Poprzednie częściMniej lub bardziej (1)

Mniej lub bardziej (3)

Próba tańca skończyła się równo z dzwonkiem na siódmą lekcję, Monika skinęła na Bartka, aby wyłączył płytę. Podeszła do niego, zwinęła kable i usiadła na ławce.

-Dostałeś moją wiadomość?

-Jaką wiadomość?

-Nie udawaj, przecież nawet odpisałeś!

-Aha. No tak. Dziękuję.

 

 

Lustro zaparowało od gorącej pary. Bartek zgarnął pierwszy ręcznik z szafki. Różowy. No szlag! Nie ma innego? Nie było, więc skorzystał z tego. Przetarł taflę dłonią i zobaczył swoją twarz. Wyglądał żałośnie z tworzącymi się strupem pod nosem, siniakiem na brodzie i plastrem przykrywającym mu połowę prawej brwi. Na piersi i kolanach widniały olbrzymie granatowe siniaki. Dotknął jednego. Boli. Przysunął twarz bliżej. Przyglądał się swoim pojedynczym piegom na szerokim nosie, pieprzykowi na środku policzka. Zauważył, że stracił połowę rzęs na górnej powiece.

-Przynajmniej żyję – powiedział sam do siebie i pomyślał o wszystkich historiach, które przydarzyły się ludziom, którzy odważyli się przyznać się, że można zakochać się w kimś, kto jest tej samej płci.

Ściągnął z wieszaka czarny szlafrok ojca. Wiedział, że nawet kiedy zauważy, że syn go nosił, nie zdecyduje się na wygotowanie go we wrzątku. Nigdy nie brzydził się syna, jak rodzice, o których czytał, szorujący Domestosem każdy centymetr podłogi w domu, czy wyrzucający wszystkie sztućce. Zmierzwił sobie włosy, odrosły mu od ostatniego strzyżenia, mógłby je czesać inaczej, na przykład Michał...

Michał, Michał... Ciągle on. Zawsze odkąd się znali czuli do siebie sympatię, po śmierci Lilki stracili zupełnie ze sobą kontakt. Spotkali się dopiero pod koniec gimnazjum, okazało się, że będą chodzić do tego samego liceum. Michał był w klasie pani Marty, zaczął chodzić z Karoliną, udzielał się społecznie. I chociaż ludzie różnie szeptali za jego plecami, wielokrotnie dostawał nagany za bijatyki szkolne. Jego rodzice zawsze łagodzili spory. Był dziwny i do wielu ludzi, w tym do Karoliny odnosił się z dystansem. Z Bartkiem nie rozmawiał. Wymieniali na korytarzu czasem komentarze, czasami na palarni odpalali sobie nawzajem papierosy od jednej zapałki, ale nie przyjaźnili się. Do czasu ogniska. Później traktował go jak powietrze. Bartek próbował sobie wmawiać, że każdy zachowałby się podobnie, po prostu Michał był na miejscu i zadziałał, choć to nie było najroztropniejsze co zrobił w swoim życiu. Jednak coś mu w nim nie pasowało.

Nie ukrywał tego przed sobą. Michał był przystojny. I temu nikt nie zaprzeczał, miał w sobie coś magnetycznego, co przyciągało uwagę.

Bartek usiadł przy biurku, podłączył kabel od laptopa i czekał na uruchomienie systemu. Otworzył szufladę. Paczka po papierosach. Czuł się okropnie zmęczony, ale obiecał sobie, że nigdy nie zapali w domu. Nawet jeśli kiedyś będzie miał własny i nikt mu nie będzie jęczał, że „znowu wracasz ze szkoły i śmierdzisz”. Ani w samochodzie. Dwadzieścia nowych wiadomości.

Trzymaj się ciepło! To co się dzisiaj stało jest okropne i wstyd mi w imieniu tamtych chłopaków. To nigdy nie powinno mieć miejsca w tej szkole. Żałuję, że nie mogłem pomóc w żaden z możliwych sposobów. Postaram się to naprawić. - To od Krzyśka, przewodniczącego samorządu.

Jesteśmy z Tobą. Nauczyciele zostali poinformowani o incydencie. Wiedz, że chcę przeprosić, za to, że traktowałam Cię źle. - Od Moniki.

Nigdy nie daruję sobie, że nie wzięłam Cię na rozmowę zaraz następnego dnia po ognisku. Nie rozumiałam, jak bardzo to dla ciebie bolesne. Ale i nie doceniałam naszych uczniów, nigdy nie myślałam, że staną się tak okrutni. Przepraszam za moje zaniedbanie, za to, że szkoła nie mogła przeciwdziałać przemocy. Tyle się mówi o agresji, tolerancji, takie przypadki jak twój pokazują, że licea nie są gotowe na zmierzenie się z tym problemem. Szkoda, że ktoś musiał ucierpieć. - Pani Marta.

Stary, ta sprawa tak nie zostanie. Dyrekcja została poinformowana. Zaszczyt, że mogłem stanąć w Twojej obronie. Wszyscy cię teraz wspierają. - Michał.

I szesnaście podobnych, od różnych ludzi, czasami od takich, z którymi wcale nie miał kontaktu. To było... Miłe. I podbudowujące. Uśmiechnął się do siebie i zaczął odpisywać. Chyba nie musi już wyjść zapalić...

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania