Pokaż listęUkryj listę

Moja Rachela, choćby przez chwilę bądź skrzydlatym człowiekiem a nie ludzkim aniołem...

28.07.2020r.

 

Prawie każde dzieciństwo kończy się czczeniem wyschniętych kwiatów i przystawaniem na gorzkie warunki drapieżnej Pamięci.

 

Choroba to wąska drożyna nad przepaścią, na której może się zmieścić tylko cierpiący i Bóg.

 

Zbieg szczęśliwych okoliczności zwany miłością ratuje nas przed śmiercią ostateczną.

 

Całe życie próbujemy osiodłać martwego konia i zrobić z niego pegaza.

 

Nienasycone ambicje śmiertelników są tak samo niedorzeczne jak kłótnie zmarłych o wykrochmalone prześcieradła z dawno opuszczonych domów.

 

Nigdy nie odkładaj zaczętej podróży wgłąb samego siebie.

 

---------------------------------------------------------------------------------------------------

 

W zwartym szeregu starych kamienic mieści się nasza potężna, nadgryziona zębem czasu kamienica.Mieszkamy na drugim piętrze, cierpimy na drugim piętrze,wychodzimy spod ziemi na drugim piętrze,próbujemy oddychać na drugim piętrze...Wplatamy w kakofonię codzienności niteczki ciszy. Wydobywamy z rozpalonych dusz odłamki nieba i przyglądamy się im w skupieniu.Już nie usiłujemy robić miłe wrażenie na innych, stajemy się częścią odpychającego danse macabre w piękny słoneczny dzień.Cóż niech patrzą na nas przechodnie i robią swoje wnioski.Oziębłość obcych połączona z niezdrową ciekawością już nie robi na mnie wrażenia.Jesteśmy podrygującym chaosem,gorzkim żywiołem rozpaczliwie walczącym ze sztucznym decorum.Osadzone w ciągu miejskich pierzei dwa okna wpatrują się w kołyszący się cyklopowy świat.Odrażający spokój pędzących cieni i nieustanna ekshumacja nieba z własnej duszy drażni i boli. Po prostu trzeba przetrwać.Wysłuchać z cierpliwością historię o samym sobie i przestać być zadyszanym i ślepym kowalem własnego dziwnego losu.To nie zniewagę trzeba znieść, lecz własny zatajony egoizm.Dokonać rewaloryzacji rzeczy naprawdę istotnych, odrzucając pusty brzęk nikczemnych pragnień i snobistycznych marzeń.

Rachelka leży skulona,wczepiona w przepocone pluszowe foczki.To gorzki standard na dzień dzisiejszy.W pozlepianych promieniach słonecznych drobinki kurzu i wywrócone do góry dnem wszechświaty.Degradacja psychofizyczna mojego dziecka nadal postępuje,lekarze wciąż nie wiedzą co jest przyczyną takiego stanu.Rachela już nawet sama nie myje rąk.Badania medyczne nic nie wykazują. Choroba nawozi udręczone dusze, przemieniając je w bujne lasy rozpaczy. Dyrektywny koszmar zmusza nas do skrajnych zachowań.Stoimy zgięci wpół i nie możemy oderwać wzroku od naszego zastygłego w psychozie dziecka.

 

-Droga pani, to może być rzadka, genetycznie uwarunkowana choroba Alexandra, przejawiająca się w sposób nietypowy- sugeruje jeden z lekarzy-Ośrodkowy układ nerwowy ulega obkurczeniu,prowadzi to do leukodystrofii...

 

-Do czego ?Nie rozumiem -dopytuję się z przerażeniem- Myślałam ,że wszystkie neurodegeneracyjne sprawy zostały wykluczone u mojego dziecka.

 

-Lekarze nie zawsze mówią wszystko. Favete linguis! Zachowajcie milczenie, mówi łacińska sentencja.Pani zbyt nerwowo reaguje więc trudno za dużo mówić przy pani.

 

-Doktorze, to moje jedyne dziecko, młodsza córka zmarła osiem lat temu.Proszę nie dziwić mi się ,że tak gorzko wszystko przeżywam.

 

-Ta okropna niepewność co do istoty schorzenia uniemożliwia nam przepisanie właściwych leków-posępnie ciągnie dalej lekarz-Zresztą choroba Alexandra i tak jest nieuleczalna.Istota biała mózgu degraduje się,prowadzi to do makrocefalii,powiększenia czaszki.

 

-Ale moja Rachelka ma ładną kształtną główkę- zaprzeczam żarliwie.

 

-Zimny rozsądek nakazuje mi nie wstępować z panią w spory.Zwiększenie rozmiarów czaszki może być niewidoczne dla oka,szczególnie dla oka matki.Porażenie opuszkowe i ataksja również może być odebrana przez matkę jako niegrzeczność dziecka.Ale poczekajmy, zobaczmy. Degradacja intelektualna nie jest najgorszym objawem tej choroby...

 

-Panie doktorze, ale na co mamy czekać?-krzyczę rozpaczliwie.

 

-Medycyna skłania do zachowania cierpliwości i pokory- mówi uroczystym tonem lekarz-Nie jesteśmy nieśmiertelnymi alchemikami,musimy nauczyć się czekać i obserwować.Diagnostyka na razie pozwala jednoznacznie stwierdzić,że Rachela żyje , to już tak wiele...

 

-Tak wiele- powtarzam jak echo-Tak wiele...

 

Sypię na dłoń Rachelki francuską przyprawę bouquet garni, składającą się z natki pietruszki, liścia laurowego ,tymianku,rozmarynu,trybuli, cząbru i czarnego pieprzu.Ostatnio ma dużą potrzebę wąchania,oswajania wrogiego świata poprzez węch.Daję jej także powąchać garam masale, zioła prowansalskie i przyprawę do piernika. Trwa ten proces dosłownie dwie minuty, po czym Rachelka znów nakrywa się foczkami i tracę z nią kontakt.Choroba zuchwałym tonem nakazuje mi bierność, wycofanie się.Nakrywa barwne przyprawy spopielałym skrzydłem,wdeptuje gałkę muszkatową i goździk w gliniasty ból.Odludna szara przestrzeń zapełnia się widmami z przeszłości.Czerwony cyklop w fartuchu kowala stoi w bezruchu , po czym wyciąga lśniący nóż i popełnia harakiri.Chcąc uniknąć hańby związanej z powolnym umieraniem wybiera takie rozwiązanie.Nie osądzam go, już nikogo nie oceniam.Nie próbuję połamanym skrzydłem wykopać bajeczne bogactwa z trzęsawiska, nie próbuję przetrwać w hermetycznym duchowym świecie żywiąc się jedynie nadzieją.Nie próbuję targować się z losem.Próbuję jedynie ocalić skrzynkę z duchowymi wonnościami zwanymi Wiarą. Aromat limonki, słońca, zapach skóry mojego dziecka,zapach papryczek chili, aksamitek i octu balsamicznego, zapach kardamonowego kosmosu i spokojnego szczęścia. Próbuję przenocować we własnym bólu i doczekać się dnia.

 

-Włóż klucz odlany z własnych łez przebaczenia a rygiel zła odskoczy,otworzy się przed tobą wiedza o tym co było, o tym co będzie i o tym czego teraz nie rozumiesz.Twoja dusza zapłonie żywym blaskiem i już nigdy nie będzie obchodzić Dnia Porażeń mózgowych i dyzartrii. Będziesz wolna w szczelnie pozamykanej szczęśliwości bez drzew zła i dobra,w ścisłej korelacji z Bogiem. A teraz matko walcz, przestań płakać, walcz o swoją Rachelę...Jesteś snajperem celującym w chorobę. Strzelaj, nie bój się ,że nie trafisz.

 

Tak do mnie powiedział jednooki anioł, który dopełnił miary swojego gorzkiego przeznaczenia na długo przed stworzeniem człowieka.Uwierzyłam mu bo był najjaśniejszą gwiazdą w konstelacji Wielkiego Bólu.Uwierzyłam mu bo nie bał się własnej prawie że pięknej brzydoty.Miałam potrzebę komuś takiemu uwierzyć...Miałam potrzebę chociaż przez chwilę nie godzić się z własną niemocą.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Zapraszamy do wzięcia udziału w zabawie. Do 31 lipca można napisać opowiadanie prozą, prozą poetycka i wrzucić na główną. ( w razie czego przedlużymy termin)
    Odpowiednio zatytułować i dodać link na Forum do wątku:
    https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-linki-do-w934/
    I wygrać.
    Tematy to:
    Temat pierwszy - „Ptak w przestworzach”
    Temat drugi - „Anioły”
    Można. na jeden, można na drugi, można połączyć.
    Czekamy i liczymy na ciebie
  • Aisza.Tunis 29.07.2020
    Modlę się za Was.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania