Moja podróż

1.

 

Deszcz miarowo stukał o szybę. Ponuro, wietrznie, mokro...brrr...Wzdrygnęłam się na samą myśl, że to już tydzień. Dzień po dniu, w szarości i chłodzie.

Znudzona odwróciłam się od okna. To na nic. Na zewnątrz ulewa, w domu pustka. Kolejny dzień w samotności. Kolejne myśli, beznamiętne smutne westchnienia i cisza. Wciąż cisza.

Z kuchni dobiegł mnie aromat dopiero co zaparzonej kawy. Uśmiechnęłam się na myśl o kubku gorącego napoju. Tak, tego potrzebuję...robię się senna..czas na następną porcję kofeiny.

W pomieszczeniu panował idealny ład. Zresztą, któż miałby brudzić ? Parsknęłam kpiąco, po czym westchnęłam. Kolejny poranek, kolejna samotna kawa..Własne myśli, zaduma i niechęć do świata.

Kawę piłam powoli. Każdy łyk przełykałam z rozkoszą, oblizując z rozmysłem dolną wargę.

Mhm....nie ma nic lepszego, jak kubek gorącej kawy przy poranku.

Na ścianie wisiał zegar. Stary, antyczny, potężny z wyrzezbionym łbem lwa na drzwiczkach. Piękny. Zegar pradziadków. Przetrwał tyle lat i nadal wymierzał czas. Co do sekundy, dzień po dniu wskazywał godzinę.

Wsłuchałam się w jego stukot. Stuk...stuk...puk..puk..tyk..tyk..stuk... Zamknęłam oczy. Stałeś. Naprawiałeś drzwiczki. Twarz miałeś bardzo skupioną, czoło zmarszczone. Jednakże Twe ruchy były zręczne. Po chwili odwróciłeś się do mnie. Uśmiechem uwieńczyłeś naprawę zegara. Podszedłeś, ręką pogladziles po włosach.. Jeszcze dzisiaj czuję Twój dotyk.. Twój oddech.. Całego Ciebie..

Wzdrygnęłam się. Zdawało się jakby to było wczoraj. Nadal widzę Cię jak stoisz koło zegara.. Piękny.. Pociągający... Męski..

Na zewnątrz jakby ucichło. Tylko kilka kropel stukało o parapet. Do pokoju wkradł się promień słoneczny.

Wyjrzałam przez okno. Nareszcie. Po tygodniu szarugi, rozpogodziło się. Zadowolona ze zmieniającej się aury, otworzyłam szerzej drzwiczki .Wdychałam powietrze...cudowne, wywołujące dziwne dreszcze. To niesamowite, jak świat potrafi być piękny. Po szarych, smętnych dniach, nastało słoneczne południe. Zapatrzyłam się w panoramę. Obraz wspaniały. Kilka domków, za nimi jezioro, a dookoła wzgórza.. Piękno samo w sobie.

Czego jeszcze bardziej człowiek mógłby pragnąć , niż cudu natury.. I powietrze...tak tkliwie pachnące, niosące wiosnę, zapach górskich sosen....

Wnet wszystkie smutki odleciały w zapomnienie. Nastał nowy dzień. Narodziło się nowe marzenie. Samotność nie była już wrogiem, spoglądając na mnie swym wzrokiem, nie chciała bym została w smutku...

Wyrwałam się z odrętwienia. Nie czas na smutki. Życie wciąż się zmienia, dając nadzieję na lepsze jutro.

Dom zaczął mnie przygniatać. Wybiegłam szybko z mieszkania. Wspaniale ! Dzień, jakże zwiewny rozkochał mnie w sobie. Wirując dookoła drzew, usłyszałam śpiew..łabędzi śpiew...

Tak śpiewały tańcząc balet na tafli jeziora..Cudo...Były dostojne..zapatrzone w siebie i taniec... Mogłabym stać i obserwować je w nieskończoność.

Czas jednak działać, ruszyć ku marzeniom. Westchnęłam z żalem, po czym odwróciłam się i skierowałam tam gdzie istnieje mój świat. Gdzie miłość czeka cierpliwie aż dotrę i złapię ją zwinnie..Gdzie wyobraźnia połączona z rzeczywistością jest mym życiem, mą słodką magią...I gdzie pragnienia..namiętne pragnienia, czekają na mnie niecierpliwie.

 

2.

 

Zadziwiające jest to, jak człowiek potrafi szybko podjąć decyzję. Bez zastanowienia, bez żadnej fałszywej euforii wyzbyć się strachu i wypędzić wszystkie złe demony.

Pogoda była piękna.. Słońce oślepiało ulicę. Zewsząd widać zaganianych ludzi, całujące się pary i dzieci bawiące się beztrosko.

Ehhh.. Westchnęłam w duchu. Postawiłam bagaże na chodniku, masując zdrętwiałą dłoń.

Znowu powróciły myśli....- byliśmy nad jeziorem... To było jak w raju... Szum wiatru.. Delikatnie poruszający gałęziami drzew.. Promienie słoneczne łaskoczące Nasze twarze, przytulone namiętnie do siebie. I ta chwila.. Ten czas miłosnych uniesień..- brrrr wzdrygnęłam się.. Znowu to samo... Wciąż rozmyślam, choć wiem, że nie miało to sensu.. Nic już nie wróci.

Zbliżało się południe. Wskazówki zegara nieubłaganie wyliczały czas. Na dworze ucichło, tak jakby świat znieruchomiał. Uśmiechnęłam się pod nosem... Ehhhh życie.. Czym mnie jeszcze zaskoczysz ?

No dobrze.. Bez sensu jest moje stanie i marzenie w obłokach.. Po co rozmyślać ?...

Dzień robił się coraz krótszy.. Zbliżał się wieczór.. Jednym szybkim ruchem złapałam walizkę i ruszyłam szukać Motelu. Przecież muszę gdzieś odpocząć... Zebrać siły.. Poukładać myśli..

Haha.. Zaśmiałam się do siebie.. Nie zwracając uwagi na zdziwione miny przechodniów.. Spojrzałam się spod oka...A cóż mnie to obchodzi ! Nikt mnie tutaj nie zna.

Miasteczko miało piękną prowansalską architekturę. Tak jakby czas się zatrzymał, a ludzie żyjący w nim, zachowywali się jak przed wiekami. Budynki opiewały sentymentalnymi, niezwykłymi ozdobami, pełnych florystycznych motywów.

Kocham Francję...Kocham każdy jej zakątek.. Uwielbiam wspaniałe krajobrazy.. Piękne widoki zachwycające mą duszę... Kocham smakować wyśmienite wina.. Przepyszne sery..

Taki widok zawsze wprawia mnie w zachwyt.. Mogłabym tak stać w nieskończoność, jak sparaliżowana podziwiać piękno.

Wieczór nadchodził, a ja nadal jak nastolatka, stałam podziwiając wspaniałe prowansalskie krajobrazy.

Zmarszczyłam czoło.. Pomimo późnej pory, słońce mocno grzało.. Cieszylabym się z tego, gdybym leżała teraz na plaży, wsłuchując się w szum morskich fal.

Jednak zmęczenie zaczęło o sobie przypominać. Przechodząc kolejną alejką dojrzałam Motel. Ufff .. odetchnęłam z ulgą... Budynek był dziwny. Ostre, proste wykończenia, szare ściany.. Biło jakimś smutkiem.. Stał jak odmieniec, gryząc się z prowansalską architekturą.

Cóż... Zaśmiałam się drwiąco.. Pewnie właściciel należy do egocentrykow, nie myślących o istocie piękna.

Otworzyłam drzwi.. Za ladą drzemał mężczyzna.. Jakże dziwne a zarazem zabawne sprawiał wrażenie.. Nie chciałam przeszkadzać, ale potrzebowałam noclegu. Delikatnie zadzwoniłam dzwoneczkiem.. Hehh... tego się nie spodziewałam... Owy dziwny człek wzdrygnął się jak karp, szeroko otworzył oczy i wpatrywał się we mnie, jak bym była jakimś cudem natury..

Jedna myśl mi tylko przemkła przez głowę.. Zapewne gość w tym Motelu należał do rzadkości...

Uśmiechnęłam się delikatnie, do zaiste pociesznego człowieka.. Haha... Mhm..

- Dzień Dobry... Czy są u państwa wolne pokoje ? Potrzebuję noclegu na jedną dobę....

Mężczyzna jakby obudził się z odrętwienia. Udając opanowanego, skupionego na swojej pracy, wykrzywił twarz, tak jakby w uśmiechu... bąkając..

- Oczywiście.. Mamy jedną wolną jedynkę... Hmmm... Jeśli to Pani odpowiada, wskaże który to pokój... Jest prosty, ale wszystko w nim znajduje się co potrzeba... Czy zakwaterować Panią ?...

Pytanie ! Ze zmęczenia słaniam się na nogach.. Cóż mi pozostało ?.. Żadnego innego, bardziej przytulnego Motelu w tym miasteczku nie znajdę.

-. Tak, oczywiście.. Jestem zmęczona.. Muszę odpocząć po podróży.

Recepcjonista podał mi klucze, wskazał numer pokoju i ponownie uciekł w drzemkę. heh... Zadziwiające jak łatwo można spać, budząc się tylko na chwilę i ponownie odlatywać...

Pokój mieścił się na parterze. Nie był ani piękny, ani brzydki. Jego surowy styl, delikatnie przyprawial mnie o dreszcze.. No cóż.. Zmęczenie wzięło górę. Nie myśląc nawet o prysznicu, padłam na łóżko jak zabita. Przymknęłam oczy... Znowu powróciły chwile, które tak bardzo starałam się wyprzeć z pamięci.... Pamiętam jak dzisiaj tę noc i Ciebie...

-.... Wróciłam do domu nocą. Ciemne pokoje, okna pootwierane... Wiatr lekko rozwiewał firanki.. nocny chłód wpływał do mieszkania.. Mhm.. Przyjemna ciemność, przyjemny chłód, delikatnie drażniący moje ciało. Na paluszkach ruszyłam do sypialni.. Cóż za widok... Nagi mężczyzna, w blasku nocy.. Cienki pled odrzucony na bok... Widać wyraźnie zarys zgrabnych łydek, krągłości pośladków.. Szybko pozbyłam się swoich ubrań.. Jeszcze przez chwilę stałam naga, wdychając nocne, chłodne powietrze. Za oknem gdzieś w oddali słychać było dziwne szepty. Tak jakby wiatr, ukradkiem skradajcy się pod dom, kusząco okrywal moje nagie ciało ...stałam w bezruchu, jak zahipnotyzowana.. Ciemność spowijajaca sypialnię, otarła się z moimi myślami. Nagłe skrzypniecie okna wyrwało mnie z letargu. Spojrzałam na Niego. Leżał, nieświadomy mej obecności. Stąpajac cicho, podeszłam do łóżka. Wyglądał tak nieziemsko... Tors unoszący się delikatnie przy każdym jego oddechu, zapraszał kusząco do siebie......-,

Nagły grzmot wyrwał mnie ze snu... Rozejrzałam się niespokojnie, nie wiedząc na początku gdzie jestem.. Zniknęła sypialnia.. Zniknąles Ty... Został surowy, ponury pokój w Motelu... Westchnęłam.. Ehhhh... Znowu to był tylko sen.... Czy tak zawsze będzie ? Czy jednak odnajdę Cię i poczuje Twoje ciepło na zawsze..

Za oknem szalała burza.. Noc zrobiła się jeszcze bardziej ciemna...Spojrzałam w przez szybę. Wiatr szalał, uginając korony drzew. Krople deszczu uparcie uderzały o szybę.. Co za noc.. Pragnęłam znowu usnąć i wrócić do sypialni gdzie leżysz tak spokojnie, tak jakby w oczekiwaniu na spełnienie. Jednak jakaś magiczna, złośliwa siła nie pozwalała mi na sen..

Wskazówki zegara nieubłaganie pokazywały 02:00 w nocy. Czas jakby stanął w miejscu.. Cholera... zaklełam w duchu, marszcząc brwi.. Co za noc..

W Motelu panowała ponura cisza... Cisza tak przerażająca, iż zdawało się że do mnie przemawia.. Leżałam w bezruchu wpatrując się w sufit... Wsłuchując w nieistniejące głosy..

Nie wiem, czyżby wyobraźnia zaczęła płatać mi figle ?.. Heh... Zabawne... Czyżby to początki szaleństwa ? Zbyt duży natłok myśli robił zamęt w mojej głowie..

Nagle potężny grzmot wyrwał mnie z odrętwienia.. Zbliżała się 03:00 ..

Burza, jak rozszalała bestia nie chciała ustąpić, zamieniając świat w jedną czarną otchłań..

Brrrr wzdrygnęłam się.. Nigdy nie lubiłam takiej pogody.. działała na mnie przygnębiająco i przerażała, choć zaiste też w przedziwny sposób zadowalała.. Heh mogłabym się śmiać ze swojej cudacznej natury.. Jeszcze przez moment stałam podziwiając diabelski taniec burzy... Było w nim coś.. Jakiś ogień... jakaś potężna moc.. Po czym odwróciłam się i ruszyłam do łazienki..

Widok wprawił mnie w osłupienie.. Z niedowierzaniem patrzyłam zastanawiając się nad wyobraźnią właściciela Motelu.. Łazienka w swoim wyglądzie, jak bardzo różniła się od całego budynku.. Zaskakujące,a zarazem bardzo dziwne..Z ciekawością patrzyłam na pomieszczenie urządzone w starym stylu.. Czuć było wspomnienia i nostalgię.. Najbardziej spodobała mi się stara komoda ze zdobieniami w kolorze ecru i wanna z fantazyjnie poskrecanymi nóżkami.

Z lubością odkręciłam kran, napuszczając wodę. W jednej sekundzie poczułam się jakbym była w salonie SPA relaksując się błogo.. Szybko zrzuciłam z siebie ubrania i ostrożnie zanurzylam w gorącej wodzie.. Mhm.. jak przyjemnie.. Zmęczenie zaczęło odchodzić, smutek prysł niczym bańka mydlana. Przymknęłam oczy.. Znowu Cię zobaczyłam.. Stałeś odwrócony do mnie plecami, skupiony na gotowaniu... Uwielbiałam na Ciebie patrzeć.. Byłeś tak męski w swoich ruchach.. Tak pewny siebie.. I te oczy, przeszywające mnie na wskroś, mające w sobie potężną głębię.. Myśli związane z Tobą, są najpiękniejszą melodią mojej duszy..

Świat jakby przestał istnieć... Leżąc w bezruchu, wyłączyłam się z rzeczywistości.. Nie wiem ile to trwało.. godzinę.. Zapewne całe długie minuty, lecące powoli jednakże miarowo..

Zrobiło się bardzo cicho.. Woda już dawno wystygła, poczułam chłód...Uniosłam się z wanny, owinęłam ręcznikiem i wyszłam z łazienki.

Rozejrzałam się po pustym pokoju, wciąż panował w nim półmrok.. Zbliżał się świt..

Wyjrzałam przez okno.. Burza ustała... Zaczęło wschodzić słońce..

Uśmiechnęłam się pod nosem.. Nareszcie nowy dzień..

Nie chciałam już dalej tkwić w tym ponurym Motelu. Szybko ubrałam się, spakowałam podręczne rzeczy, zarzuciłam na siebie płaszcz i ruszyłam do drzwi.

Jeszcze raz przelotnym spojrzeniem obrzuciłam szaro-bury pokój z zaiste piękną łazienką.. Po czym odkręciłam się na pięcie i szybko wyszłam.

Za ladą zastałam taki sam widok, jak poprzedniego dnia... Dziwny, pocieszny człek drzemał , głowa śmiesznie wykrzywiona, drgała co jakiś czas, tak jakby sny nie dawały spokoju o sobie..

No cóż... Westchnęłam.. Ponownie musiałam przerwać błogi sen recepcjonisty.

Uśmiechając się pod nosem, chrząchnełam mhnmr .. mówiąc..

-. Dzień dobry Cher Monsieur..! .. Chciałabym się wymeldować ..

Hehh.. To co zobaczyłam wywołało u mnie szeroki uśmiech na twarzy..

Mężczyzna podskoczył jak oparzony, wybałuszając oczy niczym wystraszona ropucha.. Jeszcze przez chwilę biedak nie wiedział co się dzieje... Patrzył się na mnie w osłupieniu, tak jakby chciał rozszyfrować czego od niego chcę..

Heh.. Zawsze rozbawialy mnie tak komiczne sytuacje..

W końcu obudził się z letargu, po czym mruknął tym swoim piskliwym głosem..

-. Hrrrrr Dzień Dobry Chere Madame .. Mam nadzieję, że miło Pani spędziła czas w naszym Motelu....

Mhm.. Czy miło ? Budynek tak ponury.. Jedyne przyjemne chwile kojarzą mi się z zaiste piękną łazienką. No ale, nie chciałam sprawić przykrości, ani być niegrzeczna mówiąc szczerze. Czasem drobne kłamstewka są wręcz wskazane.

- Tak oczywiście !.. Bardzo dziękuję..- odparłam z udawanym zapałem, uśmiechając się przy tym szeroko..

Mężczyzna rzucił na mnie okiem, tak jakby nie wierzył w to co mówię. No ale nawet przez chwilę nie zamierzałam się tym przejmować.. Tak więc do końca zagrałam rolę zadowolonej z pobytu pensjonariuszki, po czym podziękowałam i wyszłam.

 

3..

 

.. Nareszcie... Odetchnęłam pełną piersią. Pora była jeszcze wczesna, ale dookoła tworzył się już gwar.. Chwyciłam walizkę i ruszyłam w miasteczko, poszukując jakiejś kawiarenki.. Idąc rozglądam się dookoła.. Przyjemny widok, mnóstwo roześmianych twarzy..W oddali usłyszałam muzykę... Piękne dźwięki i słowa obudziły we mnie nostalgię.. Przydrożni grajkowie śpiewali romantyczną miłosną piosenkę..

 

Te quiero tanto

mi amor, amor,

que no es posible

mi amor, amor,

que ahora te vayas

mi amor, amor,

y que me digas

que lo nuestro termino.

 

Si tu te vas

no pasaran las horas,

ya no saldra la luna

si tu me dejas sola;

si tu te vas amor

se apagara mi llama,

me matara el silencio,

no habra nada de nada..

 

Stanęłam,, chłonąc każde słowo... Znowu wróciły wspomnienia... Kolacja przy świecach.. Muzyka.. Czerwone wino... I My.. Tańczyliśmy mocno przytuleni , upojeni swoją miłością, spijając językami z ust krople wina... Nasze ręce błądzily w szaleńczym amoku... Ciała spragnione nawzajem prężyły sie do siebie , podniecone do granic wytrzymałości.... To była ta chwila... Magia..... Namiętność sama w sobie ciał i dusz...

Grajkowie grali i śpiewali nie przerywając... Jednak czas leciał nieubłaganie..... Ruszyłam dalej..

. Miasteczko tetniło życiem...Z uśmiechem na twarzy patrzyłam... Tyle roześmianych osób.. Gwar i radość wydobywały się z każdej strony..

Słońce wznosiło się coraz wyżej.. Jego blask i ciepło cudownie łaskotało mi skórę.. Mhhh cóż za przyjemne uczucie.. Westchnęłam i spojrzałam na zegarek.. Dochodziła 10.00 , czułam coraz większy głód.. Jeszcze raz odwróciłam twarz do słońca, po czym ruszyłam dalej w poszukiwaniu jakiejś kawiarenki..

Idąc podziwiałam malowniczy krajobraz.. w oddali rysowały się piękne wzgórza i urwiska.. Zewsząd było widać domy pomalowane pigmentem ochry. Zawsze zachwycałam się tak subtelnie połączoną paletą kolorów.. Żółć z brązem z przejściem przez pomarańczowy i czerwony.. Tylko we Francji można to ujrzeć.. Odległe wzgórza i równiny pokryte były ciepłym blaskiem słońca.. Ów przyroda uzupełniała cudowny krajobraz prowansalii .. Z podziwem i zazdrością myślałam o mieszkańcach, w jak cudownym zakątku dane jest im być... Mogłabym i ja tutaj zostać..

Czas biegł bardzo szybko... Dochodziła 11.30 .. Przechodząc kolejną alejką rozglądałam się po straganach.. Lubię klimat miejskich bazarków.. Zewsząd handlarze oferowali swój towar głośno krzycząc zachęcali potencjalnych kupców..uśmiechnęłam się do siebie... Heh.. Cudownie..

Jakaś kobieta przechodząc obok , traciła mnie niechcący w ramię.. Głowę miała zawinietą przedziwną chustą, o jakże jaskrawych kolorach.. spojrzała się spod oka klnąc po cichu do siebie.. Rozbawiona tą sytuacją odsunelam się spokojnie skupiając uwage na tym co się działo dookoła ..

Wspaniały rynek.. Każdy stragan był pełen ciekawych, urokliwych rzeczy..Na początku ucieszyłam się warzywami. Tylu rodzajów pomidorów, bakłażanów i cukinii nigdy przedtem nie widziałam. Przesympatyczni sprzedawcy zachęcający do kupna swoich produktów uśmiechali się szeroko.. Podeszłam do kolejnego straganu.. Zachwycił mnie pewien francuz sprzedający rozmaite ,,narzędzia’’ do cięcia, siekania i rozdrabniania warzyw. Przystojniak, mówił piękną angielszczyzną, co na rynkach jest rzadkością, więc tymbardziej, przykuł moją uwagę .. Wpatrywalam się z przyjemnością... Aż miło było postać i posłuchać .Młodzieniec twarz miał bardzo chlopięcą, szeroki uśmiech pokazywał piękne, nieskazitelnie białe zęby.

Wychodząc dostrzegłam melony..ucieszyłam się na ich widok.. Tylko tutaj można było kupić tak soczyste i nad wyraz smaczne, jak słynne " niebo w gębie". Mhmm Nie mogłam się oprzeć i jednego kupiłam..

 

4.

Mijając kolejną alejke, zaczęłam czuć zmęczenie.. Głód nie wiedząc czemu przestał mnie męczyć.. Uśmiechnęłam się do siebie.. hah.. Zadziwiające jak szybko można się najeść samym widokiem i soczystym melonem ..

. W oddali ujrzałam mostek.. Piękny , stary,kamienny.. Miał w sobie jakiś niepowtarzalny urok.. W oczach wyobraźni widziałam pary, namiętnie tulące się do siebie, zostawiając na mostku niewidzialną cześć swojej miłości.. Pod nim płynęła spokojnym nurtem mała rzeczka.. Podeszłam.. Oparłam się wdychając powietrze, przymknęłam oczy.

Myśli ponownie zaczęły błądzić.. Szedłeś w moim kierunku uśmiechając się nonszalancko.. Uwielbiałam ten uśmiech.. Twoje oczy magnetyczne , przeszywające na wskroś patrzyły intensywnie . Stałam i czułam się jakbym była naga.. Zaśmiałam się.. Heh. . Cóż za magię miałeś w sobie.. Rozebrałeś mnie , nie wiedząc nawet o tym.. Gdy podszedłeś cała drżałam..chwycileś oburącz moją twarz...

- Witaj - mruknąłeś zawadiacko... Mhm.. Westchnęłam.. Przyjemne ciepło spowiło moje ciało.. Uśmiechnęłam się do Ciebie..

..- Witaj - spojrzałam w oczy dotykając dłonią Twych ust..

Pochyliłeś się nade mną.. Szepcząc do ucha..

- Nie wiem jak to powiedzieć.. My chyba.. No wiesz..

Nie wiedziałam o co chodzi . jego przenikliwe oczy wpatrywały się intensywnie. Czułam się jak na jakimś egzaminie, nie mając pewności zakończenia . W głowie zaczął wirować mi świat.. Odparłam nieśmiało , drżącym głosem...

- . Powiedz..

Momentalnie miliardy myśli zaczęły tłamsić się w mózgu.. Serce w niewyobrażalnym tempie uderzało jak młot kowadła..

Chyba zauważyłeś mój stan , uśmiechnąłes się do mnie tak jakby z politowaniem.. Gwałtownie przyciągnąłeś do siebie, z taką siłą jakbyś chwytał się krawędzi w górskiej przestrzeni.. Szepnąłeś zachrypniętym głosem..

- Niszczysz mi życie swoją osobą..

Oddychałam coraz szybciej. Nagły ucisk w żołądku jeszcze bardziej prztępił moje myśli . Zmarszczylam czoło, dziwiąc się samej sobie..heh. Nieprawdopodobne.. Ja zawsze twardo stapajaca po ziemi, trzese się ze strachu jak osika. Nie mogłam opanować głosu ani myśli.. Odruchy ciała i emocje zdradzaly mnie w sposób wręcz beszczelny . drżącym głosem spytałam..

- Dlaczego ? ..mówisz tak zagadkowo..

Wtem Ty uśmiechnąłes się szeroko, popatrzyles tak jakbyś patrzył na dziecko, mała dziewczynkę zagubioną w świecie baśni ..

- Bo nie widzę niczego , Poza Tobą ..

Ta chwila była dla mnie jak najpiękniejsze spełnienie.. Poczułam się jakbym uleciała gdzieś w przestrzeń, tuląc się w ramionach cudownego kochanka..momentalnie cały strach, wszystkie obawy znikły, a ja poczułam jak zalewa mnie błogi spokój i radość..

Nagle jakiś hałas wybudził mnie z odrętwienia.. Myśli uciekły.. Rozejrzałam się niespokojnie.. Zniknąłeś i Ty..

 

No dobrze, nie pora i czas na wieczne rozmyślania. Odwrociłam głowę. Ulicą szedł mężczyzna. Był ubrany w długi, szary płaszcz, na głowie miał kapelusz. Jego twarz przyciągnęła moją uwagę. Nie wiem dlaczego, ale odniosłam wrażenie, że już się kiedyś spotkaliśmy. Jeszcze przez chwilę stałam, zastanawiając się co robić. Po czym ruszyłam w jego kierunku. Mężczyzna jakby wyczuł mój wzrok na sobie, odwrócił głowę, z ciekawością patrząc się na mnie. W tym momencie przeszył mnie dreszcz. Nie myliłam się. Znałam go . Znałam bardzo dobrze tego człowieka. W mgnienia oka wróciły wspomnienia. To było tyle lat temu. Mimo upływającego czasu, jego oczy, jego twarz, pozostała jakby niezmienna. Tylko delikatne zmarszczki świadczyły o upływających latach, których w żaden sposób nie można było zatrzymać.

Byliśmy młodzi. Poznaliśmy się w czasach studenckich . Pamiętam jak mnie zainteresował swoim poczuciem humoru i nonszalanckim spojrzeniem. Pełen energii, z dystansem, inteligentny przystojny mężczyzna. Od jego postaci bił optymizm i wielka charyzma. Spotkanie z nim, było jednym z moich najprzyjemniejszych chwil.

To był wieczór. Wracałam z uczelni, byłam bardzo głodna. W głowie układałam sobie menu na kolację. Zaczął padać deszcz, zbierało się na burze. Zrobiło się chłodno. Jesienne wieczory nie należały do najcieplejszych. Pochylając głowę, skuliłam się z zimna przyspieszając kroku. Zastanawialam się co mam do jedzienia w lodówce.. Nagle poczułam jak w coś uderzyłam . Jakieś ramiona złapały mnie wpół pomagając utrzymać równowagę.. Zdezorientowana podniosłam głowę. Przede mną stał On. Uśmiechnął się szeroko , po czym spytał czy wszystko w porządku. Jeszcze przez chwilę stałam jak wryta, nie mogąc wydusic ani słowa. W końcu wybąkałam - Tak, tak.. Wszystko ok.. Przepraszam, zamyśliłam się. Nie zauważyłam Pana.

On na to jeszcze bardziej się uśmiechnął, odpowiadając - Ależ nic się nie stało. Marcin jestem, miło Panią poznać.

Nie wiem co w nim było, ale od pierwszego momentu sprawił, że poczułam się w jego obecności tak, jakbyśmy znali się całe życie. Ośmielona uśmiechnęłam się do niego, mówiąc - Mi również miło Ciebie poznać Marcin. Mam na imię Sandra.

Ufff.. W duchu odetchnęłam. Pierwsze lody zostały przełamane. Staliśmy tak jeszcze przez chwilę, przypatrując się sobie z ciekawością. Marcin był sympatycznym facetem. Może to głupie, ale po części cieszyłam się, że na niego wpadłam.

Robiło się coraz chłodniej, krople deszczu zaczęły bić z większą siłą. Przypomniałam sobie o kolacji , przecież nie jadłam cały dzień. Marcin sprawiał wrażenie jakby nie chciał mnie zostawić. Z lekką determinacją w głosie powiedziałam -.. Przepraszam, miło było Ciebie poznać, ale muszę już iść.

Spojrzał się na mnie ze zrozumieniem w oczach i odpowiedzial - Jasne rozumiem,

czy mógłbym Ciebie Sandro odprowadzić..?

Z niejasnych przyczyn, gdy usłyszałam to pytanie, zrobiło mi się przyjemnie. Uśmiechnęłam się do niego mówiąc - Pewnie że tak.. Jeśli tylko chcesz.

I takim sposobem, przez moją nieuwagę poznałam Marcina który z wielką ochotą szedł obok mnie, opowiadając o sobie.

 

Cd nastąpi.. ????

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • oldakowski2013 20.04.2018
    Wczoraj w nocy nie dokończyłem czytania, uczyniłem to dopiero teraz i muszę powiedzieć, że ze wspaniałego opowiadania uczyniłaś, sam nie wiem jak to nazwać. Treść wspaniała (przynajmniej dla mnie) też kiedyś napisałem podobne opowiadanie , które krąży po internecie i twoje ma takie same szanse. Za treść masz piątkę, ale za interpunkcje i inne potknięcia niestety ale notę minusową. Gdzie się tak spieszyłaś, dlaczego nie sprawdziłaś, zastanawiam się czy tu wyszczególniać, te błędy. Jest ich dużo, są one drobne, ale...
    ..."spojrzałam się spod oka".. - albo spojrzałam spod oka, albo przyjrzałam się spod oka.
    ..."jak bym".. - jakbym.
    ...."spojrzałam w przez szybę..' - "w" niepotrzebne.
    ..."pokazały 02.00 - pokazały drugą w nocy (podobnego błędu jest więcej, nie będę wyszczególniał)
    .." zaklełam" - zaklęłam
    ..."diabelski taniec burzy...Było w nim coś - było w niej coś.
    ..."co do sekundy, dzień po dniu wskazywał godziny. - dodałbym "i minuty".
    ..."poglaskales" - pogłaskałeś.
    .." skrzypniecie" - skrzypnięcie.
    ..."zniknęłas - "ś" -"poczuje" - "ę", "niegrzeczna" - "ą", "sie" - "ę"
    ..." wyrwałam się z odrętwienia. Nie czas na smutki"... - proponuje: nie czas na wspomnienia, gdyż w poprzednim zdaniu piszesz o smutkach.
    ..."śpiew łabędzi...śpiew .. - ten drugi śpiew skreśliłbym.
    ..."chlopięca" - "ł", "traciła" - "ą", "odsunelam" - osunęłam", "uwage" - "ę", "francuz" - Francuz.
    ..."spojrzała sie spod oka"... - spojrzała spod oka.
    ...."tymbardziej" - tym bardziej.
    ..."stapajaca" - stąpająca, "trzesie".- "ę", "usmiechnelaś" - "ś", "mała" - "ą", "znikły" - zniknęły, "mgnienia" - mgnieniu", wydusic" - "ć", "mi" - mnie,
    ..."bardziej prztępił" (?) -nie wiem, może strzępił?
    Jak widzisz uzbierało się tego trochę, mój profesor w szkole mawiał. Za treść piątka, za interpunkcję i błędy niestety .... Nie martw się popraw i pamiętaj, że treść bardzo mi się podobała. Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania