Poprzednie częściMoc Wspomnień - Wstęp

Moc Wspomnień - Rozdział 28

"Szczęśliwa kobieta to nie taka, z którą mężczyzna chce iść do łóżka, lecz taka przy której on chce się budzić."

 

#NINA

Obudziło mnie uczucie gorąca. Nadal z zamkniętymi oczami, zaczęłam się zastanawiać nad powodem tak wysokiej temperatury. Nagle poczułam pod sobą ruch. No tak, Luis. Odrazu wróciły do mnie wspomnienia z poprzedniej nocy. Przypomniałam sobie dotyk włosów chłopka pod moimi palcami, jego chłodny kolczyk na mojej skórze i  to uczucie kiedy zachaczył ustami o mój kolczyk w pawej piesi. Pamiętam jaki  był delikatny, jakby bał się, że zrobi mi krzywdę, ale jednocześnie czułam jego napięcie i zniecierpliwienie, jakby od dawna tego chciał. I muszę przyznać, że sama się tak czułam. Nie mogłm się doczekać,  kiedy w końcu go poczuje.

Przypomniały mi się również, wszystkie intymne sytuację, w których się znajdowaliśmy. W tedy zawsze coś iskrzyło, ale nie natyle aby móc rozpalić ogień. Aż do wczoraj, kiedy miałam wrażenie, że połnie cały las. Patrząc w przeszłoś, stwierdzam, że to co się wydażyło, było nieuniknione. W końcu i tak by nastąpiło.

Poczułam, jak ręka Luisa delikatnie gładzi moje włosy, co było nieziemskim uczuciem. Nie chciałam, żeby przestawał, dlatego w dalszym cigu nie otwierałam oczu. Po chwil usta chłopaka znalazły się na mojej szyji, a ręka powędrowała na piersi, bawiąc się kolczykiem, co uświadomiło mi, że w dalszym ciągu jestem naga. Ale nie to teraz było ważne, tylko poczynania niebieskookiego. Niegrzeczny chłopczyk: "zabawia się" kiedy śpię - przebiegło mi przez myśl, ale szybko zniknęło gdy pczułam, że robię się coraz bardziej mokra, wraz z jego, zsuwającą się coraz niżej, ręką.

- Nie umiesz udawać. - usłyszałam jego cichy śmiech nad uchem. Niezadowolona, że przerwał, ale również lekko zawstydzona, otworzyłam oczy.

- Co udawać? - zapytałam niewinnie.

- Że śpisz. Już kiedyś próbowałaś, niepamiętasz? -  jego głos był lekko zachrypnięty, co dodawało mu jeszcze więcej zmysłowości. Zobaczyłam w jego oczach iskierki rozbawienia kiedy na mnie patrzył - Zabawne, że już drugi raz znajdujemy się z rana w jednym łóżkia. Różnica jest tylko taka, że wtedy mieliśmy na sobie jeszcze bieliznę, a teraz.... - zamiast dokończć, przysunął mnie jeszcze bliżej (nie wiedziałam, że to jest neszcze możliwe), dzięki czemu mogłam poczuć każdy kawałek jego ciała. Nagiego ciała. Znowu zrobiło mi się gorąco. Aby odwrócić od tego uwagę zadałam pytanie, które jako pierwsze przyszło mi do głowy.

- Skąd wiesz, za każdym razem, że już nie śpię?

- Telepatia. - odpowiedział natychmiastowo, ale widząc moją minę dodał - Poprotu cieżko nie zauważyć wielkiego uśmiechu, zwłaszcza jeśli jest na twoich ustach. - dotknął delikanie moich ust.

Zauważyłam, że atmosfera trochę zgęstniała. Iskierki radości w jego niebieskich oczach przygasły, a zamiast nich pojawiło się coś słodko gorzkiego.

Domyślając się o co chodzi, popchnęłam go lekko, tak abym mogła znaleźć się na górze. Pochyliłam się nad nim i złożyłam delikatny pocunek na jego wargach.

- Myliłeś się. Wcale tego nie żałuję. Ani trochę. - powiedziałam patrząc mu w oczy, aby zrozumiał, że mówie prawdę.

Z jego oczu w końcu zniknął ten dziwny wyraz, ale jego źlenice nadal pozostawały rozszerzone.

- Ciesze się. - usłyszałam, że ma zaciśnięte gardło. Zmarszczylm brwi, nie rozumiejąć.

- Mówie prawdę Lu. Niczego nie...

- Wiem. Wierze ci. I nprawdę się cieszę. - jego głos nadal zostawam bez zmin.

- Więc o co chodzi? - zapytałam z troską.

- Po prostu... Powiedzmy, że ta pozycja jest bardzo podniecająca. W szególności gdy nie mamy na sobie ubrań. - dpiero teraz zrozumiałam, że siedzę na nim okrakiem. Naga. A i jeszcze jeden szczegół: on też jest nagi. - Więc jeśli chcesz, wyjść z łóżka jeszcze dzisiaj, to radziłbym ci się odsunąć. Bo potem nie będzie już odwrotu. - kontynuował.

- A co jeśli nigdzie się dzisiaj nie wybieram? - szepnęłam uwdzicielsko i nachyliłam się do pocaunku. Zanim jednak nasze usta się złączył, z dołu dobiegł nas szczęk otwieranych dzwi, a następnie jakieś łomoty.

- Ciii Moly. Bo obudzisz dzieciaki. - usłyszałam śmech mojego taty, który zwraca się do żony.

- Tak jest, Panie West. WSZYSTKO co pan każe.

- Wszystko mówisz? Tak się składa, że mam parę pomysłów. - nie wierzyłam własnym uszom. Nie dość, że wydawali się pijani, to jeszcze ze sobą flirtowali w doś sprośny sposób.

Słychać było jeszcze pare uderzeń a potem cisza.

Poczułam pod sobą lekkie drżenie. Sporzałam na chłopaka, który próbował powstzymać śmiech.

- Widać kuszenie mężczyzn masz w genach.

- Ja nie muszę kusić. Sami przychodzą. - dałam mu kuksańca i zeszłam z niego. To co usłyszałam odebało mi ochoty na dalsze "igraszki". Chłopak jęknął niezadowolony i chcąc postawić na swoim choć trochę przysunął mnie do swojej piersi i złapał za pośladek, lekko go ściskając. Wywróciłam oczami, ale nie protestowałam. Przyjemnie było móc wtulić się w chłopaka. Tak poprostu, bez żadnego konketnego powodu.

Przez chwilę leżeliśmy w milczeniu. Czułam jednak, że chłopak chce mi coś powiedzić.

- No wyduś to wreszcie.

- Nie wiem o co ci... - przerwałam mu prychnięciem. Znowu przez chwilę milaczał, aż wreszcie: - Naprawdę nie.... nie żałujesz? Znaczy ten... Jeśli powiedziałaś tak, aby mnie nie zranić, to narawdę nie musisz..... po prostu... - podnisłam się gwałtownie, w momęcie gdy dotarły do mnie jego słowa.

- NIE ŻAŁUJĘ TEGO. Dlaczego nie chcesz w to uwierzyć? Naprawdę myślisz, że kłamałabym tylko dlatego, że "niechcę cię zranić"? - zaczęłam wyżucać z siebie słowa jak torpeda - Dlaczego nie możesz poprostu zaakceptować faktu, że mi na tobie zależy. Dlaczego.... - Luis załapał mnie za nadgarstki i przyciagnął do siebie. Nasze usta połączyły się w gwałtownym pocaunku. I choć podobały mi się te delikatne i czułe jakimi obdarzał mnie wczorajszej nocy, to szczrze? Te namiętne i natarczywe poddobały mi się jeszcze bardziej. Przywoływały wspomnienia naszych poprzednich pocaunków. Pokazywały prawdziwyh nas: nie słodka para, która trzyma się za rączki, a raczej dwa wilki, które skaczął sobie do gardeł i kłócą za każdym razem. A dlaczego ta druga opcja jest lepsza? Pomyślcie jaki zajebisty będzie nasz seks na zgodę.

- Wierze. Poprostu chciałem się upewnić, że wydarzenia z nocy mają jszcze szansę się powtórzyć.

Przewróciłam oczami i spowrotem wtuliłam się w jego klatkę. Przymknęłam oczy rozkoszując się bliskością jego ciała. Było mi bardzo przyjemnie, a raczej BYŁOBY gdyby nie jeden szczegół:

- Co znowu? - jęknęłam. Nie mogłam leżeć spokojnie, czując pd sobą jego napięcie.

- Nie niec, tylko.... - nie sądziłam, że może być bardziej zmieszany niż przed chwilą - Podobało ci się? - no tak, typowy facet. Wywróciłam oczami i spojrzałm na niego.

- Tak. Było cudownie. - postanowiłam trochę go połechtać - Ale tobie i tak było lepiej. - no co? Wiem, że jestem skromna. Usłyszałam cichy śmiech i w końcu jego ciało się rozluźniło. Jednak nie oznaczało to, że mogę wreszcie poleżeć w spokoju.

Luis przekręcił mnie na plecy  sam się nademną pochylił, opierając ręce po bokach mojej głowy. Zaczą sunąć wargami od mojego ucha w dół, zatrzymując się na dłużej przy moim obojczyku gdzie zrobił malinkę (zadziwiające, że w idealnie tym samym miejscu  co wczśniej), potem na piersi i brzychu. Wszędzie czułam zimną stal jego kolczyka, który powodował, że nie potrafiłam powstrzymać jęków.

- To co skarbie? Chyba musisz sobie podziękowć? - wymruczał przerywając. Pierwsze na czym się skupiłam, było słowo "skarbie", które wywołało, że poczułam w brzuchu motylki. Dopiero po dłuższej chwili, dotarły do mnie pozostałe słowa.

 

"15 minut później wyszliśmy na podwórko, opuszczając salon. Chłopak, idący obok mnie cały czas jęczał z bólu, na co ja, co chwilę przewracałam oczami.

- Nie wirzę, że zmusiłaś mnie do czegoś takiego. - jękną poraz kolejny.

- Po pierwsze: powtarzasz się. Po drugie: zobaczysz, że jeszcze mi podziękujesz. I twoja przyszła dziewczyna również - usłyszałam prychnięcie - Taka prawda: dzieczyny uwielbiają takie bajery."

 

Przypomniała mi się sytuacja, która miała miejsce pod salonem peersingowym. Przygryzłam wargę.

- Więc ja dziękuję. - powiedział, gdy zauważył, że zrozumiłam o co mu chodziło. Spojrzał na mnie wyczekuąco z rozbawieniem.

- Ale ja nie jestem twoją dziewczyną. - zauważyłam niepewnie.

- Nie uważasz, że po rozmowie z twoim tatą, jednak coś mi się należy? - zapytał nawet się nie zająknąwszy. Czy on w ten sposób pyta czy chcę być jego dziewczyną? A no tak zapomniałam, że to nie w jego stylu prosić o zgodę, on poprostu bierze. Ale w moim wypadku będzie inaczej.

- Może i się należy... ale to nie ma nic do rzeczy.

- Jak to nie?! Ma wiele do rzeczy?! - póbował udawać oburzonego. Spojrzałam na niego z politowaniem.

- Poprostu zapytaj. - powiedziałam i z zadowoleniem patrzyłm jak na jego twarzy pojawia się panika i zmieszanie.

- Yyyy ten... Nino West, czy zostałabyś moją dziewczyną? - roześmiałam się słysząc jego oficjalną formę.

-  Widać, że nigdy tego nie robiłeś. - chłopak znowy się zmieszał i uciekł wzrokiem, co rozbawiło mnie jezcze bardziej, ale powstrzymałam śmiech - Ale to dobrze. Dzięki temu wiem, że jestem wyjątkowa. - wyszczerzyłam do niego zęby, gdy na mnie spojrzał - A odpowiedź brzmi: TAK.

Luis uśmiechnął się i pochylił do pocaunku, ale zanim mnie pocałował, wyszeptał - Dla mnie jesteś wyjątkowa.

Szczęśliwa, skupiłam się tylko na nas. Wyglądało na to, że chłopak naprawdę może spełnić swoją groźbę i nie wypuści mnie dzisiaj z łóżka.

 

#LUIS

- Jak to możliwe? Gdzie one są?! - 3 godziny póżniej przypatrywałem się blondynce, która chodziła w kółko i szukała ubrań, a że nie mogła ich znaleść.... to cuż, miałem niezłe widoki. - Przestń się szczerzyć. Tak wiem, że mam zaj*ebiste cycki, i pomóż mi szukać tych przeklętych ubrań. - zauważyłem, że Mi zmienia się w szewca kiedy jest sflustrowana.

Z westchnięniem wstałem spełniając jej proźbę. Zauwarzyłem, że oczy dziewczyny zachaczyły o Wilkigo L. na co się wyszczerzyłem. Nina jedynie przewróciła oczami.

- Spokojnie jeszcze nie raz mnie pooglądasz w CAŁEJ okazałości. Teraz, kiedy jesteś MOJĄ dziewczyną. - podeszłem do niej i przytuliłem się do jej pleców. Usłyszałem śmiech.

- Teraz będziesz to cały czas powtarzał? "Moja" dziewczyna? - spojrzała na mnie z rozbawieniem.

- Tak, bo wiem, że to lubisz - "I ja też. A nawet badzo" - Ewentualnie: skarbie, kocie, słnko... Jak ty tam jeszcze do mnie mówiłaś?

-Mmmmm... - udała, że się zastanawia - A, wiem! Skończony IDIOTA. Pomóż mi szukać.

Uśmiechnąłem się. Nie będę miał z nią łatwego życia, ale wiecie co? To pociąga mnie jeszcze bardziej.

- Po co mam szukać skoro wiem, gdzie są? - Mi spojrzała na mnie z chęcią mordu w oczach - Jakbyś nie pamiętała, zaczęłaś mnie rozbierać już w salonie, nie mgąc dczekać się mojego ciało. A skoro ja miałem być gały, to ty też.

- Świetnie. - mruknęła i ruszyła do drzwi.

- A ty do kąd?

- Po swoje ubrania.

- Wiesz mi, twój widok mi nie przeszkadza,  nawet bardzo raduje, ale twoi rodzice mogą jednak nie być nim pocieszeni.

Usłyszałem ciche jęknięcie. Podeszłem do szafy i wyjłem z niej ten sam podkoszulek, który miała na sobie przed "randką" z Derekiem. Podałem go jej.

- Dziękuję. I przepraszam, że tak się zachowuję, po prostu.... - zaczeła ze skruszoną miną

- Tak wiem, też jestem głodny. - Zobaczyłem uśmiech, któy dziękował za zrozumienie.

 

**********

- Nie wierze, że mają TAKIE pomysły w tym wieku. - skomentowala blondynka wsadzając sobie do ust kolejną porcje omletu (oczywiście ja gotowałem. Ta menda tylko obserwowała i żucała uwagi o tym, że będę doskonałą gospodynią domową)

- Założe się, że my w ich wieku będziemy mieli jeszcze lepsze pomysły. - rozmawialiśmy o jej rodzicach, którzy jak gdyby nigdy nic leżeli sobie praktyczni nago na kanapie. Dlaczego praktycznie? Ponieważ Pani West była przebrana za niegrzecznego Świętego Mikołaja, a Pan West - Rudolfa. A muszę zaznaczyć, że mamy połowę LIPCA. Skąd oni wytrzasneli te kostiumy? Też chcę takie.

Omawialiśmy ten temat jeszcze przez parę minut, gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Nina zerwała się z krzesła i popędziła otworzyć. Pewni nie chciała, aby rodzice się obudzili. Poszedłem za nią ciekawy kto to może być.

- Widzę Mi, że w końcu zastosowałaś się do mojej rady. - nie widziałem jeszcze naszego gościa, ale domyślałem się kto to. Oprócz mnie, chbya tylko jedna osoba nazywa blondynkę: "Mi".

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania