Męki zakochania
Leżę w łóżku, godzin kilka
Po północy już minęło
Ale nie śpię, coś złośliwie
Na ideę mnie natchnęło.
Z całych sił chcę ją odgonić,
Z boku na bok się przewracam
Mimo to tkwiąc w błędnym kole
Wciąż myślami do niej wracam;
Czy spojrzenie przypadkowe
Było we mnie skierowane?
Czy ziewnięcie niewyraźne
To zaklęcie na mnie słane?
Wreszcie czy też myśli twoje
Orbitują między nami,
Czy nie dają ci spokoju,
No i czy konstelacjami
Rażą w oczy, sen spędzają
Ze zmęczonych źrenic głębi
Czy jak mnie ta burza w głowie
Choć w połowie tak cię gnębi?
Zdusić serce chcę poduszką
I zatopić w rannej kawie,
Lecz kiedy tego próbuję,
Zamiast serca - ja się dławię.
Stan drażniący to niezmiernie
Gdy piłeczka pingpongowa
W piersi tłucze się stukając
Rytm od nowa i od nowa.
Chcę ją wstrzymać i wyrzucić,
Bo wytrzymać jej nie mogę,
Lecz kiedy już mam to zrobić,
Ty przecinasz moją drogę.
Pragnę tego i przeklinam,
Wiecznie plując sobie w brodę,
I ponownie wciąż zaczynam
Z nocy na noc mękę srogą.
Komentarze (1)
„Lecz kiedy już mam to zrobić,”
Te dwa wersy burzą rytm, a przynajmniej one mi rzuciły się w oczy. Podziel ten swój klocek na strofy, bedzie przejrzyściej. Podszlifuje te wersy, które ci wskazałem, wtedy bedzie to naprawdę fajny wiersz.
To tylko oczywiście moje zdanie. Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania