Poprzednie częściMielenie jęzorem

Mielenie jęzorem – kontynuacja 6

Materiał wstrząsnął mną i gdybym czytał go w Szwecji uznałbym, że to jest farsa, albo umyślna prowokacja. Tutaj w tym kraju było to możliwe i co najgorsze, prawdziwe. Jeden z trzech tematów sam narzucił mi pomysł kampanii reklamowej i musiałem intensywnie skupić się na nim, ponieważ dopiero klepniecie w ramię przez Mariana oderwało mnie od ponurych myśli.

- Nad czym tak rozmyślasz? – zapytał.

Niespodziewanie dostałem szansę na wypróbowanie mojej propozycji kampanii reklamowej na publiczności poprzez zaskoczenie. Chciałem skupić na sobie uwagę wszystkich w pobliżu i poznać ich reakcję, więc zacząłem mówić.

- Do komisariatu policji wchodzi młody dobrze ubrany mężczyzna, podchodzi do dyżurnego i mówi.

- Chcę zgłosić kradzież samochodu.

- Gdzie i kiedy nastąpiła kradzież? – zadaje standardowe pytanie policjant.

- Dokładnie godzinę temu na sąsiedniej ulicy – odpowiada poszkodowany spoglądając na bardzo drogi zegarek.

- Czy parkując pojazd w tamtym miejscu umyślnie nie sprowokował pan tej kradzieży?

- Ja nie chciałem żeby go ukradli, a w tamtym miejscu zaparkowałem, ponieważ miejsce mi odpowiadało i nie było tam zakazu.

- Jestem zmuszony pana poinformować, że to pana wina, ponieważ gdyby pan kupił sobie stary pordzewiały samochód z pewnością nie doszłoby do tej kradzieży – odpowiada policjant.

- Coś mi się wydaje, że wypiłeś za dużo – przerwał moją żywiołową i przez to nieskładną wypowiedz Marcel.

- Dlaczego tak uważasz?

- Dlatego, że pieprzysz drobne kawałki – odpowiedział Marcin.

- Wystarczy w moim monologu dokonać drobnej korekty i rozmowa z dyżurnym komisariatu stanie się autentyczna. Kiedy do komisariatu policji obojętnie, w jakim mieście na terenie polski wejdzie kobieta, chcąc zgłosić gwałt nie spotka ją w konsekwencji zadość uczynienie.

Otworzyłem skoroszyt otrzymany od organizacji społecznej i zacząłem czytać kolejne fragmenty.

„Gdybym mogła cofnąć czas, to nigdy nie zgłosiłabym się na policję. Funkcjonariuszka pytała, czy na pewno sama tego nie chciałam. Sugerowała, że zmyślam, bo ona krzyczałaby głośniej i pobiłaby gwałciciela”

„Adwokat gwałciciela krzyczała na mnie – Po co założyła pani spódnicę!”

„Oskarżeni zostali przesłuchani dopiero po siedmiu miesiącach od chwili gwałtu”

„ W sądzie prosili, żebym opisała członek gwałciciela”

„ Miałam piętnaście lat, gdy mnie zgwałcili i dlatego poszłam z dziadkiem na komisariat. Chciałam, żeby odpowiedzieli za to, co mi zrobili. Okazało się, że policjanci ich znali, więc mogli od razu postawić im zarzuty. Najpierw pytała mnie policjantka, później psycholog, potem kazali mi go opisywać kolejni lekarze. Przesłuchania trwały miesiącami i mając dość ciągłego przeżywania tego na nowo wycofałam zarzuty”

Przestałem czytać i uniosłem głowę, chociaż materiału miałem znacznie więcej. Kiedy zaczynałem mówić myślałem, że to ich zainteresuje, lecz po znajomych tylko spłynęło. Widocznie dla nich najlepszą postawą jest nic nie widzieć, nie słyszeć i nie mówić, czyli może samo się rozwiąże. Natomiast mnie, wychowanemu w innym społeczeństwie, ciężko było przejść obojętnie koło krzywd. Zbyt często w tym kraju gdziekolwiek spojrzałem doświadczałem albo dostrzegałem wiele świństw zadawanemu obywatelowi przez organa, które powinny go chronić, lub pomagać i akurat to po zmianach kolejnych rządów nie ulegało zmianie.

Mój dobry humor diabli wzięli, byłem zawiedziony, ponieważ przyjeżdżając na weekend pod żaglami chciałem się od stresować i zabawić po ciężkim tygodniu. Wcześniejsza euforia, że jestem w stanie zaproponować niezwykle wstrząsającą społeczną kampanie reklamową, która uruchomiłaby procesy powstawania wrażliwości w polskim społeczeństwie, w jednej chwili wyparowała. Rozgoryczony obojętnością otaczających mnie ludzi, wrzuciłem teczkę z papierami organizacji społecznej do kubła na śmieci.

- Nie powinieneś się złościć i rezygnować ze zrobienia czegoś dobrego, tylko, dlatego, że inni tego w tej chwili nie doceniają – powiedziała Marzena i wyjęła teczkę z kubła. Przetarła ją chusteczką higieniczną i podała mi ją mówiąc.

- Staraj się, a pewnego dnia ktoś nieznający ciebie odczuje dobrodziejstwo zmian postaw w społeczeństwie dokonanych dzięki i tobie. Jeżeli tylko jesteś w stanie ładuj kamyki do oceanu złej mentalności. Natomiast teraz się zabaw i zbierz siły do walki o lepsze jutro. Tylko jedno zapamiętaj, nie zmieniaj przypadkiem komisariatu na firmę ubezpieczeniową, ponieważ oni postępują z poszkodowanym w przedstawiony przez ciebie sposób.

Przemyślałem to wszystko i pozostało mi tylko zgodzić się z nią, ponieważ niedobre rzeczy dzieją się szybko, lecz na dobre trzeba czekać strasznie długo, często latami. Nie poruszałem więcej trudnych tematów i spędziłem piątkowy wieczór na wspólnej biesiadzie. Rano aż tak przyjemnie nie było, jak wieczorem, nie tylko mnie, lecz i pozostałym. Jednak po zastosowaniu polskiej sprawdzonej kuracji polegającej, na tym, czym się strułeś, tym się wylecz, przed południem ubrany w kapok wcisnąłem się na łajbę. Przynajmniej sternik był trzeźwy i dziewczyny, które stawiały żagle żwawiej od facetów. Wiatr, woda i intensywne słoneczko powoli przywracały wszystkich przemęczonych do życia.

Kiedy w niedzielę, późnym wieczorem, pojawiłem się pod domem, byłem mocno opalony. Moja jasna karnacja powinna być mniej wystawiana na słońce, lecz nad wodą nie czułem jak mnie spieka. Wiatr też swoje dołożył i przechodząc przez drzwi trzymałem bagaż w dłoniach jak najdalej od siebie. Pomimo obolałego ciała poczułem w mieszkaniu inny nieznany mi zapach, jakbym przyszedł do domu kogoś innego. Pieczeń i ciasto wyczułem od razu, natomiast ponakładane na siebie inne aromaty już nie.

- Cześć, ładnie się doprawiłeś – powiedziała Halszka, jak tylko mnie zobaczyła.

- Cześć, trochę przeholowałem ze słońcem, lecz po drodze kupiłem, ponoć cudowny, medykament na łagodzenie skutków nadmiernego opalenia – odpowiedziałem i z dyplomatki wyjąłem specyfik.

Koleżanka przez chwilę patrzyła i stwierdziła, że to do niczego się nie nadaje, tylko niepotrzebnie wydałem pieniądze na suplement diety. Kazała mi usiąść na sofie, a sama pobiegła do apteki po coś skutecznego. Trochę trwało zanim przyszła i przez ten czas rozglądałem się po mieszkaniu.

- Jeszcze nigdy nie było tu tak czysto – powiedziałem jej jak tylko wróciła.

- Miałam trochę czasu i chciałam zając czymś ręce, żeby nie myśleć o dziewczynkach.

Wysmarowała mnie i na siedząco spędziłem noc, a rano mogłem już wziąć prysznic z chłodnej wody i ubrać się do pracy.

Minęło kilka miesięcy, kampania społeczna z braku funduszy ruszyła z marnym skutkiem. W firmie przestali się nami interesować, znaleźli nowe tematy i zainteresowania. Halszka po pracy stale biegała podglądać dzieci i konsultowała się z panią prawnik. Powoli z jej słów wynikało, że wszystko jest na dobrej drodze i niedługo sprawa odbędzie się w sądzie.

Najbardziej mi jej było żal w Boże Narodzenie, ponieważ bardzo przeżywała brak dziewczynek i były to jej pierwsze święta bez nich. Teoretycznie spędziliśmy te święta razem. Ja siedząc przed telewizorem, ponieważ nie przyjąłem zaproszeń od żadnego z przyjaciół, nie chcąc zostawiać jej samej. Natomiast ona w większości w swoim pokoju płacząc.

Sylwestra nie dałem jej zmarnować i prawie siłą wyciągnąłem z domu na rynek naszego miasta. Wielka scena wypełniona samymi gwiazdami i transmisja telewizyjna przyciągnęła tłumy chętnych. Najbardziej tłoczno było w pobliżu sceny i tam brakowało miejsca już od godzin popołudniowych. Dużego mrozu przy wychodzeniu z domu nie było i nie zapowiadali. Jednak na wszelki wypadek ubraliśmy się bardzo ciepło, z nastawieniem, jak będzie nam za gorąco najwyżej mniej poskaczemy. Nalałem do termosu herbatę z imbirem, prawie wrzącą i przez częste odkręcanie na żądanie ochrony szybko nam wystygła. Była to jedyna niedogodność, jaka nas spotkała na rynku, lecz się opłacało, bo zabawa była wspaniała.

Termin pierwszej rozprawy zbliżał się dla mnie szybko, a dla Halszki wlókł się niczym ślimak. Nadszedł w końcu wyznaczony dzień i od rana koleżanka była cała rozdygotana. Zmuszony byłem ją uspokajać, żeby się za bardzo nie zamartwiła i z tego powodu jakieś palpitacji nie dostała. Kiedy ona zwolniła się z pracy i poszła do sądu, wtedy mnie dopadło zwątpienie. Najbardziej obawiałem się postawy prawniczki, a zwłaszcza czy będzie w stanie poradzić sobie z doskonale zaplanowaną i przeprowadzoną intrygą przeciw mojej lokatorce. Dopiero jak zobaczyłem ją wchodząca do domu w doskonałym humorze, który informował ogół o wielkim sukcesie, przestałem się niepokoić. Gdyby mogła wyrazić przebieg rozprawy w jednym zdaniu z pewnością by tego dokonała. Jednak nie potrafiła i siedząc przy herbatce już spokojnie streściła mi przebieg.

Pani mecenas pokazała w sądzie, że jest kobietą dobrze zorganizowaną, doskonale przygotowaną oraz skrupulatnie wykorzystującą wszelkie niedociągnięcia strony przeciwnej.

Trzy tygodnie czekania na kolejną sprawę obojgu nam szybko minęły pod wpływem nadmiaru pracy, który został spowodowany przez rywalizację z inną agencją reklamową o poważnego klienta. Halszka poszła do sądu, a ja, chociaż bardzo chciałem jej towarzyszyć musiałem zostać w pracy. Okazja urwania się nadarzyła się w momencie przybycia kontrahenta i jako piąte koło u wozu mogłem się bezpiecznie oddalić.

Wnętrze budynku sądu było mi kompletnie nieznane, znałem jedynie numer sali, na której odbywała się sprawa. Zmuszony byłem zapytać się na wypasionej portierni wyposażonej w najnowocześniejsze systemy ochrony, jak na lotnisku, o lokalizację pomieszczenia. Przemieszczanie się po korytarzach było dla gościa w mundurze ochrony proste i z tego powodu ograniczył się do kilku słów informacji. Kierując się jego wskazówkami rozpocząłem kluczenie po meandrach korytarzy, korytarzyków wewnętrznych, klatek schodowych, wnęk i pomieszczeń archiwum.

Kiedy zobaczyłem Halszkę tulącą córki byłem przeszczęśliwy, obok stał jej mąż i pani mecenas. Facet miał doskonały humor jakby wygrał na loterii, a prawniczka była wściekła. Widok zaniepokoił mnie do tego stopnia, że stanąłem za filarem niewidoczny dla innych. Przypadkiem wybrałem to miejsce, lecz dzięki temu usłyszałem głos kobiety.

- Zdaje sobie pani sprawę, że wycofując pozew przeciwko mężowi, nie tylko stawia pani mnie w niezręcznej sytuacji, ale nie uzyskuje pani właściwie nic. Pozwany dalej zostanie bezkarny za to, co zrobił, a pani swoim postępowaniem zniweczyła wygraną.

- Zrobiłam to dla córek, bo mnie o to prosiły – odpowiedziała Halszka, a ja w tym momencie poczułem się jakby ktoś kopnął mnie w podbrzusze.

Dalszą część rozmowy pań słyszałem, jak przez tłumiącą wszystko mgłę, ponieważ nie mogłem uwierzyć, że w tak perfidny sposób można wykorzystać własne dzieci. Znałem Halszkę, jako inteligentną, mądrą kobietę i nie mogłem uwierzyć, jak łatwo dała się złapać na grubymi nićmi szyty lep.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Ozar 30.03.2018
    Napisałeś ciekawy kawałek życia. Mnóstwo nonsensów, które kiedyś tak wspaniale pokazywały choćby filmy Barei, mojego mistrza. Teraz niby nie ma komuny , ale nonsensów jest znacznie więcej. A co do złej mentalności, to ona była jest i zawsze będzie tak długo, jak długo będzie istniał gatunek Homo Sapiens. Teraz jest nawet gorzej, bo żyjemy w czymś w rodzaju Matrixa, gdzie nic nie jest tym co nam się wydaje. 5+
  • Tak, pokazałaś tam kilka trafnych przykładów, gdy wina jest zrzucana na ofiarę, bo postawiła auto w złym miejscu, czy ubrała krótką spódniczkę.
  • Pasja 07.04.2018
    Samo życie. Tak zawsze jest, że ofiara jest winna. A sprawca biedny, bo wszyscy to prowokują. Halszka u mnie straciła wszystko, bo uległa. Złapała się na dzieci. Natomiast on był bezwzględny, bo wcale nie martwił się o swoje córki. Czasem, my kobiety zachowujemy się beznadziejnie. Podobała mi się pani mecenas. Jednak solidarność jajników zawiodła. A mogła wygrać i mieć dużo.
    Pozdrawiam serdecznie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania