Meus deus... - część 4
... W końcu ta na pozór niewinna dziewczynka przewróciła lampę z naftą i wywołała pożar w środku nocy. Wszyscy włącznie z lekarzami spłonęli.
- To straszne - skomentowała krótko eksploratorka
- Po tym wszystkim rodziny ofiar urządziły protesty, aby nie pochować zwęglonego ciała dziewczynki - kontynuowała koleżanka - i chyba im się udało, bo nic o jej pochówku nie mogłam znaleźć
- Ale dlaczego ona wywołała ten pożar?
- Nie mam pojęcia. W kartotece miała zapisane zaburzenia psychiczne po śmierci rodziców. Może była piromanką?
- Więc to ją spotkałam tam w środku.
- Co ty za głupoty wygadujesz? Ona spłonęła razem z innymi w tym pożarze, a w dodatku to było dawno temu.
- A jeśli dziewczynka była niewinna? Może chciała po prostu w jakiś sposób pomóc?
- W jaki sposób? Podpalając ich? - odparła zdziwiona koleżanka, że ktoś staje w obronie osoby odpowiedzialnej za śmierć tylu osób.
- Podobno była sparaliżowana, więc jak mogłaby zrzucić lampę?
- No nie wiem może zahaczyła jakoś wózkiem?
- Spotkałam ją. Chciała się ze mną pobawić i użyła wyliczanki meus deus kosmateus
- Jesteś pewna, że takie słowa padły z jej ust?
- No jeśli dobrze pamiętam to takie, albo podobne, a co to znaczy? - zapytała zaniepokojona eksploratorka dziwnym podnieceniem koleżanki
- To jest tekst dziecięcej wyliczanki która po łacinie jest tekstem wychwalającym szatana. I co się działo potem? - zapytała koleżanka wyraźnie zaciekawiona
- Wskazała na mnie i znalazłam się na podłodze w szpitalnej sali. Nie mogłam nic powiedzieć, ani się poruszyć...
- Dziewczynka była niema i sparaliżowana - przerwała koleżanka.
- Leżałam i nagle wszedł chirurg z przywiązaną kobietą na wózku... torturował ją. Ta dziewczynka chciała, aby ktoś poczuł to co ona. Była niema i sparaliżowana, więc jedyne co mogła to się przyglądać. Co jeśli w tym szpitalu lekarze znęcali się nad pacjentami? W końcu sama powiedziałaś, że nikogo ten szpital nie zdążył wyleczyć przed pożarem.
- I podpaliła szpital żeby już więcej ludzi nie cierpiało, żeby ukrócić męki tym co już cierpią... - podsumowała koleżanka składając elementy układanki do kupy.
- Ale dalej była sparaliżowana - przypomniała o fakcie eksploratorka
- Więc może skorzystała z sił nie z tego świata, aby tylko już inni nie cierpieli i żeby ukarać lekarzy za to wszystko czego dokonali.
- Chciała mi to przekazać, aby świat się o tym dowiedział i żeby ją w końcu pochowali. Idziemy tam!
- Co? Zwariowałaś? Po tym co teraz mi powiedziałaś na pewno tam nie idę! - odparła stanowczo koleżanka kompletnie zdziwiona tą propozycją jak i samą historią dziewczynki.
- Musimy znaleźć jej zwłoki, prochy cokolwiek! Ona jest niewinna.
- No dobra. Mam nadzieje, że nie wymyśliłaś tego na poczekaniu i że teraz nie planujesz mnie zostawić w środku tego budynku - odparła wystraszona koleżanka.
Dziewczyny udały się do budynku.
- Dlaczego nie wrócimy tu w dzień? Będzie więcej widać i nie będzie tak strasznie.
- Już nie marudź skoro tu jesteśmy nie będziemy się już wracać - dziewczyna skarciła koleżankę wchodząc do budynku po raz drugi. Po dokładnym przeszukaniu parteru nadszedł czas na piętro.
- Rozdzielmy się pójdzie szybciej, bo w takim tempie nic nie znajdziemy do rana.
- Jesteś pewna? - wystraszona koleżanka najchętniej by odmówiła, ale nie chciała już denerwować swojej współtowarzyszki.
- Jestem - zdecydowanie odparła dziewczyna znając już większość terenu w budynku - ty pójdz w tamten korytarz dokładnie sprawdzając każdą salę, a ja pójdę w tamten.
- Jeśli to jest jakiś głupi żart i mnie chcesz wystraszyć to powiedz już teraz
- Jestem całkowicie poważna.
- Jak zaplanowały tak zrobiły. Eksploratorka z zapałem szukała jakiegokolwiek śladu po dziewczynce zaś koleżanka powoli zmieniała pokój ze strachem przyglądając się w każdy kąt.
- Nic tu nie ma! - koleżanka krzyknęła, aby powiadomić znajomą o swoich owocach poszukiwań.
Co? - starsza doświadczeniem eksploratorka krzyknęła w stronę koleżanki nie do końca słysząc co ona powiedziała.
- Mówię, że nic tu nie... - przerwała w jednej sekundzie konstruowanie zdania
- Cześć - usłyszała, w jednym z pokoi na jego środku stała mała dziewczynka.
- Nie to nie jest prawda - dziewczyna mówiła do siebie z przerażenia i niedowierzania - Jesteś z nią prawda? Chcecie mnie nastraszyć? Nie udało się wam!
- Pobawimy się? - zapytała dziewczynka
- Nie udało się wam! - koleżanka eksploratorki zaczęła krzyczeć.
- Z kim ty rozmawiasz? - usłyszała to dziewczyna która już dobrze znała dziewczynkę - Nie rozmawiaj z nią!
- Pobawimy się? - zapytała jeszcze raz mała.
- Jasne! - rozbawiona dziewczyna była już pewna, że to żart - Może wyliczanka? Może meus deus kos... ma... - dziewczyna wypowiadając złe słowa w złym miejscu wzięła rozpęd i nie panując nad swoim ciałem wyskoczyła przez okno na piętrze łamiąc sobie kark na chodniku. Żywa eksploratorka pobiegła z pomocą słysząc dialog koleżanki z dziewczynką jednak nie zdążyła i gdy wbiegła do pokoju nie było w nim już nikogo...
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania