Miłość, morze i plaża v.2
Zachód słońca nad Atolem był olśniewający, pomalował ciepłym różem nie tylko niskie fale oceanu, ale i okrasił całą wyspę: palmy tylko czerniały, piasek plaży zaś, stał się perłowy i ciepły. Byliśmy sami: ja i nieznajoma; przypadek złączył nasze losy — ja zawędrowałem na wyspę w poszukiwaniu samotni, miałem dość zgiełku cywilizacji; ona, miejscowa rusałka, lubiła co wieczór kąpać się nago w spokojnej, morskiej toni. Jedyną jej ozdobą, był wianek z egzotycznych kwiatów, który jak naszyjnik, opadał na jej piersi. Nie przeszkadzałem jej, leżałem w cieniu palmy i tylko obserwowałem, co robi: pływała jak ryba, jej gibkie ciało przecinało fale, by po chwili wyjść jednak na ląd, cała rozświetlona kropelkami wody iskrzącymi w świetle zachodzącego słońca.
Ten widok był tak piękny i zmysłowy, że z trudem opanowywałem pożądanie: chciałem ją traktować jak anioła, jak Afrodytę wynurzającą się z morskiej piany, jak Bóstwo, a nie jak kobietę z krwi i kości. Chciałem, by nie została zbrukana jej niewinność i naturalność moimi brudnymi myślami, chciałem, by została taka niepokalana, jak Ewa w Raju, zanim spożyła jabłko.
Jednak Natura nie znosi próżni — gdy mężczyzna jest w pobliżu kobiety, musi nastąpić jakieś wydarzenie, jakiś splot okoliczności, który popchnie oboje ku sobie. I tak też się stało. Cały czas sądziłem, że jestem niewidoczny dla niej, cień palmy i nikłe światła słońca, czyniło mnie tylko podglądaczem; jednak okazało się, że zdawała sobie sprawę z moich bacznych obserwacji — robiła dla mnie swoiste przedstawienie, dawkując mi widoki. Ona udawała, że mnie nie widzi; ja udawałem, że mnie nie ma — to była dziwna gra, pełna podtekstów i subtelności, ona wszystko reżyserowała; ale wiem, że jakbym nagle, oficjalnie się ujawnił, uciekłaby jak spłoszony, rajski ptak; wiec tylko dyszałem cicho i pożądliwie patrzyłem na nimfę. Przebiegłą nimfę, doskonale wiedziała, że się nie ujawnię, że będę się bał; mogła zatem sobie pozwolić na dużo, ale wszystko miała pod kontrolą, dawkowała mi doznania kroplomierzem; ja się nie niecierpliwiłem, wiedziałem, że w końcu pójdzie na całość, że nie wytrzyma, bo sama się tą grą podniecała; moim zadaniem było tylko to nie zepsuć.
Mroczna aura zachodu tylko pogłębiała doznania — nie wszystko było widać, nie było jak kawa na ławę — masz tu wszystko i rób z tym, co chcesz! Nie, raz po raz coś tam mignęło, a to fragment piersi, a to biodro, a to błysk oka. Było mniej widać, niźli przez dziurkę od klucza — cała naga, ale jednak ubrana w cienie palm; jakby w przejrzyste muśliny utkane blednącymi promykami słońca, w miarę trwania spektaklu, co raz to słabszymi, co raz to bardziej zakryta; to jak odwrotny striptease, miast się rozbierać — ubierała się, pozostając nagą.
Te, co wieczorne koncerty na światło i cień, tak mnie urzekały, tak się z nimi zżyłem, że zaskoczyło mnie całkowicie, gdy pewnego razu podeszła do mojej palmy blisko, bardzo blisko. Tak blisko, że mogłem jej dotknąć; bałem się głębiej odetchnąć, by nie spłoszyć tego cudu, jakiego właśnie doświadczałem. Widziałem wyraźnie jej złocisto brązowe ciało z różowymi refleksami światła; jej biust, tak realny, że aż nierealny; jak w realistycznym śnie. W końcu odetchnąłem — o mało się nie udusiłem — spojrzała na mnie bystro, pokazała w uśmiechu biel zębów i powiedziała:
- Sto dolarów się należy!
Komentarze (27)
I cóż mam rzec... Ładne nawet, dość takie te opisy. Pomysł całkiem, całkiem. Ale czytając cały czas czułam, że coś knujesz! Wiedziałam!
Ostatnie zdanie - i pac!
Ostatecznie stwierdzam - wygrałeś (w jakimś sensie) ;))
Pisz szczubacko jednak, to zdrowsze ;))
Idę se zrobić kawę... ;)
chocby moje wspomnienia o operacji, tam nie mogłem sobie za bardzo folgować, bo trzeba było trzymać się faktów XD
spodobało jej się, czemu w sumie tak bardzo się nie dziwię, bo to po babsku dośc napisane, no to pochwaliła. Nie miała wyjścia xd
Kurde, 1 część była fajna, egzotyczna, z tymi różnymi dziwnymi rzeczami, odlot.
a tutaj? tak przyziemnie.
nie podoba mi się.
szkoda, że autor nie wzleciał na wyżyny swoich możliwości.
Bo to nie moja bajka, musiałem czyms dosrać na koniec. Co prawda, mogłem tak ciągnąć, w tę melodię do końca, ale nie wytrzymałem nerwowo :)
tamtą wywaliłeś?
nic już nie rozumiem.
to jakiś konkurs?
Agnieszka dała mi wyzwanie bym napisał tkliwy romans i takie są skutki tegoż
„Chciałem, by nie została zbrukana jej niewinność i naturalność moimi brudnymi myślami” – wspaniałomyślnie z Twojej strony
Bardzo ładnie, widać, żeś ze strefy komfortu lekko łapkę wysunął, ale ino na momencik i szybko hyc! Z powrotem, czego dowodzi końcówka :D Gites, łap gwiazdy :)
w sumie, jestem z tego tekstu zadowolony
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania