Pokaż listęUkryj listę

Moja Rachela, miejmy zrozumienie i współczucie nawet dla ciemności bo ciemność jest początkiem światła....

11.06.2020r.

 

Życie to zadrukowany kawałek nieba który przemienia się w niezniszczalne skrzydła.

 

Ścieżki bólu są zawsze wysypane drobnymi lecz ostrymi kamykami buntu.

 

Ten kto pieszo przeszedł przez piekło miłości już nigdy nie wsiądzie do wygodnego pociągu obojętności.

 

Nadzieja na uwolnienie się z czeluści przemijania nawet z kosmicznych drobinek czyni gigantów.

 

Bezkarnie bity, lżony lub wywyższany może być tylko Bóg w którego przestali wierzyć.Prawdziwa wiara będąca już prawie wiedzą pozostanie cichą tajemnicą aż do ostatniego tchnienia.

 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Wciąż od nocy do świtu nękało mnie pytanie, co tak naprawdę wydarzyło się się w szkole.Dlaczego moja Rachela tak bardzo bała się tam iść,dlaczego tak łkała i nerwowo potrząsała głową na samo hasło „szkoła”.Zanosiła się płaczem, zaciskał pięści i błagała mnie bym tylko ją tam nie puszczałam.Dlaczego wracała ze spuszczoną głową ze szkoły i nie mogła mi wytłumaczyć co jest przyczyną jej strachu.Dlaczego?Bo przecież każdy tak gwałtowny strach krzyczy pełną piersią i chce by ktoś nazwał go i ukoił.Każdy strach ma swoją genezę,etapy rozwoju i moment eksplozji.Wywołujący ślinotok, zawroty głowy,rozpaczliwe pragnienie ucieczki,wielokrotnie łamiący duszę.Strach to zamarznięta dłoń w której pulsuje życie,lecz dotyk tej dłoni parzy bardziej niż ogień.Zadaję coraz więcej pytań i coraz mniej odpowiedzi przenika do gorzkiej sfery zwątpień.Kto zrobił krzywdę mojemu dziecku? Kto?Wyczerpana i zmęczona gonitwą myśli zasypiam...Lecz gorzki ból matki podkręca knot gigantycznej lampy i cienie zaczynają pląsać na ścianach dziwnych przeczuć. Trzeba wszystko zbadać,przeanalizować i wreszcie dowiedzieć się czego bała się Rachelka w szkole. Martyrologia mojej rodziny nakazuje mi chronić swoją córkę i walczyć o nią szczególnie wtedy gdy nie udało mi się uchronić jej przed jakimś złym doświadczeniem.

 

Spisana na pergaminie czasu historia moich przodków ożywa.Staję się znów świadkiem bolesnych zdarzeń.Dostrzegam każdą łzę pogrzebaną wśród dawno zapomnianych kamieni. Zbyt straszny był to czas dla moich bliskich...Crescendo śmiertelnej rozpaczy i chwile beznadziejnej bezsilności które były tylko po to by my potomkowie dawno zmarłych nigdy nie godzili się na zło.

Zbyt głośno tupał deszcz za oknem. Zbyt głośno płakała moja ciotka Sofija Grinfeld która przed chwilą straciła swoją córeczkę Maszę w pogromie.To był chłodny kwietniowy poranek w Jelizawetgradzie. Chyba ostatni dzień pesach i pierwszy dzień prawosławnej Wielkanocy. Nieruchome wywrócone oczy śnieżnych zasp wpatrywały się w niebo. Podmoknięty szarawy śnieg zadeptany przez rozjuszony tłum był pokryty krwią,resztkami podartych ubrań,przewróconymi koszami,nadgryzionymi sucharkami i pestkami słonecznika.Pod nieznośnie ciężkim balastem nieba wykrzywiały się domy i ulice.Okna z wybitymi szybami beznamiętnie patrzyły na świeże zwłoki zabitych a kury grzebały w odsłoniętej ziemi.Zdawało by się że deszcz prowadził gorzką rozmowę z samym sobą dziurawiąc lód i napełniając wąwozy mętną wodą.Gorzka niezręczność wiosny i ociężałe chmury pogrążone w głębokim śnie. Cierpki zapach głodu,tułaczki i nowej bezdomności.

 

Ciotka Sofia w rozdartej granatowej sukni najpierw krzyczała jak szalona,tłukła talerze a później usiadła skulona w kącie i patrzyła otępiałym wzrokiem na córkę. Masza z rozbitą głową leżała tuż obok w swoim szkolnym mundurku lekko wykrzywiając usta. W jej czarnych falujących włosach niczym masa perłowa mieniła się krew.Za oknem wył pies i jakiś szaleniec uderzał krowią kością w srebrną znalezioną patenę.Papierowa ikona włodzimierska przyszyta do jego sfatygowanego kożucha marszczyła się i straszyła świat ogromnymi szklistymi oczyma.Żołnierze tylko na chwilę zdołali powstrzymać rozjuszony tłum lecz w splądrowanych sklepach i karczmach nadal kręciły się szajki bandytów.Pogrom, gwałtowne osuwanie się w dół wypełniony zamordowanymi. Już nigdy nie będzie tak jak przed tym...

 

-Po co?Ktoś wyciągnął rewolwer, ktoś wycelował w ikonę i zaczęło się -wyszeptał głos w ciemnościach- Masza wracała ze szkoły,trzymała młodszą koleżankę Ewe za rączkę. Żandarm rzucił kamień jej w głowę.Tak po prostu , chciał sprawdzić czy trafi. Masza upadła zalewając się krwią lecz Ewa zdążyła uciec.Śmiertelnie wystraszony wiatr grzebał w falujących włosach dziewczynki. Odnalazł w nich małą lazurową kokardkę też poplamioną krwią.Blada klinga lodowatej wody wżynała się w policzki,rozwarte ust i zdziwione oczy.Po co tyle bólu?Cykl strasznych oskarżeń wobec miejscowej ludności żydowskiej spowodował tą rzeź.Gdyby Sofia o wszystkim zapomniała,gdyby exodus z własnego bólu był możliwy. Lecz przyjdzie dzień i Sofia zwariuje a postępująca afazja i otępienie czołowo-skroniowe uchronią ją przed samobójstwem.Niezręczność zdegradowanego mózgu uchroni duszę.Znów będzie pesach i aniołowie uwolnieni od niebiańskich trosk zapukają do okien.Znów dziwne arabeski i przerażające ornamenty z czarnych gałęzi wypełnią przepaść.Znów będzie dzień gorzkiej zadumy...Bo pod koniec Chag ha-macot zmarła też moja młodsza córeczka Lea...Pojawił się znikąd Azrael i zabrał ją nie pytając mnie o nic.

 

Jest drugi dzień pesach, 16 nisan. Rachelka leży skulona w łóżku przyciskając kurczowo foczki do spoconej twarzy.Deszcz rozpoczyna liczenie omeru. Krople spadają do kamiennej studni i słychać dźwięk wybijanych minut.Za 49 dni będzie Szawuot. Z lazurowego portfela chmur wypadnie słońce niczym miedziana moneta i będzie ciepło.Chrapliwy oddech burzy złagodnieje i strach przestanie krzyczeć na całe gardło przywalając świat lodowatymi głazami.

 

-Po co?Po co przekleństwa i krzyki splatają się ze słowami modlitwy...-zapyta się ktoś w ciemnościach- Po długotrwałej i ciężkiej chorobie Bóg przechodzi przez Egipt znacząc odrzwi krwią baranka by nikt sprawiedliwy nie umarł.Szczęśliwy ten kto je maror opierając się o kamienie. Szczęśliwy ten kto rozchlapuje naokoło ocean swych trosk i pozostaje przy tym łagodny.Bo ostateczne odkupienie jest w milczeniu zbyt rozgadanych.Per aspera ad astra,przez cierpienie do gwiazd...To dzięki ciągłemu cierpieniu pachnąca naftaliną przeszłość nigdy nie umiera.

 

Patrzę przez okno i widzę tam moją ciotkę Sofie Grinfeld, Maszę i jednooką kozę Fienie z Arbatskiej strzały,którą bardzo kochałam i dokarmiałam sianem.Za kulisami chmur wymalowana ciszą twarz księżyca.Zielone wstążki traw falują na wietrze.Ziemia wysadzana szlachetnymi kamieniami macew iskrzy się w blasku dalekich gwiazd.Zmartwienie, gniew i ból przemieniają się w lekką mgiełkę.Kamienne dłonie wzniesione do błogosławieństw stają się żywe. Elohejnu, Melech ha-Olam, Boże nasz, Królu Wszechświata,daj nam odpocząć od bólu.

Białe podgardle i jedwabne kozie kolczyki są tak miękkie jak sen niemowlęcia.Wtulam się w policzki kózki Feni i całuję bliznę po jej wybitym oku.Chcę by nie było jej zimno,by czuła się bezpiecznie w moich ramionach.Chcę by potrzebowała mojej pomocy i mojej miłości. Bym mogłam naprawiać świat i przemienić tak zwaną pieśń kozła określaną mianem tragedii w radość.Nozdrza zwierzęcia poruszają się w takt dziwnej wewnętrznej melodii, serce ziemi bije.Boże, mieszanina różnych cierpień przemienia się w szczęście.Coraz śmielej całuję cudze blizny, coraz mniej boję się odrętwiałych i przygryzionych warg miłości.Przytulam Sofię i Maszę,bo one łączą się ze mną w moim ziemskim tutejszym bólu.Ahawa Raba, miłość wielka jak morze pojednania.Miłość z wrośniętymi w rany skrzydłami...Nikt nie odważy się złapać płonącego motyla gołymi rękami. Ten motyl to jest nasza historia która nigdy nie przestanie zadziwiać,przerażać i uczyć poświęcenia. Szybując nad własnym strachem stajemy się silniejsi.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Freya 13.06.2020
    Możliwe, że wklejasz nie patrząc jak wygląda zapis w tym formacie – to jednak spójrz, bo nie jest ładnie ? Tekst można interpretować jako formę samodzielnej terapii. Pozdro

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania