Poprzednie częściMoje paranormalactivity.

Moje paranormalactivity cz 3.

- < Medium? Nie jestem. Trochę jeszcze mi brakuje. Ale kto wie,co będzie później. Potrzebujesz medium do kontaktu z kimś? Ja też mogę pomóc.>

- Medium. Wnuk Alhbret.

< No no. Ciekawie się robi,nie powiem>. W tym samym momencie weszła kobieta do łazienki. Kiedy otwierała drzwi zauważyłam że Assasil stał oparty o ścianę i na mnie czekał. Najwidoczniej już dłuższą chwile mnie nie było i przyszedł sprawdzić co mnie zatrzymało. Wygląda na to że straciłam rachubę czasu kiedy ucięłam sobie pogawędkę z zabłąkana duszą. Na odchodnym zapytałam jeszcze jak man a imię i co mam przekazać.

- < Jak masz na imię i co mam powiedzieć?>

- Jestem dumny z niego. Ronald.

- < Przekaże>. Długo czekasz na mnie? Zapytałam Assasila.

- Chwilę. Co tak długo tam robiłaś?

- Rozmawiałam.

- Z kim?

- Byłym właścicielem tego miejsca.

- Z tego co mi wiadomo,to on nie żyje od jakiś dwudziestu lat.

- Skąd wiesz od ilu lat nie żyje? Zapytałam szeptem,bo właśnie ktoś nas mijał.

- Bo wiem.

- Byłeś tutaj wcześniej?

- Byłem w wielu miejscach.

Uwierzcie mi lub nie, ale wyciągnie najprostszych informacji od mojego partnera graniczyło z cudem. Obcując z wampirami doszłam do wniosku,że one nic nie mówienie mają w genach. Wyjątkiem jest Kovu. On z kolei lubi powiedzieć za dużo.

- Chodź,bo grzaniec Ci zaraz wystygnie. Kiedy szliśmy w kierunku naszego stolika,poczułam nagły przymus żeby zapytać się o obecnego właściciela pubu. To uczucie można by porównać do ciągnięcia czy popychania w danym kierunku. Jakby ktoś lub coś kazało mi to zrobić. Przystanęłam. Jakaś siła ciągnęła mnie w kierunku baru.

- Poczekaj chwilę. Musze coś załatwić.

- Co?

- Poczekaj chwilę. Od momentu kiedy powiedziałam mu o mojej rozmowie,Assasil nie wyglądał na zaskoczonego moim zachowaniem. Przyjął to jako coś oczywistego. Usiadł na swoim miejscu i obserwował mnie kiedy szłam w stronę baru. Za barem stało kilka kelnerek,więc zaczepiłam jedną a z nich.

- Przepraszam. Szukam właściciela. Pana Alhbreta.

- Niestety ale właściciela nie ma. Będzie później. Może coś przekazać?

- To co teraz powiem może zabrzmi dziwnie,ale były właściciel o imieniu Ronald poprosił mnie o przekazanie wiadomości. Dziewczyna momentalnie zbladła. Po czym znikła za tylnymi drzwiami. Minęła chwila a w drzwiach stanął wysoki mężczyzna w średnim wieku. Zapewne właściciel,którego rzekomo nie ma. Chwyt stary jak świat. Też tak robiłam kiedy Vlad był czymś zajęty i nie chciał żeby mu przeszkadzano.

- Witam jestem właścicielem tego miejsca. Ponoć szukała mnie Pani.

- Pan Alhbret?

- Tak.

- Mam wiadomość dla Pana.

- Od kogo?

- Od Pańskiego dziadka. Nastąpiła chwila konsternacji.

- Mój dziadek nie…

- Nie żyje. Tak wiem ale chce żeby Pan wiedział że jest z Pana dumny. To tyle. Mężczyzna spoważniał.

- Zawsze myślałem że potępia moje metody prowadzenia pubu. Nigdy nie usłyszałem od niego dobrego słowa tylko same nakazy.

- Może w ten sposób chciał żeby Pan był lepszy w tym co robi. Może nie umiał inaczej tego pokazać lub powiedzieć niż w ten sposób.

- Może.

- Odniosłam wrażenie że Pański dziadek prowadził to miejsce „ twardą” ręką. Miał swoje zasady i ich się trzymał w życiu.

- Skąd Pani tym wie? Jest Pani medium?

- Nie. Ale chciałabym być w przyszłości. Kto wie może się kiedyś uda. A teraz przepraszam ale mój partner na mnie czeka. Do widzenia.

- Proszę poczekać.

- Tak ?

- Dziękuję Pani.

- Za co?

- Za przekazanie informacji.

- Nie ma za co. To ja powinnam podziękować za to ,że Pan nie zwyzywał mnie od wariatek i nie wyrzucił z baru. A teraz przepraszam. I poszłam do stolika. Jak się okazało grzaniec wystygł. Co Assasil skwitował krzywym uśmiechem. Po chwili podeszła do nas kelnerka ta sama z którą rozmawiałam przy barze. Zabrała dzbanek z zimnym napojem, a na jego miejsce postawiła nowy, z którego unosił się aromatyczny zapach grzanego wina. Na moje zaskoczone spojrzenie odpowiedziała.

- To na koszt firmy od szefa. Spojrzałam w kierunku baru mężczyzna skinął mi głową i znikł za drzwiami.

- Dziękuję bardzo. To miło z jego strony. Kelnerka odeszła. Wymieniliśmy się spojrzeniami z Assasilem. O ile dla mnie to było coś nowego,na nim nie robiło to większego wrażenia. Zaczął rozlewać grzane wino do kufli.

- Sobie też nalewasz?

- Też. Jestem już pełnoletni. Nie wiem czy to zauważyłaś kochanie.

- Ależ tak. Tylko czy to nie zaszkodzi?

- Mi? Nie. Przecież jest to płyn a ja mam płynną „ dietę”.

- Przecież Ty pijesz alkohol który zamiast procentów ma volty.

- Dokładnie. Na zdrowie. Do dna.

- Taaa. Na zdrowie.

Assalowi wypicie gorącego wina zajęło chwilę. Natomiast ja wolałam się tym delektować,aby poczuć smak wina oraz przypraw do niego dodanych. Assasil jak przystało na gentlemena uregulował rachunek oraz napiwek. Kiedy już mieliśmy wyjść usłyszałam ciche Dziękuję. Przystanęłam na chwilę uśmiechając się pod nosem. Mój partner natychmiast wyczuł zmianę mojego nastroju.

- Coś się stało?

- Dostałam drugie podziękowanie.

- Od ko.. a już wiem od tego ducha.

- Nom. Miłe.

- Taa miłe. Chodź kobieto bo zajazd man zamkną przed nosem.

- A nie jest całodobowy? Jesteś zazdrosny. Szturchnęłam go zaczepnie.

- O co mam być zazdrosny? O ducha. Nie kpij.

- Taa jasne. Masz focha.

- Nie mam fochów. To domena kobiet a zwłaszcza Ciebie.

- Nie prawda. Ja nie maaaam fochów. Powiedziałam ziewając. Droga do zajazdu minęła szybko. Kiedy dotarliśmy marzyłam tylko o tym,żeby położyć się do łóżka i na chwilę przymknąć oczy. Natomiast kiedy już znalazłam się w upragnionym miejscu i powoli ogarniał mnie sen,Assasilowi zebrało się na pogawędki.

- Śpisz już?

- Jeszcze nie. Prawie.

- To dobrze,bo chce Ci pokazać następne miejsce do którego pojedziemy jutro. Spójrz to następny cel naszej podróży.

Nie mając zbyt dużego wyboru obróciłam się w jego stronę. Na ekranie telefonu widniało zdjęcie dużego domu w stylu wiktoriańskim.

- To jest dom czy hotel?

- Teraz hotel.

- A wcześniej?

- No proszę. Jeszcze przed chwilą byłaś śpiąca a teraz już nie?

- Wygląda interesująco to wszystko.

- Mówisz interesująco. Interesująco to możemy spędzić dalsza część nocy. Assaslia głos momentalnie stał się uwodzicielski a na ustach miał szelmowski uśmiech. W tej samej chwili zrobiłam się bardzo śpiąca. Ziewając odwróciłam się od niego tyłem życząc mu dobrej nocy.

- Dobrze śpij. Jutro rano sobie odbiorę to z nawiązką.

< O tak na pewno> Pomyślałam zanim zasnęłam.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Zaciekawiony 22.07.2018
    Bardzo niekonsekwentny zapis i dużo błędów. Na przykład tutaj źle podzieliłaś wyrazy:
    "Na odchodnym zapytałam jeszcze jak man a imię"

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania