Moc Wspomnień - Rozdział 32
"What's past is prologue" (Przeszłość jest prologiem) - William Shakespeare "Burza"
#LUIS
- Ja chyba wiem.
Wszyscy odwrócili głowy w stronę wejścia. Stał w nich wysoki, umięśniony blondyn, na oko 25 lat. Wszyscy wydali z siebie okrzyk zaskoczenia. Przyjrzałem mu się dokładniej i dołączyłem do reszty. Wytrzeszczyłem oczy z niedowierzania kiedy rozpoznałem postać stojącą przed nami.
- Brad? - Nina była z nas wszystkich najszybsza. Wstała i podbiegła w stronę w swojej starszej, męskiej kopii. Zarzuciła mu ręce na szyję i mocno przytuliła. Równie szybko jednak się od niego odsunęła. Zanim ktokolwiek zdążył to zauważyć, wzięła zamach prawą ręką i wymierzyła policzek blondynowi.
- Prawy sierpowy zawsze słabo ci wychodził - zadrwi ze stoickim spokojem.
Mi po raz kolejny wzięła zamach - tym razem prawą dłonią. Głowa chłopaka lekko odskoczyła do tyłu.
- Tak, zdecydowanie lepiej. - o dziwo Brad nadal pozostawał spokojny.
I chyba właśnie to opanowanie zdenerwowało jego siostrę jeszcze mocniej. Po czym wnioskuję? Otóż Nina po raz kolejny uniosła dłoń. Tym razem jednak chłopak zareagował wystarczająco szybko i złapał rękę, za nim ta zdążyła boleśnie zetknąć się z jego twarzą.
- Dobra, zrozumiałem. PRZEPRASZAM.
- Myślisz, że od słowa "przepraszam" doznam amnezji? - fuknęła dziewczyna i wyrwała dłoń z uścisku. - Wiesz jak się czułam, kiedy wyjechałeś nie dając znaku życia?! Myślałam, że... - zacięła się, a ja zauważyłem, że oczy zaczynają jej błyszczeć - Że nie żyjesz. - dokończyła cicho. Podszedłem do niej i objąłem ją od tyłu. Nina oparła się o mnie lekko, ale nie spojrzała w moją stronę.
- Nina wiesz, że nie chciałem cię skrzywdzić. Nigdy. - mówiąc to, bacznie mi się przyglądał. A raczej moim dłoniom, które spoczywały na brzuchu blondynki. Poważnie? Nawet w takiej sytuacji chce zgrywać groźnego starszego brata?
- Patrz, a jednak pomimo twoich szczerych chęci, jednak ci się to udało. - sarkastyczna odpowiedzi Niny zaskoczyła Brada, dzięki czemu z powrotem odwrócił wzrok w stronę siostry.
- Nie miałem wyboru.
- Miałeś. Mogłeś mnie okłamać. Zmyślić jakąś historyjkę, która usprawiedliwiałaby brak telefonu.
- Wolałabyś żyć w kłamstwie? - tu ma chłopak rację.
- A niby w czym żyłam przez te kilka lat? - dobra zmieniam zdanie. To moja dziewczyna ma rację. Brad przez chwilę nic nie mówił. Przetarł dłonią twarz i spojrzał na siostrę zrezygnowanym wzrokiem.
- Masz rację. Tak czy siak żyłaś w kłamstwie. Ale mylisz się co do tego, że inne byłoby lepsze niż te. Każde kłamstwo kończy się tak samo - zranieniem. Czy to nie ty mi to kiedyś powiedziałaś?
- Ale...
- Nie! Daj mi się wytłumaczyć. - spojrzał na dziewczynę, która milczeniem dała mu znak, że się zgadza. - Szczerze? Myślałem czy czegoś nie zmyślić, ale każda nowa historia wydawała się jeszcze gorsza. I nie chodzi mi o wiarygodność, a raczej o ból jaki bym ci nią zadał gdybym... gdybym nie wrócił. - Nina wytrzeszczyła szeroko oczy, a jej usta nieznacznie się rozchyliły. - Tak, istniało takie ryzyko. Dlatego stwierdziłem, że lepiej będzie jeśli nic nie powiem i pozwolę żebyś to ty wymyśliła jakąś wymówkę. W końcu zawsze byłaś w tym lepsza od de mnie. - uśmiechnął się smutno, który co stwierdziłem z zaskoczeniem, Nina odwzajemniła.
W pokoju zapadła cisza. Po minucie, bardzo krępującej minucie, blondynka wyswobodziła się z moich objęć i podeszła do brata. Po raz kolejny, przytuliła go.
- Synu. - pan West podszedł do swoich dzieci i także ich objął - Dobrze, że wróciłeś.
***********
Moja dziewczyna, o wiele już spokojniejsza i szczęśliwa usiadła obok mnie i pocałowała mnie szybko. Złapałem ją lekko za brodę z zamiarem powtórzenia tego gestu (i wydłużenia go), ale Mi odsunęła się. Zrobiłem smutną minę.
- Nie przy wszystkich. - szepnęła z figlarnym uśmiechem, który aż bił po oczach niegrzeczną propozycją.
- Wstydzisz się mnie? - zapytałem.
- Jakbyś zgadł.
Zaśmiałem się słysząc te słowa. To właśnie taką Ninę pokochałem - Małą, wredną zołzę. A może to była łajza?
- Dobra, dobra gołąbeczki. Koniec tych czułości, chyba że pozwolicie mi się dołączyć. - Klaudiusz z wielkim, bezczelnym uśmiechem usiadł koło Niny i poruszył sugestywnie brwiami.
- Myślałam, że nie kręcą cię trójkąty. - zakpiła dziewczyna, odwracając się w jego stronę.
- Dla ciebie mogę zmienić swoje poglądy. - przysunął się w jej stronę, a ja myślałem, że zaraz mu przywalę. Nawet go polubiłem, ale tej cechy jego osobowości chyba nigdy nie zaakceptuję.
- Klaudiusz zostaw moją siostrę. - do pokoju wszedł Brad. Wcześniej on, państwo West i moi rodzice poszli do kuchni omówić "pewne sprawy". Brunet odsunął się ze śmiechem i spojrzał na chłopaka.
- Stary, chyba nie do mnie powinieneś kierować te słowa. - wyszczerzył się jeszcze mocniej. Brązowe oczy momentalnie zwróciły się w moją stronę, a oczy powtarzały groźby które już raz słyszałem od jego ojca. Klaudek zaczął rechotać - Zresztą, szkoda śliny. Na to już pewnie za późno. - Poruszył konspiracyjnie brwiami.
Blondynka obok mnie schowała twarz w dłoń - nie tyle ze wstydu co niedowierzania.
- Luis, możemy pogadać? - zwrócił się do mnie ,po raz pierwszy, Brad. Patrzyłem na niego przerażony. Nie żeby coś, ogółem nie boję się takich pierdół, ale on ma z jakieś 2 metry wysokości i pewnie jeśli chodzi o siostrę to jest zdolny do WSZYSTKIEGO. Jeśli dobrze czytacie między wierszami - to jest zdolny do zabójstwa. Uściślę, że mojego. A jego ojciec pewnie chętnie by mu pomógł. Z trudem przełknąłem ślinę i lekko skinąłem głową.
- Chyba sobie żartujesz. - prychnęła Nina i zatrzymałam mnie dłonią zanim zdążyłem się podnieś. Zazwyczaj nie lubię kiedy ktoś mi coś narzuca, ale tym razem postanowiłem nie dyskutować. Zwłaszcza po tym jak zobaczyłem co potrafi ta z pozoru niewinna istotka. - Wróciłeś po paru latach i od razu chcesz przesłuchiwać mojego chłopaka, zgrywając typowego starszego brata? - na mojej twarzy pojawił się ogromny banan gdy tylko usłyszałem jak dziewczyna nazywa mnie swoim chłopakiem.
- Przepraszałem. Myślałem, że mi wybaczyłaś.
- Wybaczyłam. Ale to nie znaczy, że zapomniałam i że nie będę wykorzystywać w każdy możliwy sposób, żeby cię szantażować. - blondynka posłała mu chytry uśmieszek, na co on przewrócił oczami.
Brad chyba odpuścił, bo usiadł w fotelu na przeciwko nas.
- A więc... - zaczęła niepewnie blondynka, nerwowo ciągnąc bransoletkę. Złapałem ją za dłoń, co nie umknęło czujnemu wzrokowi brązowych oczu. - Powiesz mi gdzie byłeś przez ten cały czas?
Chłopak westchnął ciężko i spojrzał na nas niepewnie.
- Byłem w... domu. Tym prawdziwym. Walczyłem, próbowałem znaleźć odpowiedzi i...
- I je znalazłeś. - wtrąciłem się przypominając sobie co powiedziała kiedy się tu pojawił.
- Tak. A przynajmniej tak mi się wydaję.
- Jak to walczyłeś? Po co? - dopytywała Nina.
- O nasz dom, ojczyznę, wolność. Jestem księciem, to mój obowiązek. - zamilkł na chwilę, a jego mina sposępniała na jakieś wspomnienia. - Słyszałem, że poznaliście już przepowiednię. - rzucił pierwszy lepszy temat, jakby chciał zmienić temat. Oboje przytaknęliśmy.
- Mam pytanie. - odezwała się blondynka obok mnie. - Czy to właśnie przez tą przepowiednię, zgodziłeś się uczyć mnie boksu i nie tylko? - spojrzałem na nią zaskoczony. Dziewczyna wyczuwając mój wzrok odwróciła się do mnie i posłała przepraszający uśmiech.
- Między innymi.
- dobra dzieciaki, czas wyjaśnić parę spraw. - do pokoju wszedł mój ojciec. - Dzięki księciu, wiemy już kto z tym wszystkim stoi.
- To tylko podejrzenia. - mrukną Brad - I mówiłem ci już, żebyś tak mnie nazywał.
- Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to będzie to mój obowiązek księciu. - uśmiechnął się do blondyna.
- Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to niedługo będziecie rodziną. - zadrwił Klaudiusz i spojrzał w naszą stronę. Zmarszczyłem brwi. Wszyscy zaczęli się śmiać. Wszyscy oprócz ojca Niny i Brada - którzy patrzyli na mnie groźnie. Zabiję tego faceta i nie obchodzi mnie, że to przyjaciel mojej dziewczyny. Zresztą co on sobie wymyślił? Jesteśmy parą od kilu godzin, a on mi sugeruje, że wkrótce będziemy małżeństwem? Spojrzałem na dziewczynę obok mnie i przez chwilę widziałem ją w długiej białej sukni. Odchrząknąłem zdenerwowany.
- To co z tymi podejrzeniami? - powoli odwróciłem wzrok na Brada.
Rodzice i Brad spojrzeli po sobie jakby podejmowali jakąś decyzję. W końcu pan West odetchnął głęboko i spojrzał na swoją córkę.
- Nie wiesz jeszcze wszystkiego o naszej rodzinie i może właśnie od tego zaczniemy. Twoja matka... ona miała siostrę... bliźniaczkę. - zamilkł na moment - Mieszkała razem z nami w zamku. Zawsze była zazdrosna o Lili, ale nikt nie podejrzewał, że w tej zazdrości jest zdolna do czegoś takiego... - powiedział cicho.
- Czekaj, bo nie wiem czy dobrze rozumiem...Czyli za tym wszystkim stoi siostra bliźniaczka mojej matki? - zapytała z niedowierzaniem Nina.
- Tak podejrzewamy. - odpowiedział Brad.
- Ja nie mam wątpliwości, że to ona. - wtrącił się mój ojciec - Przecież od zawsze wiedzieliśmy, że stoi za tym osoba, blisko związana z rodziną królewską. Nikt inny nie znał przepowiedni.
- Tak, ale przecież Lou zginęła w pożarze, w dniu napadu. - zauważył Klaudek.
- Niekoniecznie. Nikt nie znalazł ciała. - Tym razem to Brad zabrał głos.
- Mówiłaś, że byłam bardzo podobna do mamy? - wszyscy spojrzeli zaskoczeni na Ninę, która zwróciła się do swojej mamy.
- Tak. Byłyście prawie identyczne.
- W takim razie to właśnie o Lou mówi przepowiednia, no chyba, że mam się zmierzyć ze swoim bratem, w co wątpię, bo przepowiednia mówi o dwóch kobietach.
Wszyscy zaczęli zastanawiać się nad jej słowami. Czułam jak jakaś myśl uporczywie próbuje się przebić. Słyszałem upierdliwe: puk, puk, ale otworzenie jej drzwi było niezwykle trudne. W końcu jednak, mi się udało. Nie mogłem uwierzyć, że nikt wcześniej nie zwrócił na to uwagi.
- Ta postać, którą widziałaś, ta w kapturze... - zacząłem podniecony - Czy nikogo nie zastanawia, dlaczego była w kapturze?
- Żeby nie zdradzić kim jest? - zasugerował Klaudiusz.
- Tak, ale nie do końca. Nina przecież i tak by go nie rozpoznała, chyba że...
- Chyba, że rozpoznałaby sama siebie. - dokończył Klaudiusz w zamyśleniu. - To ma sens.
- To na 99% ona. - odparła blondynka.
- A co z pozostałym 1% - zapytałem.
- Istnieje ryzyko, że ukrywacie przede mną siostrę bliźniaczkę. - zadrwiła spoglądając na ojca i brata.
Brad wywrócił oczami.
- Nie żartowałaś, mówiąc że będziesz to wykorzystywać przy każdej okazji?
- W kwestii szantażu, ja nigdy nie żartuję. - odparła zupełnie poważnie, zdradziła ją jedno lekko drżąca warga.
- To co teraz? - zapytałem, kiedy cisza zaczęła się przedłużać. Pan West spojrzał na moich rodziców.
- Wychodzi na to, że pora, żebyście dzieciaki, zobaczyli swój prawdziwy dom. - spojrzał na nas.
- Najlepiej wyruszyć już jutro. Nie warto tracić czasu. - odparł mój tata i wstał, a wszyscy poszli w jego ślady.
×××××
No i wreszcie jest. Mam nadzieję, że jeszcze tam jesteście.
Zapraszam również do przeczytania mojego nowego opowiadania: "W cELI, zwanej życiem."
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania