Marzenia mogą niszczyć - rozdział I

Ów rozdział jest jeszcze jedynie 'wprowadzeniem' w świat głównej bohaterki, co jest powodem braku dialogów i praktycznie jedynie opisami wspomnień. W rozdziale drugim pojawią się dialogi, około rozdziału trzeciego/czwartego natomiast akcja stanie się bardziej wartka.

-------------------------------------------

Siadam na podłodze w moim pokoju. Książka, która leży obok, wędruje z lekkim hukiem na biurko, powodując nerwowe drżenie kota. Uśmiecham się na widok jego nastroszonej sierści, po czym delikatnie głaszczę go, by go uspokoić. Mruczy rozkosznie i przysiada na skrawku kolorowego, miękkiego dywanu tuż obok mnie. Miło jest mieć kota.

Tego dnia - o dziwo - bierze mnie na wspominki, chociaż ostatnio zdarza się to coraz rzadziej przez natłok obowiązków, które muszę wykonywać. Ale teraz jest późna jesień i w sumie nauki jest mniej, więc czasu wolnego przeciwnie - więcej. Chcę sięgnąć do mojego sekretnego pudełka po stary pamiętnik i przeczytać co nieco, śmiejąc się z moich dawnych, dziecięcych refleksji, ale po całym dniu jestem tak wycieńczona, że nie mam nawet ochoty wstać, by go wziąć.

Mój umysł natomiast jest jeszcze w pełni sprawny, więc zajmuję się moją ulubioną czynnością, czyli wspominaniem przeszłości, zamartwianiem się teraźniejszością i analizowaniem przyszłości.

Ostatnimi czasy to myśli o przeszłości zajmowały mi najwięcej czasu. Lubiłam przywoływać w myślach poprzednie lata, mimo, iż sama się sobie dziwię, bo te lata wcale nie były miłe - wręcz przeciwnie - gorzkie.

Seraphina była moim cichym wrogiem. Cichym, bo sądziła, że jestem na tyle głupia, by nie zorientować się, jakie w rzeczywistości ma intencje. Gardziła mną, bo byłam milsza i inteligentniejsza od niej. Brała mnie podstępem, by zająć moje miejsce i zatruwała mi tak życie przez dłuższy okres czasu, choć w sumie sama sobie zawiniłam, bo nie powinnam być dla niej taka pobłażliwa i przyjmować jej rzekome przeprosiny na dziesięć minut, kiedy to w ostateczności była straszona policją. I tak wiedziałam, że się nie zmieni, ale po prostu serce kazało mi przystąpić na jej warunki i nie potrafiłam się temu sprzeciwić. Ponadto jeszcze Phina nie była sama, bo miała wpływowy charakter. Nastawiła przeciwko mnie naprawdę wielu, jeśli nie powiedzieć wszystkich z mojego otoczenia, ale tamci to zignorowali. Natomiast najwierniejsi swojej ukochanej przyjaciółce - Miranda, Catherinne, Samantha i Valle - okazali się jeszcze bardziej podli, mściwi i złośliwi niż ona sama. A takiej piątce nie umiałabym dać rady.

Ale w te wakacje, na znak solidarności z samą sobą, ścięłam włosy. Wcześniej sięgały mi one prawie do pasa, ale miałam dość mojego wizerunku i skróciłam moje ciemnobrązowe, proste pasma tak, że ledwie sięgały one szyi. Postanowiłam zmienić się i zacząć kolejny rok szkolny jako inna, nowa osoba. Zaczęłam się nieco inaczej ubierać i przestałam przystawać na każde słowo Phiny. Dużo wody w rzece upłynęło, zanim nauczyłam się być bardziej stanowcza i prawdę mówiąc, udało mi się to jedynie w pewnym stopniu. Przypuszczam, że nigdy nie uda mi się wyeliminować takich swoich rażących cechy jak wrażliwość i niesamowita życzliwość, która czasem doprowadza mnie do białej gorączki, chociaż większość pomyślałaby, że to same bzdury i powinnam cieszyć się, że mam taki charakter. Ale problem w tym, że nie przydaje się on w sytuacji, w której wtedy byłam bądź i teraz jestem. Jedną z moich cech, których nienawidzę najbardziej jest to, że zbyt łatwo wybaczam. To także wydaje się absurdalne, ale doprawdy uciążliwe jest to, że wybaczam ludziom nawet, gdy ci mnie nie przeproszą. Samej trudno mi w to wierzyć. Seraphina wręcz torturowała mnie, raniła, przez nią zatraciłam się w samej sobie i chwilami nie widziałam sensu życia, ale i tak byłam w stanie wybaczyć jej choćby i bez przeprosin i zachowywać się jakby nigdy nic. I to było błędem, bo dzięki temu, że właśnie tak się zachowywałam, Phina utwierdziła się w przekonaniu, iż może robić sobie ze mną, co się jej żywnie podoba.

Zainterweniowałam. Stałam się, choć z trudem, odrobinę bardziej opryskliwa i to ją ode mnie odrzuciło. Jednak jej przyjaciółki nie miały zamiaru spocząć. Gdy doszło do czegoś o wiele bardziej strasznego niż wcześniej, zgłosiłam to władzom szkoły, co wreszcie ostudziło ich zapał.

I teraz nie obędzie się bez kilku złośliwych uwag od czasu do czasu, głównie ze strony Seraphiny i Mirandy, ale nie uważam, abym powinna zwracać na nie uwagę. Pogodziłam się z faktem, że dopóki będę najlepszą uczennicą, będę wygrywać wszelkie konkursy i pozostanę tak jak dawniej pomocna, serdeczna i miła, dopóty będą docinać mi z zazdrości.

Rzeczywiście obcięcie włosów było przełomem. Nie sądziłam, że znajdę w sobie tyle determinacji, aby pójść za swoim umysłem i zgodnie z wcześniejszym założeniem, stanąć naprzeciw moim wrogom. W nowej fryzurze wyglądałam całkiem inaczej. Myślę, że krótkie włosy lepiej pasują mi do średniej wielkości ciemnoorzechowych oczu, oliwkowej cery, pełnych ust, dużego, zgrabnego nosa i owalnego kształtu twarzy. Nowy wizerunek mnie samej dodał pewności siebie, lecz przez niego w dziewczętach wezbrała jeszcze większa zazdrość, a więc ataki rozpoczęły się od nowa. Lecz nie potrwały długo. Miałam zbyt silny charakter, by tak łatwo odejść od swojego postanowienia.

Wzdycham i przyciskam kota jeszcze bardziej do serca. Teraz powinnam zająć się teraźniejszością, która również nie prezentowała się zbyt kolorowo.

Nasze państwo jest dziwne. Sama nie wiem, kto nim wreszcie zarządza, ale na ogół sprawa wygląda tak, iż jego władcą jest król. Król ten natomiast wybiera sobie jego zastępcę, co wprawia mnie w osłupienie. Żaden kraj jeszcze nie przewodził taką polityką.

I, o dziwo, miano swojego zastępcy przyznał mnie. Mimo, iż złamał tym prawo (którego i tak sama nie jestem pewna), bo nie jestem jeszcze pełnoletnia - w sierpniu skończyłam zaledwie piętnaście lat. Nie mam pojęcia, czym sugerował się, wybierając mnie do tak ważnej roli, bo nie wyróżniam się w sumie niczym i przecież król ów, Jared, nie zna mnie praktycznie wcale, poza tym, że kilka razy spoglądał na mnie na ulicy i uśmiechał się przy tym znacząco. Nie mam bladego pojęcia, co to mogło oznaczać i co on właściwie we mnie widzi.

Pałac, siedziba króla znajduje się właśnie w moim mieście. Rzekomy 'król' jednak praktycznie jak król się nie zachowuje. Czasami nosi królewskie szaty, najczęściej jednak zakłada najzwyczajniejszy w świecie garnitur, a jedyne, co jest jego znakiem rozpoznawczym, to złote berło osadzane rubinami. Często przechadza się po okolicy, jakby był zupełnie zwyczajnym obywatelem, chociaż ja osobiście uważam, że król to jednak odpowiedzialne stanowisko.

I naprawdę nie spodziewałam się, że istnieje termin taki jak 'zastępca króla'. Podejrzewam, że wymyślenie czegoś takiego jest jedynie przywilejem Jareda, któremu zwyczajnie nie chce się wykonywać tego, co do niego należy i pragnie, aby ktoś go w tym zastąpił. I padło na mnie.

Nie mogłam odmówić. Nie królowi - zabiliby mnie. Jared próbował wabić mnie swoimi uśmiechami i zachęcić mnie do pracy.

Sam król ma około trzydziestu lat, chociaż wygląda na o wiele młodszego. Posiada poza tym zielone oczy i włosy koloru ciemnego blondu, zawsze z toną wtartego w nie żelu. Jest wysoki, umięśniony i postawny, więc uchodzi za przystojnego, ale mnie tak irytują rzekomo sprawiedliwe zasady panujące w państwie, którym zarządza 'zastępca króla', że nie miałam ani czasu, ani siły, by się nad tym zastanawiać.

Mam mnóstwo pracy. Codziennie przychodzą od obywateli listy z zażaleniami i projekty nowych reguł i innowacji, które mają być w kraju wprowadzone, ja natomiast muszę odpowiedzieć w przeciągu wieczoru na wszystkie listy i opracować projekty, co nie jest łatwym zadaniem dla piętnastolatki, która musi łączyć to wszystko ze szkołą.

Sam Jared często do mnie pisuje, popisując się swoją inteligencją i nieustannie pouczając, jakim zastępcą powinnam być. Jest to niezwykle irytujące i palę kartkę po kartce tuż po przeczytaniu, czemu mama przyglądała się zawsze z ironicznym zainteresowaniem.

Nagle stałam się wielce poważana i znana w społeczeństwie naszego kraju, ale mam to po prostu w nosie i czekam tylko, aż miną owe te koszmarne trzy lata panowania mojego i Jareda i w końcu wszystko wróci do normy.

***

A ja jestem Rossellinne Enchant i doprawdy gubię się w tym, co sama czuję.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Dimitria 26.12.2016
    Zapowiada się ciekawie :) Narazie 5 i zabieram się za kolejne części.
  • Rossy 26.12.2016
    Dziękuję. ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania