Medialny bełkot, czyli jak obca propaganda wypiera prawdę!
Medialny bełkot, czyli jak obca propaganda wypiera prawdę!
Tekst ten jest czymś w rodzaju takiej politycznej metafory, więc czytany bez zrozumienia może się wydawać dość dziwny, a nawet bzdurny. Proszę więc przeczytać go na spokojnie i zastanowić się nad rzeczywistym sensem.
Kiedy poproszono mnie, żebym napisał artykuł o tym, co się dzieje tak w Polsce, jak i na świecie, byłem mile zaskoczony. Jako historyk zajmujący się raczej drugą wojną tak szczerze mówiąc, wolałem coś dać z tamtego okresu. Jednak ponieważ zaproponowano mi za tekst aż 1000 zł, nie mogłem odmówić. Kiedy zadzwonił do mnie jeden z redaktorów dość poczytnej gazety "Prawdziwe wersety" byłem lekko zdziwiony. To wszak taka typowo pro europejska, czy może raczej prounijna prasa, a ja raczej do euroentuzjastów nie należę, ale co tam, kasa to kasa.
Tematy rzucono dość luźno, czyli Polska, UE, USA, Syria, Iran, Globalizacja itd. Do tego mam napisać jak widzę przyszłość pod względem kierunków i dróg, którymi świat będzie zmierzał w najbliższych latach.
Tak zasadniczo tematy znane i niezbyt dla mnie trudne, ale tym razem postanowiłem przyłożyć się i dlatego pisanie zajęło mi około tygodnia. Z gotowym tekstem zgłosiłem się w redakcji gazety. Przyjął mnie o dziwo sam redaktor naczelny. Powitał mnie z uśmiechem i kazał usiąść. Podałem mu tekst, dokładnie 20 stron formatu A4. Wiedziałem, że to za duży tekst, ale znając redakcję, wiedziałem, że przynajmniej połowę wyrzucą.
Pan Konrad Kleist wziął teczkę, otworzył i zaczął czytać. Z początku nie wyglądało to groźnie, ale kiedy wszedł na trzecią stronę, nagle wyraz jego twarzy zamienił się nie do poznania. Popatrzył na mnie wzrokiem bazyliszka, ale po kilku sekundach wznowił czytanie. Kiedy doszedł, tak mniej więcej do połowy wyraz jego twarzy powinien mnie zabić, nie, nawet nie zabić. Unicestwić. Spalić albo roznieść na kawałki. Poczułem, że właśnie w moją stronę lecą pociski wielkiego kalibru. Czułem się jak żołnierz stojący na wprost lufy czołgu.
Patrząc na jego twarz, już wiedziałem, że coś jest nie tak, mało tego coś jest bardzo, bardzo nie tak. Redaktor wyglądał jak kogut, na którego podwórze wszedł inny przedstawiciel tego gatunku i właśnie chce mu zgarnąć wszystkie kury. Coś jakby zimny pot wstąpił na moją twarz, na plecy zresztą też. Czułem, że chyba nadchodzi burza stulecia, a ja jestem samotnym budynkiem bez instalacji ochronnej, bez piorunochronu. Wiele się nie pomyliłem. Herr Kleist uniósł się na krześle tak mocno, że wyglądało na to, że chce mnie zmiażdżyć samym sobą. Wyglądał jak Tygrys, który właśnie wypatrzył stojąca sobie bez ruchu antylopę. Po chwili ryknął tak, że niejeden Lew by mu pozazdrościł.
─ Panie Ozar do jasnej cholery, co pan tu za bzdury napisał! ─ to było jak wystrzał co najmniej z pancernika. Moc nienawiści uderzyła we mnie tak mocno, że aż dech mi zatkało. Minęła dłuższa chwila, nim odzyskałem zdolność mowy i cicho, bardzo cicho zapytałem.
─ A o co chodzi?
Teraz to już nie był monolog, to był ogień z karabinu maszynowego, którego jedynym celem było rozszarpanie mnie na strzępy.
─ Napisał Pan, że prezydent Tramp* chce odwrócić negatywną dla USA wymianę handlową tak z Chinami, jak i z Europą i dlatego wprowadza cła na towary. Przecież to bzdura. Ten gość to warchoł, prawicowy ekscentryk i narcyz!!! To USA rozpętało ten cały cyrk, a ich prezydent chce wojny handlowej z wszystkimi. Czy to jasne? Tak to powinniśmy opisywać!
Minęła spora chwila, nim odzyskałem rozum. Jednak to, co napisałem to szczera prawda. Postanowiłem podjąć próbę wyjaśnienia.
─ Panie redaktorze, ale przecież to prawda. Zarówno Chińskie, jak i europejskie towary, czy surowce trafiały na rynek amerykański albo bez ceł, albo z minimalnymi 10% cłami, a na odwrót produkty, czy surowce z USA są obłożone co najmniej 30/40% cłami. To fakt.
Kleist tylko pokiwał głową, widać wcale nie przekonany, ale zaraz znów zaatakował.
─ Pisze Pan, że prezydent Tramp ma pretensję o wydatki na zbrojenia i chce, żeby każdy kraj będący w NATO wydawał 2% na zbrojenia, inaczej niech nie żąda ochrony USA. Czy pan zwariował, Niemcy wydają 1,2%, a i tak to ogromna kwota.
─ Ale to żądanie wobec wszystkich krajów, a my jako jedni z niewielu je wypełniamy.
─ Mam w dupie czy my to wypełniamy, czy nie – syknął redaktor, przekładając kolejne kartki.
─ Niemcy i tak wydają o wiele więcej od nas. My około 12 mld dolarów, a oni prawie 50 mld.
─ A to, co pan napisał na temat Syrii, to już całkowita kpina. Jaki reżim Asada to człowiek wybrany na przywódcę i takim jest. To Amerykanie uznają go za dyktatora, ale my Europejczycy mamy go za prawdziwego prezydenta. My go uznajemy. Uznajemy!!! ─ ostatnie słowo wręcz wykrzyczał.
Aaaaa tu kolejny pana wygłup. Kurdowie! Kogo oni obchodzą, to jakieś dziwadło, naród bez państwa i niech tak pozostanie.
─ Ale oni pomagali USA i sprzymierzeńcom w walce z ISSIS – próbowałem dodać.
─ No i co z tego! ISSIS już nie ma i problem się skończył. Pan tego nie rozumie!
─ Albo tu – na chwilkę zawiesił głos.
─ Pisze Pan o Iranie. Według pana to nic innego jak państwo, które przeciwstawia się USA i Izraelowi, chce zbudować bombę atomową i próbuje być niezależnym graczem na arenie międzynarodowej i dalej, że Iran to państwo terrorystyczne i za takie musimy go uznawać. Może pan zapomniał, ale tak to widzą Amerykanie i Izraelici. My Europejczycy nadal współpracujemy z Iranem. Pan Tramp może sobie głosić, co chce, to jego sprawa. Czy to jasne? ─ w tym momencie zdałem sobie sprawę, jak wielki błąd popełniłem. Przecież redaktor naczelny nazywa się Kleist, a „Prawdziwe Wersety” należą do koncernu Spranger*. Ale ze mnie kretyn przecież to niemiecka gazeta, a ja tu opisuje tak źle Iran, z którym oni nadal są w dobrych stosunkach. Właśnie sam sobie dałem jedynkę z geopolitycznej głupoty.
─ Kolejna rzecz, która jest zupełnie nie do przyjęcia. Pisze pan, że UE to w tej chwili nic innego jak "Nowy Kołchoz", ale nie radziecki, tylko taki neo marksistowski twór oparty o "Manifest z Ventotene" Altiero Spinellego z 1941 roku. To przecież totalna bzdura!
Po tych słowach miałem już dosyć. Wiedziałem już, że mój artykuł nie wyjdzie w ich gazecie, ale to nie powód, żeby mnie obrażać.
─ Jak pan zapewne wie to właśnie nazwisko Altiero Spinelli widnieje nad głównym wejściem do budynku UE w Brukseli. A wie pan dlaczego? ─ miałem już w dupie 1000 zeta.
─ Ano dlatego, że wytyczne zawarte w Manifeście są właśnie wprowadzane w życie w UE. Jak pan wie, ten włoski komunista zrozumiał, że idea przejęcia władzy przez rewolucję, czyli tak, jak w Rosji czy na Kubie już umarła. Teraz trzeba inaczej, tak bardziej pokojowo przejąc władzę, czyli trzeba powoli przekonywać ludzi do idei socjalistycznych, głównie poprzez wszechobecną propagandę. Tak to jest teraz robione w UE, czyli dążenie do wspólnej armii, która nie jest czy też nie będzie stworzona do walki z wrogiem zewnętrznym, tylko do walki z narodami, które będą bronić swojej kultury, tradycji i przeszłości, a także wspólnej polityki fiskalnej, celnej itd. Czyli wszystko pod kontrolą !
─ Niech pan nie gada głupot! Musimy to wprowadzić, żeby mieć pełną kontrolę nad całą gospodarką UE!
─ To zrozumiałe – wtrąciłem.
─ Chodzi o to, żeby wszystkim kierować i wszystko mieć pod kontrolą. Każdy człowiek będzie jak owad w klatce kontrolowany przez 24H na dobę. Czy to nie świat Orwella!
Redaktor tylko westchnął i zaczął przeglądać kolejne kartki. Nagle wziął jedną i rzucił we mnie.
─ A to co? Pisze pan o ustawie 447 jako o dokumencie, który jest niczym Armagedon w Polsce. To słuszne dążenia Żydów do otrzymania należnych nim rekompensat czy to finansowych, czy też w mieniu.
Tu już mnie szlag trafił, bo sama ustawa jest zaprzeczeniem wszelkiego znanego w świecie prawa.
─ Niech pan nie mówi głupot. Każde prawo jakie znamy, mówi, że mienie, do którego nie ma spadkobierców, przechodzi z automatu na państwo, w którym dana rodzina, czy dany człowiek mieszkał, czyli tak w skrócie tu akurat na państwo polskie, a domaganie się ponad 300 mld dolarów zadość uczynienia jest tylko sloganem, ale tym bardziej groźnym, że pod tym tytułem podpisał się Kongres USA, którego minister będzie musiał odpowiedzieć Kongresowi, jak ta ustawa jest przez Polaków załatwiana. Przecież pan wie, że taka kasa jest przez nas nie do zapłacenia i możemy ją spłacić w zasadzie tylko w naturze, czyli wyprzedając nasze ziemie, lasy, a także zamki czy pałace. To spowoduje, że Polacy staną się we własnym kraju czymś w rodzaju ludzi drugiej kategorii, takimi podludźmi jak w czasach niewoli niemieckiej podczas II wojny światowej.
─ Jasna cholera, pan chyba zwariował. Jak można tak mówić o sprawach roszczeń Żydowskich wobec Polaków! Podobne bzdury pisze pan o Globalizacji. Co tu mamy... Wspólna waluta, wspólny rząd, wspólne podatki, każdy człowiek zaczipowany, płatność tylko kartą, albo przelewem! To jakaś bzdura!!!
Po raz kolejny szlag mnie trafił. Ten niemiecki redaktor miał mnie chyba za jakiegoś kretyna. Pal licho kasę, ale musiałem mu odpowiedzieć.
─ A co! Myśli pan, że ludzie tego nie wiedzą? Może zwykły Kowalski nie, ale tacy jak ja to widzą i wcale nie chcą milczeć. Wiem, na czym to ma polegać! Chcecie mieć wszystko pod kontrolą, nasze życie, nasze wydatki, nasze myśli wsio. My mamy być takimi żywymi robotami kontrolowanymi w 100% przez wasze służby. Wy chcecie wiedzieć wszystko. Co robimy, gdzie kupujemy i co i za ile, gdzie spędzamy wolny czas itd. To taka mega kontrola całych społeczeństw. Takie mega bloki z opowieści SF. Każdy ma chip i to powoduje, że każdy krok jest śledzony, każda wypowiedź zapisana, każdy wydatek i chyba tylko myśli na razie nie umiecie kontrolować. Kufa to nic innego niż takie nowe Gułagi.
Redaktor westchnął bardzo głęboko. Jak sądzę, chyba zrozumiał, że nie ma przed sobą takiego ich przeciętnego czytelnika.
─ Panie Ozar niech pan nie będzie dzieckiem. Dobrze wiemy, do czego to wszystko zmierza, to znaczy pan i ja, ale to nie oznacza, że zwykły Kowalski ma to wiedzieć. Zresztą i tak nic by z tego nie zrozumiał, więc po co mu mącić w głowie. Tak samo jest z opisywanym przez pana kryzysem. Te były, są i będą zawsze, ale straszenie ludzi do niczego nie prowadzi. Oni żyją w swoich małych Matrixach i niech tak pozostanie. Nasz przekaz musi być oczywiście obiektywny, tu ─ pojawił się na jego twarzy uśmiech – ale ten tzw. obiektywizm trzeba odpowiednio przerobić i równie prosto podać.
─ Tak! Rozumiem...- wtrąciłem, lecz nie dał mi dokończyć.
─ Gówno pan rozumie! ─ syknął – a do tego sieje zamęt, nie mając pojęcia jakie to szkodliwe.
─ Chyba dla was! ─ tym razem ja się wtrąciłem.
─ Nie dla nas, a dla tych jak pan ich nazywa Kowalskich. Oni są jak wróble albo mrówki. Chodzą sobie, ćwierkają, zakładają gniazda i tak ma być. Oni mają siedzieć w swoich gniazdach, czy mrowiskach i koniec. Tacy jak pan próbują im wmawiać, żeby zaczęli się interesować tych, co się dzieje naokoło. To po pierwsze nic nie da, a po drugie nie ma sensu. Co ma być i tak będzie, czy te wróbelki tego chcą, czy nie. Czy my się rozumiemy? ─ ostatnie zdanie zabrzmiało jak kolejna salwa.
Patrzyłem na mojego rozmówce i nie wiedziałem, czy rzeczywiście jest aż tak cyniczny, czy tylko wypełnia z fanatycznym uporem rozkazy przekazane mu z góry. Postanowiłem zapytać, choć nie wierzyłem w szczerą odpowiedź.
─ Nie. Nie rozumiemy, ale na koniec mam tylko jedno pytanie. Czy pan naprawdę jest takim cynikiem, mającym ludzi w dupie, czy po prostu wypełnia pan rozkazy? ─ Byłem ciekawy jego reakcji, ale niestety nie była ona taka, jaką sobie wyobrażałem. Pan Kleist odparł ze stoickim spokojem.
─ A co za różnica! Ja jestem po tej stronie biurka – pomyślałem raczej barykady – a pan po drugiej. To wyjaśnia wszystko.
─ Ale do cholery czy wy zawsze podajecie ludziom to, co uważacie za właściwe, czy zawsze przekręcacie, albo wręcz zmieniacie prawdę na fałsz tylko dlatego, żeby pasowało do waszych wytycznych?
Kleist spojrzał na mnie wzrokiem, w którym dominowało wręcz politowanie nad moją głupotą.
─ Panie Ozar a czym pana zdaniem jest prawda? To albo kolejny slogan, albo coś tak przetworzonego, że nikt normalny nie dojdzie do żadnego sensownego wniosku. Niech się pan obudzi, my tu nie jesteśmy od mówienia prawdy i tylko prawdy, takich mediów już dawno nie ma. My mamy za zadanie pokazanie takiej prawdy, jakiej od nas wymagają ci, którzy nam płacą! Czy pan to rozumie?
Kurdę po raz kolejny mnie zatkało. Przecież do cholery istnieje coś takiego jak etyka dziennikarska, dążenie do prawdy itd.
Kleist jakby czytał w moich myślach, bo odezwał się, nim zdążyłem o cokolwiek zapytać.
─ Wiem, co panu chodzi po głowie. Etyka dziennikarska, prawda itd. Ja to mam w dupie. Moja etyka jest w portfelu, a zarabiam tu całkiem dobrze. Jedyne co mnie obchodzi, to to, żeby artykuły, które wydajemy, były ideologicznie zgodne z wytycznymi, które dostajemy z góry. Reszta jest nieważna. Nie ważna!!! Czy pan mnie rozumiem?
─ Tak. Rozumiem. Pan się sprzedał za parę srebrników, a do tego Niemcom. Tego bym się po Polaku nie spodziewał. Chociaż nazwisko ma pan niemieckie.
Mój rozmówca jak widać, doszedł do wniosku, że się nie dogadamy.
─ Panie Ozar, tak prywatnie nawet sobie cenie pańskie niektóre wypowiedzi, ale my tu w wydawnictwie musimy patrzeć nie na to, co nam się podoba, ale na to, czego żąda ten, który tak naprawdę płaci za nasze rachunki. To, co pan napisał, jest ideologicznie zupełnie błędne i nie ma żadnego znaczenia czy ma pan rację, czy nie dlatego nie wydrukujemy pańskiego artykułu. Tego i żadnego innego! Czy to jasne? Tu wszystko jest sztuczne, wiadomości, relację, tzw. fakty. Tu już nie ma miejsca na prawdę. To już nie jest wolny kraj, tylko taka geopolityczna kolonia, gdzie rządzą ci, którzy dają kasę. Żyjemy i staramy się pchać ten wózek, tak jak chcą tego wielcy tego świata. A tacy dziwacy jak pan, to już przeszłość. Możecie sobie krzyczeć, pisać i pokazywać się choćby na YouTube, ale tego, co się dzieje, nie zatrzymacie!
Cóż spodziewałem się czegoś takiego i nie pozostało mi nic innego jak tylko skinąć głową i wyjść z pokoju. Niestety mój błąd polegał na tym, że napisałem to, co myślałem, ale to okazało się zupełnie rozbieżne z tym, co miała głosić redakcja. Jak zwykle zwyciężyła opcja ideologiczna. Taki już jest ten świat, nikogo nie obchodzą opisy faktów. Każdy chce mieć medialny bełkot pasujący do jego wytycznych. Niestety zrozumiałem to zbyt późno, choć nawet gdybym to wiedział wcześniej, czy bym napisał stek bzdur tylko po to, żeby zarobić te 1000 zł? Sam nie wiem!
* Pozmieniałem nazwiska z powodów oczywistych, ale tak, żeby każdy wiedział, o kogo chodzi.
Komentarze (81)
Wskazane przykłady, są dość trafne - szkoda że ominąłeś fakt jak Chińczycy aktualnie wykorzystują działania Trumpa i jak wykupują całą Afrykę na raz
Tekst jest mocno kontrowersyjny i krytyczny wobec otoczenia
Mam odczucie że trochę za wysoko stawiasz swoją postawę - w tym tekście - wybacz - widzę trochę za dużo pychy - nie tyle co do trzymania się swoich stanowisk, bo to popieram - ale przedstawienie siebie jako tego rycerza w srebrnej zbroi - co jest trochę przesadzone - ponieważ ja mam podobne podejście jak Ty - a staram się nie afiszować jako źródło prawdy - jako że każdy może się pomylić - zasada "głuchego telefonu" działa również w skali globalnej :)
Zostawiam 4
Pozdrawiam
Co do Syrii to jak tylko wybuchły rozruchy przeciw Asadowi. To murem za USA stanęły w zasadzie tylko dwa kraje WB i Francja, a Niemcy stały z boku i w zasadzie nie są ani za, ani przeciw, choć ostatnio już bardziej za.
Co do Iranu, to akurat pokazałem czysto amerykańskie podejście, które nie jest moim w 100%, ale pokazuje kontrast między USA a UE.
Jemu chodziło w tej pracy o globalizację, powszechną kontrolę i zależność mediów od źródeł finansowania, a nie o PO, USA, Syrię, czy Chiny.
Nimi tylko podparł fabułę.
Immanentną cechą człowieka jest posiadanie poglądów i szukanie ich potwierdzeń w otaczającej rzeczywistości.
A znasz z historii jakiekolwiek media, które były w pełni obiektywne?
Albo realizują linię płatnika rachunków, albo linię określonej partii, albo poglądy charyzmatycznych naczelnych.
Świat jest jaki jest i zmierza w określonym kierunku. Globalizacji wszechobecnej kontroli. Wystarczy wiedzieć czym zajmuje się i na jaką skalę amerykańska NSA.
A Ty faktycznie przywdziewasz zbroję jedynego sprawiedliwego.
Jesteśmy krajem średniej wielkości, z przeciętną gospodarką, kapitałem i lichą armią.
Skazani na sojuszników i wpływy bogatszych, więc nie zawracaj kijem Wisły.
Może coś, kiedyś pierdyknie i ten świat się zmieni.
Póki co mamy taki, a nie inny, idący w takim kierunku, a nie innym i kolejny Rejtan nic nie zmieni, jak jego protoplasta.
Albo się inteligentnie dostosujesz z zachowanym szczątkowym indywidualizmem, albo stratują Cię bojowe konie postępu.
Jakkolwiek go rozumiemy i lubimy.
Napisałeś „kolejny Rejtan” - no nie gdzie tam ja i Rejtan. Co do dostosowania to raczej niestety tratują mnie „bojowe konie postępu”. Tylko czy to jest rzeczywiście postęp? Może dla wielkich, ale dla maluczkich moim zdaniem nie.
Jednak nie do końca o to mi chodziło. Przykład akurat Syrii jest rzeczywiście przegięty pod względem politycznym, ale chciałem tu pokazać różnicę między USA a UE z właściwie Niemcami, choć Francja jak zwykle jest również anty amerykańska co już nie raz pokazała, choćby w marcu 1966 r. kiedy wycofała się ze struktur wojskowych NATO, pozostając jednak członkiem struktur cywilnych.
Reasumując nie traktuj tego tekstu jako walki o prawdę polityczną, bo coś takiego w zasadzie nie istnieje, ale jako pokaz tego, jak media kreują rzeczywistość w zależności kto jest właścicielem danej gazety czy telewizji. Chciałem tu pokazać, że jak ktoś ma inne zdanie niż ich, to nie ma szans na wydanie czegokolwiek i tak należy ten tekst rozumieć.
Czy zostali zabici przez obcy system totalitarny, czy na zlecenie któregoś z "przyjaciół" premiera, który obawiał się wykorzystania "haków", które Jaroszewicz zbierał na każdego?
Także sejf nie został otwarty. Nie ukradziono ani kosztowności, ani nawet złotej biżuterii, ani kamieni szlachetnych. Jednak zabójcy torturowali ofiary.
Dlaczego? To pytanie jest zasadnicze.
Mało tego, zabójcy związali lewą rękę Jaroszewicza a prawą pozostawili wolną. Co to może oznaczać? Ano to, że każdy normalny człowiek podpisuje się prawą ręka.
Moim zdaniem to byli ludzie tzw. „Szwadronów śmierci”, czyli oddziałów stworzonych przez jeszcze radzieckie KGB i powielonych przez nasz wywiad/kontrwywiad. Ci ludzie mieli za zadanie albo zabijać wrogów ZSRR (Rosjanie), albo PRL (Polacy). Drugim ich zadaniem było śledzenie czy nadzorowanie wszelkich lewych i tajnych przekrętów czy to SB (służby bezpieczeństwa), czy też wywiadu czy kontrwywiadu PRL). Tu chodziło o miliny a nawet miliardy dolarów, które wypływały z Polski, jak choćby w aferze FOZZ. Być może Jaroszewicz w tym uczestniczył i znał odpowiednie hasła i konta. Tam gdzie w grę wchodzą setki a nawet miliardy dolarów nie ma zmiłowania. Podejrzewam, że chcieli od niego oryginalny podpis. Kiedy go złożył był już niepotrzebny. Cała reszta to zaciemnianie sprawy i prowadzenie jej tak, żeby nic nie ujrzało światła dziennego. To akurat zrozumiałe, bo tak cirka od 1985 roku w Polsce władze przejęły służby wywiadu i ten proceder trwa do dzisiaj. Dlatego ta sprawa nie została do dzisiaj wyjaśniona.
Niestety nie jesteśmy państwem suwerennym i demokratycznym. Jesteśmy tworem którym rządzą obcy przy pomocy naszych służb specjalnych. To tak bardzo skrótowo.
Ale zastanawiające jest to, co napisałeś.
Minęło sporo czasu, jednak w Twoim przekonaniu sprawa jest wciąż "żywa" i każdy, kto interesuje się nią trochę bardziej, powinien oglądać się za siebie? Czyżby siły, które stały za tym morderstwem wciąż stanowiły zagrożenie dla potencjalnych ciekawskich?
Oznacza to, że winni nigdy nie zostali ukarani. Nie wykonawcy, lecz zleceniodawcy...
Miłego.
Drugim tropem jest to, że chyba w 1945 roku jako pułkownik znalazł czy przechwycił część ściśle tajnego archiwum niemieckiego. Tam podobno było sporo dokumentów kompromitujących wielu polityków europejskich. Jednak to tak stare czasy że raczej w to wątpię, bo praktycznie 100 tych polityków już wtedy nie żyła. Ja raczej obstawiam jakieś tajne akcje służ specjalnych, które jak wiesz wszędzie gdzie istnieją robią lewe interesy. Tak samo było za komuny.
Czy uważasz, że nikogo już to nie będzie obchodziło, bo będą inne, ważniejsze sprawy?
Treść, jaka wypełnia taką konstrukcję pojęciową może być bardzo różnorodna - od węszących wszędzie wpływów kosmitów z gwiazdozbioru smoka, czy wierzących w kosmiczną energię i szkodliwych Ludzi Niskich Wibracji, przez widzących wszędzie Żydów, po ultratradycjonalistów, za najlepsze uważających to co było za ich czasów.
Michalkiewicz popadł już jakiś czas temu w syndrom mówców - daje się ponieść własnym słowom i nie dosłuchuje informacji tylko od razu układa sobie w głowie przemówienie z tezą. Wiele jego wystąpień i nagrań cierpi więc z powodu postawy "cośtam usłyszałem o temacie X, i już nie będę nawet sprawdzał, czy dobrze rozumiem, bo już teraz muszę powiedzieć, że sądzę o nim to a to...". Widać to najlepiej gdy wychodzi poza strefę tematów stricte politycznych.
Szczerze mówiąc nie zwracałem na to uwagi, ale teraz doszedłem do wniosku że rzeczywiście tak jest. Co jeszcze dziwniejsze on potrafi obrazić w jednym swoim felietonie kilku ludzi, a nikt nie wnosi sprawy ani nie podaje go do sądu. No cóż może ci obrażeni wiedzą kto za nim stoi... Z tego co wiem, to podejrzewają go o to że jest pro rosyjski (nawet często mówią że jest ruskim agentem). Reasumując coś w tym jest na pewno.
Chciałeś coś pokazać, tymczasem jako autor skonstruowałeś tekst na miarę redaktora - bohatera Twojego opka.
Po internecie krążą takie na przykład dialogi wierzącego z głupim ateistą (potem okazuje się że tym wierzącym był młody Einstein), czy też "niezależnego" z "lemingiem".
Wydaje mi się, że jest wyjątkowo jasny przekaz :)
Pozdrawiam
Niezależnie od zaszłości historycznych.
Teorię "Dwóch wrogów" już przerobiliśmy, a stosunki niemiecko - francuskie powinny być dla nas wzorem.
Co do twojej wypowiedzi to powiem tak. Napisałeś „W tej sytuacji pozostaje nam jedno, dążyć do wzmocnienia własnej pozycji, przede wszystkim gospodarczej (bo to główna obecnie podstawa znaczenia, możliwa do poprawy), wtedy będziemy liczyć się bardziej i uzyskamy większy wpływ na to, co dzieje się na świecie” .
Tu pełna zgoda, bo to jest oczywiste, że każdy kraj powinien dążyć do rozwoju gospodarczego itd. Jednak u nas jest pewien bardzo poważny problem. Otóż żeby tak było kolejne nasze rządy powinny być po pierwsze polskie, a po drugie muszą chcieć Polskę rozwijać. Niestety moim, powtarzam moim zdaniem żeby była jasność my nie mamy od 1990 roku polskich w 100% rządów. Jak wiesz czasami słucham red. Michalkiewicza, a on twierdzi że obecnie w Polsce mamy tak skrótowo trzy opcje. PO to partia niemiecka (tu raczej sprawa jest oczywista), PIS to partia amerykańsko-żydowska, Lewica plus PSL to opcja rosyjska (co do PSL to też sprawa oczywista, wystarczy znać podpisaną przez Pawlaka umowę na gaz, gdzie płacimy do dzisiaj najwyższe ceny wśród wszystkich odbierających gaz z Rosji). Taki opis tzw. polskich partii podaje wielu ludzi i jak podejrzewam tak jest.
Reasumując jeśli mamy rządy obcych to im nie tyle zależy na rozwoju Polski co na jej dojeniu jak tylko się da. Tu akurat mamy wiele przykładów, choćby nie płacenie, albo płacenie groszowych podatków przez wielkie sieci, koncerny czy markety. Prof. Pająk pisał że z Polski wypływa cirka około 200-300 mld. dolarów rocznie, głównie do Niemiec. Z tej kwoty praktycznie Polska nic nie ma. Jeśli mamy się rozwijać, to jako kraj suwerenny a nie niemiecka, czy amerykańska kolonia jak to jest obecnie. Rzuca nam się jakieś ochłapy, ale nadal żyjemy jako jedno z najbiedniejszych państw w Europie. Wiem, że to brzmi jak jakaś teoria spiskowa, ale patrzę na to, co się u nas dzieje od wielu lat i widzę jak obcy nas rozgrywają dla swoich celów.
Jak wiesz nie byłem, nie jestem i nie będę nigdy zwolennikiem UE przynajmniej w takim kształcie w jakim jest obecnie. To co się teraz dzieje w UE nie ma nic wspólnego z sensem założenia tej organizacji z czasów Schumanna. Tam głównie Francji chodziło o kontrolę nad Niemcami, o to, żeby nie pojawił się nowy Hitler itd. Teraz to już są mrzonki. Nad UE panują Niemcy i to oni rozdają karty. Wygląda na to, że oni wyciągnęli wnioski z przeszłości i doszli do zresztą słusznego wniosku, że czołgami nie da się zdobyć Europy i nią rządzić. Lepsze jest euro i totalna kontrola zarówno finansowa, jak i polityczna. Tak robią i jak widać choćby po nas działa to całkiem dobrze.
Czyli jak to napisałeś trzeba zwiększać siłę Polski na arenie międzynarodowej, jednak jak to robić na duża skalę kiedy rządzą nami obcy?
1. Dostrzegam dziwną sprzeczność w Twoich wypowiedziach. Z jednej strony zarzucasz UE uleganie ideom socjalistycznym (co wyraziłeś choćby w obecnym tekście), z drugiej strony sam głosisz tezy wzięte prosto z programów socjalistów (niechęć do wielkiego kapitału i zagranicznych inwestycji, odrzucanie globalizacji, postulowanie jakiegoś rodzaju gospodarki „narodowej”, a zarazem „prospołecznej'). UE ma być promotorem tych zwalczanych przez Ciebie zjawisk. To w końcu jak? Ta UE to ekspozytura socjalistów czy narzędzie drapieżnego kapitału?
2. Twierdzisz, że celem działania UE jest „dojenie” Polski, głównie w interesie Niemiec. To „dojenie” ma się wyrażać w uzależnianiu naszej gospodarki, transferowaniu zysków itp. Nie zaprzeczam, że częściowo może to być prawdą. Tyle, że jest to, niestety, proces obiektywny, do którego zawsze dochodzi na styku krajów i gospodarek znajdujących się na różnym stopniu rozwoju. Gospodarka lepiej rozwinięta zawsze w taki czy inny sposób podporządkuje sobie i wykorzysta gospodarkę niżej rozwiniętą, zwłaszcza w bliskim sąsiedztwie. Znamy to z naszej własnej przeszłości, z doby folwarku pańszczyźnianego i eksportu polskiego zboża na zachód Europy w XV-XVIII w. Staliśmy się dostarczycielami żywności i surowców oraz odbiorcami towarów rzemieślniczych i przemysłowych. W sumie, zapleczem gospodarczym Europy Zachodniej. Doprowadziło to ostatecznie do wielkiego, strukturalnego kryzysu społecznego i gospodarczego, którego skutki widoczne były przez kilka wieków, a i obecnie nie pozostają bez śladu. Sytuacja ta powstała w wyniku zetknięcia nowoczesnej, wczesnokapitalistycznej gospodarki Zachodu z polskim społeczeństwem rolniczym i feudalnym. Tyle, że żadna organizacja międzynarodowa, prowadząca celową i wredną politykę gospodarczą nie była do tego potrzebna (takowej zresztą nie było). Zadecydowała przewaga organizacyjna oraz kapitałowa (tych ostatnich u nas nie było). Czyli wniosek taki, że potężniejszy gospodarczo sąsiad wydoi nas i tak, nawet bez UE. Wcale jej do tego nie potrzebuje. Przeciwnie, uważam, że UE ogranicza to naturalne „dojenie”, chociażby poprzez programy wsparcia rozwoju, redystrybucję środków, dopłaty dla rolników itp. (rolnicy gardłują czasami przeciwko UE, że ich wykańcza, ale życia bez tych dopłat to sobie już nie wyobrażają - wnioski z rozmów z rolnikami z mojej własnej rodziny). Ogranicza zresztą w swoim własnym interesie, bo na dłuższą metę zrównoważony rozwój sąsiada przynosi korzyści obopólne. Wniosek? Lepiej znaleźć się wewnątrz organizacji, mieć jakąś możliwość współdecydowania, „wyszarpywać” takie czy inne korzyści oraz rekompensaty, niż stanąć poza, odwrócić się plecami i pójść w izolację. Ekonomia ma swoje prawa (patrz wyżej), bogatsi i lepiej rozwinięci wydoją nas i tak, tyle, że wtedy to już nic do powiedzenia nie będziemy mieli w tym procesie.
3. Jak przeciwstawić się temu „dojeniu”? Izolacja gospodarcza to żadne wyjście (coś takiego próbowała nawet wprowadzić szlachta polska w XV/XVI w., uderzając w rodzime mieszczaństwo), ale w efekcie przyspieszyła tylko uzależnienie kraju od lepiej rozwiniętych państw Zachodu. Odmowa gry niczego nie da, bo i tak rozegrają tę partię bez nas, a nas wezmą sobie w ramach wygranej puli. Trzeba zasiąść do stołu, starając się przy tym otrzymać w rozdaniu jak najlepsze karty, choćby drogą tolerowanego przez partnerów ułożenia talii (dopłaty itp.). Wykorzystując to, co mamy w ręku, trzeba starać się wygrać co się da. Początki mogą być trudne (rola taniej siły roboczej – ta epoka powoli mija), ale warto próbować. Spójrz na przykład Japonii, która zaczynała z jeszcze gorszej pozycji (nawet surowców żadnych tam nie mają na wyspach). Początkowo produkowali rzeczy przede wszystkim tanie (bo tania była praca) i tym zdobywali rynki. W latach 50-ych XX w. towary japońskie uważano w świecie za najgorszy szajs. Z czasem jednak rozwinęli własną technologię (często w oparciu o pierwotnie nabyte, zagraniczne licencje) i teraz przodują w wielu dziedzinach, a napis Made in Japan to gwarancja dobrej jakości. Nikt tam nie proponował powrotu do izolacji z doby szogunatu. Na naszych oczach tą samą drogą podążają Chiny. A i u nas mamy coraz więcej produktów na dobrym poziomie, polskie firmy zdobywają rynki nie tylko dzięki taniości swoich towarów, dokonują też inwestycji zagranicznych (to dopiero początek, ale już widać kierunek). CDN.
5. Globalizacja. Jest to zjawisko obiektywne, które wielu może się nie podobać, bo uderza w ich osobiste, bezpośrednie interesy - np. pracownik koncernu samochodowego traci pracę, bo otwarto nową fabrykę w Polsce, a polski robotnik zrobi to samo równie dobrze, za mniejsze pieniądze. Z drugiej strony dla tego pracownika w Polsce to korzyść. Obecnie zresztą te fabryki i produkcja wszelkiego rodzaju i tak przenosi się do Azji, bo tam siła robocza jeszcze tańsza. Chiny dostały już wprawdzie nieco zadyszki, bo coraz lepiej wykwalifikowani Chińczycy też nie chcą pracować za miskę ryżu, ale w kolejce czekają Wietnam albo Bangladesz. Dla tych krajów globalizacja to szansa i na pewno z niej nie zrezygnują. My też powinniśmy ją wykorzystywać, na ile zdołamy. A w dłuższej perspektywie o sile gospodarki zadecyduje nie bezpośrednie wytwarzanie takich czy innych towarów (to zrobi gość z Bangladeszu, tymczasem nadal za miskę ryżu i przez jakiś jeszcze czas będzie ją skwapliwie wylizywał), ale myśl techniczna, projektancka, innowacyjność. Europa ma tu dużą szansę, bo Azjaci wszelkie towary i wzory „europejskie” uznają za symbol statusu oraz luksusu i chętnie kupują, zdrowo przepłacając. Wniosek? Kijem Wisły nikt nie zawróci i protesty „oburzonych” globalizacji nie zlikwidują. Trzeba się dostosować, wyciągnąć wnioski i możliwe korzyści.
6. Alternatywa. Skoro chciałbyś odrzucić UE, to co proponujesz w zamian? Bo ja nie bardzo widzę realne możliwości. Izolacja to droga do samozagłady. USA – mają własne sprawy i daleka Polska niewiele dla nich znaczy. Rosja - to już kiedyś przerabialiśmy. To zresztą pod względem gospodarczym kolos na glinianych nogach, oparty na zbycie surowców. W wypadku ewentualnego zbliżenia groziłoby zresztą uzależnienie polityczne. Czynniki rosyjskie ochoty w tym kierunku nawet nie ukrywają, a Rosja pokazała już, że takie akcje przeprowadzać potrafi.
7. I na koniec, kilka razy już to napisałem, ale powtórzę z całym przekonaniem. Przynależność do UE oznacza nie tylko szansę dla państwa i narodu jako takich, ale też szansę na podniesienie standardu życia przez zwykłych ludzi. To widać dookoła: nowe domy, dobre samochody, zagraniczne wyjazdy. Korzystają z tego miliony Polaków. Czy to ma być dowód krachu gospodarczego i ogólnego wyzysku narodu? Czy wszyscy ci, którym się powiodło, to złodzieje albo sługusi obcego kapitału? Zresztą, obiektywnie skorzystali z tego wzbogacenia niemal wszyscy, tyle, że jedni bardziej, drudzy mniej. Budzi to oczywiście zawiść i staje się pożywką dla niezadowolenia. Nieważne, że kupiłem sobie dobry samochód. Wkurza mnie, że sąsiad miał swego czasu małego fiata, tak jak ja, a teraz jeździ autem dwa razy lepszym od tego mojego nowego. I to dowód na to, że źle się dzieje, a Polska upada. Prosty mechanizm psychologiczny zwierzęcia stadnego.
Ale już odpowiadam.
Punkt 1.
Zazwyczaj tego nie piszę, ale jestem czymś w rodzaju narodowego-socjalisty. Niestety to hasło, czy ten termin ogromnej większości ludzi kojarzy się tylko z Hitlerem. To dla ludzi takich jak ty cz ja jest bzdurą, ale tak jest. To tak jakby powiedzieć, że Marks i Engels wymyślili socjalizm, czy komunizm. Oba te pojęcia znane były już w starożytności, ale ty to wiesz, więc nie będę tu się rozpisywał.
Dla mnie narodowy socjalizm to takie (tak bardzo skrótowo) państwo narodowe, oparte na tradycji, kulturze i wspólnocie mieszkańców. Najpierw pierwszy człon czyli „narodowy” - To taki regionalizm, a nawet w pewnym stopniu nacjonalizm, ale rozumiany dla całego państwa. Żeby to osiągnąć moim zdaniem trzeba spełnić przynajmniej trzy warunki.
1. Ludzie muszą być obywatelami (wiesz o co chodzi), a co za tym idzie muszą z pełną świadomością wybierać podczas wyborów nie według propagandy, ogłupiających mediów czy jakiś osobistych – lubię, nie lubię – własnych przedstawicieli. Oczywiście głosując musimy mieć wiedzę która partia jest polska, a która jest obca (o tym jakie są u nas już pisałem).
2. Władze muszą na pierwszym miejscu mieć dobro swojego państwa, a nie obcych... a także swoich obywateli, propagować swoje produkty, usługi, naukę itd. tak mocno jak tylko można (a UE to skutecznie ogranicza).
3. Wszelka konkurencja „obca” musi być pod kontrolą tak żeby nie przejąć polskiego rynku (Lidl, Biedronka czy inne takie), a także żeby płaciła odpowiednie do obrotów podatki, a nie tak jak teraz że drobnego przedsiębiorcę ścigają za każda złotówkę, a wielkie sieci albo nie płacą nic, albo grosze (tu także jest winna UE, bo choćby blokuje większe opodatkowanie tych wielkich).
Co do socjalizmu czyli drugiego członu, to jestem zwolennikiem czegoś, co dzisiaj jest już bajką, mrzonką a dla wielu czy nawet okazją do wybuchnięcia śmiechem – czyli sprawiedliwości społecznej. Obecnie ten termin już umarł i chyba tylko jakaś rewolucja może go zreanimować. To bardzo szeroki temat, więc podam tylko jeden przykład. W dzisiejszych czasach jak to można przeczytać w wielu naukowych pracach około 90% ludzi zarabia grosze nabijając kabzę (to takie niezbyt naukowe określenie, ale mi się podoba) pozostałym 10 % ludzi. Mało tego ci bogaci są coraz bogatsi, a ci biedni albo maja tyle samo, albo biednieją. Jak to pewien dziennikarz amerykański Scott Haris opisując Polskę napisał: Wy teraz macie XIX wieczny kapitalizm (kłania się „Ziemia Obiecana). To prawda i niestety nikt z tym nic nie robi (500+ i inne takie w bardzo, bardzo małym stopniu to zmieniają).
Co do globalizacji to juz pisałem, więc tylko powtórze że to nic innego jak stworzenie takiego wielkiego mrowiska gdzie ścisle kontrolowane mrówki bedą zapie...ć 20h na dobę dla kilkuset, no może kilku tysięcy bogaczy. To takie stado bez praw, socjalu, własnych mieszkań, własnego zdania, mozliwości leczenia, zarabiający grosze i do tego jeszcze zmuszani do kupowania prodktów nakazych, albo dozwolonych. Takie coś zresztą juz opisywali choćby pisarze SF opisując tzw. Mega-Bloki.
Reasumując zdaje sobie sprawe, że moje poglądy są archaiczne, naiwne i w dzisiejszych czasach wyścigu szczurów zupełnie bezsensowne. One sie tak mają do roku 2019 jak pięść do nosa, hahahaha no dokładnie, bo już nie raz oberwałem (no może nie fizycznie) za to że nie jestem europejczykiem, nie jestem globalistom, nie popierm UE, ani wszechwładzy wielkich koncernów i sieci itd. Być może jestem głupi bo głoszenie wielkich i ideologicznie słusznych haseł i bieg razem ze stadem duzo bardziej ułatwił by mi zycie, a tak idę pod wiatr, pod górę a do tego jeszcze po stromym stoku. Cóż, ale jestem wierny temu w co wierzę. A czy mam rację? Nie wiem, ale wierzę że mam, muszę wierzyć bo inaczej nie miałoby to żadnego sensu.
Punkt drugi jak zdążę wieczorkiem.
Pewne procesy gospodarcze, społeczne i polityczne we współczesnym świecie odbywają się ponad nami, tzn. ponad głowami całego państwa czy narodu. Może najwięksi gracze mają tu coś do powiedzenia (chociaż i to wątpliwe, by mogli o wszystkim decydować), my, jako Polska, na pewno nie. Pozostaje dostosować się i wyciągnąć tyle korzyści, ile tylko się da w istniejącej sytuacji. Moim zdaniem, takim sposobem wyciągania tychże korzyści jest przynależność do UE i jakiś tam udział w podejmowanych przez nią decyzjach, tudzież korzystanie z oferowanych funduszy. Powtórzę, bez UE silniejsza gospodarka sąsiada (np. niemiecka) i tak zdrenowałaby słabszą (czyli naszą), tylko odbywałoby się to w o wiele brutalniejszy sposób i nie mielibyśmy na to żadnego wpływu. Tak uczy historia, o przykładach już wspominałem. Izolacja gospodarcza, którą zdajesz się wskazywać jako możliwą alternatywę, to droga donikąd. We współczesnym świecie żaden kraj nic w ten sposób nie osiągnie i tylko sam sobie na dłuższa metę zaszkodzi. Zresztą takiej izolacji nie da się skutecznie wprowadzić bez totalnego zamordyzmu, a i wtedy istnieją przemyt, czarny rynek, emigracja zarobkowa itp. Czyli, na UE jesteśmy po prostu skazani, choćby dlatego, że to najbliższy sąsiad, a politykę prowadzi przynajmniej „w białych rękawiczkach” i oferuje konkretne korzyści.
Sprawiedliwość społeczna. Cóż, hasło piękne (w dawnych czasach występowało jako „Królestwo Boże na Ziemi”), ale całkowicie utopijne. Same próby wprowadzania tej „sprawiedliwości” czy „Królestwa Bożego” prowadziły do orgii zbrodni i terroru oraz setek, tysięcy, milionów ofiar. A gdy już taki „sprawiedliwy” ustrój niekiedy powstał (w takim obydwaj się urodziliśmy i przeżyliśmy wczesną młodość), to oznaczał tylko równe dzielenie biedy (co prawda, równiejsi i tak bywali, jak zawsze). A wredny, bogaty Zachód i tak nas eksploatował, co wyrażało się np. w tym, że za banknot studolarowy albo stumarkowy można było być w Polsce królem. Nie sadzę, żeby taka sytuacja miała stanowić pożądany ideał. Ludzie nie są zresztą równi (mądrzy albo głupi, pracowici albo leniwi itp.) i równo wcale nie znaczy sprawiedliwie. Ogólny poziom życia w Polsce jest obecnie zdecydowanie wyższy, niż za czasów wspomnianej „sprawiedliwości”, co widać na każdym kroku. Tyle, że pojawiły się (abo raczej ujawniły) duże rozpiętości, co budzi zawiść. Rola państwa nie powinna jednak polegać na wprowadzaniu „urawniłowki” (co oznacza wspomniane równe dzielenie biedy), ale na stwarzaniu w miarę równych szans, aby ci mądrzy i pracowici mogli zrobić kariery, nawet mając gorszy start. Ale droga do tego wiedzie nie poprzez izolacjonizm gospodarczy czy podtrzymywanie dotacjami nierentownych fabryk (zauważ, że klasyczna produkcja, rozumiana jako wytwarzanie towarów, przenosi się na naszych oczach do Azji, bo tam siła robocza tańsza i konkurować w prostym wytwórstwie mógłbyś tylko poprzez obniżanie płac w Polsce, a przecież nie o to chodzi) ale poprzez umożliwienie dostępu do wykształcenia, dobry poziom szkolnictwa, stypendia itp. Tym bardziej, drogą do tego postępu nie jest 500 plus czy inne rozdawnictwo socjalne (kosztem zwiększania podatków). Tyle, że to rozdawnictwo pozwala wygrywać wybory (bo biedny zawsze zagłosuje za napełnieniem żołądka), a inwestycje w edukację i zdobywanie umiejętności przyniosą efekty po latach.
Tak zupełnie krótko nie wyszło, ale mam nadzieję, że to wybaczysz.
Pozdrawiam.
W 2017 roku z Polski wyszło 469 wniosków, w 2016 roku zaś 411. Dla porównania Stany Zjednoczone (42,3 tys. wniosków) i Japonii (ponad 21,7 tys.) a 8,3 tys. wniosków, zanotowały Chiny.
Nie wiem na ile mają na to wpływ w/w nakazy, a na ile zacofanie technologiczne, brak funduszy, a także brak porozumienia między tak skrótowo nauką a przemysłem. Wspominany teść brał udział w kilkudziesięciu naukowych projektach innowacyjnych, z których wdrożono kilka i do tego na małą skalę. Po prostu nikt nie był tym zainteresowany, ale firmy których działalność mogły te projekty wspomóc, czy pozwoliłyby im na większy rozwój w tym samym czasie kupowały znacznie, czasami nawet dziesięciokrotnie droższe rozwiązania z Niemiec, Danii, Włoch czy Austrii.
To taki mały wycinek, ale pokazuje gdzie my jesteśmy i na ile nam się pozwala.
Co do sprawiedliwości społecznej to dajmy spokój, to abstrakcja i chyba jeszcze długo taką pozostanie. W sumie masz rację, że to piękna idea, ale została wypaczona zarówno przez komunistów jak i udających ich dyktatorów i zamieniona w coś wręcz odwrotnego.
Reasumując jest jak jest i tak musimy życ, co oczywiście nie zabrania nam negowania tego wszystkiego co jest w UE złe a nawet bezsensowne. A Bruksela zalewa nas tonami dokumentów, które musimy u siebie wprowadzić.
Taka ciekawostka. Prof. Jan Zadra emerytowany wykładowca prawa chyba na UAM, ale tu się mogę mylić napisał, że przez ostatnie 10 lat UE wydała w formie wszelkich przepisów, dekretów, norm, zakazów i nakazów, 80 razy tyle dokumentów, niż cała RWPG (dla nieznających tego skrótu: Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej – taki były socjalistyczny twór zrzeszający ZSRR i resztę demoludów) przez całe swoje istnienie czyli ponad 40 lat.
To pokazuje że Rosjanie wcale aż tak nie ingerowali w nasze prawo, gospodarkę itd. jak to dzisiaj robi UE (pomijam całą politykę).
Nie zjadłeś wszystkich rozumów, o ile zjadłeś jakikolwiek.
Ale masz rację, Sowo.
Zwyczajnie niewiarygodna.
Pozostaniemy po prostu przy własnych opiniach.
Teraz odniosłem się do wpisu Ozara.
Ameryka jest daleko, a Niemcy i Rosja bardzo blisko. Za bardzo. I są zbyt silni na małą Polskę. Nie mamy silnych sprzymierzeńców.
Masoneria jest potęgą.
Co my, biedni, skłóceni Słowianie możemy zrobić?
Czy w kontekście zamieszania wokół Trójki i tego jak wyglądają teraz wiadomości TVP, nadal uważasz, że szkodliwe są tylko zagraniczne wpływy propagandowe?
W dodatku tak się w tych prowokacjach zagalopowali i rozsmakowali, że przykryli tą prowokacją braci Sekielskich z ich kolejnym historycznym gniotem. W dodatku Latkowski ze swoja produkcją przykrył te obydwie prowokacje swoją trzecią, tylko skierowaną arebours i generalnie to wszystko nie wypaliło.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania