Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

moja praca w burdelu bez dedykacji

Ciężko tak zwyczajnie usiąść i opisać, co robię w pracy. Ale spróbuję. Obiecałem.

Z góry zaznaczę, że pewnych rzeczy nie mogę powiedzieć, bo szefostwo spuści mnie w kiblu, a raczej to, co ze mnie zostanie po zabiegach zmiękczających i rozdrabniających.

Zacznijmy od budynku, w którym pracuję. Jest to wielka, XIX-wieczna buda na sprzedaż, jednak z klauzulą na wieczne użytkowanie przez firmę. U góry i na dole jest w pizdu pustych pomieszczeń, w których czasem przechowujemy towar i papierologię. Mimo, że to nielegalne jak cholera i mogliby nas wszystkich zamknąć za byle stronę z rejestru, gdyby się dostała w niepowołane ręce - ale szef to szef, jego biznes, jego sprawa. Ja jestem zwykłym, szeregowym pracownikiem. Najniższy szczebel.

Więc jak wygląda mój typowy dzień pracy?

Załóżmy, że mam pierwszą zmianę. Powinienem być na ósmą, zazwyczaj wszyscy przychodzą trochę przed, bo klient musi zostać obsłużony solidnie już od momentu otwarcia, a wiadomo, że nie da się od ósmej wejść i obsługiwać. Dziewczyny zatem przychodzą do pracy już w ciuchach roboczych - wiadomo, część zostaje ze mną i szefostwem w budynku, gdzie każdy klient, dowolnej płci ma i powinien być obsłużony solidnie i ma wyjść zadowolony - dziewczyny mają dołożyć wszelkich starań, by nawet niezadowolony klient wyszedł z błogim uśmiechem. Dziewczyny są dwie lub trzy, w zależności od ich grafiku i mają specjalny mundurek służbowy, ale klient przychodzący do nas to najczęściej ten zdesperowany, który nie wie jak lub nie chce mu się czekać, aż dziewczyna ubrana tak, jak jej pasuje przyjedzie do niego i obsłuży go porządnie.

Klienci u nas najczęściej kupują lub zamawiają towar lub zamawiają jakąś usługę (od dziewczyn). Czasem pożyczają pieniądze, wtedy zaprasza się do gabinetu szefa i rozpytuje. To nie moja działka, ja w tym nie robię. Ja rozdzielam pracę da dziewczyn.

W sumie nie, nieprawda. Dziewczyny same sobie rozdzielają pracę. Wiedzą, kto jaki towar zamawiał: białe, brązowe, zielone, dużo, mało. Są tacy, którzy dają pieniądze aconto, są tacy, którzy płacą od razu, a są tacy, do których przyjdziesz - tak słyszałem - do domu z towarem, a jeszcze będą cię namawiać na numer. Dziewczyny czasem się zgadzają, a czasem nie - od nich zależy, co robią w swoim czasie. Szefowi hajs się musi zgadzać. Hajs od dziewczyn za towar i "usługi" liczę ja, hajs za inny szajs liczy jedna dziewczyna z przodu. Ta jest z szefem od bardzo dawna, czasami nawet, gdy inna nie może, wyjdzie pobyć z klientem, ale zazwyczaj jednak liczy kasę i dzieli towar.

Towar porcjujemy każdego dnia. Na ten, który idzie z dziewczynami w miasto; ten, który zostaje na miejscu i ten, z którym trzeba coś zrobić, bo nie idzie albo partia była chujowa i do zwrotu. Klienci czasem do numerka chcą kupić działkę grubego piachu, czasem chcą przypalić - dziewczynom wszystko jedno, one i tak dostają napiwki i tyle, że całe dnie ich nie ma i się najeżdżą, kasa im się zgadza.

Ja robię listy: kto z im i dlaczego do kogo, jaki numer jaki towar o której godzinie i ile towaru po co na co a dlaczego - mamy specjalne arkusze w komputerze, gdzie wpisuję odpowiednie dane. Dlaczego? Bo wszystko musi się zgadzać. Nie może być tak, że klient, powiedzmy A.B. jest ustawiony z dziewczyną C.D. na opierdalanie pały i dwa gramy zioła - a dziewczyna wraca i, opierdoliwszy pałę i opchnąwszy dwa gie towaru, ma za mało kasy, albo wcale, bo klient coś tam. Takie sprawy mają miejsce, czasem bo czasem, ale nie powinny mieć miejsca.

Do dziesiątej rano jestem gotowy ze spisem wszystkiego, co kto wziął w miasto, czym pojechał, jak się umówił, jak rozpisana godzinówka. Wtedy zaczynam tasować towar na klientów lepszych i gorszych: bardzo przetasowany towar dla biedaka mocno uzależnionego i bez zębów - a więc i bez szans na zdobycie dobrego hajsu; oraz czyściutki, czysty, czystawy i pół na pół dla pozostałych. Klient zawsze płaci z góry. Zawsze - nie można sobie pozwolić na braki.

Czaaasem, rzadko zdarza się, że klient nie uiści właściwej opłaty, lub zamawia towar na płatne przy odbiorze. Wtedy towar jest zawsze droższy, a dziewczyna wkurwiona, bo na nią spada obowiązek pamiętania o ile drożej i według jakiej taryfy.

Mamy też specjalnego kierowcę do wożenia znacznych ilości towaru - kierowca nigdy nie daje dupy. Kierowca jeździ specjalną furą, zazwyczaj dzwoni ludziom i sprawdza czy są. Nie może być tak, żeby kierowca jechał np z kilogramem koki i pierdolił się z porcjowaniem tego na miejscu albo coś. Czasem ktoś nie ma kasy, od razu ja się dowiaduję i wszystko musi grać w tak zwanych papierach.

Ja ogarniam worki, dostawy, pilnuję żeby Azerowie z zielonym i Bułgarzy z białym dostawali swój hajs o odpowiedniej porze każdego dnia, a zbiorczo towar od nich odbiera się przez kierowcę w umówionych punktach. Nigdy nie dajemy kasy za ten sam towar, tego samego dnia. Zawsze jest dzień zwłoki - nie mogą nas wydymać na towarze, musi zostać sprawdzony, partia przetestowana, ogarnięta pod kątem czystości i tak dalej. Nigdy nie można sobie pozwolić na dziadostwo - renoma firmy jest ważniejsza niż cokolwiek.

Gdy kierowca wraca z terenu, zostawia mi hajs i to, czego klienci nie odebrali lub zwrócili nierozpakowane. Wszystko trafia do magazynu, gdzie czeka kilka dni, a w międzyczasie klienta się powiadamia. Często jest tak, że facet zamawia białego dwa gie we wtorek, odbiór ma na piątek a w czwartek już pierdzi w areszcie. Jego hajsu nie ma, towar się przepakowuje i oddaje dziewczynom, żeby sprzedały komu innemu.

Szef nigdy nie chce się babrać w przemoc. Nigdy też nie przyjdzie opierdolić albo nie straszy że wyjebie z roboty. Czasem dziewczyny same odchodzą, ale nie każda się nadaje do tej roboty - cały dzień na celowniku, nie polecam.

Każdego wieczoru przyjeżdża facet od Czechów i Duńczyków z towarem do rozporcjowania i ogarnięcia jeszcze wieczorem, a który zbiera to, co u nas odpadło w kontroli, albo po prostu się nie zużyło. Szef pilnuje, żeby wszystko, co przychodzi - tego dnia wychodziło. Klient ma zostać obsłużony, spełniony, zadowolony. Ma wrócić, mają zostać spełnione najwyższe standardy. Hajs się musi zgadzać wszystkim.

Czasami pomagam dziewczynom w sprawach technicznych, typu: wzięłaś dwadzieścia pięć gram zielska, dwa koki i sześć browna, dałaś dupy normalnie osiemnaście razy, opierdoliłaś dziesięć pał przy tym i nie wiesz, ile z tej kasy, którą masz, jest dla ciebie? Więc siadamy i liczymy: ile i dla kogo, po jakiej cenie. Dla jednego towar tasowany po dwadzieścia za gram, dla drugiego pięć gram solidnego topa po sto pięćdziesiąt, tu nie ma miejsca na pomyłki - wielokrotnie dziewczyny myliły się i musiały z własnej kieszeni zapłacić. Sorry, za zgubioną kuleczkę też trzeba zapłacić. Jak to jest zielsko czy tasowane, można jeszcze z tego jakoś wybrnąć pudrem dla dzieci albo mielonym kretem, boraksem nawet. Ale nie, jak dostaje odliczone powiedzmy pięćdziesiąt gramów, nie chce jej się przed wyjściem na wagę wrzucić, żeby sprawdzić, minuta roboty, a na powrocie okazuje się, że było czterdzieści osiem. Chuj, musi sama zapłacić. Zdarza się. I jak taka opierdoli dziesięć pał po, załóżmy pięć dych, potem ktoś ją ruchnął osiemnaście razy, to już powiedzmy tysiąc osiemset plus te pięć stów z robienia lachy, dwa trzysta razem. Plus dwadzieścia pięć razy trzydzieści, to jest siedemset pięćdziesiąt, dwa razy po sto za blow i trzysta sześćdziesiąt za hejkę, to razem daje 500+1800+750+200+360 = 3610. Trzy koła sześćset dziesięć zeta do mojej kasy. Jak ma w torebce mniej - trudno, musi mi dać i tak. Ze swoich. Jak ma więcej - tym lepiej dla niej. Niektóre wyciągają dziennie nawet po kilkaset złotych samego napiwku. Głównie z dymania. Oprócz, oczywiście, niemałej pensji miesięcznej.

Po skończonej pracy dziewczyny, czasami już umyte i przebrane, zazwyczaj jednak w tych samych ciuchach co o ósmej, wracają do swoich domów czy gdzie tam, a ja jeszcze dopilnowuję, żeby z mojej strony wszystkie eksporty kasy i towaru się zgadzały, a dziewczyna z kontroli podlicza całość i chowa co trzeba do sejfów. W sumie tyle, jak sobie przypomnę coś jeszcze, to napiszę.

 

Ten tekst miał powstać po coś i na coś, ale nie pykło, więc możecie go zlać.

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (22)

  • Niemampojecia96 13.10.2017
    Ahaahahaha. Jak piszesz o rzeczach, o których nie masz pojęcia - to wychodzi żart cudaśny, w burdelu to nie wiem co jak?by było, ale jeśli to o księgowym mafii w zamierzeniu to słodki ogrom nawymyslwnych przez Ciebie pierdół jest extra muminkowy, teletubisiowy max, miałam Cię popołudniu pytać skąd Ci przyszedł do głowy pomysł
    Księgowy mafii?
    Księgowy mafii.
    Xd
    Ale mi umknelo, bo musiałam się przemieścić, za bekę miliard daje Ci pięć.

    Stary. Jak coś by się szczyciło mianem mafii to za chuja pana nie zajmowałoby się sprzedażą po pięciu gram zioła i liczeniem tego, do zioła się nie da z udrazniaczem, tam ni chuja xdddd.

    Śmiesznych muminkowych nieprawdopodobnych rzeczy jest pierdyliard ❤❤❤.
  • Okropny 13.10.2017
    jakbym ja to miał napisać na poważnie i prawdziwie, to byłoby to głupie, smutne, krótkie i bez sensu. A tak, masz sobie burdelik gdzie dziwki wożą po mieście po dwa gramy i robią po dziesięć lodów. Doceń moją wenę twórczą, man
  • Niemampojecia96 13.10.2017
    Jaki ćpun wstanie Ci o osmej, dziewiątej, dziesiątej? Beka miliard xddddd

    Z samochodami, kierowcami, Ty masz fantazje.

    Ahaahahaha.
    Twoje muminkowe wizje zwaliły mnie z nóg.

  • Canulas 13.10.2017
    Calkiem zacne pod trening aerobowy na niskiej częstotliwości. Lepiej płynie czas.
  • Okropny 13.10.2017
    Cancan, jakiś konkretny trening aerobowy polecasz dla grubasa?
  • KarolaKorman 13.10.2017
    Okropny, jesteś grubasem, czy potrzebujesz dla kogoś innego?
  • Okropny 13.10.2017
    KarolaKorman jestem tłuściochem grubasem spaślakiem
  • Ritha 13.10.2017
    Okropny dobry trening, zacznij gonić mule we wsi :)
  • Okropny 13.10.2017
    Ritha nie mam czasu, jadę czołgiem
  • Canulas 13.10.2017
    Temat rzeka, jeśli do prawdziwego podejścia, a nie na odpierdol, to wrócimy do tego w niedzielę.
  • riggs 13.10.2017
    Do konkursu pamiętnik erotomana może?
  • Okropny 13.10.2017
    a jest taki? nawet nie wiedziałem
  • Okropny 13.10.2017
    przecież to nie erotomańskie
  • riggs 13.10.2017
    Okropny ale talenta posiadasz w takim temacie :)
  • Okropny 13.10.2017
    riggs co? Gdzie? Jak?
  • refluks 13.10.2017
    Jako zeznania z letka intelektualnie ogarniętego pracownika biznesa wyczerpująco literackie.
    Spodobało mię się, lubię klimaty marginesowe.
    Dostajesz od mła 1, bo zrobiłeś literówkę.
  • Okropny 13.10.2017
    Pff
  • refluks 13.10.2017
    Okropny Ojej, jakie to zblazowane, ojeju jeju jeju.
  • Okropny 13.10.2017
    refluks o, o
  • refluks 13.10.2017
    Okropny A jakie to okropne zadowolone, że się refluks pofatygował i przeczytał i skomentował, ale będzie pfufać, jako ten kociamber, co to do refluksa się garnie. Tak tak, dobre okropne, dobre. Pisz dobrze, to refluks pogłaszcze.
  • Okropny 13.10.2017
    refluks mam
  • KarolaKorman 14.10.2017
    Teraz dopiero wpadłam poczytać, wcześniej tylko ten komentarz o nadmiarze kilogramów mi się rzucił w oczy :)
    Powiem ci Okropny, że okropna ta twoja praca, nie wspomnę o dziewczynach. Od bladego świtu, dokumentacja na okrągło i do tego wciąż matematyka i to gruba. Taryfy, procenty i jakieś inne i jeszcze na celowniku i to cały dzień, okropne :) 5 :) Pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania