Poprzednie częściMiłość syreny cz. 1

Miłość syreny cz. 4

Młode trytony zakute w pancerze z muszli i skorup wypełniały krąg treningowy. Wymachiwały bronią nawet nie w połowie tak chętnie, jak prężyły umięśnione ciała i lśniące ogony.

Jak zawsze.

Młode syreny z rumianymi policzkami oraz zachwytem w oczach wymieniały między sobą sprośne żarciki, co rusz zerkając na walczących młodzieńców i piskliwie chichocząc.

Jak zawsze.

Oczywiście, Tilian był blisko widowni. Owiniętym w wodorosty mieczem z rogu narwala okładał właśnie jakiegoś nieszczęśnika, a każde uderzenie wywoływało zarówno zachwyty publiczności, jak i pogłębiało upokorzenie przegranego.

Leira przepłynęła nad głowami syren. Przygryzła wargę, po raz ostatni zastanawiając się, czy zna inny sposób na zaciągnięcie Tiliana do jaskini wiedźmy i po raz kolejny nie wymyśliła niczego nowego. Nie mogła oderwać wzroku od ogona Tiliana. Długi, o symetrycznych, ciemnoniebieskich łuskach, z płetwami beż żadnych postrzępień. Idealnie współgrał z doskonałym ciałem powyżej.

Tilian sparował cios, uderzył przeciwnika ogonem w twarz i poprawił mieczem. Wystarczyło, aby pokonany tryton uciekł skulony poza krąg. Syreny zapiszczały z zachwytu. Tilian zdjął hełm, uwalniając plątaninę kręconych włosów, tak jasnych, że niemal białych. Pomachał widowni.

I wtedy ją dostrzegł.

Leira była pewna, że Tilian zwróci na nią uwagę. Zawsze pociągały go rudowłose piękności. Łowił je wzrokiem jak ludzie nieszczęsne ryby. Córka króla o tym kolorze włosów stanowiłaby najwspanialsze trofeum.

Ich spojrzenia się spotkały i odpowiedziała mu lekkim uśmiechem, choć w środku czuła mdlące skurcze. Nigdy nie potrafiła flirtować, od małego bardziej zafascynowana światem na zewnątrz niż godowymi podchodami swojego ludu.

Tilian błysnął uśmiechem, dumnym ruchem odgarnął włosy i zatrzepotał ogonem, wywołując falę podekscytowanych westchnień. Oddał miecz i zbroję pomocnikowi, następnie ruszył w kierunku Leiry, nawet na chwilę nie spuszczając z niej wzroku.

Rzuciła mu, jak miała nadzieję, uwodzicielskie spojrzenie i skryła się, ale nie za dobrze, w pałacowych ogrodach. Przystanęła z niewinną miną pod kamienną ścianą obrośniętą czerwonymi witkami koralowca.

Przypłynął powoli, z elegancją sunąc obok starannie przyciętych roślin.

– Nie wiedziałem, że najpiękniejsza księżniczka interesuje się walkami – zaczął. Głos miał czysty i melodyjny, lecz brzmiała w nim słodkogorzka obietnica. Leira z całej siły próbowała zachować na twarzy uśmiech.

Przesunął wzrokiem od jej płetw, smukłego ogona, coraz wyżej i wyżej, zatrzymał się odrobinę dłużej na piersiach, zmusił z trudem oczy, aby podjęły wędrówkę do szyi i ust, tymczasem rumieniec Leiry rósł jak wystraszona najeżka. Pragnęła czmychnąć jak najszybciej od spojrzeń niebieskich oczu Tiliana, ale gdyby to zrobiła, wydałaby na Edwarda wyrok. Wiedźma nie utrzyma powietrznego bąbla w nieskończoność.

– Każdy musi dorosnąć – odpowiedziała drżącym głosem, licząc, że Tilian uzna to za wyraz podekscytowania jego osobą.

– Otóż to. Najpiękniejsze syreny szukają najpiękniejszych trytonów, a oni są, no cóż… tutaj, w kręgu.

Przysunął się blisko, według niej – zdecydowanie zbyt blisko. Na szczęście jej nie dotknął; sama nie wiedziała, co by wtedy zrobiła. Nachylił się – wielka góra gładkich mięśni, perłowobiałych zębów i rozpuszczonych włosów.

– Proszę. Znam miejsce… – powiedziała w panice, widząc zbliżające się usta. – Nie chcę plotek.

Przechylił głowę i szepnął jej prosto do ucha.

– Oczywiście. Jak mógłbym odmówić prośbie księżniczki?

Korzystając z okazji, Leira odskoczyła spod ściany.

– Znasz Północną Fałdę?

Uniósł jedną brew.

– Nie zamierzasz chyba mnie ciągnąć aż tam?

Oparła dłonie o biodra i zmrużyła oczy.

– Za daleko? – Uniosła podbródek. – Masz mnie za jedną z tych dziewczyn z widowni, które same rozkładają przed tobą łuski? – Dla pewności wypięła do przodu piersi, wyprostowała ogon i zatrzepotała płetwami, prezentując wszystkie swoje wdzięki.

Tilian skłonił się, nie spuszczając wzroku z ciała Leiry.

– Najmocniej przepraszam, Wasza Wysokość. Dla ciebie popłynę choćby na kraniec oceanu.

– No, myślę. Łaskawie ci wybaczam. – Mrugnęła do niego. – Ten jeden raz. A więc Fałda. Będę na ciebie czekać…, ale nie za długo. – Dodała, po czym odpłynęła, nie oglądając się za siebie.

Gdy była pewna, że już jej nie widzi, zgarbiła się i skrzyżowała ręce na piersiach. Serce dudniło i za nic nie chciało się uspokoić. Na przekór rozsądkowi spróbowała wyobrazić sobie, co Tilian robił z nią w swoich myślach i aż poczuła mdłości. Skupiła się na machaniu ogonem oraz wypatrywaniu sióstr. Od ataku na ludzki statek nie pokazała się w pałacu. Może siostry wciąż jej szukały? Może znalazły ciało Awicji i bały się, że Leirę spotkał taki sam los?

Czas naglił. Później, kiedy Edward będzie bezpieczny, wróci do pałacu i wszystko wytłumaczy. Tylko jak? Nieważne. Coś wymyśli, zawsze umiała znaleźć gładkie słówka. Z wyjątkiem spotkania z Tilianem. To wielkie ciało z błękitnymi oczami potrafiło przytłoczyć. Na szczęście, że z wyjątkiem kłębów mięśni, Tilian prezentował jedynie pustkę w głowie.

Następne częściMiłość syreny cz. 5 (ostatnia)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Bajkopisarz 10.05.2020
    „Spotkali się wzrokiem i”
    Sugestia: Ich spojrzenia się spotkały (wzrokiem dopiero co było)
    „licząc na to, że Tilian”
    Na to zbędne
    „zawsze potrafiła znaleźć”
    Umiała – potrafiła masz za chwilę

    Po trupach do celu. Gotowa na każdą podłość, byle tylko uzyskać to co chce. Leira byłaby się świetnie nadała na następcę swego ojca króla. Władca absolutny i doskonały, pozbawiony moralnych wątpliwości.
  • Rafał Łoboda 10.05.2020
    Dziękuję, poprawione :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania