Mao ( zapiski Tomasza Szamota)

"Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy" powiedział Józef Piłsudski o Polakach. I miał rację. Wczoraj przytrafił mi się incydent, który dokładnie potwierdza tezę jaką postawił Marszałek. Nie wierzycie? To posłuchajcie.

 

Szedłem sobie aleją przez park. Na drzewach w promieniach słońca złociły się jesienne liście, a te które już spadły szeleściły mi pod stopami. We włosach i na policzkach czułem delikatne muśnięcia ciepłego wiatru. W pewnej chwili ujrzałem sylwetkę zbliżającego się w moim kierunku człowieka. Mężczyzna był raczej niskiego wzrostu. Można powiedzieć: mikrus. Niepozorny, przygarbiony, szczupły w ramionach, szedł powoli przed siebie ze wzrokiem wbitym w ziemię. Ja sam jestem postawnym facetem, metr osiemdziesiąt pięć wzrostu, szeroki w barach, od czterech lat ćwiczę bodybuilding na siłowni. Kiedy już mieliśmy się minąć przystanąłem i poprosiłem go o ogień.

 

- Niestety nie mam zapałek - powiedział.

- A zapalniczkę? - zapytałem.

- Nie mam. Nie palę.

- Trudno - schowałem z powrotem do paczki papierosa, którego chciałem zapalić. - Mam do pana wielką prośbę - dodałem po chwili. - Czy mógłby mnie pan okraść?

- S... słucham?

- Chciałbym, aby mnie pan okradł.

- Nie bardzo rozumiem.

- Proszę pana o drobną przysługę. Czy mógłby pan wyciągnąć mi z tylnej kieszeni portfel i mnie okraść?

- Ja?

- No przecież, że nie ja!

- Nie chcę pana okradać.

- Ale ja bardzo proszę.

- Nie będę pana okradać. Nie jestem złodziejem.

- Tylko ten jeden raz.

- To wbrew moim zasadom. Ja nie kradnę. Jestem uczciwym człowiekiem.

- A trochę?

- Co trochę?

- Jeden raz. Co panu zależy? Bardzo proszę. Jeden raz, to właściwie tak jakby pan nie był złodziejem.

- Nie mam zamiaru! Proszę mnie przepuścić. - Facet próbował mnie minąć, ale przytrzymałem go za klapy marynarki.

- Zapłacę panu! - powiedziałem. - Skoro nie chce pan za darmo, zapłacę panu.

- Nie ma mowy! Proszę mnie puścić!

- Ale ja pana nie trzymam!

- Trzyma mnie pan!

- Zapłacę panu. Zapłacę panu sto złotych.

- Nie.

- Dwieście!

- Nie.

- Trzysta! Zapłacę panu trzysta złotych. Zapłacę panu trzysta złotych, tylko musi pan mnie okraść. Trzysta złotych to naprawdę duża kwota za tak niewielką przysługę.

- Ale ja nie chcę pana okradać. Nie jestem złodziejem.

- Pięćset. I to jest moje ostatnie słowo.

- Czy pan na pewno dobrze się czuje? - zapytał chudzielec i spojrzał mi po raz pierwszy w oczy. W jego głosie wyczułem lekki niepokój.

- Jak najlepiej - odparłem. - No dobra. Niech stracę. Daję panu tysiaka, a pan przestaje ględzić i krygować się jak panienka - wyjąłem z portfela plik stuzłotówek i wcisnąłem je mikrusowi do ręki. - Niech pan przeliczy, czy się zgadza.

 

- Jest tysiąc złotych - powiedział po chwili szczupły.

- No to niech pan bierze się do roboty.

- Co mam robić? - zapytał niepewnie.

- Proszę ukraść mi pieniądze z portfela.

 

Facet wyjął mi portfel z kieszeni i zaczął w nim gmerać niezdarnie. Gmerał i grzebał. Grzebał i gmerał, ale pieniędzy żadnych nie wyciągnął.

 

- Nie mogę pana okraść, ponieważ nie ma pan pieniędzy w portfelu. - powiedział i opuścił ręce.

- Niech się pan nie wykręca teraz, tylko robi co do pana należy.

- Nie mogę pana okraść, ponieważ nie ma pan pieniędzy w portfelu. - powtórzył mikrus.

- Nie mam pieniędzy, bo mnie pan oskubał! Musiałem panu zapłacić za to żeby mnie pan okradł! - odparłem wzburzony. - Gdyby nie był pan tak pazerny i nie targował się tak zajadle, miałbym pieniądze w portfelu, ale nie! Pan musiał wycyckać mnie do ostatniego grosza. Oskubał mnie pan bez litości, do spodu, a teraz jeszcze, jakby tego było mało, nie chce pan wykonać usługi, za którą panu zapłaciłem. Zachował się pan jak ci wszyscy malarze pokojowi, tapeciarze, fachowcy, taka ich mać, wezmą zaliczkę i tyle ich widać, robota rozgrzebana a oni chleją gdzieś pod płotem, albo pod śmietnikiem, pyski czerwone mają od tego picia, i nosy. Pieniądze wziąć, to każdy jest chętny, a potem to wykręcają się, a że ten to to, a że tamten to tamto, tylko do roboty nikomu zabrać się nie chce. Miał mnie pan okraść i co? Gówno! Mimo, że zapłaciłem panu za to cały tysiąc złotych, a ile to jest roboty wyciągnąć forsę z portfela? Paręnaście sekund raptem i nawet pomysł nie był pański, więc nie może pan sobie liczyć za know-how, za gołą robociznę wziął pan tysiąc złotych i w dodatku nic pan nie zrobił, palcem pan nie kiwnął. Zapłaciłem panu kupę forsy za usługę, której pan nie wykonał! To jest zwykłe złodziejstwo! Okradł mnie pan w biały dzień!

- Ale jak mam wykonać usługę, skoro nie ma pan pieniędzy w portfelu? Poza tym ja nie chciałem pana okraść, to pan nalegał.

- To nie moja sprawa. Trzeba było nie zgadzać się pochopnie na zrobienie czegoś, czego nie jest pan w stanie zrobić. A teraz jeszcze pan mówi, że od początku pan nie zamierzał wykonać usługi, za którą wziął pan forsę. Co z pana za człowiek? Zawarliśmy umowę i ja teraz domagam się od pana spełnienia warunków umowy.

- Umowę? Jaką umowę?

- Ustną.

 

Facet rozejrzał się spłoszonym wzrokiem dookoła. Drżącą dłonią starł strużkę potu spływającą mu po skroni. Oprócz nas w parku nie było żywej duszy.

 

- Chyba nie jestem w stanie wykonać warunków umowy - wyszeptał.

- W takim razie proszę natychmiast zwrócić mi moje pieniądze - powiedziałem lekko podniesionym głosem.

 

Facet odetchnął z ulgą i wręczył mi zwitek banknotów.

 

- Mao. - powiedziałem po przeliczeniu zwróconej sumy.

- Jak to mao?

- Jest tylko tysiąc złotych!

- Przecież tyle dostałem od pana. - wyjąkał chudzielec.

- A odsetki?

- S... słucham?

- Odsetki!

- Jakie odsetki?

- Karne. Jest mi pan jeszcze winny dziesięć procent sumy, którą panu przekazałem...

- O nie! Nie dam się oszukać - zapiał mikrus. - Nie może pan naliczać odsetek. Miałem tylko przez chwilę pańskie pieniądze. Nie może pan naliczyć odsetek za zwłokę, miałem tylko parę chwil pana pieniądze, przy dzisiejszej niskiej inflacji nie może pan...

- Kto panu powiedział, że za zwłokę? Odsetki karne naliczyłem, za brak wykonania usługi. Nie dotrzymał pan warunków umowy i za to musi pan zapłacić karne odsetki. Dziesięć procent.

- To oszustwo! - zajęczał mikrus i próbował wyrwać się z moich rąk.

- Nie! No to już kurewstwo - zasapałem ze złości. - Śmiesz mnie nazywać oszustem? Najpierw próbujesz mnie okraść, potem oszukać i jeszcze masz czelność zarzucać mi oszustwo? Ty chamie!

 

Przywaliłem mu raz z główki. Facet usiadł na ziemi. Jęczał żałośnie, ze złamanego nosa pociekła mu stróżka krwi. Chwyciłem mikrusa za nogi tuż nad kostkami stóp i uniosłem, tak że po chwili wisiał nad ziemią głową do dołu. Parę razy potrząsnąłem nim energicznie, aż z kieszeni posypały mu się drobne monety.

 

- Mao - powiedziałem i puściłem nogi chudzielca. Kiedy upadł z powrotem na glebę i zwijał się z bólu przeszukałem mu kieszenie i wyciągnąłem z jednej z nich trzy banknoty stuzłotowe. - Zabieram swoje odsetki - poinformowałem mikrusa.

- Ale powinno być sto złotych! - zaszlochał. - Sam pan mówił, że odsetki wynoszą dziesięć procent sumy, czyli sto, a wziął pan trzysta.

- Dwieście złotych kosztowało pana upomnienie.

- Upomnienie? Jakie upomnienie?

- Upomnienie i windykacja. Upomniałem pana przed chwilą, że nie zwrócił mi pan odsetek. A ponieważ nie chciał pan oddać dobrowolnie, musiałem dokonać windykacji. Niech pan nie cwaniaczkuje już lepiej i nie próbuje mnie więcej oszukiwać. Gdzie się człowiek nie ruszy teraz, wszędzie chcą go orżnąć. Wszędzie gdzie wiatr zawieje tylko kurwy i złodzieje. Ale nie ze mną te numery. Ja w butelkę nabić się nie dam.

 

Ponieważ facet nadal się rzucał przywaliłem mu dwa razy z buta, aż przestał się ruszać i zamknął wreszcie kłapaczkę. Oprócz należnych mi odsetek i kwoty za upomnienie i windykację, ściągnąłem mu z ręki zegarek i zabrałem komórkę, którą miał ukrytą w wewnętrznej kieszeni marynarki. Komórka i zegarek były zadośćuczynieniem za straty moralne, których doznałem poprzez uczestnictwo w tym przykrym incydencie.

 

Ktoś mógłby powiedzieć, że obszedłem się z facetem zbyt brutalnie. Ale taki już jestem. Ja sobie nie dam w kaszę dmuchać. I nie mam zamiaru rozczulać się nad złodziejami i oszustami. Złodziejstwo i oszustwo należy tępić w zarodku. Gdyby każdy reagował stanowczo na zło dziejące się między ludźmi, świat byłby uczciwszy, a nam wszystkim żyłoby się bezpieczniej. Żyłoby się weselej.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Nuncjusz 18.08.2018
    Piękne :)
    Witaj Wienek ;)
  • Nuncjusz 18.08.2018
    Polecam tego allegrowicza. Pisze świetnie, w stylu Fanthomasa, albo nawet lepiej
  • sensol 20.08.2018
    witaj Nuncjuszu!
  • fanthomas 23.08.2018
    no fakt tekst dobry, w stylu jaki lubię
  • Bożena Joanna 18.08.2018
    Ciekawe opowiadanie, końcówka zaskakująca. Idea uczciwości mocno wypaczona. Trochę jak czarny humor. Brakuje przecinka: "tezę jaką postawił Marszałek" - przed jaką powinien być przecinek. Pozdrowienia!
  • Buziak 18.08.2018
    Czytając, przypomniał mi się serial Darknet. Podobny, psychologiczny klimat przemocy i mocno obrazowy morał.
  • Pasja 18.08.2018
    Witam
    Bardzo ciekawie ujęty problem wykorzystywania ludzi poprzez różne instytucje. Kto silniejszy ten ma władzę. Bohater miał dużą siłę przebicia, psychologicznie podszedł ofiarę... skąd my to znamy?
    Bardzo przyzwoicie choć końcówka zaprzecza przyzwoitości. Ale co tam trzeba być stanowczy.
    Pozdrawiam
  • Canulas 19.08.2018
    Nooo, faktycznie, lekkie fanthomasso. Dobry tekst zacny, ciekawy, kilkuwarstwowy.

    "Szedłem sobie aleją przez park. Na drzewach w promieniach słońca złociły się jesienne liście, a te które już spadły szeleściły mi

    pod stopami." - przeglądaj teksty po publikacji. Tu Ci się rozpieprzyło coś.

    "- Trudno - schowałem z powrotem do paczki papierosa, którego chciałem zapalić" -" schowałem" nie odnosi się do wypowiedzi, więc z wielkiej.

    Ogólnie, jak mówię, tekst bardzo git.
  • fanthomas 23.08.2018
    no i sie doczekałem
  • maga 24.08.2018
    Słyszałem że na Dworcu Centralnym w Warszawie odchodzą podobne numery. Lobuzy rzucają ludziom pod nogi portfel. Ofiara podnosi a oni, że to jest ich portfel i brakuje pieniędzy. Po czym zaczynają się cyrki.

    Tu pomysł taki sobie ale wykonanie bardzo dobre. Bez oceny. Pozdr :)
  • stefanklakson 05.01.2019
    Takie mam pytanko: tych tekstów nie pisze czasem Tomaszka?
  • sensol 05.01.2019
    piszę ja. ten przypis jest na wszelki wypadek, bo niektórzy biorą tekst pisany w pierwszej osobie, jako poglądy (zdarzenia) autora. a ja nie chodzę na siłownię, do burdelu, nie biję ludzi i nie okradam ich z pieniędzy.
  • sensol 05.01.2019
    a kto to jest Tomaszka?
  • stefanklakson 05.01.2019
    Już nie poczytasz sensol, bo Tomaszka skasował. Ewentualnie jeden tekst jest tutaj: http://www.poznan.pl/mim/turystyka/-,doc,1017,29348/-,68650.html

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania