Poprzednie częściMiłość na skrzydłach aniołów

Miłość nie zna słowa metryka

Do firmy weszłam jak zawsze parę minut po 9 rano. Po drodze do biura poprosiłam sekretarkę o filiżankę kawy i spis spraw do załatwienie dzisiejszego dnia. Zawsze tak robię, to moja rutyna. Odkładałam właśnie pozostawione wczoraj na biurku segregatory na właściwe miejsce, kiedy poczułam, że nie jestem sama w gabinecie. Obróciłam się gwałtownie.

- Cześć Marcin, co się tak skradasz, nie słyszałam jak wszedłeś, przestraszyłeś mnie. Długo tak stoisz?

- Cześć, chwilę, stoję i patrzę na Ciebie. Wyjątkowo ładnie Ci w tej sukience.

- Dziękuję, cóż za miły komplement z rana. Co Cię do mnie sprowadza o tak wczesnej porze?

Marcin przysunął się do mnie blisko, zbyt blisko jak na łączącą nas znajomość i spojrzał na mnie tak, że już wiedziałam, że coś jest na rzeczy.

- Marcin, co robisz? Nie wydaje Ci się, że dystans między nami jest zbyt krótki? Przypominam Ci, że jestem od Ciebie o 7 lat starsza i od 20 lat jestem żoną twojego kolegi.

Marcin przysunął się jeszcze bliżej. Oparł swoją dłoń o ścianę na wysokości mojej głowy. Jego twarz była tak blisko mojej, że nasze nosy prawie się stykały. Czułam, że jest bardzo podniecony, namacalne wręcz stało się buzowanie jego hormonów.

- Marcin, co Ty wyprawiasz? Nie wolno Ci zrobić tego co zamierzasz zrobić. Jak ja szłam do szkoły podstawowej, to Ty się rodziłeś. Jak ja wchodziłam w dorosłość, to Ty jeszcze nawet nie skończyłeś podstawówki. Jak ja wychodziłam za mąż i rodziłam syna, to Ty nie miałeś jeszcze osiemnastu lat. Marcin, opanuj swoje emocje. Mam siwe włosy przy skroniach, zmarszczki i tłuszcz na brzuchu. Nie mogę dać Ci już dziecka. Powinieneś znaleźć sobie kobietę w Twoim wieku, młodą, ładną, zgrabną, bez zobowiązań, a nie starą babę, mężatkę, w dodatku z dorosłym synem. Czy ty chcesz żebyśmy wyglądali razem jak prezydent Francji Emmanuel Macron ze swoją żoną? Plotłam trzy po trzy w jakiejś kompletnej desperacji.

- Tak? Bardzo ciekawy wykład, Marcin się zaśmiał. Tylko co wynika z tej wyliczanki? Czy nie przyszło Ci przypadkiem do głowy, że może mi się podobają dojrzałe kobiety i może ja nie chcę mieć dziecka? Czy ty myślisz, że te domki kempingowe, które buduje w Bieszczadach , to robię to dla siebie? Nie, ja je buduje dla Ciebie, bo to Ty zawsze mówiłaś, że chciałabyś mieszkać w Bieszczadach i prowadzić agroturystykę, Siedlisko czy Uroczysko. Czy Ty myślisz, że kamper, który kupiłem, to kupiłem go dla siebie? Nie, kupiłem go dla Ciebie, bo to Ty zawsze mówiłaś, że chciałabyś przejechać takim kmperem Europę wzdłuż i wszerz. Czy Ty myślisz, że pastelowy, zielony rower holenderski, z koszykiem z ratanu z przodu, który stoi w moim garażu kupiłem dla siebie? Nie, kupiłem go z myślą o Tobie, bo to Ty zawsze mówiłaś, że chciałabyś jeździć takim rowerem w zwiewnej sukience po polach i łąkach.

- Boże , Marcin, Ty mnie słuchałeś i to wszystko zapamiętałeś, niesamowite.

- Tak, słuchałem Cię bardzo uważnie i chciałbym móc spełniać Twoje marzenia. Obserwuję Was. Szymon jest pracoholikiem, a ja nie mogę patrzeć na to, że dałaś się przez niego tak stłamsić, zamknąć w złotej klatce, w kieracie. Nic nie masz z życia, tylko praca, dom, sprzątanie, gotowanie, pranie i tak w kółko. Judyta, on Cię wykańcza psychicznie, nie czujesz tego? Widzę to, jak z każdym dniem gaśniesz. Ja sprawię, że przy mnie odżyjesz i będziesz szczęśliwa. Dobrze wiesz, że podobają mi się Twoje oczy. Niejednokrotnie dałem Ci to odczuć. Za każdym razem, kiedy się widzieliśmy, nie mogłem się napatrzeć na te twoje czarne węgielki. Tak długo mamiłaś mnie twymi Twoimi oczami, tak długo o nich myślałem, że już dziś nie wytrzymałem i musiałem tu przyjść wyłożyć karty na stół. Jedyna rzecz, która powstrzymuje mnie teraz przed zrobieniem tego na co mam ochotę, jest to, że jesteś żoną mojego kumpla.

Następnie pocałował mnie silnie, mocno i stanowczo, a po moim ciele od stóp, po czubek głowy rozpłynęła się fala gorąca. Czułam się tak, jakby na bryłę lodu, w której zamknięte jest moje serce spadła gorąca kropla wody i zaczęła tą skałę powolutku roztapiać. Marcin odsunął się ode mnie, uderzył pięścią w ścianę tak mocno, że aż mu palce zesztywniały i powiedział:

- Judyta, przemyśl to co ode mnie usłyszałaś, ja nie żartowałem.

Obrócił się na pięcie i wyszedł zostawiając mnie roztrzęsiona i kompletnie rozbitą. Tego dnia nie byłam już w stanie skupić się na jakiejkolwiek pracy. Usiadłam przy biurku, schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam rozmyślać nad swoim życiem. Co się stało z dziewczyna radosną, uśmiechniętą, pełną pasji, marzeń i radości życia? Przez te wszystkie lata, które minęły i przez to co otrzymałam od losu stałam się smutną, zgorzkniałą, sfrustrowaną i znerwicowaną kobietą. Nieatrakcyjna dla samej siebie. Z zerowym poczuciem własnej wartości. Właśnie tam, siedząc przy biurku we własnym gabinecie dotarło do mnie, że ja nie wiem co to znaczy sprawić sobie przyjemność. Moje życie przestało mieć barwy, zapachy, smaki. Jest jałowe, nijakie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio mężczyzna trzymał mnie za rękę, kiedy mnie całował, przytulał, pieścił. Co się wtedy czuje, jakie to jest uczucie, nie pamiętam. Z mężem nie uprawiam seksu od lat, chyba, że jakiś szybki, mechaniczny, bez uczuć, dla zaspokojenia jego, nie moich potrzeb. Przy mężu musiałam stać się silną kobietą, nie pozwalał na to, żebym ukazywała swoje słabości. Zawsze tłamsił je w zarodku. A ja tak naprawdę w środku jestem małą, bezbronną zapłakaną dziewczynką, która pragnie, żeby ktoś się nią zaopiekował. Syna też praktycznie wychowałam sama, bo Szymon cały czas był w pracy. Marcin tym pocałunkiem otworzył mi oczy na te wszystkie sprawy, obudził mnie jak królewicz Jasnolicy Śpiącą Królewnę.

Zanim zadzwoniłam do Marcina, minęło kilka ładnych dni. Musiałam się uspokoić wewnętrznie i pozbierać myśli.

- Cześć Marcin, to ja Judyta, szepnęłam.

- Cześć Judytka, czekałem na ten telefon.

Po tych słowach widziałam oczami wyobraźni jak Marcin uśmiecha się do słuchawki.

- Dzwonię, bo chciałabym zrobić użytek z roweru, który stoi w twoim garażu. To się nie godzi żeby stał taki zapomniany i nieużywany.

Próbowałam zażartować, ale ze zdenerwowania czułam po plecach spływającą strużkę potu.

- Wybierzesz się ze mną na przejażdżkę?

- Z ogromną przyjemnością.

- Sobota?

- Sobota.

- Do zobaczenia.

- Cześć, pa.

Po tej rozmowie całkowicie opadłam z sił. Nie byłam pewna czy dobrze robię i czego mam się spodziewać.

Sobota była ciepła i słoneczna, idealna na wycieczkę rowerową. Rower, który dostałam od Marcina, był dokładnie taki jaki sobie wymarzyłam. Miał zielony, pastelowy kolor, duży ratanowy koszyk z przodu. Wysoko i wygodnie się na nim siedziało.

- Marcin, jesteś niesamowity. Dokładnie o takim rowerze marzyłam. Czytasz mi w myślach.

- Już Ci kiedyś powiedziałem, że, będę spełniał Twoje marzenia.

Nie jeździłam na rowerze cale lata. Więc chwilę zajęło mi złapanie równowagi, ale kiedy już mi się to udało pojechaliśmy przed siebie, tak po prostu, bez żadnego celu rozkoszując się ciszą, spokojem, słońcem, ciepłem i swoim towarzystwem. Przekonałam się o tym jaki przyjemny może być wiatr smagający policzki, kiedy tak jeździ się leśnymi ścieżkami. Po drodze zatrzymaliśmy się na obiad, który o dziwo pierwszy raz od nie pamiętam kiedy mi smakował, po prostu był dobry. Nie był jałowy jak zawsze. Potem zjedliśmy lody w jakiejś przydrożnej budce, które dla mnie miały tak wyraźnie owocowy smak, że aż sama byłam zdziwiona swoimi odczuciami. Zresztą cały ten dzień spędzony z Marcinem był bardziej kolorowy, smaczny i odczuwalny niż wszystkie poprzednie. Podczas naszej przejażdżki Marcin zwracał mi uwagę na takie szczegóły jak ćwierkanie ptaków, bzyczenie pszczół, zapach kwiatów. Pokazywał mi na każdym kroku, że życie może być piękne, trzeba się tylko na nie otworzyć. Czułam się jak bohaterowie filmu „Seksmisja”, w momencie, w którym dowiadują się, że jest jeszcze inne życie oprócz tego, które znają. Zupełnie jakbym wyszła z jakiejś ciemnej groty. Po tej sobocie z Marcinem już wiedziałam, że nie chcę wracać do życia, które wiodę teraz.

Z mężem rozmówiłam się spokojnie i rzeczowo. Rozstaliśmy się jak dorośli, cywilizowani ludzie. Bez kłótni, awantur i niepotrzebnych nerwów. Nie ukrywam, że moja decyzja była dla niego szokiem. On przez te wszystkie lata nie miał pojęcia o moich odczuciach. Może faktycznie nie wiedział, nie słyszał, a może po prostu nie chciał zauważyć. Nie chcę już w to wnikać. Jestem przekonana, że do końca życia będzie miał żal do Marcina o to co się stało i pewnie do mnie też. Nie dziwię mu się. Synowi nie było łatwo, ale też w końcu zaakceptował moją decyzję. Zdał sobie sprawę z tego, że matka też ma prawo być szczęśliwa.

Wyjechałam z Marcinem w Bieszczady. Wspólnymi siłami dokończyliśmy budowę osiedla domków kempingowych. W tym momencie czekamy już na pierwszych gości. Też pracujemy ciężko, od rana do wieczora, ale to jest zupełnie inny rodzaj pracy. Praca zamieniła się w naszą nową pasję, w przyjemność. Mamy czas na wspólne gotowanie, górskie wycieczki, rowerowe przejażdżki. Cieszymy się sobą i swoja obecnością. Uzupełniamy się. Odkryłam w sobie nową pasję, uprawiam kwiaty i założyłam mały warzywnik. Wszystko mi tak pięknie rośnie, jestem tym zdziwiona, bo myślałam, że nie mam ręki do ogrodu. Opaliłam się, na twarzy wyskoczyły mi piegi. Marcin mi mówi, że pięknie mi z tymi piegami. Wierzę mu, przy Marcinie czuję się piękniejsza, spokojniejsza, radośniejsza i jakby młodsza. W sferze intymnej, również odkrywam siebie na nowo. Myślałam do tej pory, że seks nie jest już dla mnie, ale Marcin udowodnił mi jak bardzo się myliłam. Tylko kamper stoi jeszcze nie używany, ale myślę, że przyjdzie dzień, kiedy przemierzymy nim całą Europę wzdłuż i wszerz. W końcu Marcin mi to obiecał, a ja bardzo chcę mu w to wierzyć. Któregoś dnia Marcin przyniósł ruszające się zawiniątko. W środku znajdował się mały, brązowy Cocker spaniel. Tego już było dla mnie za dużo. Rozpłakałam się ze szczęścia jak małe dziecko. Przez łzy zapytałam tylko:

- Skąd wiedziałeś?

- Powiedziałaś kiedyś, dawno temu, że jak już osiądziesz i będziesz miała dom to kupisz sobie Dalmatyńczyka, albo Cocker spaniela. Myślę, że to jest właśnie najlepszy na to czas. Dalmatyńczyka nie umiałem znaleźć, wybacz.

Tym gestem Marcin całkowicie mnie oswoił, dokładnie tak jak Mały Książe lisa.

Nigdy bym nie pomyślała, że za sprawa jednego człowieka, upartego Marcina ocknę się, spadną mi klapki z oczu, poszerzą się moje horyzonty i pojawią się nowe perspektywy. Teraz moje życie jest pełniejsze, nareszcie czuję, że żyję. Nigdy nie pomyślałabym też, że mogłabym związać się z młodszym mężczyzną, a jednak tak się stało. W tym wieku, w którym jesteśmy różnica lat między nami, jakby się zatarła i nie ma znaczenia. Jak widać miłość nie zna słowa metryka.

 

Koniec

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Jarema 21.08.2020
    Hm, jak łatwo dziś kogoś zdradzić bez skupułów.
  • laura123 21.08.2020
    A co z synem, został z ojcem?
  • EwelinaRyba 21.08.2020
    Syn jest dorosły, powiedzmy, ze wyszłam z założenia, że już z rodzicami nie mieszka.
  • laura123 21.08.2020
    EwelinaRyba trzeba było o tym napisać, bo czytelnik może sobie pomyśleć, że nowa miłość stała się ważniejsza od wszystkiego, nawet od dzieci, a to już raczej źle świadczy o kobiecie, zważywszy na fakt, że wspomniała o synu. Powyższe może nasuwać wnioski, że bohaterka zakochała się niczym nastolatka i zwyczajnie ześwirowała.
  • EwelinaRyba 21.08.2020
    laura123 Dziękuję, wszystkie uwagi są dla mnie cenne.
  • Bajkopisarz 21.08.2020
    Technicznie słabo.

    „Wyjątkowo ładnie Ci w tej sukience.”
    To wypowiedź, więc ci małą literą i pod tym kątem sobie przejrzyj tekst, bo co chwilę masz niepoprawnie.
    „Ciebie o 7 lat starsza i od 20”
    Liczebniki słownie
    „- Tak? Bardzo ciekawy wykład, Marcin się zaśmiał.”
    Zasady pisania dialogów również do sprawdzenia
    „Ci przypadkiem do głowy, że może mi się podobają dojrzałe kobiety i może ja nie chcę mieć dziecka? Czy ty myślisz, że te domki kempingowe, które buduje w Bieszczadach , to robię to”
    ci-mi-ja-ty-te-to-to – zaimkoza
    buduję
    „Ty myślisz, że kamper, który kupiłem, to kupiłem go dla siebie? Nie, kupiłem go dla Ciebie, bo to Ty”
    Ty-to-go-go-ciebie-to-ty – zaimkoza
    Połowę zaimków z całego tekstu usuń. Jak to zrobisz, przeczytaj jeszcze raz i z pozostałych połowę zamień na przymiotniki i rzeczowniki.
    „Co się stało z dziewczyna”
    Dziewczyną
    Plus nadużywanie imienia Marcin – wymyśl kilka innych słów, żeby go określić inaczej niż nazwą własną.

    W treści cukiereczek, trochę za bardzo bezrefleksyjny. Mąż tak po prostu wszedł w szok, wyszedł z niego i powiódł dalsze życie? Czyli aż tak bardzo na niczym mu nie zależało?
    A co do ostatniego zdania, to lepiej żeby miłośc znała słowo metryka, zresztą na początku tekstu jest o tym wspomniane. Co by było, gdyby bohaterka, nie patrząc na metrykę, zakochała się w Marcinie zaraz po tym, jak ukończyła liceum. To nadal siedem lat różnicy ?
  • Morus 21.08.2020
    Hi, hi ni to sobie Marcin załatwił darmową recepcjonistkę i sprzątaczkę do domków w Bieszczadach.
  • EwelinaRyba 21.08.2020
    Bardzo mnie to cieszy, że moje opowiadanie wzbudza w państwu tyle emocji.
  • Marian 22.08.2020
    Podobno na naukę i miłość nigdy nie jest za późno.
    Sam tekst jest opisem pewnego zdarzenia, ale literacko nie najlepszy.
    Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania