Męki zakochania

Leżę w łóżku, godzin kilka

Po północy już minęło

Ale nie śpię, coś złośliwie

Na ideę mnie natchnęło.

Z całych sił chcę ją odgonić,

Z boku na bok się przewracam

Mimo to tkwiąc w błędnym kole

Wciąż myślami do niej wracam;

Czy spojrzenie przypadkowe

Było we mnie skierowane?

Czy ziewnięcie niewyraźne

To zaklęcie na mnie słane?

Wreszcie czy też myśli twoje

Orbitują między nami,

Czy nie dają ci spokoju,

No i czy konstelacjami

Rażą w oczy, sen spędzają

Ze zmęczonych źrenic głębi

Czy jak mnie ta burza w głowie

Choć w połowie tak cię gnębi?

Zdusić serce chcę poduszką

I zatopić w rannej kawie,

Lecz kiedy tego próbuję,

Zamiast serca - ja się dławię.

Stan drażniący to niezmiernie

Gdy piłeczka pingpongowa

W piersi tłucze się stukając

Rytm od nowa i od nowa.

Chcę ją wstrzymać i wyrzucić,

Bo wytrzymać jej nie mogę,

Lecz kiedy już mam to zrobić,

Ty przecinasz moją drogę.

Pragnę tego i przeklinam,

Wiecznie plując sobie w brodę,

I ponownie wciąż zaczynam

Z nocy na noc mękę srogą.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • „Lecz kiedy tego próbuję”
    „Lecz kiedy już mam to zrobić,”

    Te dwa wersy burzą rytm, a przynajmniej one mi rzuciły się w oczy. Podziel ten swój klocek na strofy, bedzie przejrzyściej. Podszlifuje te wersy, które ci wskazałem, wtedy bedzie to naprawdę fajny wiersz.
    To tylko oczywiście moje zdanie. Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania