Poprzednie częściMistrz Ragez Rozdział 1

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Mistrz Ragez - Rozdział 2

Przez chwilę miała pustkę w głowie, jej umysł nie mógł przetrawić tego co teraz widziała. Zamiast dużych zielonych drzew, na całym horyzoncie ukazywała się wielka pustynia, której nie było końca. Z szoku wyrwał ją huk spowodowany uderzeniem drzwi o które się teraz opierała.

Stwór - kompletnie zapomniała o potworze, który był w domu i lada chwila mógł zniszczyć wejście i wyskoczyć na podwórze, Iza bez zastanowienia zaczęła biec przed siebie. Po kilku sekundach, bestia wydostała się z domu i teraz zmierzała ku dziewczynie. Bohaterka uciekała najszybciej jak się da nie oglądając się za sobą. Odgłosy warczenia były coraz głośniejsze. Gdy Izabela myślała że to już koniec i nie ma szans uciec, nagle wszystko ucichło. Biegła jeszcze przez kilkanaście sekund i dopiero wtedy odważyła się odwrócić. Pies już jej nie gonił, stał kilka metrów przed domem patrząc się na nią. Próbował iść przed siebie, ale jakaś niewidzialna siła odpychała go w stronę chaty, jakby budynek nie pozwalał dalej mu biec, w końcu zrezygnował i wrócił do środka. Iza usiadła na piasku by odpocząć, teraz mogła na spokojnie przemyśleć wszystkie te rzeczy które dotąd zaszły, jeszcze raz przyjrzała się okolicy. Niebo było czarne i nie było widać na nim żadnej chmury, znajdowało się jednak tam coś co wywołało strach u dziewczyny. Gdy się spojrzało w górę, można było zobaczyć cała masę szczelin, jakby cały nieboskłon został podziurawiony. W każdej takiej dziurze znajdowało się pomarańczowe oko, które spoglądało na okolice. Co do samego piasku pustynnego, okazał się on popiołem, a może to był proch, albo jedno i drugie wymieszane ze sobą, nie miała siły się nad tym zastanawiać. Spojrzała jeszcze raz na niebo. Oczy spoglądały w różne strony, zachowywały się jednak spokojnie i nie wyglądało na to by były zainteresowane dziewczyną. Było ich wiele, może nie tak dużo jak gwiazd na niebie, ale jednak nie dało się tego zliczyć. Wstała i postanowiła porozglądać się w terenie. Po kilku minutach weszła na wzgórze i zobaczyła całą okolicę. Znowu przekonała się o wielkości pustyni, której nie było końca. Gdy już myślała, że nie zobaczy nic ciekawego, wypatrzyła z dala budynek, który był trochę większy od wcześniejszej chaty. Świetnie, kolejny nawiedzony dom, cóż trzeba spróbować, może tym razem będzie przyjaźniej. I tak oto z tą myślą szła w stronę celu.

**************************************************************************************************

Zatrzymała się przed nim nie wiedząc co dalej zrobić. Budynek nie był jakoś bardzo charakterystyczny - zwykły blok zbudowany z brązowych cegieł, jedyne co w nim było niezwykłego to fakt, że nie miał żadnych okien. Dziewczyna przyłożyła ucho do drzwi i nasłuchiwała, nic jednak nie było słychać, ani jednego małego dźwięku - cisza.

- Dobra, raz kozie śmierć - pomyślała.

Zrobiła głęboki wdech i pomału nacisnęła klamkę. Zerknęła przez uchylone drzwiczki i zobaczyła pomieszczenie, które wyglądało jak lombard lub po prostu sklepik ze starociami, za ladą stała jakaś postać.

- Wejdź, nie bój się - usłyszała nagle cichy spokojny głos.

Po szybkim namyśle weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. W pokoju było kilka małych stolików z krzesłami i duży żyrandol powieszony na ścianie, który oświetlał cały salon. Zapach był nieprzyjemny i dawno tu chyba nie wietrzono.

Dzień dobry - powiedziała niepewnie.

- Witaj w moim sklepie panienko, co cię tu sprowadza?

- Ja ... eehm... - dziewczyna zajekneła się i spojrzała na sprzedawce.

Miał on na sobie czarny elegancki garnitur z białą koszulą i czerwonym krawatem (typowy strój galowy). Sklepikarz wyglądałby jak zwykły człowiek, gdyby nie jeden zasadniczy fakt. Jego głowa, nie była głową człowieka, lecz kruka - czarny duży opierzony łeb. Kruczy dziób był długi wąski i lekko zakrzywiony, najstraszniejsze jednak w tym kruku były jego oczy, czarne małe paciorkowe oczy. Gdy się w nie wpatrywałeś nie mogłeś określić żadnych emocji, dobrych czy złych i to było najgorsze - nie można było wyczuć jego intencji. Było jeszcze coś - mężczyzna przyglądając się Izie robił bardzo dziwne ruchy szyją i głową, dokładnie takie same jakie robi kura chodząca sobie po podwórku. I głos, który kompletnie nie pasował do postaci. Był on wysoki i przypominał głosik 10-latka nie mającego jeszcze mutacji. Nieznajomy zauważył zakłopotanie dziewczyny, więc zaczął mówić pierwszy.

- No dobrze, to może ja się przedstawię. Moje prawdziwe imię nie ma tu znaczenie, lecz proszę cie abyś się zwracała do mnie "panie sklepikarzu" lub po prostu "sklepikarzu", tak do mnie tu mówią i pod taką nazwą wszyscy mnie tu znają. A ty jak się nazywasz panienko???

- Iza, jestem Iza - powiedziała trochę już pewniej dziewczyna.

- Niech zgadnę panienko Izo. Jeszcze kilka dni temu mogłaś uwierzyć że elfy, krasnoludy, potwory a przede wszystkim magia i inne świata istnieją tylko w książkach i filmach. Teraz pomimo, że bardzo byś tego chciała nie możesz już w to uwierzyć, mam rację?

- Tak proszę pana, ma pan całkowitą rację, tylko, że to nie było kilka dni temu, lecz parę godzin temu.

- Hmm rozumiem, dobrze to wiesz co, ja zaparzę herbatę, a ty usiądź przy stole i opowiedz mi jak się tu dostałaś.

I opowiedziała mu wszystko. Od tego momentu gdy wyruszyła z domu rowerem, aż do nawiedzonego domu, tykania zegara i znalezienia sklepu na środku pustyni. Sklepikarz kiwał głową i od czasu do czasu wypytywał o szczegóły historii. Następnie Izabella spróbowała opisać swój świat i czasy w których się znajdowała.

- Cóż to bardzo niesamowita, opowieść a i twój świat, w którym żyjesz bardzo ciekawy oraz intrygujący. Z jednej strony bardzo zaawansowany technologicznie a z drugiej prymitywny pod względem braku magi czy wiedzy o niej samej, niestety nie kojarzę w ogóle twojego świata, pierwszy raz słyszę o czymś takim - odpowiedział Kruk.

- Czy mogłabym też zadać Panu parę pytań jest tyle rzeczy które zaprzątają mi głowę...

- Ależ oczywiście pytaj o co pragniesz, panienko Izo.

- Co to za miejsce, czym są te dziwne oczy na niebie i dlaczego ma pan sklep na środku ogromnej bezludnej pustyni? - zapytała dziewczyna.

- Może zacznijmy od kwestii sklepu i tego kim naprawdę jestem. Jak już wiesz jestem sklepikarzem, ale nie byle jakim, największym znanym sklepikarzem w całym wszechświecie, sprzedającym wszystko czego dusza zapragnie, no prawie wszystko. Różne rodzaje broni, eliksiry, magiczne przedmioty, stare zapomniane księgi ale też rzeczy takie jak obrazy czy inne dzieła sztuki. Można by też powiedzieć, że jestem mentorem wszystkich sklepikarzy - bożkiem, którego ludzie czczą w wielu światach stawiając mi pomniki na rynku, gdzie są sprzedawane towary i inne rzeczy. Kim jestem, demonem, bogiem to nie ma większego znaczenia, po prostu kimś więcej niż tylko istotą ludzką. No ale miałem opowiedzieć o moim sklepie. Otóż mój sklep, jest w pewnym sensie wymiarem niefizycznym. Nie można go znaleźć od tak w jednym dokładnym miejscu, pojawia się tylko wtedy kiedy dana osoba ma naprawdę duże pragnienie coś kupić lub sprzedać i potrzebuje tego sklepu bardziej niż ktokolwiek inny. Oczywiście są do niego pewne teleporty, które można u mnie kupić ale są one bardzo drogie. Tak czy siak, nie znalazłaś go na pustyni, ponieważ tam był zbudowany tylko dlatego, że go potrzebowałaś i nagle się ci ukazał przed oczami, proste?

- Tak, narazie wszystko rozumiem, proszę mówić dalej. - odparła dziewczyna.

- Dobrze, mów kiedy będę się za bardzo rozgadywał. Jeśli chodzi o sklep, może się pojawić w kilku, miejscach, planetach naraz. Co do pustyni, nie wiem co to za świat, pierwszy raz też słyszę o oczach które przez szpary niebios spoglądają ku doły, możliwe że są to oczy demonów z innych wymiarów, które wysysają z tego świata energie życiową. Z twojego opisu wynika, że świat ten jest opustoszały i podejrzewam że za kilka, kilkanaście lat demoniczne byty zabiorą ostatnie cząstki jego energii, a on sam rozpadnie się na kawałki. Jeśli chodzi o kwestie domu i dziwnego, zegara nie jestem w stanie stwierdzić, czy przeniosłaś się w czasie, czy do innego świata, a może jedno i drugie, lecz jestem tego pewien, że będziesz musiała, jeszcze raz tam wejść i stanąć twarzą w twarz z tym zegarem, tylko tak odnajdziesz drogę do domu. - powiedział sklepikarz.

- Czy pomożesz mi panie sklepikarzu wrócić do domu. Ja nie dam rady chyba sama tam wrócić, boję się tego domu, poza tym tam był jakiś potworny duży pies, który chciał mnie zabić. - powiedziała cicho dziewczyna spuszczając lekko głowę.

- Zanim cokolwiek ustalimy, masz coś cennego czym mogłabyś mi zapłacić, za moją pomoc? Jakiś drogi przedmiot czy coś?

- Nie proszę pana, nie mam niczego co mogłabym panu zaoferować, naprawdę.

- Dobra, zrobimy tak. Pójdziemy teraz do tego nawiedzonego domu, a potem zobaczymy co dalej. Jak już mówiłem sklep pokazuje się tylko dla tych, którzy naprawdę go potrzebują, ale jest też jeszcze jeden warunek. Nie pokaże się komuś kto nie ma czym zapłacić, skoro go zobaczyłaś na pewno masz coś w zamian co możesz mi dać, nawet jeśli tego jeszcze nie wiemy...

- Nie rozumiem Panie Sklepikarzu... jaaa... - zacięła się dziewczyna.

- Nic się nie martw, wpierw zobaczymy tę chatę.

W tej właśnie chwili otworzyły się drzwi od sklepu, a w nich pojawił się potwór. Miał on może na około dwóch metrów wysokości, jego skóra posiadała czarny kolor i przypominała skórę gada. Była to postać humanoidalna. Miał on głowę węża i ostre rogi, które sprawiały, że postać była jeszcze wyższa. Z jego pleców wystawały różnej długości oślizgłe macki, które staczały się na podłogę, postać miała na sobie czarną szatę. Potwór wszedł do środka, za nim jednak zdążył zamknąć za sobą drzwi Iza zauważyła przez nie, że przed sklepem nie ma już pustyni, a jakaś czerwonokrwista kraina, która mogła się zdawać jeszcze bardziej mroczniejsza niż ta, którą Iza nazywała pustynią. Najwidoczniej sklep zdołał pokazać się już w innym świecie. Wąż podszedł do dziewczyny i popatrzył się na nią z dużym pożądaniem.

- Proszę, proszę czyż to nie człowiek? - wysunął łeb w stronę dziewczyny i zaczął ją wąchać. Z paszczy potwora ulotnił się nieprzyjemny zapach przypominający woń bagien czy może kanałów ściekowych. Po chwili wyjął swój długi gadzi język, którym już miał musnąć twarz dziewczyny, gdy ta gwałtownie się odsunęła od niego - była przerażona.

- Już dawno temu nie czułem tak wspaniałego słodkiego zapachu, ooooo taaak dziewczyna mająca może tylko siedemnaście lat będąca dziewicą... sklepikarzu za ile mi ją sprzedasz??? - powiedział potwór zwracając się do Kruka.

Kruk podszedł szybko do swego nowego klienta i niezwłocznie stanął między nim a panienką.

- Proszę się od niej odsunąć, zna pan dobrze zasady obowiązujące w tym sklepie i jeśli nie chcę pan być wyrzucony z niego proszę już nigdy więcej nie robić takich rzeczy. Czy rozumie to pan, panie Ksenozefie ? - powiedział sprzedawca, swoim spokojnym nie poruszonym dziecinnym głosem, jakby wcale się tym nie przejął, że gad łasi się do dziewczyny.

Wąż popatrzył ostro na Kruka, lecz ten zachowywał pokerową spokojną twarz. Potwór popatrzył się teraz na Izabelle potem jeszcze raz na Kruka i uśmiechnął się paskudnie.

- Wybacz moje maniery Sklepikarzu, po prostu nie mogłem się opanować. - opowiedział gad, schylając lekko głowę.

- Cóż ja muszę odprowadzić tę panienkę do pewnego miejsca a pan jeśli chce coś kupić niech się zgłosi do mego zastępcy. Daniel.... Daniel chodź tu obsłużyć Pana Ksenozefa ja na chwilę wychodzę.

Po chwili z drugiej części sklepu nagle wyłonił się mały karzeł, w czarnym płaszczu, tak jak jego pracodawca miał kruczą głowę.

- Już jestem, jestem. Sprzątałem na górze, strasznie tam dużo kurzu ostatnio. Wracaj szybko panie, mam jeszcze trochę swojej roboty na dziś. - rzekł Daniel i przystąpił do lady.

- Dobrze więc, idziemy panienko, otwórz drzwi. Ty to musisz zrobić jeśli mają się połączyć z twoim światem, z którego tu weszłaś.

Otwarła je i przed jej oczami znowu ukazała się pustynia, tak jakby czerwono-krwista kraina, z której wyszedł wąż nigdy nie istniała.

****************************************************************************************************

Iza i Kruk szli w stronę domu, był już może sto metrów przed nimi. Nagle sklepikarz się zatrzymał i wydał dźwięk podobny do świszczącego oddechu - jakby zaczął się czymś dusić. Dziewczyna spojrzała na niego i zapytała.

- O co chodzi?

Towarzysz na chwilę zamilczał.

- To nie możliwe, on nie powinien tu być, w magii tego domu wyczuwam jego złowrogą demoniczną aurę. - powiedział kruk, oczywiście jak zawsze nie zdradzał, że cokolwiek go poruszyło czy zdenerwował - jakby był pozbawiony doszczednie emocji.

- Czyją aurę?

- Nie zamierzam tu wypowiadać jego imienia, ale powiem ci że jest to ten, który włada zegarami i ma nad nimi całkowitą władzę, wybacz panienko ale to zbyt niebezpieczne, nie zrozum mnie źle, ale nie chce mu się narażać, ten demon jest bardzo niebezpieczny, muszę odejść - i zaczął się odwracać w kierunku sklepu.

- Czekaj Panie Sklepikarzu, przecież m... - i w tej chwili wzniósł się wielki wicher dookoła, który omal nie przewrócił dziewczyny, lecz po kilku sekundach znikł.

- Khaa kha, co to było? - zapytała dziewczyną krztusząc się jeszcze kaszlem.

Towarzysz popatrzył się w kierunku swego sklepu.

- Ehh, To był mój sklep, nie pozwoli mi wrócić dopóki ci nie pomogę, no bo wiesz panienko... - tu przerwał i chwile milczał.

To, że mnie tu przyprowadziłaś spowodowało, że dostałem dzięki tobie informację tak cenną, że muszę za nią ci teraz zapłacić, zapłacić w postaci pomocy, której ode mnie oczekujesz.

- Jaką informacje? Czy wiedza na temat tego, że ten dom znajduje się właśnie tu może być dla kogoś cenna?? - spytała się .

- Nawet nie wiesz jak bardzo panienko Izabello. - odparł kruk.

Naglę drzwi chaty się otworzyły a z nich wyskoczył ten sam pies, który wcześniej gonił dziewczynę. Jednak nie był on jedyny, za nim z budynku wyszło jeszcze więcej psów, większych i mniejszych.

- Cóż, naprawdę nie mam wyboru, odsuń się panienko, ja się wszystkim zajmę - powiedział Sklepikarz idąc w stronę potworów.

Sięgnął ręką spod garnituru i wyciągnął opierzony od kruczych piór bicz, a drugą ręką sięgnął z kieszeni spodni tasak, który mógł być zwykłym tasakiem kuchennym. Gotowy do ataku, zbliżał się powoli do psów. Pierwszy - największy skoczył w jego stronę i już miał przewrócić na plecy kruka, gdy ten zrobił szybki unik i wbił prosto w głowę swój tasak, przeciwnik padł po jednym ciosie. Nagle wszystkie bestie naraz zaczęły biec na niego. Skoczył wysoko w górę, jakby odbił się mocno od trampoliny i machnął zręcznie biczem, który odrzucił potężnie kilka wrogów naraz. Jeden zdążył zrobić unik i już znajdował się blisko swojej ofiary. Kruk szybko wykonał zręczny ruch nadgarstkiem i bicz owinął się wokół stwora niczym wąż dusiciel, następnie wojownik wykorzystując swoją broń owiniętą wokół celu, rzucił demona w stronę innych wrogów waląc ich wszystkich na ziemię po raz kolejny. Na polu bitwy unosiły się duże fale kurzy spowodowane machaniem bicza, czy skokami i unikami wojownika. Sklepikarz robił bardzo szybkie ruchy, które człowiek nie byłby wstanie nigdy wykonać. Odskakiwał i ciął tasakiem na wszystkie strony. Po kilku chwilach było już po wszystkim. Wszystkie potwory leżały martwe na ziemi, a sam wybawca stał, niewzruszony i nawet nie wydawał żadnego odgłosu zadyszki czy po prostu zmęczenia - spokojny pokerfacowy kruk. Odwrócił się do Izy i zaczął iść w jej stronę.

- To było wspaniałe, żadna baletnica nie dorówna panu szybkości i gracji poruszania się. - rzekła dziewczyna patrząc się na kruka jak na swojego idola, z którym zawsze chciała się spotkać.

- Dziękuje bardzo, za pochwałę, panienko Izo, czuję, że spełniłem dany mi obowiązek. - powiedział chowając bronie na swoje miejsca.

- Już idziesz? Przecież miałeś mi pomóc - powiedziała Iza z lekkim rozczarowaniem.

- Dalej poradzisz sobie, sama. Nie wyczuwał już żadnych demonów, które mogłyby ci uniemożliwić powrót do domu. Na pewno sobie poradzisz panienko.

- Ehhh, no dobrze w sumie i tak mi pan już wystarczająco pomógł, bardzo panu dziękuje, panie sklepikarzu. - powiedziała uśmiechając się do niego.

- Ja też za wszystko pani dziękuje, panienko Izo, życzę panience powodzenia... i jeszcze jedno, proszę wrócić do domu najszybciej jak się da, a nawiedzoną chatę omijać zawsze szerokim łukiem, rozumie mnie pani, panno Izabelo?

- Tak. Jeszcze raz za wszystko panu dziękuje. Do widzenia, panie Sklepikarzu.

- Żegnaj panienko i niech ci się powodzi. - rzekł Kruk tak samo obojętnie jak zawsze.

Pan Sklepikarz odwrócił się i poszedł w swoją stronę. Za to dziewczyna weszła do budynku , zdana teraz na własną siebie. Ciąg dalszy nastąpi

***************************************************************************************************

Od autora - Witam was czytelnicy, proszę komentować i oceniać. Rozdział zrobiłem dłuższy, takie właśnie zamierzam robić, pierwszy był tylko krótkim wstępem. Robiłem dużo opisów i rozwijałem dialogi, by przedstawić wam jak najbardziej klimat świata książki - napiszcie co sądzicie o opisach i o przedstawianiu różnych rzeczy takich jak działanie magicznego sklepu czy przedstawienie krótkiego opisu pana sklepikarza, jest to coś ciekawego co wprowadza w klimat świata, czy może cos co zanudza i powinienem trochę ukrócać takie opisy. Napiszcie o tym w komentarzach.

Napisał TrykusiewiczPL

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Yukina 10.03.2018
    Jak dla mnie jest okej, bardziej szczegółowe opisy i dialogi są dobre, bo lepiej można sobie to wszystko wyobrazić. Będę czekała na kolejne części ⌒.⌒
  • Kim 10.03.2018
    Bardzo proszę o usunięcie niepotrzebnych enterów z tekstu. Pozdrawiam :)
  • TrykusiewiczPL 11.03.2018
    Usunąłem entery.
  • Canulas 11.03.2018
    Zbyt pocięte odstępami i zbyt długie dla mnie
  • TrykusiewiczPL 11.03.2018
    Jak myślisz ile słów na rozdział jest okej? Nie chcę też robić zbyt krótkich.
  • Canulas 11.03.2018
    Na początku 3-4 strony - Potem, jak ogarniesz czytelników - 4-5
  • TrykusiewiczPL 11.03.2018
    Tylko nw ile to jest 3-4 strony, tam gdzie piszę, program liczy mi ilość napisanych wyrazów, ten rozdział miał akurat ok 2800 słów, więc ilości słów mógłbyś podać, ile około pisać???

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania