie, siada z książką, lecz właśnie wtedy słyszy wołanie z dziecięcego pokoju. Odkłada książkę, może jutro się uda. Synek stoi już w łóżeczku, uśmiechając się do niej. Nikt w całym życiu nie uśmiechał się do niej tak szczerze i z taką radością na jej widok. Cześć, mój kochany, wyspałeś się? Jaki jesteś cieplutki…
Mąż wraca trochę wcześniej niż zwykle. Uśmiecha się do niego, chodź tu do nas, synek je swoją zupkę, możemy zjeść razem, tylko sprawdź, czy mięso się już upiekło.
- Jestem zmęczony.
Patrzy na niego ze zniecierpliwieniem. To naprawdę taki problem - zajrzeć do piekarnika? Widzi, że znowu jest niezadowolony. Może z niej, może ze studentów, którzy z roku na rok coraz bardziej go rozczarowywali. Nie ma siły dociekać. Karmi synka, cisza przedłuża się, mąż jakby na coś czekał.
- Wszystko w porządku? - pyta go wreszcie.
- Nie.
Spogląda na niego zaniepokojona. Wyraz jego twarzy, surowy, oddalony, sprawia, że zastyga.
- Posłuchaj… - Wygląda, jakby szykował się do dłuższej wypowiedzi, ale ostatecznie wzdycha tylko i oznajmia - Spotykam się z kimś.
Nie rozumie.
- Zdradzam cię, od kilku tygodni.
Słowa odbijają się od szyby, która ją chroni. Nie dotyczą jej. Nie zgadza się, by dotyczyły.
- Proszę cię, nie rób takiej zdziwionej miny. Przecież od dawna nic nas nie łączy. Nie zauważyłaś?
Co ma mu powiedzieć? Myśli: przysięgałeś. Myśli: dziecko. Myśli: jeszcze wszystko przed nami.
- Przestałeś mnie kochać? - pyta go wreszcie. W głębi duszy liczy na gwałtowne zaprzeczenie, mogłaby się wtedy gniewać, on by ją prosił o przebaczenie, a potem wszystko by naprawili.
Nie odpowiada.
- Chcesz odejść?
- Może.
I co teraz, co z ich synkiem, co z ich rodziną, jak będą żyć?
- Dziecko zostanie ze mną.
- To jest oczywiste. - Wyczuwa w jego głosie sarkazm. - Wynajmę sobie mieszkanie, możecie zostać w tym. Będę ci płacił alimenty, ale zdajesz sobie sprawę z tego, że musisz poszukać pracy?
Strach chwyta ją za gardło.
- A co z synkiem?
- Pójdzie do żłobka, jak mnóstwo innych dzieci, albo wynajmiesz opiekunkę - uśmiecha się gorzko. - Nie widzę problemu.
Nie, tak nie może się stać, synek jest jeszcze taki mały, potrzebuje jej i ona go potrzebuje, nie może go nigdzie oddać, do obcych ludzi, na godziny samotności, proszę, błagam, nie rób nam tego.
Zaczyna płakać, nie może się powstrzymać.
- Nie zapytasz, czy jest ładna? Od jak dawna to trwa? Co ma, czego nie masz ty?
Próbuje się uspokoić.
- Proszę cię, tylko nie żłobek. Zostań z nami, będę ci gotować, sprzątać, co chcesz, i nie będę o nic pytać. Dwa lata, błagam, potem zrobisz, jak chcesz.
Patrzy na nią bez słowa, z rozczarowaniem. Wreszcie stwierdza:
- Nie ma żadnej kochanki.
Słowa przylegają do szyby. Patrzy na nie. Rozważa, co mogą oznaczać.
- Ale nie mogę już z tobą żyć. Przeprowadzę się, jak tylko znajdę mieszkanie. -Mówi i rusza do sypialni. - Do sprzątania i gotowania zatrudnię pomoc domową, przynajmniej nie będę czekał na jej miłość.
Zamyka za sobą drzwi.
I co teraz? Synkiem zajmie się inna osoba, ona będzie wracała do domu o siedemnastej, akurat żeby go nakarmić i położyć do snu. Wszystko ją ominie, wszystkie pierwsze razy, które tak ją zachwycają, staną się udziałem innej osoby, jeśli ta w ogóle je zauważy. Czy synek zapamięta ten czas, kiedy dni płynęły beztrosko, a oni mieli siebie i nic więcej nie potrzebowali?
- Mama.
Patrzy na niego zdumiona.
- Synku, to ty powiedziałeś?
- Mama, mama.
Musi mieć sugestywną minę, bo synek pęka ze śmiechu.
- Mama!
Komentarze (42)
Pokazalas też ze matką dla dziecka jest w stanie poświęcić wszystko. Swoją godność również.
Poruszyłas mnie, bo jestem mama dwóch chłopców. Na każdego czekałam. I teraz widzę ze... No... Fajnie ze mój mąż sam przynosi młodszego do łóżka kiedy mały nie potrafi spać.Dobra uciekam bo się wywnetrzam:).
Fajnie by było gdybyś jednak pisała i pokazywała nam to.
Pozdrawiam serdecznie!
Zazdrosny o własne dziecko, zwłaszcza chłopca, to gorzej niż pedał i ciota.
Gorzej niż eunuch.
To pierdolony debil.
Pisz. Pisz.
Jesień.
Choć jeszcze mamy lato, to miło poczytać w niedzielny poranek leżąc w łóżeczku i nigdzie się nie spiesząc...
Coś tu nie pasuje - ktoś, kto tak pisze, nie może nie mieć innych opowiadań. Chyba nas kokietujesz trochę. Tak myślę.
Ja w każdym razie bardzo się cieszę, że mogłem to przeczytać. Dużo pięknych scen tu nalowałaś (np. pociąg z patykiem), dużo też przykrych ("Zdradzam cię, od kilku tygodni").
Pięknie piszesz.
Pozdrawiaki ;)
Kompletna ignorancja ze strony kobiety. Kompletna! Wręcz przerażająca. Rozumiem, że dziecko to cud. Naprawdę. Kocham swojego syna bardzo mocno, ale równie mocno kocham swojego mężczyznę. I dla mnie czymś nienormalnym jest spychanie faceta na drugi plan, tylko dlatego że urodziło się dziecko. Jak można zaniedbywać miłość? Jak? Przecież to dziecko jest owocem ich miłości, ale jak widać, kobieta chciała tylko dziecka. W dupie ma męża. Myśli, że będzie czekał? Na wszystko? Błagał o ochłapy miłości? Sytuacja skończyłaby się gorzej, gdyby jeszcze dziecko z nimi spało... Dobrze, że mąż zabronił, bo przecież ona najchętniej wyrzuciłaby z łóżka męża, na rzecz dziecka.
Dlaczego skłamał odnośnie zdrady? Bo chciał zobaczyć, czy ona jeszcze go kocha. I co jej przyszło pierwsze do głowy? DZIECKO. Co z nim będzie. A nie, co będzie z ich związkiem. Jak dla mnie, kobieta powinna pójść do terapeuty, bo jej zachowanie nie jest normalne.
Pięknie piszesz. A tutaj pięknie pokazałaś w jaki sposób związki umierają. Kobiet świrują po urodzeniu dziecka. Nazywają to "pieluszkowym zapaleniem mózgu".
Ludzie powinni zacząć ze sobą rozmawiać - to raz. Przestać patrzeć na czubek własnego nosa - to dwa. I nie świrować - to trzy.
Wybacz, ale jestem znana z emocjonalnego podejścia do tekstów. A ten był jak najbardziej dobrze napisany, skoro mną aż trzęsie :D
Pozdrawiam!
Opisałaś w pewnym sensie rodzinę patchworkową i być może mężczyzna nie dorósł do roli ojca lub nie potrafi. To jego drugie dziecko. Widać tutaj rozterki kobiety bez udziału męża. Najpierw pragnienie zajścia w ciążę bez aprobaty męża, potem sam moment narodzin. A przecież wiadomo pojawienie się dziecka to zmiany w rodzinie. Moim zdaniem winni są obydwoje i obydwoje powinni szukać pomocy u specjalisty.
A pan powinien wiedzieć, że pieniądze to nie wszystko.
Cóż w tym złego, że dziecko prześpi się we wspólnym łóżku, czy przyniesie brudny kijaszek do domu. A miłość nie polega tylko na wspólnym spaniu.
Szkoda mnie tej kobiety, bo w sumie pozostaje sama ze swoim problemem.
Obydwoje są winni z większym wskazaniem na niego. Rozmowa szczera i zrozumienie. Jego zryw o zdradzie to trochę dziecinada. Nie o to chodzi.
Pozdrawiam serdecznie
I dlaczego uważasz, że mężczyzna jest tu najbardziej winny? Kobieta w ogóle o nim nie myśli. Tylko synek, synek, synek... Też wolałabym całe dnie spędzać w pracy, skoro w domu nikt na mnie nie zwraca uwagi i muszę się prosić o kilkusekundową uwagę. Kolejna sprawa, w tych czasach ciężko utrzymać z jednej pensji całą rodzinę. I każdy, kto wraca z pracy ma pełne prawo być zmęczonym. I skoro kiedyś witała go w progu i przytulała, to dlaczego później tego nie robiła?
Mówisz o rozmowie i tutaj się z Tobą zgodzę. Jednak ja widzę problem w kobiecie i to duży. Obsesyjno-maniakalny. I skoro facet posunął się do akcji ze zdradą, to znaczy, że w inny sposób nie dało się odwrócić jej uwagi od dziecka.
A co najważniejsze, ludzie powinni zacząć się wiązać z takimi osobami, które mają bardzo podobne priorytety. Karierowiczka nie będzie szczęśliwa z kimś, kto chce mieć dużą rodzinę i na odwrót. Będzie im towarzyszyło to poczucie niespełnienia.
Wow, fajnie, że moje opowiadanie wywołało taką dyskusję!
Zaakceptował fakt, że nie zależało jej na karierze akademickiej, ani w ogóle na żadnej karierze. Chciała doradzać organizacjom charytatywnym. Chciała prowadzić dom. Mieć dziecko. On miał już syna, z kobietą, o której dawno by zapomniał, gdyby nieoczekiwanie nie zaszła z nim w ciążę. Kochał go jak potrafił, zwykle z daleka, ale nigdy nie stawiał go na pierwszym miejscu w swoim życiu. Musiał jednak wiedzieć, że ona nie zrezygnuje z macierzyństwa i nie próbował z tym dyskutować... godził się na takie życie, że kobieta nie będzie pracować.
A priorytety uważam że nie ma reguły. Znam małżeństwa i pary o różnych priorytetach i są wspaniałymi rodzinami i o takich samych i rozchodzą się. Moim zdaniem kobieta powinna być niezależna od mężczyzny i odwrotnie. Dlatego bym jej poradziła odkładanie funduszy na przyszłość.
Pozdrawiam i miłego dnia
Skoro zdecydowała, że nie będzie pracować, to co? Poświęca 200% uwagi dziecku, ale nie mężowi? Co to w ogóle za sposób myślenia? Nigdzie w tekście nie było wspomniane, że opiekowanie się dzieckiem było męczące...
W moim odczuciu, poprzez zachowanie obsesyjne (tak, ta kobieta ma obsesję na punkcie dziecka) całkowicie zapomina, że komuś innemu jest potrzeba. Gdybym była facetem, w życiu nie związałabym się z taką kobietą. Egoistka do kwadratu. "Ty pracuj, haruj całymi dniami, a ja będę patrzyła na MOJE dziecko i ojojoj, jakie życie jest cudowne" - tak to widzę. I bazując na różnych przypadkach z mojego otoczenia, schemat powtarzalny aż do bólu. Bo większość kobiet traktuje dziecko jak SWOJE. Tylko i wyłącznie. Całkowicie zapominając, że ma ono również ojca.
Ale same sobie winne. Nie moja broszka.
Niech każdy robi co chce.
Swojego zdania nie zmienię, a Ty nie musisz zmieniać swojego :)
Pozdrawiam.
Uśmiechu i więcej luzu do kobiet. Jesteśmy człowiekiem i płeć niczemu tu nie zawiniła.
I nie twierdzę, że jestem nieomylna, broń Boże. Bardziej chodzi mi o to, że widzę co się wokół mnie dzieje. Kobiety, będące matki - oczywiście niektóre - gloryfikują swoją funkcję. Nie ujmuję nikomu. Opieka nad dzieckiem - ciężka sprawa. Ogarnięcie domu i całej reszty - też. Tylko nie ma co zwalać wszystkiego na facetów. Niedomyślni są i tyle.
Tak, Justyska. Jak nie ma miłości, to... no cóż. Z czasem nie ma czego naprawiać :)
Pozdrawiam
To dopiero początek jesieni. Mam nadzieję, że jeszcze nas czymś przed zimą zaskoczy. :)
Co do łapania faceta na dziecko, rewelacyjny pomysł, potem rozwód i to samo dziecko staje sie karta przetargową, bo można na tym zarobić, uważam że powinien być na to paragraf. Dla dobra dzieci.
Tekst miejscami trzeba dopracować szczególnie te przecinki rażą i przedrostek nie - spr pisownię tak najlepiej się nauczysz.
Pozdrawiam.
Idą ścieżką, przez jesienne liście - tutaj bym usunęła
Teraz patrzy na jego małą postać, mężnie kroczącą po nierównej ścieżce - tutaj też
Lista złych rzeczy, które mogły się mu zdarzyć, jest długa i przerażająca, - bez przed jest
Resztę sama obadaj.
Mam wrażenie że z nie poprawiłaś, bo teraz nie widzę.
Wchodzisz na swój profil, później publikacje i tam przy każdej po prawej stronie masz edycje:)
A tekst życiowy :)
PS; Pomijając tekst, tak, zgadzam się z Tobą. Najpierw człowiek powinien się rozstać, a dopiero potem sobie używać - jak już musi :)
Przypadłyby się dwa sequele, w jednym ów syn chce się usamodzielnić, a matka rwie włosy z głowy, 'nie możesz mnie zostawić', 'tyle poświęciłam' etc., matce świat się wali gdy syn odchodzi, a ten się do niej, znienawidzonej, nie odzywa. A w drugim sequelu ów syn zagnieżdża się w sytuacji, w której matka wszystko za niego robi, żeruje na niej, staje się piotrusiem panem, skrajnym egocentrykiem wymagającym wszystkiego od wszystkich, raniącym każdego, kto się nawinie. Ciężko mi wyobrazić sobie trzecią drogę.
Tak czy inaczej, bardzo dobry tekst; i w formie, i w oddziaływaniu, bo może służyć za przyczynek do różnych myśli i dyskusji.
pozdrawiam :)
Technikalia:
mimo, że on by tego pragnął - nie powinno być przecinka
ogrania ją zachwyt - literówka
Pisz! Pisz! Pisz!
A jak pomyślisz, że nie masz czasu albo nie jesteś pewna,, czy to jest dobre, to i tak pisz!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania