Miraculum: Biedronka, Czarny Kot i Pantera / Nawałnica

Minął już tydzień, odkąd to wszystko się wydarzyło. Przeprowadzka do Paryża, dostanie Miraculum Pantery, poznanie nowych przyjaciół i bohaterów. I także Luki, który dzwonił do mnie codziennie lub pisał wiadomości. Speedy powoli przyzwyczaja się do tej rzeczywistości czytając książki historyczne lub oglądając dokumenty. Także na historii w szkole słucha. Karze mi siedzieć w drugim rzędzie i chowa się do piórnika, by nikt nie widział. Kiedy coś mi umknie na zajęciach, to mi cicho dyktuje do ucha. Taki mały pomocnik.

Dzisiaj z samego rana Adrien do mnie napisał, że ma sesję fotograficzną i będzie ten fotograf, o którym mówił. Szykowałam się do wyjścia, kiedy ktoś zapukał do moich drzwi. Poszłam otworzyć i zobaczyłam Marinette, która bez słowa weszła do środka. Za nią Alya z jakąś małą dziewczynką.

- Proszę, wejdźcie - powiedziałam z uśmiechem.

- Przepraszam, ale jestem strasznie zdenerwowana - powiedziała Marinette.

- Czym? - spytałam zaskoczona pakując zdjęcia do torby - Przecież nie ty będziesz pokazywać zdjęcia fotografowi, tylko ja. Kto to jest? - spytałam wskazując na tę dziewczynkę.

- Manon. Opiekuję się nią.

- JA teraz się nią opiekuję, ty płaczesz bez powodu - zauważyła Alya siadając na sofie.

- Bez powodu? Chcę wyznać uczucia jemu, ale znając mój język, to zacznie się plątać i zacznę rozmawiać bez sensu.....

Jej paplaninę przerwało kolejne pukanie do drzwi. Podeszłam otworzyć i się zdziwiłam. Stał tam Adrien. Słyszałam za sobą, że ktoś się potyka i upada na podłogę. To na 100% Marinette.

- Cześć, Adrien. Wchodź - zaprosiłam go z uśmiechem.

-Nie, dzięki. Pomyślałem, że możemy razem pójść na te sesję. Powiedziałem Vincentowi, że masz talent i profesjonalny sprzęt. Powiedział, że jak zobaczy twoje zdjęcia, to przemyśli sprawę - wytłumaczył.

- Na serio? Bardzo dziękuję, Adrien - powiedziałam szczęśliwa przytulając go.

Usłyszałam znaczące chrząknięcie i się od niego odsunęłam.

- To może pójdziemy razem? - zaproponowała Alya podchodząc do nas z Manon i Marinette, która miała nogi jak z waty.

- Pewnie, chodźcie - odparłam z uśmiechem - Poczekajcie chwilę, tylko wezmę sprzęt i zdjęcia.

Poszłam szybko do pokoju po sprzęt. Założyłam torbę na plecy i miałam już iść, kiedy zobaczyłam, że Miraculum coś się świeci na fioletowo. Spojrzałam na to zaskoczona i także na kwami, które lewitowało i zaglądało przez okno.

- Strażnik ciebie obserwuje i także Biedronka i Czarny Kot są bliżej niż myślisz - powiedział poważnie odwracając się do mnie.

- Kto to jest Strażnik? - szepnęłam, by nikt tego nie słuchał.

- Dowiesz się szybciej niż myślisz - odparł chowając się do kieszeni moich krótkich spodenek.

To, co powiedział bardzo mnie zainteresowało. Chcę go poznać i poznać sekrety tego Miraculum, by lepiej zrozumieć jego moc. Cicho westchnęłam i poszłam po salonu po zdjęcia. Pora na podbój Paryża. Oby mi się udało za pierwszym razem. Jeżeli nie, to się nie poddam i poszukam gdzie indziej.

Byliśmy na miejscu po 20 minutach. Adrien poszedł pozować koło fontanny, a ja rozkładałam się ze sprzętem. Alya, Manon i Marinette rozsiadły się pod drzewem. Usiadłam na ławce i obserwowałam tego fotografa. Ma talent i trochę specyficzne podejście do niego. Ja za to obserwowałam, pod jakim kątem można zrobić zdjęcia tak, by mi i jemu było wygodnie. Fontanna to dobre miejsce, ale nie wygodne. Zaczęłam też przeglądać zdjęcia wybierając te, które zrobiłam najlepsze. Mam ich przy sobie ponad 400, ale nie wiem, które mu pokazać. Mam z naturą, modelami, krajobrazami, martwą naturą..... Głośno westchnęłam i schowałam te zdjęcia.

- Masz ogromny talent.

Wzdrygnęłam się i podniosłam wzrok. To był Luka. Mimowolnie się uśmiechnęłam i zrobiłam miejsce na ławce, by koło mnie usiadł.

- Dziękuję. Długo tu stoisz?

- Wystarczająco długo, by stwierdzić, że jesteś lepsza od tego fotografa. Spokojna, stonowana i także pewna siebie - stwierdził biorąc moje zdjęcia i oglądając.

- Na serio? - spytałam z rumieńcem - Dziękuję, że tak myślisz.

- Nie ma za co. Kiedy do niego podejdziesz? - spytał zaciekawiony wskazując na niego.

- Jak będzie przerwa, by Adrien mógł coś zjeść.

- Przerwa, 10 minut - zarządził fotograf podchodząc do ławki obok nas.

- Czyli teraz - powiedzieliśmy razem z uśmiechem.

Delikatnie mnie popchnął w jego stronę. Wzięłam zdjęcia, aparat i podeszłam do niego. Sprawdzał zdjęcia. Głęboki oddech i działamy.

- Przepraszam bardzo, ale pan to Vincent, profesjonalny fotograf? - spytałam.

- Tak, a ty....

- Jestem Maya Green. Słyszałam, że pan szuka stażysty. Mój kolega, Adrien Agreste to powiedział. Przyniosłam swoje zdjęcia i sprzęt, by pan zobaczył i powiedział, co o tym sądzi.

Wziął je i zaczął oglądać. Też mam tam swoje nagrody, które zdobyłam w różnych konkursach. Zobaczyłam kątem oka, ze Adrien patrzy na nas zaciekawiony, tak samo jak dziewczyny.

- Muszę stwierdzić, że masz talent....I to ogromny.....Ile masz lat? - spytał patrzą na mnie.

- 16 - odparłam pokazując mój sprzęt - Tym aparatem robiłam wszystkie te zdjęcia. Ma już 3 lata i sprawdza się na każdym terenie i przy każdej pogodzie.

- Widać, że jest bardzo dobry i dobrze używany - zauważył - Muszę się zastanowić, ale dam ci...….Czy tutaj nie pada śnieg? - przerwał zaskoczony patrząc w górę.

Też spojrzałam w górę i zobaczyłam czarne chmury i duże płatki śniegu. W maju? Przecież to niemożliwe. Chyba że Władca Ciem zaatakował.

- Zastanowię się, ale kiedy Biedronka i Czarny Kot pokonają złoczyńcę - powiedział szybko Vincent i uciekł z moimi zdjęciami gdzie pieprz rośnie.

Hej, jest jeszcze Pantera. Ale ją szybko poznacie. Chyba. Objęłam się szczelnie ramionami i odwróciłam do Luki, który zapiął szczelnie się bluzą. Teraz żałuję, że nie wzięłam jakieś kurtki ze sobą.

- Lepiej stąd uciekajmy. Zaraz pojawią się bohaterowie, to będą z nimi walczyć - powiedział poważnie ciągnąc mnie za rękę w stronę wyjścia.

Poczułam, że Speedy wierci się w mojej kieszeni i wystawia niezauważalnie łebek. Wskazuje na coś łapką i spojrzałam do góry. Leci jakaś dziewczyna, która kontroluje pogodę za pomocą parasola. No to już mamy złoczyńcę.

- Wiesz, chyba powinniśmy się ukryć w jakieś kawiarni. A może gdzieś, gdzie jest ciepło - mówił zamyślony ciągnąc dalej za sobą.

- A może do piekarni, której właścicielami są....

W tym momencie przerwałam, ponieważ Luka został zamieniony w słup lodu. To ten złoczyńca to zrobił. Zaczęłam szybko uciekać, by nie dostać tą super mocą, bo muszę pomóc bohaterom. Szybko wybiegłam z parku i schowałam się w ciemnej kryjówce i dopiero Speedy wyleciał z kieszeni.

- Oby Luce nic nie było - powiedziałam zmartwiona patrząc w jego stronę.

- Skup się, Maya. Musisz pomóc bohaterom walczyć ze złoczyńcą. To nasza pierwsza misja i musisz się wykazać - upomniał mnie Speedy podlatując do mnie.

- Masz rację. Przepraszam, już się skupiam - powiedziałam z delikatnym wstydem. Odchrząknęłam i powiedziałam - Speedy, czas przyspieszyć!

Tak jak wcześniej oblało mnie granatowe światło i byłam już Panterą. Wybiegłam z kryjówki i zaczęłam się rozglądać. Zobaczyłam, że Czarny Kot rozmawia z tą dziewczyną. Podbiegłam tam zaciekawiona i powiedziałam do niego.

- Czyżbyś poznawał wroga bliżej? - spytałam zaciekawiona patrząc na nią.

- O, witaj, Panterko. Jesteś szybciej niż Biedrona - powiedział do mnie z uśmiechem.

- Ma się sportowe buty, to się szybciej biega - odparłam z uśmiechem wzruszając ramionami.

Zauważyłam, że wokół oczów tej całej nawałnicy pojawiło się coś fioletowego. To zapewne Władca Ciem do niej mówi.

- Dobra, to walczymy z nią czy bawimy się w dobrego i złego glinę? -spytałam zaciekawiona opierając ręce na bokach.

- Chcę być dobrym gliną - powiedział Kot prostując się szczęśliwy.

- A nie dobrym kotkiem? - droczyłam się z nim.

- A nie jestem dobrym kotkiem? - spytał zawiedziony.

Miałam mu odpowiedzieć, ale odezwała się ta cała Nawałnica wskazując we mnie parasolem.

- Mój szef widzi potężne Miraculum na twojej dłoni. Jest o wiele cenniejsze niż Biedronki i Czarnego Kota. W tej chwili masz oddać to z własnej woli, inaczej nadejdzie zima wszechczasów - zagroziła mi.

- Ona tak na poważnie? -spytałam znudzona patrząc na współpracownika.

Wzruszył ramionami zastanawiając się.

-Dobra, mamy dobry dzień dzisiaj. To moja pierwsza poważna misja, więc poddaj się i oddaj parasolkę, w której zapewne jest akuma.

Nic nie powiedziała, tylko rozłożyła parasol i w naszą stronę zaczął wiać silny wiatr. Wywiało nas na sam środek Paryża. Wylądowałam na klacie Czarnego Kota tuż pod nogami Biedronki.

- Nie wiedziałam, że koty spadają z nieba - zachichotała pomagając nam wstać.

- Nie zawsze spadamy na cztery łapy - odparłam pomagając jej podnieść Czarnego Kota.

- Ale na klaty przystojnych Kotów to już tak - odparł kot próbując pocałować mnie w dłoń.

Chciał mnie pocałować, ale ogon zasłonił mu usta. Patrzył na to zdziwiony.

- Dziękuję, Speedy - powiedziałam do niego drapiąc pazurami.

- Chyba pożyczę od ciebie ten ogon - powiedziała Biedronka.

- Uważaj, bo gryzie - zażartowałam - Ale dobra, skupmy się. Ta Nawałnica chce zimy w całej Francji. Mam podejrzenie, że to ta pogodynka, co nie dostała pracy w telewizji - powiedziałam zastanawiając się i patrząc na chmury.

- Skąd to wiesz? - spytała Biedronka podchodząc do mnie.

W tym momencie na dużym ekranie pojawiła się ta Nawałnica i zaczęła przepowiadać złą pogodę. Nie słuchałam je, tylko odeszłam kawałek dalej zastanawiając się, co dalej. Patrzyłam się na te stację telewizyjną i myślałam, że to pułapka. Że już wcześniej to nagrała i będzie kontrolować pogodę z samego szczytu. Ogon się podniósł i na mnie "spojrzał". Zerknęłam w górę i zobaczyłam, że już szykuje się do kontrolowania. Zaczął padać coraz silniej ten śnieg.

- To pułapka - przerwałam Biedronce, która mówiła swój plan Czarnemu Kotowi, nie mnie.

- Skąd to wiesz? - spytał Czarny Kot.

- Nagrania robi się przed emisją. Widzę ją na dachu telewizji i już kontroluje śnieg. Lepiej szybko to zróbmy, bo mam ochotę później się opalić. Aha, Biedronko....następnym razem powiedz plan NAM, a nie tylko Czarnemu Kotowi. Też jestem w waszej drużynie.

Nie czekając na ich reakcję zaczęłam biec w tamtą stronę. Nie chcą ze mną pracować, to sama to zrobię. Zaczęłam się wspinać po budynku za pomocą pazurów. Byłam już na samym szczycie, gdy dopiero teraz zaczęli się wspinać. Ogon zesztywniał, a Miraculum zabłysło na fioletowo.

- Zmienny Ogon! - krzyknęłam.

Ogon poleciał do góry i się okręcił. Po 2 sekundach w rękach miałam maczugę, by rozwalić ten parasol.

- Twoje moce są wręcz boskie, Pantero. Dołącz do mojego Pana - powiedziała do mnie z szatańskim uśmiechem Nawałnica.

- Nie potrzebuję żadnego Pana. Nigdy nie będę po twojej stronie, Władco Ciem - warknęłam w jej stronę.

W tym momencie pojawili się bohaterowie.

- Niezła maczuga - powiedział zachwycony Czarny Kot.

- Teraz moja kolej. Szczęśliwy Traf!

W jej ręku pojawił się....ręcznik. Nie zwracałam na niego uwagi, tylko obaczyłam na fioletowo duży ekran, który powinien zniszczyć Kot swoją mocą.

- Dobry Kotku, pora rozwalić ten baner - powiedziałam do niego z uśmiechem.

- Już się robi, Dzika Kocico - rzekł do mnie mrugając.

Szybko pobiegł tam używając Kotaklizmu. Poczułam na sobie wzrok Biedronki i na nią spojrzałam.

-Dobra z ciebie liderka. Następnym razem obmyślimy plan wszyscy, nie tylko ja - powiedziała przepraszającym tonem.

- Dziękuję za ten słowa. Pora działać -odparłam z uśmiechem.

Odwzajemniła go i zaczęła działać. Ja tylko omijałam grad i śnieg czekając na parasol. Po paru minutach leciał w moją stronę. Wzięłam rozpęd i roztrzaskałam go w drobny mak. Wyleciała z niego akuma, która chciała polecieć do swojego Pana. Biedronka szybko ją oczyściła i wszystko wróciło do normy.

- Zaliczone! - powiedzieliśmy przybijając razem żółwika.

Po 10 minutach byłam znowu w parku i zobaczyłam, że Luka kogoś szuka. Podeszłam do niego, a on mnie przytulił. Teraz mnie zaskoczył. Odwzajemniłam przytulas i powiedział.

-Szukałem ciebie w całym parku, gdzie byłaś? - spytał zaciekawiony.

- Byłam prawie w domu, ale Nawałnica też zmieniła mnie w lód. Przybiegłam tutaj, by zobaczyć, czy jesteś cały - skłamałam z uśmiechem.

- Cały i zdrowy. Vincent podchodzi szczęśliwy z twoimi zdjęciami - szepnął mi do ucha Luka, na co dostałam delikatnej gęsiej skórki.

Odwróciłam się w lewą stronę i go zobaczyłam. Był wręcz w całych skowronkach.

- Maya, tu jesteś. Muszę ci powiedzieć, że się zgadzam. Masz w sobie ogromny talent. Jesteś wręcz pysznym deserem, a nie jak zwykłe pasztety, czyli moi byli stażyści.

-Na serio? - powiedziałam szczęśliwa.

-Tak. Pracę zaczynasz jutro o 8 rano w Zoo. Nie spóźnij się.

- Obiecuję.

Po tym odszedł kawałek i pisnęłam szczęśliwa. Znów przytuliłam się do Luki. To najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Udana misja, a teraz to. Będę musiała podziękować Adrienowi jak skończy sesję

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania