Poprzednie częściMoc Wspomnień - Wstęp

Moc Wspomnień - Rozdział 26

"(...) jak bokser po nokaucie, który upada, ale jeszcze nie legł płasko na deskach."

 

#NINA

Po 20 minutach wkońcu wyszłam z przymierzalni. Czyłam na sobie spojrzenia wszystkich osób, które mijałam. A może to tylko moje wyobrażenia? W końcu nie może być tak źle.... Jedynie zaczerwieniony nos i spuchniętę oczy... ale jest jedne plus - przynajmniej nie mam rozmazanej tapaty, w końcu z rana nie zdążyłam jej nałożyć.

I właśnie to teraz próbwałam robić - znaleźć jak najwięcej plusów. Jednak jest to dość ciężkie, kiedy twój telefon cały czas dzwoni. I nie zgadniecie kto jest tym natrentem. Luis - bo jak inaczej.

"Odbierz. Martwie się" - przeczytałam jedną wiadomość, przewróciłam oczami i zaśmiałam się w duchu. I o dziwo nie był to ironiczny śmiech. Gybym wiedziałam, że wystarczy popłakać parę minut, aby chęci do życia wróciły, to płakałabym po każdym sprawdzianie. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Spojrzałam na ekran gotowa odzucić kolejne połączenie niebieskookiego, ale mój palec zamarł, kiedy zobaczyłam na ekranie zdjęcie swojego przyjaciela. Wiedziałam, że jeśli nie odbiorę, to narażę się na największego focha jakiego świat widział.

- Halo - odparłam, wzdychając.

- Wiem wszystko. - dwa słowa, na które mnie wmurowało. "Jak?" - szybko znalazłam odpowiedź na to pyatnie

- I to niby dziewczyny są plotkarami? - rzuciłam oskarżycielsko, próbując odbiec od tematu.

- Nie próbuj tego mała. Zawsze odpuszczałem ci ten temat, ale nie tym razem. GADAJ.

- Niby co? Przecież Luis już ci wszystko opowiedział. - warknęłam. Nie lubiłam być stawiana pod ścianą.

- Nie powiedział, jak się czujesz.

- Dobrze. Świetnie. Nic. Mi. Nie. Jest. - zaakcentowałam każde słowo.

- Dobrze Mi, a teraz poproszę prawdę.  - milczałamrzez chwilę nie chcąc go okłamywać.

W końcy zdecydowałam się na prawdę:

- Wiem, że to dziwne, ale ja.... Wiem, że powinnam być na niego wściekła i jestem, ale jednocześnie cały czas pamiętam te miłe chwilę, naprawdę miłę - przez chwilę milczałam - Ale gniew jest silniejszy. - dodałam, chcąc obrócić wszystko w żart, udawać, że to wcale nie boli.

- I dobrze, że jesteś zła. Ja na twoim miejscu byłbym wkurwiny. Co on sobie wyobraża? Że do niego wrócisz, po tym wszystkim? To kawał chuja. Już dawno powinnaś wyrzucić go ze swojego życia. Zapmnieć.

- Jak mam o o nim zapomnieć, skoro wszystko mi o nim przypomina? Kosz na śmieci, gówno na trawniku.... - usłyszałam cichy śmiech po drugiej stronie słuchawki.

- Jesteś wredna i bezduszna. Czyli wszystko na swoim mijescu.

- Przecież mówiłam. Dobra muszę kończyć. - chciałam jak najszybciej skończyć tą rozmowę. Wiedziałam, że jeszcze momęt i nie wytrzymam, że moja tama, która powstrzymuje uczucia, zaraz pęknie.

- Dobra, ale Mi... Zadzwoń do Luisa. On naprawdę się martwi. Nie wykluczone, że za jakieś 10 minut zadzwoni na policję.

- Jasne... Nie chisteryzuj.

- Nie chisteryzuję. Mówie poważnie. Nieźle go spantofliłaś. - zaśmieła się i rozłączyłam.

Miałam nadzieję, że moja tama da radę wytrzymać jeszcze pare minut, bo musiałam jeszcze przez chwilę wcielić się rolę wesołej nastolatki. Wybrałam numer i z mocno bijącym sercem nacisnęłam zieloną słuchawkę.

- Nina... - usłyszałam westchnienie ulgi już po pierwszym sygnale.

- No nieźle, nieźle. Nie sądziłam, że z ciebie taka plotkara. - odparłam wesoło - Nie umiesz beze mnie wytrzymać nawet 30 minut?

- Martwiłem się. - Czy to było jego odpowiedziął na każde moje pytanie?

- Niepotrzebnie. Wszystko jest okey.

- Nie wyglądało jakby wszystko było w porządku.

- Uwierz, że jest. W tedy porostu.... wachania nastroju - PMS i te sprawy. Sam rozumiesz. Wtedy wszystko wydaje się... bardzje dołujące. - Okres - najlepsza wymówka na każdzy wypadek.

Przez chwilę nie słyszałam odpowiedzi, jak zawsze gdy wspmne facetowi o "tych kobiechych dniach".

- Napewno wszystko gra?

- Napewno. - w słuchawce ponownie zabrzczała cisza.Widzę, że nie tylko ja mam problem z rozmową o uczuciach.

- Kiedy wracasz? Może obejrzymy jakiś film?

- Nie dzisiaj. Muszę jeszcze załatwić parę spraw. - "Kupić wódkę. Wypić wódkę. Wyrzycić pustą butelkę"- zaczełam wyliczać zadani do zrobirnia.

- Jakich? Może ci pomóc? Powiedz tylko gdzie jesteś.

- Paaa Luis.

-  No dobra. To do zobaczenia i uważaj na siebie.

Rozłączyłam się i zaczełam kierować do sklepu, chcąc zrealizować pierwsze zadanie. Kiedy w końcu załatwiłam "pierwszą sprawę", poczułm wibracje, oznaczające przyjście widomości. Zrezygnowana wyciągnęłam telefon. Zdziwiłam się widząc numer Jaspera.

"Tęsknie. Wróć do mnie." - przczytałam. Rozkręciłam butelkę i nie przejmnując się spojrzeniami ludzi, pociągnęłam duży łyk. Co za idjota! Na dodatek brdziej zmienny niż kobieta w ciąży z trojaczkami. Raz wyzywa mnie od dziwek, a potem mówi że tęskni?! Ma jakieś rozdwojenie jaźni czy co?!

"Kocham Cię." - przeczytałam kolejną wiadomość. Dwa słowa, których już tak dawno nie słyszałam. Wystarczyły tylko dwa słowa, żeby pojawiła się jedna nowa myśl: "A moż jednak zapomnieć i wybczyć?"

 

#LUIS

Od naszej rozmowy minęły już dobre 3 godziny, a jej dalej nie ma. I co to za sprawy ma do załatwienia? Chyba nie che iść do tego chuja, jak mu tam było.... Jaspera?! A jak pójdzie? A co jeśli rzuci na nią jakiś czar i ona do niego wróci? - I tak już od dobrych 20 minut. Chodzę wokół kanapy w salanie i panikuję. Rodzice znowu zabrali gdzieś małego, a państwo West poszli na romantyczną kolację, która widząc ich miny, przypuszczam, że skończy się w hotelu. I pomyśleć, że jeszcze parę godzin temu ojciec Niny tłumaczył mi, co się stanie jeśli nie utrzymam swojego "pytona" tam gdzie jego miejsce, czyli w spodniach (to jego słowa, nie moje). Tak więc zostałem sam w pustym domu. Na początku wakcji pewnie bym się ucieszył i wyszed się najebać, alb coś podobnego. Korzystałbym, że wreszcze uwolniłem się od dorosłych i od Niny. Ale to były inne czasy. Teraz odchodzę od zmyłów zastanawiając się gdzie jest ta przeklęta blondynka, kótra sprawiła, że zaczęło mi zależeć. Może coś się stało? Może jednak powinnienem zadzwonić? Nie chciałem jednak żeby myślała, że "nie poteafię bez niej wytrzymać nawet 30 minut" i gówno mnie to obchodzi, że to prawda.

Zdenewowany usiadłem na kanapie. Po paru minutach poczułem jak od natłoku myśli oczy zaczynają mi się same zamykać.

 

********

- Kiedy dorośniesz synu, twoim zadaniem będzie ją bronić. Taka jest twoja rola. Rola naszej rodziny. - przede mną stał ojciec, tyle że wyglądał na młodszeko przynajmniej 10 lat.

- Wiem tato. - usłyszałem swój głos sprzed mutacji.

 

Ogień. Wszędzie był ogień. A ja biegłem prosto w niego. Biegłem bo wiedziałem, że tam znajdę sobę, którą obiecałem chronić. Osobę, która jest moją przyjaciółką.

- Lu!!! - usłyszałem dziewczęcy głos i jak najszybciej mogłem pobiegłem w tamtą stronę. - Luuu!!! Drzwiwi nie chcą się otworzyć!!! - słyszałem jak płacze po drugiej stronie.

- Nina!? Nie płacz. Zaraz do ciebie wejdę.

Z kieszeni wyciągnąłem klucz, który kiedyś dała mi dziewczyna, abym mógł się do niej wkraś wieczorem i razem pobawić. W momęcie gdy uchyliłem drzwi, mała blondynak wyskoczyła i przytuliła mnie. Odwzajmniłem gest. Słyszałem jak szlocha, ale oprócz tego wychwyciłm coś jeszcze. Kroki. Popchnąłem dziewczynkę spowrotem do pokoju i najciszej jak umiałem zamknąłem drzwi spowrotem na klucz.

- Co ty robisz? Otwórz. Chcę do mamy. - w czekoladowych oczach znowu pojawiły się łzy.

- Zaraz stąd wyjdziemy księżniczko, ale na razie mósimy przez chwilę być cicho.

Nina kiwnęła głową na znak, że się zgadza, a z jej oczu momentalnie zniknęły łzy. Przyłożyłem ucho do drzwi.

- Gdzie ona jest? - usłyszałem schrypnięty głos.

- Nie wiem. - odpowiedziała jakaś kobieta. Wydawało mi się, że skądś ją kojarzę.

- Mama. - szepnęła dziewcznka która stanęła obok mnie, też chcąc posłuchać. No tak jak mogłem nie rozpoznać głosu królowej.

- Nie kłam! - odpoarł wściekły głos.

- Co za spostrzegawczość. Jak się domyśliłeś? - odpowiedziała. Teraz już wiem po kim Nina ma gadane. - A teraz porozmawiajmy tak szczerze. Naprawdę myślisz, że bym ci powiedziała?

- Tak. Właśnie tak myślę. - mężczyzna roześmiał się.

- Niby na jakiej podstawie.

- A na takiej: Dam ci wybór ty albo ona. - usłyszałem szelest materaiału.

- Ja - odparła bez wchania królowa.

Usłyszałem szyderczy śmiech mężczyzny, a potem.... nic, cisza. Aż nagle coś walneło o drzwi. Chwyciłem blondynkę za rękę i odciągnąłm do tyłu. Do pokoju wszedł łysy mężczyzna. W ręku trzymał zakrwawiony nóż. Zrozumiałem kto to. I o zrobił. Uśmiechnął się do nas.

- No witam, witam. - zrobił krok w naszą stronę. Jeden za durzo. Rzuciłem się na niego, ale szybko zostałem odepchnięty. Poczółem jak moja głowa uderza o parapet.

- Lu!!!! - ostatni dźwięk który usłyszałem, zanim zaszumiało mi w głowie a przed oczami pociemniało.

 

*********

- Kurwa co jest? - obudził mnie jakiś bardzo irytujący dźwięk. Postanowiłem to zignorować i położyć się spać dalej. Byłem wykończny. Ostatnio się nie wysypiałem. Albo miałem jakieś powalony sny jak teraz, albo jakaś szurnięta blondynka wylewa na mnie wodę. Nina!!! Wyskoczyłe z kanapy jak oparzony. Może to ona. Zmarszczyłem brwi widząc imię.

- Siemia stary. Chciałem się tylko dowiedzieć co z Niną. Czy nie robi rzadnych głupot. Na mnie chyba się obraziła bo nie odbiera. - usłyszałem głos Klaudiusza.

- Nie wiem.

- Jak to nie wiesz.

- Normalnie kurwa. Jeszcze nie wróciła. - i znowu zacząłem panikować. - Jakie głupoty masz namyśli?

- Jeszcze jej nie ma? - odpowiedział, ignorując moje pytanie. - No to kurwa, mamy poważny problem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania