Masowanie
Będę masował bezsensowną masę aż wymasuję z niej kształt
Aż wydzieli się i raczy odpłynąć
Wypłynąć, przepłynąć w ja
Obrócę ją kilka razy
Niech wyniknie grzech, cnota i czas
Niech z nimi zawalczę i wymacam ich na świat więcej i więcej
Zabijcie abrazję uciekam w automatyzm
Wiedziony rodzonym kształtem niepoznawalnym lecz będącym
czymś - zasmolonym przez dym z pochodni poszukiwaczy
Niech i dym chwycę
Niech da się obrócić
Jak kot ogonem
Którego złapię za pysk i przytopię w akwenie Nocy
Odchylę ogon owinę go wokół palców
I wypompuję z kreatury mgłę
Wielka mgła. Wpija się w oczy.
Otacza co od ciała odstaje i poza nim jest. Wnijść we mnie próbuje. Ponownie wisi nad światem. Leje się ze słońca. Toczy ulicami. Wypełnia wszech eter.
Smakuje tak jedni bytu z niebytem. Jest. Żyje w cząsteczkach. Istoczy całością. Posiada swą woń. Mleczność. Powłóczystość. Rozgrywa swój wieczny taniec. W końcu dotyka i nas. Kieruje kończynami. Otula myśli. Pozwala się łudzić.
Co smakujemy i czujemy, w co gramy i wierzymy, to odwieczne, lecz jakże ludzkie, mgle masowanie
Komentarze (23)
I nie zawsze halucynacje i fantasmagorie muszą przynosić złe rzeczy.
Nie można Ci odmówić oryginalności. I w konstrukcji i metaforyce w tym wierszu - prozie.
I nawet to gra.
Osobiście dla mnie czasami tylko przekraczasz cienką, czerwoną linię i wtedy mam zgrzyt.
Jakby dodatkowa łyżka cukru wpadła do już słodkiego ciasta.
Rodzonym czy wrodzonym?
Dlaczego nocy dużą literą? To chodzi o jedną, wyjątkowo szczególną noc?
Co wnosi do treści ten archaizm wnijść? Dlaczego nie wejść?
Czy nie powinno być wszech-eter?
Mgle masowanie, czy mgielne masowanie?
Ale może nie rozumiem skali nowatorstwa.
Pochwa.
Zabić procesy erozyjne we mnie, bo uciekam w rutynę.
A tu sens by miało wiedziony wrodzonym kształtem. Czyli danym, ukrytym gdzieś głęboko i zasmolonym przez otoczenie..
Bardzo możliwe, że autor kierował się wizją życia płciowego termitów w kopcu.
Tak jak lubię Twe pisanie, tak do tego nie umiem sie odnieść całościowo. Natomiast zachwyt nad elementami w zapisie występuje. Jest to jednak zachwyt nad nieznanym i niezrozumianym, więc z logicznego punktu nie wiem czy zasadny.
Kierowany wiecznie mglimi (podoba mi się ta odmiana, jej brzmienie i charakter) ideami, sam nie wie co do końca i dlaczego czyni, ale to już jego los i gdy nie rozbija tej sytuacji zanadto nad czynniki, jest uratowany i w mgle pływa jak akrobata. Co tu tragizować, gdy rzeczy są jakie są i tak nieludzko pięknie nieraz smakują, gdy tylko przymknąć oko i zbratać się z mgłą. O tyle niejasny cały kształt tego tekstu posiada może i więcej sensu.
Miłego bratania się z ciemnością. Może i objaśniłem trochę styl moich niektórych tekstów.
Jeszcze szczegóły:
"rodzony kształt" - mowa o kształcie który człowiek rodzi podczas aktu masowania (hm, jakby nawet masa mogła zaistnieć dopiero pod ludzkimi palcami).
I teraz największy GRZYB - nie sądziłem, że to kiedyś objaśnię - "abrazja" - o zgrozo!! :o
Słowo to zyskiwało dla mnie sens na przestrzeni moich starszych tekstów - po raz pierwszy wpadło kiedy pisałem na zasadzie zupełnego, surrealistycznego automatyzmu (czym nieraz się trochę inspiruję) - "pisania podświadomością" (przymknijmy oko). I jakoś magicznie, zupełnie magicznie, kiedy jestem w stanie braku kreatywności, kiedy pomysły już do głowy nie przychodzą, kiedy wszystko się kończy, z mojej głowy wychodzi jedno słowo - "ABRAZJA" - wtedy już wiem, że to koniec, pozamiatane, mogę iść spać. Ciekawe. Ale sens jest potrójny. Abrazja pozostaje tu metaforą pewnego końca. Końca masowania - kiedy demiurgia się kończy. Jeszcze sam sens tego słowa tak bliski zupełnie beznadziejnemu niszczeniu, rozpadaniu - stąd abrazja jest wszystkim czego mogę się bać. Brakiem kreatywności, sensu, siły, niszczeniem, śmiercią, końcem. Myślałem nad kolejną "zwrotką" i przypłynęła wtedy do mnie wtedy pewna emocjonalość, słowa znów poleciały same - ZABIJCIE ABRAZJĘ wyskoczyło z głowy w obliczu rozkoszowania się masowaniem, które niestety NIE jest wieczne. "Ciekawe, uciekam znów w automatyzm" - pomyślałem. Co dodaje kolejny wątek - gdy stajemy się swobodni w tej mgle przecież tylko jeden krok do automatyzmu, życia przyzwyczajeniem i prawdziwego zgubienia się w labiryncie poznania.
W ostatnich tekstach nadałem jeszcze swój sens słowu "koagulacja", tego jednak nie objaśniam.
Uhhh. Wytłumaczone. Na prawdę rozumiem Wasze kłopoty z tym (i nie tylko tym) tekstem (wiem przecież jak one wyglądają), który jakoś tak całościowo i mnie nie powala, ale sensu (wiem, zwłaszcza dla mnie) ma bardzo dużo. Nawet nie naświetliłem wszystkiego. Mam nadzieję, że te uzewnętrznienia pomogą również w odbiorze moich poprzednich i też następnych tekstów (gdzie planuję trochę skoków w bok związanych również z pisaniem jaśniej :)) )
Grzyby pozdrawiają Opowiczów
Bo dla kogo on teraz jest zrozumiały poza Tobą?
Fakt, że trzeba dawać do utworu tak obszerną instrukcję obsługi, niezbyt dobrze świadczy o samym dziele.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania