Mglisty poranek

Był wczesny ranek. Marek wyszedł właśnie z domu i poszedł w stronę szkoły. Była późna jesień, więc słońce było jeszcze za horyzontem. Chłopiec codziennie przemierzał przez pobliski las pięć kilometrów. Jego rodzina była jedną z trzech które mieszkały w środku leśnej gęstwiny.

Okolica była ponura i przygnębiająca. W lesie roiło się o zwierzyny nie zawsze przyjaznej i obojętnej na spotkanie z człowiekiem. To jednak był najmniejszy problem. Kilka razy w roku głównie w sezonie jesienną -zimowym okolicę otulała gęsta mgła. Spowijała wszystko dookoła, ograniczając widoczność do kilku metrów. To był znak, że nikt pod żadnym pozorem nie może wyjść z domu.

Wtedy wszyscy siadali w jednym pokoju i czekali aż opadnie. Nikt nie rozmawiał, nikt się nie ruszał. Dziwne rzeczy działy się, gdy owa mgła przysłoniła las. Kilka lat temu w dziwnych okolicznościach zaginał pies sąsiadów. Martwe zwłoki odnaleziono wypatroszone i powieszone na jednym ze świerków. Tamtego ranka na szybach domu tej rodziny pojawiły się krwawe smugi. Mgła pojawiała się bardzo wczesnym rankiem i opadała dopiero po kilku godzinach. Marek był już w połowie drogi. Wyszedł wcześniej, więc nie przyśpieszał.

Nagle w oddali zobaczył unoszące się kilka metrów nad ziemią białe paski. Od razu rozpoznał co się dzieję. Tym razem jednak mgliste smugi pojawiły się późno i zupełnie zaskoczyły nastolatka, który szybkim krokiem zaczął podążać w stronę domu sąsiadów, którzy mieszkali bliżej.

Mgła gęstniała. Po kilku minutach widoczność już była mocno ograniczona. Nagle Marek usłyszał wołanie w oddali. Głos wydawał się bardzo znajomy. Miał jednak w sobie hipnotyzującą moc, która sprawiła, że nastolatek bez własnej woli stanął, odwrócił się i zaczął iść w kierunku, z którego słychać było wołanie.

Chłopiec czuł, że nie ma władzy nad swoimi nogami. Krzyki na nic się zdawały, gdyż gęsto rozmieszczone drzewa skutecznie tłumiły rozpaczliwe wołanie o pomoc.

- Kto tam jest? - spytał przerażony chłopiec.

- Chodź,chodź — usłyszał.

Każde kolejne słowo sprawiało, że Marek szedł coraz szybciej i szybciej. W końcu jednak stanął. Nie wiedział, gdzie jest. Wokoło widział jedynie mgłę. Po chwili zauważył przed sobą przygarbioną sylwetkę.

- Kim jesteś?

- Tak ciężko was dopaść. Tyle lat tu jestem i jedynie tego parszywego kundla udało mi się upolować — odpowiedział ochrypły głos.

- Ty na nas polujesz?

- Zaczynacie mnie drażnić swoim oporem. Ale to nic twoja śmierć przyciągnie więcej celów.

Marek próbował jeszcze ostatni raz spróbować się oswobodzić, ale nie zdołał. Ciała chłopca szukano wiele tygodni. Po dwóch miesiącach odnaleziono jedynie wiszące resztki jego ciała otoczone rzeszą kruków.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • betti 20.11.2017
    Mroczny, mocny tekst. Podoba mi się.
    Pozdrawiam.
  • marok 21.11.2017
    Dzięki
  • betti 20.11.2017
    Marek próbował jeszcze ostatni raz spróbować się oswobodzić, ale nie zdołał. - Tutaj masz w jednym zdaniu dwa razy użyte to samo określenie. Trzeba to poprawić.
  • Różowa pantera 21.11.2017
    Prawdziwe Januszowe opowiadanie. Nobel za tą parodię
  • marok 21.11.2017
    Nie wiem co chciałeś

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania