Maraton filmowy

Ponury, mglisty, listopadowy wieczór. Na zewnątrz ziąb i krakanie wron. Za kilkanaście minut miał rozpocząć się długo wyczekiwany maraton filmowy o krwistej tematyce. Był on okoliczną można powiedzieć tradycją. Od ponad dziesięciu lat. Ze wszystkich okolicznych wiosek chętni dreszczyku emocji i zajadania popcornu przy widoku rozpruwanych flaków zbierali się w budynku szkolnym a ściślej mówiąc w największym holu aby przez całą noc razem z przyjaciółmi, rodziną lub samemu obejrzeć klasyki tematu.

Inicjatywa jakże prosta a zbierała co roku prawdziwą rzeszę. Sama szkoła mogła na tym również nieco zarobić, gdyż wejście na seanse było płatne. Tego roku specjalnie na potrzeby tematu postanowiono, że maraton odbędzie się w budynku opuszczonej szkoły na drugim końcu gminy. Budynek był nieczynny od ponad dwudziestu lat, ale po dokładnych oględzinach stanu uznano, że można tam się ulokować na tę jedną noc.

Na noc wrażeń zmierzał również Grzesiek wraz z najlepszymi kumplami. Klasowy nicpoń nie zamierzał jednak siedzieć bezczynnie na tyłku przez całą noc. Nie zachęcał go nawet fakt, że dyrektor zdobył kasetę z filmem „ Krzyk” Który miał swoją premierę raptem nieco ponad rok temu.

- Odwalimy jakiś numer — uśmiechnął się Grzesiek. - Ale to musi być coś dobrego nie tak jak rok temu.

- Chłopie ty sobie naprawdę grób kopiesz. Dyrektor ma na ciebie solidne „uczulenie” i w każdej chwili może cię z budy wywalić na zbity pysk a ty nadal swoje — odpowiedział Radek. - Ja i Krystian chyba sobie darujemy w tym roku.

- Ale z was lamusy. Co matka do budy wezwana a ty już dupą trzęsiesz? Nie to nie sam sobie poradzę.

- Tylko potem nie mów, że ci nic nie mówiłem — burknął Radek i szybkim krokiem poszedł na seans.

- A ty Krystian idziesz czy też tchórzysz?

Ten nic nie odpowiedział i poszedł za Radkiem.

- Co za cioty. Wszystko jak zwykle w moich rękach.

Tymczasem maraton właśnie się rozpoczynał. Zebrała się naprawdę solidna grupa widzów. Głos zabrał dyrektor.

- Witam wszystkich zebranych na kolejnym już okolicznym i jedynym takim nocnym maratonie filmowym. W tym roku tematyką będą horrory z najwyższej półki. Z tego powodu postanowiłem, że spędzimy tę seans w opuszczonym budynku szkoły. Spokojnie jest on solidny i nie grozi zawaleniem. Mam nadzieję, że wszyscy albo znaczna większość wytrwa do końca. Zresztą jest na co czekać. Udało mi się bowiem zdobyć film „Krzyk". I jeszcze jedna wiadomość udało mi się ustalić, że szkoła ta jest najprawdopodobniej nawiedzona, ale to tylko tak nawiasem mówiąc. Miłej nocy.

Grzesiek obchodził kilkakrotnie stare pomieszczenia gospodarcze obok budynku. Cały czas zastanawiał się co zrobić, jaki wywinąć numer. W pojedynkę trudno było coś wymyślić. Nagle kilka metrów od siebie usłyszał kroki. Ktoś zbliżał się do niego od strony przydrożnego mostku.

- I co jednak chcecie mi pomóc? Wiedziałem.

Jednak chłopak nie otrzymał odpowiedzi. Latarka, którą trzymał w dłoni niedostatecznie oświetlała teren i Grzesiek nie wiedział do końca czy to jego koledzy.

- Ej no mówię do was, odpowiedzcie. To wy?

Cisza. Nikt nie odpowiedział. Na dachu słychać było krakanie wron. Ptaszyska zleciały się tam licznie.

- Zamknijcie się do cholery!! - wrzasnął nastolatek. - Pieprzone ptaki.

Na sali właśnie odtwarzano drugi film. Dochodziła godzina dwudziesta druga. Radek z Krystianem siedzieli w rogu i powoli zaczynali się martwić o Grześka.

- Gdzie on poszedł?

- Radek zluzuj trochę. Jełop pewnie szykuje się do akcji swojego życia i tyle.

Radek, który mimo wszystko lubił Grześka zaczął się jednak obawiać.

- Ja idę go poszukać. Przejdę parę razy wokoło budynku może go znajdę.

- Co ty taki dobroduszny się stałeś? Po tym, jak ci wygadał co najgorsze, ty idziesz go szukać? Olej frajera i siadaj.

- Odwal się. Ja idę go szukać.

Na zewnątrz zerwał się silny wiatr. Krystian nawet z latarką co chwilę potykał się o kamienie i wzniesienia ziemi. Nagle w świetle latarki zauważył, że coś wisi na metalowym ogrodzeniu. Gdy podszedł bliżej, rozpoznał, że to kurtka Grześka. Była poszarpana i miała liczne plamy krwi. Radek pochwycił ją i czym prędzej pobiegł do Krystiana. Trwała akurat mała przerwa i chłopak był na zewnątrz. Gdy zobaczył, przerażonego Krystiana nie mógł powstrzymać śmiechu.

- Z czego się śmiejesz? - spytał zdezorientowany nastolatek/

- Z wyrazu twojej twarzy. Jest zajebisty.

- Spójrz to kurtka Grześka. Poszarpana ze śladami krwi. Mówiłem, że coś się stało.

Uśmiech zniknął momentalnie z twarzy Krystiana. Nagle usłyszeli czyjeś krzyki.

- Dobiegają ze środka. Szybko.

Chłopcy wbiegli na salę. Seans przerwano. Jakaś kobieta zemdlała. Podbiegł do niej dyrektor.

- Co się stało? - spytał mężczyzna.

- Widziałam coś. Widziałam jak wlekło martwe ciało chłopaka,po tamtych schodach.

- Proszę się uspokoić. Ten maraton wpłynął na pani wyobraźnie. To wszystko.

- Niech pan nie robi ze mnie idiotki. Wiem co widziałam. Zakapturzona postać ciągnęła zakrwawione ciało nastolatka na piętro. Siedziałam z boku. Spojrzał na mnie. Nie widziałam twarzy.

Radek był przekonany, że było to ciało Grześka. Szybko wybiegł na zewnątrz i spojrzał w okna na piętrze. Szybko dostrzegł w jednym z nich żółtą poświatę. Wszedł z powrotem do środka i zaczął na siłę przeciskać się przez tłum ludzi. Gdy udało mu się przedostać do leżącej kobiety, został zatrzymany przez jednego ze stojących tam mężczyzn.

- Spadaj stąd gówniarzu. To nie miejsce na żarty — facet złapał Radka ramię i odepchnął.

- Posłuchaj mnie łysolu. Na górze zobaczyłem, słabe światło. Tam ktoś jest i ten ktoś ma ciało mojego przyjaciela - oznajmił nastolatek, po czym przeszedł obok zdziwionego całą sytuacją mężczyzny. Tymczasem dyrektor od kilku minut próbował dodzwonić się na komisariat, ale w tak odludnym miejscu trudno było o zasięg. Ludzie powoli zaczynali się niepokoić i opuszczać maraton.

- To są chyba jakieś żarty. Miało być bezpiecznie — można było usłyszeć.

Radek podszedł do dyrektora, który sam już nie wiedział, co ma robić.

- Przepraszam, ale na początku mówił pan coś o tym, że ta szkoła jest nawiedzona.

- Chłopcze daj mi spokój, to nie czas na historyjki.

- Nie ma pan rację, ale to znalazłem na ogrodzeniu — chłopiec pokazał mężczyźnie poszarpaną i zakrwawioną kurtkę Grześka.

- Co to ma być to jakiś głupi żart? Faktycznie, gdy przenosiliśmy się do nowego budynku poprzedni dyrektor wspominał coś o zakapturzonej postaci, lubującej się w ludzkim mięsie ale to były tylko historyjki i to według mnie wyssane z palca.

- No w tej sytuacji może być w tym ziarno prawdy. Na piętrze ktoś jest, widziałem słabe światło w jednym z okien. Trzeba to sprawdzić.

- Nie możemy ryzykować. Jeśli masz rację zostało nam mało czasu, aby ujść z życiem.

- Pan coś jeszcze wie prawda?

Dyrektor otarł czoło z potu.

- Mówiono, że kto raz przekroczy próg tej szkoły żywy dnia następnego nie doczeka.

- Co kurwa. I mówi to pan teraz — Radek próbował powstrzymać pięść, która sama skierowała się w stronę twarzy dyrektora.

- Skąd miałem wiedzieć, że to prawda. Gdy szkoła była czynna, nic złego nie miało miejsca.

- Trzeba sprawdzić piętro.

Wtedy do środka wbiegł jeden z widzów opuszczających maraton. Był cały we krwi.

- Ratujcie ich, błagam wezwijcie pomoc. Posiekało ich — po tych słowach facet upadł nieprzytomny.

Radek podbiegł do okna. W światłach reflektorów aut ujrzał zmasakrowane ciała, poćwiartowane i porozrzucane. Głowy kobiet nabite były na metalowe pręty.

- Za późno panie dyrektorze.

Gdy nastolatek się odwrócił, zobaczył jedynie jego odciętą głowę a w sali rozległ się głos.

- Zostałeś tylko ty. Sam jeden. Ten twój znajomy Krystian był smaczny. Miał dobre serce, ale Grzesiek był lepszy. Jego nienawiść do ciebie była przepyszna. A ty chciałeś go ratować. Po co.

- Zabijesz mnie?

- Dobre pytanie, ale odpowiedz, choć nasuwa się sama jest zupełnie inna. Nie zabiję cię. Ktoś musi żyć i głosić po okolicy co zdarzyło się tej nocy.

- Pierdol się!! Zabij mnie i będziemy mieli to z głowy.

- Nie, zrobisz to, co ci każę. Powiesz każdemu, że jeśli ośmieli się wejść na moje terytorium i moich braci zginie. Od tylu lat błąkaliśmy się po świecie, aby znaleźć nowy dom. Tu jest idealnie. Te truchła starczą nam na kolejne kilka lat.

Wtedy ów postać uniosła dłoń i zniknęła.

************************************************************************************************************************************************************

Taka inspiracja moim pierwszym, zamieszczonym na tej stronie tekstem.

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Green Bolt 01.11.2017
    Ale to jest słabe
  • marok 01.11.2017
    Szkoda że ci się nie podoba, ale trudno.
  • KarolaKorman 01.11.2017
    ,,powiedzieć tradycją. Od ponad dziesięciu lat.''- to połączyłabym w jedno zdanie
    ,,Wtedy ów postać '' - owa postać

    Przeczytałam i ja. Interpunkcji nie było wcale, ale czytało się nieźle. Taka historyjka z gatunku lekko strasznych :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania