Poprzednie częściMaria część 1

Maria część 15

Kiedy Kacper poważnie potraktował jej słowa i w swojej głowie zamiast wyimaginowanej bohaterki książki, umieścił Marię. Natychmiast dostrzegł różnicę, Julia była jedynie abstrakcją, której udziałem były same nieszczęścia i niesamowita gorycz z nieszczęśliwej miłości. Tą drugą znał i kochał, lecz nie wyobrażał sobie, żeby ktoś był w stanie przetrwać w opisanej przez niego matni.

 

Tym razem to Cecylia dostała szansę zobaczenia na twarzy Kacpra odczucia bólu. Mowa jego ciała opowiedziała jej, jak bardzo cierpi i jest mu przykro. On sam nie zdając sobie z tego sprawy, znieruchomiał w połowie obrotu do walizki, z niewielkim białym kwadratem materiału w dłoni. Starannie ułożona przez pralnię koszula, pod wpływem nieświadomego zgniatania przez jego dłonie, traciła swoją gładkość nadaną przez żelazko i zmieniała się w szmacianą kulę. Mężczyzna odleciał gdzieś daleko myślami, a obecny w pokoju był jedynie ciałem, lecz nie duchem. Przez jakiś czas stał nieruchomo i w pewnym momencie drgnął, jakby puściło go, to wcześniej krępowało.

 

- Niemożliwe, żeby była to prawda, ja wszystko wymyśliłem, od początku do końca – powiedział do siebie, ze ściśniętym gardłem i łzami w oczach, lecz z pełnym przekonaniem.

 

Cecylia dość długo nic nie mówiła, dała sposobność Kacprowi na wyciszenie. Sama na ten czas zamilkła. Musiała coś przemyśleć i nad czymś się zastanowić, ponieważ jakaś myśl starała się wydobyć z zakamarków jej pamięci. Kiedy skojarzyła pierwsze fakty, reszta poszła jej łatwiej. Elementami wiążącymi w całość trzy nieprawdopodobne różne wątki byli pisarze. Pierwsze wydarzenie miało miejsce dwudziestego szóstego sierpnia tysiąc osiemset osiemdziesiątego trzeciego roku w redakcji Nowojorskiej gazety. Jeden z reporterów miał napisać artykuł do jutrzejszego wydania gazety, lecz nic interesującego nie przychodziło mu do głowy. Zmęczony licznymi próbami zasnął i przyśnił mu się niewiarygodnie silny wybuch wulkanu, który zniszczył prawie całą wyspę. Zatopił setki statków i wywołał potężną falę tsunami. Podczas erupcji zginęło dziesiątki tysięcy ludzi i gdy się obudził, dokładnie wszystko opisał. Makabryczne widoki, jakich doznał, spowodowały, że tekst zostawił na swoim biurku i udał się do domu, żeby ochłonąć. Redaktor naczelny zabierając propozycje redaktorów do porannego wydania, uznał ten tekst za rewelacyjny i umieścił go na pierwszej stronie. Była to sensacja dnia i wiele innych gazet dokonało przedruków. Kiedy po dwóch dniach reporter zjawił się w pracy, dokładnie opowiedział, w jaki sposób powstał jego artykuł. Redakcja gazety prawie przez tydzień podejmowała decyzję o przyznaniu się do opublikowania nieprawdziwych informacji. Tylko do tego nie doszło, ponieważ do redakcji napłynęły pierwsze informacje o wyjątkowo silnej erupcji wulkanu Krakatau. Pierwsze potwierdzone informacje dotarły ocalałymi statkami dopiero pół roku później. Relacje składane przez marynarzy były wyjątkowo zgodne z sensacyjnym doniesieniem prasowym. Lawa, spływając do morza, zatopiła wszystkie statki cumujące w porcie, większość kotwiczących na redzie i wytworzyła fale tsunami wysoką na czterdzieści metrów. Odgłosy erupcji słyszalne były nawet w Australii, a w odległości do stu pięćdziesięciu kilometrów ludzie głuchli, jeżeli nie zasłaniali uszu. Wszystko dokładnie się zgadzało oprócz nazwy wyspy. Dopiero wnikliwe badania historyczne ujawniły, że użyta w artykule nazwa wyspy, była używana do czasu odkrycia jej przez białego człowieka.

 

Drugim podobnym wydarzeniem, bez wątpienia było opowiadanie Morgana Robertsona „Upadek Tytana”. Powstało ono na czternaście lat przed zatonięciem legendarnego „Titanica” w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym ósmym roku. Zbieżność nie tylko nazw jest zastanawiająca, oba statki miały być niezatapialne, lecz po spotkaniu z górą lodową dokładnie czterysta mil morskich od Nowej Funlandii poszły na dno. Dochodziła do tego ilość odbytych rejsów, grodzi, szalup, czy podobna długość i tonaż oraz prędkość, z jaką uderzyły w górę lodową.

 

W dwóch różnych tekstach przykładów z prawdziwymi wydarzeniami było zbyt wiele. Tylko od ostatniego wydarzenia minęło przeszło sto lat i Cecylia zadała sobie pytanie — czy współczesny pisarz ma podobne zdolności jak dwóch dziewiętnastowiecznych? — żaden z nich nie przyznawał się do zdolności paranormalnych. Kacper bardzo podobnie postrzegał siebie jak oni i wydawał się mężczyzną, który nie posiada w sobie ponad przeciętnych zdolności. Jednak napisał bardzo szczegółowy życiorys Marii i podał w nim fakty, jakie ona ze swojej pamięci wymazała. Opowiadając Cecylii o sobie, katowanie i poniżanie pamiętała jedynie ogólnie. Natomiast Kacper w swoim opowiadaniu prowadził swoisty dziennik, w którym wszystko opisał z dokładnością godzina po godzinie. Jedynie jako mężczyzna nie był w stanie w pełni przedstawić psychiki kobiety i jej sposobu postrzegania najbliższego otoczenia, czy oceny wydarzeń.

 

Cecylia potrzebowała czasu na rozmowę z Kacprem bez niepotrzebnych emocji, dlatego zamówiła w znakomitej restauracji wspaniały obiad z dostawą do pensjonatu. Przed posiłkiem popracowała nad atmosferą ich wspólnej rozmowy. Chcąc to uzyskać, poprosiła właścicielkę pensjonatu o dzbanek herbaty i uzgodniła zmianę miejsca spotkania. Oboje usiedli przy dwuosobowym stoliku ustawionym przy oknie z widokiem na jezioro Como. Mężczyźnie przypadło lepsze miejsce, z którego widział poruszające się dzięki fali smugi światła, odbijające się od powierzchni wody. Początek rozmowy nie dotyczył Marii, tylko jego i dość szybko przestał być skrępowany. Mówił chętnie o swoim dzieciństwie i latach, gdy wchodził w dorosłe życie. Wtedy wszystko wydawało się takie proste i dostępne na wyciągniecie ręki. Komplikacje, niedomówienia, rozczarowania i wzajemne pretensje o wszystko zaczęły się w drugim roku jego pierwszego małżeństwa. Oboje w tym związku byli nieszczęśliwi i postanowili się rozstać. Dość łatwo im to przyszło i mądrzejsi o nabyte doświadczenie zaczęli układać sobie życie na nowo. On nie zwracał uwagi na rady, żeby nigdy ponownie nie wchodzić do tej samej wody. Przestrogi nic nie dały i wszedł z deszczu pod rynnę, gdy się z tego związku wyrwał był mocno poturbowany. Serce złamane, kieszeń wyrwana, jedynie co mu zostało to długi. Zaczął od początku i gdy w miarę stanął na nogi, przypadkiem spotkał Phyllis. Mieszkając w jej domu, nigdy do siebie się nie zbliżyli, lecz spodobało mu się takie życie, o nic nie musiał się martwić. Stał się rozpoznawalny, miał w firmie jej ojca wysokie stanowisko dobrze płatne. Mógł w końcu wydać swoją drugą książkę i walczyć o odzyskanie praw do pierwszej.

 

- Jaką cenę zapłaciłeś i płacisz za swoje sukcesy? – zapytała Cecylia, odgadując jego myśli.

 

- Zbyt dużą – odpowiedział i powiedział o swoich planach na najbliższą przyszłość.

 

- Zanim uciekniesz, odpowiedz mi na jedno pytanie. Kochasz Marię?

Kacper nie musiał się zastanawiać nad odpowiedzią, znał ją, więc z pełnym przekonaniem powiedział.

 

- Bardzo ją kocham, lecz wiem, że wszystko stracone.

 

- Gdybyś ją naprawdę kochał, nie odszedłbyś bez walki, z podkurczonym niczym pies ogonem. Zachowaj się jak prawdziwy mężczyzna, stań z kolan i walcz. Przeciwnika masz bardzo groźnego, ponieważ jest to zraniona psychika. Ja wiem, co mówię, ratowałam ją przed samą sobą przez pięć lat. Nim wróciła do świata żywych.

 

Odchodząc, dała Kacprowi na przemyślenia czas do jutra i od niego tylko zależało czy ucieknie, czy zawalczy o Marię. Phyllis, chociaż nigdy nie kochał, nie był w stanie pomóc, lecz uczucie klęski bolało. Teraz gdy mu się nie uda z Marią, odbierze to jako własną tragedię. Przez cała noc niewiele spał, ponieważ natłok myśli i wewnętrznych konfliktów nie dał o sobie zapomnieć. Wcześnie rano wstał i dokonał ostatnich przygotowań do opuszczenia pokoju. Kiedy usłyszał krzątanie właścicieli pensjonatu, postanowił się wymeldować. Właściciel, widząc go, oddalił się, lecz właścicielka podeszła i odbierając klusze od pokoju, powiedziała.

 

- Jednak nas pan opuszcza – wtedy spojrzała mu w oczy.

 

Kacper, w jej piwnych oczach dostrzegł naganę na swoje zachowanie, one nie mówiły do niego, lecz krzyczały – tchórz!, tchórz!, tchórz! Nawet kiedy był na końcu korytarza i gdy wsiadał do wynajętego samochodu. Czuł te słowa na plecach, jak paliły żywym ogniem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 26.06.2020
    Pewnie Cecylia posiadała jakiś dar, skoro Maria a teraz Kacper zwierzyli się ze swoich życiowych wspomnień. Opisane zjawiska wizjonerskie zdarzają się. Wiele pozycji literackich wybiega w przeszłość. Czy Kacper takowe posiada? Kapitalne zakończenie z tchórzem, bo nie wolno uciekać przed miłością, Bo drugiej szansy nie będzie. Czy zostanie i będzie walczył.

    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania