Miejsce z cyklu : myśli rozsypane...
Gdy odziedziczyłam Boga po prababci,
nie wiedziałam, że śpi w jednej z drewnianych skrzyń.
Zaplątał się między białymi krukami
a setkami wspomnień w starych albumach.
On mnie nie zawołał, ja Go nie szukałam.
Wszelakie modlitwy składałam w szufladzie,
by poukładane równo intencjami
czekały cierpliwie na odwieczne „potem”.
Świadomość, że tam są, zasypałam kurzem.
Może mimowolnie, ale tak skutecznie
że udawało mi się chwilami zapomnieć.
Czasami bolały, gdy smutek powracał.
Przez pękniętą szybę patrzyłam na staw,
Gdzieś pomiędzy oknem, a bezduszną ciszą
tkwił dziecięcy światy więzionej wyobraźni.
Dziś nie potrafiłam już wrócić do niego.
Woda wgryzła się w brzeg miękkimi dziąsłami.
Zmarszczki na tafli pogłębiały starość
wierzby, przygarbionej pod brzemieniem szeptów.
Ulubione miejsce babcinego Boga.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania